środa, 17 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 24


Oczami Nialla.

-No chodź zatańczyć.-prosiła mnie Lucy. Szczerze to nie miałem ochoty na tańce. Sam nie wiem dlaczego. Siedzieliśmy na weseli Zayna i Perrie ale ja nie czułem się zbyt dobrze. Było masa ludzi którzy ciągle mnie zaczepiali. Nawet tutaj nie mogli nam dać spokoju.Poza tym przeczuwałem że stanie się coś złego. Miałem dziwne przeczucie że przyjęcie się rozwali. Ale sam nie wiem dlaczego.

-Nie mam ochoty słoneczko.- posłałem jej smutny uśmiech.

-Czasami nie mam do ciebie siły Niall. Idę może Harry będzie chciał ze mną potańczyć. Bo na mojego chłopaka nie ma co liczyć.- powiedziała zła i wstała od stołu. Zayn i Pezz-jako że siedzieliśmy z nimi przy stole- popatrzyli na mnie dziwnie. O co im chodzi. Przecież to nie ich sprawa czy będę tańczył z moją dziewczyną czy nie. Zauważyłem jak Lucy idzie z Harrym na parkiet. Chłopak był prze szczęśliwy. Widziałem to. Uśmiechał się z taką czułością do MOJEJ Lucy. Byłem na siebie zły. Na domiar złego puścili wolną muzykę. Cholera jasna. Harry położył rękę na jej biodrze i przysunął bliżej siebie. Kurwa. Tak nie może być. To była moja kara? Czułem że jestem czerwony ze złości. Aż miałem gorące uszy. Tańczyli tak długo. myślałem że ta piosenka nigdy się nie skończy. Lustrowałem moją ukochaną cały czas. Była taka idealna. Do tego ta sukienka na którą aż ciekła mi ślinka i stawałem się twardy. Tak mocno ją kocham. Nie powinienem tam myśleć teraz gdy dookoła mnie jest ponad 200 osób gdzie bawią się dzieci. A ja myślę jakby to było iść teraz z Lucy gdziekolwiek i kochać się z nią do nieprzytomności. Zatopić się w jej gorącym i mokrym...

-Niall-przerwała mi Perrie.-wszystko z tobą dobrze.Dziwnie wyglądasz.- popatrzyłem na nią.

-Wszystko jest okey.- rozejrzałem się po sali. nigdzie nie było Lucy.

-Nawet nie zauważyłeś jak Lucy podeszła. Coś do ciebie powiedziała ale ty patrzyłeś jak zaczarowany przed siebie. Chyba się popłakała. Powinieneś za nią iść.- po jej słowach zerwałem się ze swojego miejsca i pobiegłem w stronę toalet. Nie zważając na to że to damska toaleta wbiegłem do środka. Usłyszałem ciche łkanie w ostatniej kabinie. Wiedziałem już że to Lucy. Nikogo innego tu nie było. Podszedłem niepewnie do kabiny i zapukałem.

-Lucy kochanie to ty.- zero odpowiedzi. Trwała grobowa cisza jakby osoba za cienką ścianką przestała oddychać.- kochanie wiem że tam jesteś. Błagam cię wyjdź słoneczko.-znowu zapukałem delikatnie. Nie chciałem naciskać. Chciałem żeby sama wyszła. Byłem jednak gotów wyważyć drzwi albo coś innego wymyślić. Musiała wyjść. Musiałem wiedzieć że nic jej się nie stało. Jednak po drugiej stronie nadal panowała cisza. Nie myśląc za wiele wszedłem do kabiny obok. Stanąłem na sedesie uprzednio zamykając klapę. Podciągnąłem się na moich słabych rękach i przeskoczyłem do sąsiedniej kabiny. Jakie było moje zdziwienie gdy nie ujrzałem w niej mojej Lucy. Jakie było zdziwienie dziewczyny gdy zobaczyła mnie. Spaliłem buraka. Boże jaka porażka.

-Jezu tak strasznie przepraszam. Myślałem że to moja dziewczyna. Podobno uciekła z płaczem i zamknęła się w łazience. Jeszcze raz bardzo przepraszam.- W pośpiechu opuściłem kabinę.

-Na piętrze jest jeszcze damska toaleta. Tam zajrzyj- Powiedziała nieco ochrypłym od płaczu głosem. Podziękowałem jej i jeszcze raz przeprosiłem. Szybko wybiegłem z łazienki i skierowałem się na pierwsze piętro. Przez jakiś czas szukałem tego cholernego kibla gdy w końcu spostrzegłem go na samym początku korytarza. Świetnie Niall. Ty i twoja spostrzegawczość. Powiedziałem sam do siebie. Wbiegłem do pomieszczenia. Szukałem wzrokiem mojej ukochanej. Siedziała skulona pod ścianą. Widziałem że płacze. Nawet nie podniosła wzroku gdy usłyszała że ktoś wszedł. Podszedłem do niej powoli i uklęknąłem obok. Dziewczyna podniosła głowę i popatrzyła swymi pięknymi oczami w moje. Serce mi pękło gdy widziałem jej łzy. Nie myśląc za wiele porwałem ją w ramiona. Dziewczyna przez jakiś czas się opierała. Jednak po chwili wtuliła się w moje ciało. Zaczęła łkać w moje ramie. Pocieszająco głaskałem ją po odsłoniętych plecach.

-Kochanie co się stało?.-zapytałem.

-Czy ty mnie jeszcze kochasz?-popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.-jesteś wiecznie zamyślony. Nie patrzysz na mnie. Nie słuchasz mnie. Już nie wiem co mam myśleć. -jak ona mogła tak pomyśleć. Fakt ostatnio byłem zamyślony ale to przez nią. Tylko ona mi w głowie.

-Kochanie.- uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem w czoło.- chodzę zamyślony bo myślę tylko o tobie. Słucham wszystkiego co do mnie mówisz. Poświęcam ci całą swoją uwagę. A wpatrzony jestem w ciebie jak w obrazek. Zwłaszcza jak śpisz i wtulasz się w moje ciało. Mógłbym wtedy leżeć i patrzeć na ciebie całą noc. Jednak muszę iść spać żeby kolejnego dnia znów sycić się twoim pięknem.-wyszeptałem. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko mocno się we mnie wtuliła. -Kocham cię co dzień coraz mocniej. I to się nigdy nie zmieni. Jesteś moim powietrzem. Moim sensem istnienia. Błagam cię nigdy w to nie wątp.

-Kocham cię Niall.- wyszeptała mi do ucha.- obiecaj mi coś.-poprosiła.

-Co zechcesz kochanie.-powiedziałem w ciemno.

-Jeszcze nie wiesz co głuptasie.-zaśmiała się.

-Tobie ufam bezgranicznie. I obiecam ci wszystko.-mówiłem zgodnie z prawdą.

-Obiecaj że mnie nigdy nie skrzywdzisz. I że już na zawsze będziemy razem.-poprosiła z błaganiem w oczach. Ująłem jej policzki i czule ucałowałem jej delikatne usta.

-Przysięgam ci to kochanie. Będę cię kochać do końca moich dni. Codziennie mocniej.-obiecałem jej bez zająknięcia. Myślałem że to oczywiste. Jednak będę jej to pokazywał na każdym kroku. Żeby nigdy nie zapomniała jak ważna jest dla mnie. Kocham ją bezgranicznie. I nigdy się to nie zmieni.-Już nie pacz kochanie. Cały makijaż ci spłynie.-zaśmialiśmy się.-Masz jeszcze ochotę ze mną potańczyć? Czy już straciłem szansę zatańczenia z najseksowniejszą dziewczyną na tym weselu.-mimowolnie się uśmiechnęła i zarumieniła.

-To Pezz jest najśliczniejszą dziewczyną wesela.- Sprostowała.

-Nie dla mnie.- otarłem jej mokre policzki.- Ty jesteś najjaśniejszą gwiazdą tego przyjęcia. Każdy się ze mną zgodzi.-powiedziałem szczerze. No tylko popatrzcie na jej sukienkę. Na jej twarz. Na jej cycuszki. Uśmiechnęła się tak uroczo i zarumieniła. Wstała z moja pomocą. Namiętnie ją pocałowałem. Pocałunek był słodki i uroczy. Ona jest urocza. Wszystko co związane jest z tą dziewczyną jest idealne. Poczułem tak znajome motyle w brzuchu gdy się całowaliśmy. Jak to możliwe że przy niej byłem taki uczuciowy. Wiem zawsze byłem tym najdelikatniejszym, najbardziej uczuciowym chłopakiem z całego zespołu. Ale przy niej stałem się jeszcze ckliwszy. Jednak nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Fani i chłopcy powiedzieli że tak jest lepiej a Lucy uznała mnie za słodziaka. To było kochane gdy mówiła jakim darzy mnie uczuciem mimo iż krótko ze sobą byliśmy ale miałem nadzieję że już do końca świata. Oderwaliśmy się od siebie.. Mocno ją do siebie przyciągnąłem i gładziłem jej plecy. Chciałem żeby już do końca się uspokoiła. Wtuliła się we mnie mocno a ja wiedziałem że w swoich rękach trzymam swój cały świat. Zacząłem sobie wyobrażać nas za jakiś czas. Jak będzie wyglądał nasz związek. Na pewno będzie idealny bo nasze uczucie jest szczere i silne. Tak samo jak miłość Zayna i Perrie które dziś zapieczętowali małżeństwem. Odsunęliśmy się od siebie i czule pogładziłem ją po policzku. Lekko zaróżowiałe policzki i czerwone oczy od płaczu dodawały jej tylko uroku. Lucy zaczęła się poprawiać. Zmyła resztki makijażu i zrobiła sobie nowy. Przyglądałem się w skupieniu jakich używa kosmetyków i jak precyzyjnie wykonuje ruchy na swojej twarzy. To na pewno jest strasznie ciężkie. Poprawiła kreskę na lewej powiece i już była gotowa. Wyglądała jeszcze lepiej niż na początku ceremonii chociaż wiem że zrobiła sobie dokładnie taki sam makijaż jak wcześniej. Popatrzyła na mnie z miłością której nie sposób jest jakkolwiek udawać. Objąłem ją w talii i razem wyszliśmy z damskiej toalety. Wróciliśmy już na parkiet z wielkimi uśmiechami na twarzy. Widziałem szczęśliwą Pezz która wywijała na parkiecie ze swoim mężem. Jak to dorośle brzmi. Gdy tylko nas zobaczyła od razu posłała mi ten uśmiech mówiący że cieszy się że wszystko jest już dobrze. Później zauważyłem Harrego który popijając drinka uśmiechał się do nas tak samo jak Pezz. Zaczął podrywać inne druhny co było typowym zachowaniem loczka. Dalej zauważyłem rozmawiających ze sobą Liama i Sophie. Wyglądali razem tak słodko gdy ona siedziała mu na kolanach i gładziła włosy chłopaka gdy ten obdarowywał jej szyję krótkimi pocałunkami. Uśmiechnąłem się do nich chociaż wiedziałem że mnie nie widzą. Wtuliłem w swoje ciało Lucy i zaczęliśmy się płynnie poruszać w rytm wolnej melodii. Nie obyło się oczywiście bez licznych toastów, śpiewów i weselnych zabaw. Przyszedł czas na oczepiny. Panny na wydaniu ustawiły się w grupce i czekały aż Pezz rzuci swój bukiet. Oczywiście Lucy też pobiegła w tamto miejsce. Czułem pustkę gdy jej nie obejmowałem. Widziałem jednak że jest tam szczęśliwa i ma nadzieję na złapanie kwiatów. Już po chwili bukiet leciał w górę który wylądował wprost w ręce mojej ukochanej. Zaśmiałem się gdyż nawet nie musiała ruszać się z miejsca. Przyszła kolej na kawalerów. Oczywiście  Lucy wygoniła mnie również do tamtego grona. Razem z Harrym Liamem Louisem i paroma innymi znajomymi i członkami rodziny świeżo upieczonego małżeństwa czekaliśmy aż Zayn rzuci swój krawat. w locie złapałem go uprzedzając przy tym Harrego który oburzony skrzyżował ręce na piersi i wydymał usta. Wyglądał tak słodko. Podszedłem do niego i przytuliłem. Okazało się że ja i Lucy mieliśmy zatańczyć idealny taniec godny pary młodej jako że mieliśmy wziąć jako kolejni ślub. Był to głupi przesąd. Oczywiście że będę chciał się jej oświadczyć ale nie po miesiącu znajomości. Zdążymy się sobą nacieszyć. Teraz trzeba myśleć o tym co jest a nie o tym co będzie. Zaczęliśmy wolny taniec w kole stworzonym przez gości. Wtuliliśmy się w siebie i poruszaliśmy powoli.

-Kocham cię już na zawsze.-wyszeptałem jej do ucha.

-Kocham cię na wieki.-odszeptała a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć. Pocałowałem ją czule a cała sala zaczęła nam klaskać. Wszyscy świetnie się bawili do białego rana. Harry zniknął gdzieś z jakąś druhną którą udało mu się poderwać. Liam, Sophia, Perrie i Zayn rozmawiali przy stole. Pezz musiała się oszczędzać. Siedziała i gawędziła z gośćmi gdy Zayn co chwilę ją szybko całował a ręki nie spuszczał z jej lekko zaokrąglonego brzuszka. Popatrzyłem na Lucy i wiedziałem że chcę żeby to ona była matką moich dzieci. Ucałowałem ją. Było idealnie. Ta noc była idealna. Dzisiaj parkiet należał do nas. Do samego rana nie usiedliśmy na swoich miejscach tańcząc do białego rana.




********************
Hej moje słoneczka :****
Jak wam mija czas. Co sądzicie o rozdziale? nie będę się rozpisywać. Rozdział dodany trochę wcześniej niż powinnam ale nie chcę was już dużej przetrzymywać :* tak więc zmniejszę na czas świąt liczbę komentarzy do 10-15 :*
Kolejny rozdział za 15 komentarzy
KOCHAM WAS
Hazzowa :*****




niedziela, 7 grudnia 2014

IMAGIN ZAYN/I ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ


Z Zaynem byłam już ponad rok. Mimo że rzadko się widywaliśmy przez jego częste wyjazdy byliśmy bardzo szczęśliwą parą. Przyzwyczaiłam się już że było o nas głośno. Wszędzie były nasze zdjęcia. Chodziła za nami masa paparazzi i tłumy fanek Zayna. Mimo że nigdy do tego nie zaakceptuję tego w 100% to dawało się z tym żyć. Zwłaszcza dla Zayna. Bo czego się nie robi dla miłości. Miłość jest warta wszystkiego. A wiem że Zayn jest miłością mojego życia. Byłabym w stanie zrobić dla niego wszystko. Nawet oddać swoje życie. Jednak ostatnio nie działo się między nami dobrze. A konkretnie Perrie jego była dziewczyna zaczęła nas nachodzić. Zayn rozstał się z nią ponad 2 lata temu. Ta zdzira go zdradziła a on ją przyłapał. Zostałam przy nim ja i chłopcy. To przy mnie zaczął znów się uśmiechać. Zawsze byłam w nim zakochana. On to dopiero odkrył gdy go pocieszałam. Ale wracając do naszego związku. Było coraz gorzej. Ciągle kłótnie. Oczywiście o kogo o Perrie. Ta suka ciągle chciała się z nim spotykać a najgorsze było to że on się zgadzał. Nie widzieliśmy się od 3 dni. Trochę mnie to martwiło. Nie odzywał się więc nie wiedziałam co się z nim działo. Postanowiłam do niego zadzwonić.

-Hej kochanie.-usłyszałam jego głos. Był jakiś dziwny. Zachrypnięty.

-Hej czemu się nie odzywałeś. Martwiłam się.- zaczęłam jednak ktoś mi przerwał.

-Zayn co ty robisz. Natychmiast wracaj do łóżka.- O kurwa. To ona. To ta suka. Niewiele myśląc rozłączyłam się. Rzuciłam telefonem o ścianę a ten roztrzaskał się na drobne elementy. Upadlam na łóżko i zaczęłam głośno płakać.
Przepłakałam cały dzień. Słyszałam że ktoś dobija się do moich drzwi. Nie chciałam nikogo widzieć. Wiedziałam że to któryś z chłopaków. Na pewno nie Zayn bo on zajmował się tą kurwą. Usłyszałam kolejne walenie do drzwi. Z niechęcią się poderwałam z łóżka. Podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez wizjer. To Zayn. Swoją drogą wyglądał strasznie. Podkrążone oczy. Blada twarz i czerwony nos. Dziwnie wyglądał. Pewnie Perrie nie dała mu w nocy spać. Czekałam pod drzwiami dokupi nie wróci do swojego domu. Swoją drogą musiałam iść po swoje rzeczy do domu chłopaków. I raz na zawsze zniknąć z ich życia. Deszcz zaczął padać ale on nadal stał i mókł. Po 2 godzinach stania i dobijania się do drzwi zrezygnował i wrócił do domu. Widziałam przez okno jak się oddala. Szedł ze spuszczoną głową. Znów zaczęłam płakać. Ubrałam się i wyszłam. Zayn pewnie będzie długo chodził po mieście. Zawsze tak robił. Szybkim krokiem poszłam do domu chłopaków. Po 15 minutach byłam pod ich domem. Zapukałam. Otworzył mi Niall. Zdziwił się moją obecnością.

-[T.I.] musisz coś wiedzieć zanim tam pójdziesz.- zaczął.

-Nie obchodzi mnie już to. Między mną a Zaynem nic już nie ma. Przyszłam tylko po swoje rzeczy. Chcę raz na zawsze zapomnieć. Zapomnieć o nim.-mówiąc to widziałam jak jego wyraz twarzy się zmienia.

-O czym ty mówisz. Jak możesz z nim zerwać on cię kocha-mówił coraz głośniej.

-Właśnie widać. Jak baraszkuje w łóżku z Pezz. Nawet nie powiedział jej że ma być cicho jak ze mną rozmawiał.

-Ta suka tu wtargnęła. Myślę że powinnaś pogadać z Zaynem. Macie sporo do wyjaśnienia.- powiedział prowadząc mnie do jego pokoju.- A i jeszcze muszę ci coś powiedzieć. Ona nadal tu jest. Ale poczekaj chwilę pozbędę się jej żebyście mogli w spokoju pogadać.-mówiąc to zniknął w jego pokoju. Słychać było podniesione glosy Perrie i Nialla ale Zayna nie było słychać. Czemu on musiał tak szybko wrócić do domu. Po chwili z pokoju wyszedł Niall w towarzystwie Perrie. Dziewczyna z triumfem wymalowanym na twarzy popatrzyła na mnie i poszła z Niallem na dół. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do pokoju. Zaym leżał w łóżku. Co to miało znaczyć. Niall wyciągnął ją z jego łóżka. Zayn popatrzył na mnie z czułością i ulgą. Jednak ja bez słowa podeszłam do szafek i zaczęłam zabierać wszystkie swoje rzeczy.

-Co ty robisz. -Doszedł mnie jego zachrypnięty głos.

-Pakuję się nie widzisz. Bądź sobie dalej z Pezz. Mam nadzieję że się wam w końcu uda.- nawet na niego nie spojrzałam. Czułam że Zayn staje za mną. Chciał mnie objąć jednak szybko pobiegł do łazienki. Słyszałam odgłosy wymiotów. Trochę się zmartwiłam przecież nadal go kocham. I to nad życie. Weszłam niepewnie do łazienki. Zayn pochylał się nad ubikacją i wymiotował. Uklęknęłam obok niego. Zaczęłam pocierać jego plecy. Po dłuższej chwili chłopak przestał. Otarł dłonią usta. Spuścił wodę w toalecie. Popatrzył na mnie i zaczął płakać. Tak ten silny i niezależny mężczyzna teraz płakał jak małe dziecko. Wtulił się w moje ciało. Jego szloch rozdzierał moją duszę. Objęłam go w pasie i delikatnie gładziłam po plecach. Jego ciało drżało. Płacz przemienił się w szloch. Czułam jaki jest rozpalony.

-Błagam cię nie zostawiaj mnie. Ja.-zakasłał.- Jestem chory. Mam grypę i zapalenie płuc.- Nie chciałem cię zarazić więc nie dzwoniłem. Wszystko zaczęło się od naszego wypadu na basen. Mówiłaś mi że jak nie wysuszę włosów to będę chory. No i tak się stało. Później ona do mnie zadzwoniła. Chciała się spotkać ale odmówiłem. Nie dlatego że byłem chory ale dlatego że nie chcę cię ranić. Usłyszała że jestem chory i tu przyjechała. Nie mogliśmy się jej pozbyć. Dzisiaj ty do mnie zadzwoniłaś. Ona akurat wyszła z mojego pokoju. Gdy wstałem po telefon i zacząłem rozmowę ona wróciła. Resztę już znasz. [T.I.] nigdy bym ci tego nie zrobił. Kocham cię nad życie. Ty jesteś moim życiem. Moim sensem istnienia. Nie potrafię bez ciebie funkcjonować. Wiem powinienem ci powiedzieć że jestem chory. Ale nie chciałem dawać ci kolejnych zmartwień. Ale teraz. Teraz mogę cię stracić i to przez moją głupotę.- siedział tak na tych zimnych płytkach wtulony w moje nogi. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.

-Zayn wstań.-posłusznie wykonał moje polecenie.- nigdzie się nie wybieram. Nie opuszczę cię. Kocham cię. Słyszysz.-chłopak otarł swoje policzki.- a teraz marsz do łóżka. Zaopiekuję się tobą kochanie.- Pocałowałam jego usta. na co skrzywił się i uśmiechnął jednocześnie.

-Najpierw umyję zęby.- Zarumienił się.

-Muszę jeszcze tylko coś załatwić i do ciebie wracam kochanie.- zostawiłam chłopaka i wyszłam z pokoju. Gdy byłam już przy wyjściu zauważyłam chłopców pokazałam im kciuk w górze a oni uśmiechnęli się do mnie. Zayn zbiegł na dół.

-Obiecaj że wrócisz.-podszedł do mnie z załzawionymi oczami.

-Kochanie będę za niecałą godzinę.- chłopcy się zaśmiali a Zayn zarumienił.- zymkaj do łóżka.-pocałowałam jego policzek i wyszłam z domu.
Poszłam do Perrie. Musiałam z nią pogadać. zapukałam. Niemal od razu mi otworzyła. Zdziwiła się gdy mnie zobaczyła.

-Chciałam ci tylko powiedzieć żebyś odwaliła się od nas raz na zawsze. Zayn i tak cię nie chce. Nie po tym co mu zrobiłaś. Wiesz kim jesteś w jego oczach...dziwką. Zdradziłaś go i myślisz że ci wybaczy. Mylisz się. Dlatego dobrze ci radzę zostaw go w spokoju. A i jeszcze jedno dzięki że się nim zajęłaś. Ale teraz to ja zaopiekuję się moim chorym chłopakiem.-specjalnie dałam nacisk na moim.- Na razie.- po tych słowach oddaliłam się i wróciłam do Zayna. Po drodze weszłam jeszcze do sklepu i apteki. Nie wiedziałam czy chłopcy mają w domu jakieś lekarstwa. Trochę mi się zeszło bo nie było mnie ponad 2 godziny. Weszłam do ich domu bez pukania. nikogo nie było w salonie. To dziwne. Poszłam więc od razu do pokoju Zayna. Usłyszałam kawałek ich rozmowy. Wszyscy siedzieli w jego pokoju.

-Nie martw się. Może coś ją zatrzymało- Powiedział Niall

-Ona mnie już nie kocha. Nie chce mnie po tym że widywałem się z Perrie.- szlochał Zayn.

-Głupoty gadasz ona cię kocha. Ty kochasz ją.. Wróci. - pocieszał go Harry. Niepewnie zapukałam do drzwi. Pięć par oczu zwróciło się w moją stronę. Na wszystkich twarzach malowała się ulga. Zayn podbiegł do mnie cały zapłakany i z całej siły przytulił.

-Przepraszam cię słoneczko że tak długo ale poszłam do apteki po jakieś leki i do sklepu po zakupy i kupiłam twoje ulubione ciasteczka. Niall na dole zostawiłam ci żelki.-jak na zawołanie chłopak wystrzelił z pokoju a za nim reszta. Zostałam z nim sama.

-Kładź się natychmiast.- Powiedziałam do mulata. Chłopak grzecznie się położył. usiadłam na skraju łóżka i szczelnie okryłam go kołdrą.

-Kocham cię- szepnął.

-Kocham cię.-powiedziałam całując jego usta.

-Kochanie zarazisz się.- powiedział z jękiem w głosie gdy niechcący zahaczyłam o jego krocze.

-O widzę że ktoś tu jest podniecony.- Uśmiechnęłam się triumfalnie.

-A jak myślisz. Mając taką dziewczynę jak ty. Przecież kochamy się codziennie. Te 3 dni bez seksu strasznie mnie męczyły. Zrobisz coś z tym.-zapytał błagalnie. Przesunęłam ręką po jego kroczu. Chłopak zamknął oczy i jęknął głośniej. Usiadłam na nim i wpiłam się w jego usta. zerwałam z niego kołdrę. Widać było jak bardzo był pobudzony. zdjęłam z niego podkoszulkę. Zaczęłam całować jego skórę. Był taki gorący. Pewnie dużo robił fakt że miał gorączkę. Na pewno będę jutro chora ale nie dbałam o to. Schodziłam coraz niżej z pocałunkami. Czułam jak pod moim dotykiem robi się gęsia skórka. Uśmiechnęłam się i zdjęłam jego dresy razem ze spodniami. Jego twardy penis był już gotowy. Wzięłam go pewnie w rękę i zaczęłam go pocierać. Słyszałam gardłowe jęki Zayna. Od razu wzięłam go do ust wpychając głęboko. Obijał się o moją tylną ściankę gardła. Kilka razy się nim zakrztusiłam. Gdy czułam że jest już blisko wyjęłam go z ust. Szybko pozbyłam się swoich ciuchów. Nie korzystaliśmy z prezerwatyw bo ja brałam zawsze tabletki. Dzięki temu czerpaliśmy więcej przyjemności z seksu. Od razu usiadłam na nim i nadziałam się na niego. Zaczęliśmy się razem poruszać w tym samym tempie. Było idealnie. Czułam się cudownie z nim w środku. Jęczałam głośno czując jak mnie rozciąga. Wiedziałam że jesteśmy już blisko. Po chwili Zayn przyspieszył ruchy bioder i niemal równocześnie doszliśmy. Gdy fala przyjemności przeszła wstałam z niego i położyłam się obok. Oparłam głowę na jego piersi i zasnęliśmy w swoich objęciach.
Obudziłam się rano ze strasznym bólem głowy i gardła. Dosłownie wszystko mnie bolało. W pierwszej chwili myślałam że to po wspaniałym seksie z Zaynem. Jednak po chwili zaczęłam kasłać i kichać. Od razu wiedziałam że się pochorowała.

-Jesteś przeze mnie chora.- powiedział smutnym głosem Zayn.

-Było warto. Teraz będziemy się sobą nawzajem opiekować. I możemy leżeć w jednym łóżku.

-Jak widać wszystko robimy razem. Nawet razem chorujemy.- zaśmialiśmy się. Zayn namiętnie mnie pocałował. Gdy się od siebie oderwaliśmy oboje zaczęliśmy kichać.

-Jesteście obrzydliwi.- usłyszeliśmy 4 głosy. Popatrzyłam na drzwi. Stali tam chłopcy.

-Nie no świetnie. Teraz mamy 2 osoby do opiekowania się.- powiedział Harry. Zaśmialiśmy się wszyscy.

-Idziemy zrobić wam herbaty no i damy jakieś leki.- Wyszli z pokoju a ja znów wtuliłam się w jego ciało.

-Kocham cię tak cholernie mocno.-powiedział Zayn przytulając mnie mocno do swojej piersi.

-Też cię kocham słońce.- Znów złączyliśmy nasze usta w słodkim pocałunku które niestety przerwało nam nasze kasłanie.







*********************
No hej hej. Jezu kolejny imagin w kolejny dzień :D jak szaleć to szaleć
Ten imagin był dla Olusi :*
Kocham cię siostrzyczko. :***
Kolejny z Harrym dla Kamili a później z Niallem dla Julci.
KOCHAM WAS
Hazzowa :****

sobota, 6 grudnia 2014

IMAGIM NIALL/MUSISZ PONIEŚĆ KARĘ


Niall.

Byliśmy właśnie w restauracji. Świętowaliśmy swoją drugą rocznicę. Było idealnie. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Droga restauracja, garnitur, miłość mojego życia siedząca na przeciwko mnie. Prezentowała się wyśmienicie. Obcisła czarna sukienka z dekoltem na który wręcz ciekła mi ślinka. Nie mogłem się nią nigdy nasycić. Spokojna i opanowana katoliczka która w łóżku pokazywała zupełne przeciwieństwo. Dzika i agresywna. Najwspanialsza kochanka jaką można sobie wyobrazić. Jestem prawdziwym szczęściarzem. Jednak była też jej inna strona a konkretnie była chorobliwie o mnie zazdrosna. Każde spojrzenie na inną lub zagadanie było niedopuszczalne. Była zła denerwowała się a później starała się mi udowodnić w łóżku że ona jest lepsza. Takie typu rzeczy mi się podobały. Przyznaję czasami nawet sam prowokowałem ją żeby pobaraszkować z nią w łóżku. W sumie nie tylko w łóżku. Jako że jesteśmy strasznie seksualną parą kochaliśmy się wszędzie gdzie tylko mogliśmy. Kino, łazienka w barze, imprezy rodzinne w pokoju na piętrze. Kiedyś również kochaliśmy się na plaży gdzie było masę ludzi. Schowaliśmy się za krzakiem i po prostu się działo. Później zrobiliśmy to jeszcze raz tylko że w wodzie. Wracając do dziewczyny. Dzisiejszy wieczór miał być idealny. Dlaczego? otóż dzisiaj miałem się jej oświadczyć. Tak Tak. Ja Niall Horan miałem zamiar oświadczyć się tej idealnej kobiecie. Pierścionek miałem już w kieszeni. Teraz tylko wybrać odpowiedni moment. Obsługiwała nas dość młoda kelnerka. Była nawet ładna ale nie dorastała nawet do pięt mojej ukochanej. Była sztuczna. Widać było że miała powiększone piersi i usta. To było dla mnie niezrozumiałe. Ja preferowałem tylko naturalne piękno. A moja dziewczyna była przykładem naturalnej piękności. Widać że spodobałem się kelnerce. Ciągle chciała mnie dotknąć wypinała cycki i posyłała zalotny uśmiech. Czy ona nie widziała że jestem z dziewczyną w którą jestem wpatrzony jak w obrazek. Podeszła do nas znów.

-Smakuje państwu może coś jeszcze podać.- Niby niechcący musnęła moje ramie. Chcąc być jednak uprzejmy uśmiechnąłem się do niej.

-Nie dziękujemy. Wszystko mamy.- znów się uśmiechnąłem a ta tylko zatrzepotała rzęsami.  Puściła mi oczko a ja mimowolnie się zarumieniłem. Nie potrafiłem inaczej zareagować jak ktoś mnie podrywa. Wiedziałem że to nie spodobało się mojej ukochanej. Z przerażeniem na nią spojrzałem. To że była zła to było mało powiedziane. Ona była wkurwiona. No i nici z idealnego wieczoru a to wszystko moja wina. Znowu. Zawsze coś muszę spieprzyć. Cholera jasna. Teraz to na pewno się jej nie oświadczę nie ma nawet takiej opcji.

-Kurwa nawet w naszą rocznicę nie możesz się powstrzymać żeby flirtować z jakąś zdzirą- wysyczała przez zęby.

-Kochanie to nie tak. Ona mi się nawet nie podoba. Nie jest tobą.- zacząłem się tłumaczyć.

-Tak na pewno. Widziała jak się gapisz na jej cycki. Myślisz że tego nie widać. Wszyscy jesteście tacy sami. Wychodzimy. Wkurzyłeś mnie. Nie chciałabym być teraz w twojej skórze.- Wstaliśmy od stołu. Przełknąłem gulę w gardle. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. Zapłaciłem za kolację i wyszliśmy z lokalu. Weszliśmy do mojego auta i ruszyliśmy do naszego domu. Całą drogę próbowałem się uspokoić. Jednak to nie było takie proste. Co jakiś czas zerkałem na dziewczynę. Była bardzo skupiona z delikatnym uśmiechem na ustach. Wiedziałem że już wiedziała co się będzie działo. Ja jedynie mogłem się tylko domyślać. Podjechaliśmy pod dom. Weszliśmy do środka. Wtedy ona się zatrzymała i popatrzyła na mnie. Wiedziałem że coś zaczyna układać w swojej głowie gdy nagle się odezwała.

-Idź do sypialni i rozbierz się do naga. Jak wejdę do pokoju masz już być twardy. Rozumiesz.-podeszła do mnie i pewnie chwyciła mojego penisa. Ścisnęła go i uśmiechnęła się do mnie.- Chcę żeby ten kutas na mój widok sterczał jak maszt. -przełknąłem głośno ślinę i tylko pokiwałem głową że rozumiem. Poszedłem do naszej sypialni i posłusznie się rozebrałem. Tak jak zawsze gdy mnie karała położyłem się na łóżku. Wziąłem do ręki na wpół twardą erekcję i zacząłem ją poruszać. Góra dół. Góra dół. Byłem już strasznie twardy. Tak wystarczy. Przerwałem czynność i czekałem. Po chwili usłyszałem że drzwi sie otwierają. Spojrzałem w tamtą stronę. Dziewczyna pewnie weszła w tym stroju.

Przełknąłem głośno ślinę bo poczułem się jeszcze twardszy. Tak boleśnie i kurewsko dobrze. Podeszła do mnie. 

-Mój grzeczny chłopiec.- pogłaskała mnie po penisie na co zadrżałem.- podobam ci się taka. Taka zła i dominująca. -podeszła bliżej i pocałowała w usta.- szykuj się na karę kochanie.- mówiąc to zapięła moje nadgarstki w kajdanki i przymocowała do łóżka. To samo zrobiła z nogami. Nie mogłem się ruszyć nie mogłem jej dotknąć. Nic nie mogłem. Byłem zdany na jej łaskę. Pewnie chwyciła mojego penisa i zaczęła go pocierać. 

-Byłeś dzisiaj bardzo niegrzeczny. Muszę pokazać do kogo należysz żebyś już więcej tego nie robił.- wsadziła sobie dłoń w stanik i coś wyciągnęła. Z przerażeniem odkryłem że to pierścień. Tylko nie to. Kiedyś mi go pokazała. Od razu doszedłem pod jego drganiami. Powiedziała że nie użyje go nigdy chyba że strasznie ją zdenerwuję. 

-Więc mam nadzieję że na następny raz przemyślisz wszystko zanim zaczniesz się uśmiechać do jakiejś kurwy.- powiedziała zakładając pierścień na moją długość. Nie mogłem się powstrzymać przed jęknięciem gdy poczułem zimny przedmiot na moim wrażliwym ciele. Włączyła urządzenie a ja od razu wygiąłem się w łuk. O Boże to takie przyjemne. 

-Nie waż się dojść kochanie.- szepnęła mi do ucha przygryzając płatek ucha. Nie mogłem się powstrzymać ale musiałem. Dziewczyna zwiększyła częstotliwość drgań. O kurwa. Znów wygiąłem się w łuk.- zaraz wracam kochanie. Nie dochodź beze mnie.- zaśmiała się i wyszła z sypialni. Nie mogłem dłużej wytrzymać drżenia wprawiające w drgania mojego fiuta były coraz silniejsze. Doszedłem z krzykiem tryskając dobie na brzuch. Kurwa. jaka ulga. Usłyszałem że drzwi się otwierają. Musiała stać za drzwiami. Podeszła do mnie i ściągnęła pierścień z mojego penisa. Poczułem ulgę. Opadłem zdyszany na poduszki. Chciałem się uspokoić. Unormować oddech. Jednak nie było mi to dane. Niemal od razu poczułem jej ciepłe usta które przyssały się do mojej główki. O kurwa jak bosko. Szarpnąłem rękoma żeby się uwolnić z kajdanek jednak ani drgnęły. Tylko nabawiłem się czerwonych szram na nadgarstkach. Chciałem zgiąć nogi. Jednak to też nie było mi dane. Dziewczyna zaczęła wprowadzać mojego penisa coraz głębiej aż połknęła  go całego. Zamknąłem oczy i zacząłem szybko oddychać. Przyspieszyła swoje ruchy. Znów chciałem dojść. Jednak ona wyczuła że jestem blisko i zaprzedała czynności. Gdy tylko przyjemność przeszła znów go zaczęła pochłaniać. Cholera to było takie boskie. Czułem jak obijam się o jej tylną ścianę gardła. Jęczałem i wiłem się pod jej dotykiem. dotykała mnie tylko ustami. Nic innego nie było zetknięte z moją skórą i to mnie irytowało. Chciałem żeby mnie dotykała. Wszędzie. Czułem że znów zaczynam dochodzić. Jednak tym razem nie zaprzestała ruchów. Zaśmiała się gdy moje ciało wygięło się w łuk. Przez jej śmiech mój kutas zadrżał przez co od razu doszedłem zalewając jej gardło. Połknęła wszystko jak zawodowiec i wstała. Oblizała kąciki ust. Usiadła na mnie. 

-A teraz będę cię ujeżdżać.- poruszyła biodrami po moim penisie a ja już byłem twardy. Zdjęła z siebie tą seksowną bieliznę. Mogłem ją teraz podziwiać nagą. Była cała moja a ja cały jej. Podniosła się delikatnie i naprowadziła mnie na jej wejście. Główką wodziła po swoim wejściu a ja czułem jak była nieziemsko mokra. Zesztywniałem jeszcze bardzie. Jednym zwinnym ruchem nabiła się na mnie. Zatopiłem się w niej do samego końca. Od razu zaczęła się poruszać. jej pośladki obijały się o moje biodra. W końcu się nachyliła i  pocałowała moje zaniedbane wargi. Całowaliśmy się z taką pasją. Poczułem jak się zaciska na moim penisie. Przyspieszyła jeszcze bardziej. Chciałem ją w tym momencie dotknąć. O niczym innym nie marzyłem. Splotła moje palce ze swoimi. Doszliśmy niemal równocześnie. Wstała ze mnie. Podpinała moje kończyny. Pierwsze co zrobiłem to wstałem i mocno ją przytuliłem. 

-Tak strasznie cię przepraszam. Ja nie chciałem cię zdenerwować. To ona do mnie zarywała nawet nie chciałem na nią patrzeć. tylko na ciebie a wiedz dlaczego bo cię kocham i...-podszedłem do swoich spodni i wyciągnąłem pierścionek. Uklęknąłem przed nią. Widziałem że tego się nie spodziewała. - kocham cię najmocniej na świecie. To jak mnie dominujesz w łóżku. To jaka jesteś o mnie zazdrosna. Kocham cię bezgranicznie. Uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie- zapytałem wkładając na jej palec pierścionek.

-Tak. Tak wyjdę za ciebie kochanie. - szepnęła przez łzy i wtuliła się w moje ciało...



******************8
Hej taki trochę nietypowy 
Imagin dla Sandry. Chciałaś +18 :* <3
Mam nadzieję że nie przesadziłam.
Kochani komentujcie. błagam was. Rozdział jest już dawno dodany a nadal jest 8 komentarzy
To tyle na dzisiaj.
Wesołych Mikołajek 
KOCHAM WAS 
Hazzowa :*****

piątek, 5 grudnia 2014

IMAGIN LOUIS/ 5 DNI NA MIŁOŚĆ


Jak zwykle znudzony siedziałem za ladą kawiarni. Dziś ruch był niewielki dlatego szybko się z każdym uporałem. Myślałem że umrę z nudów. Gdy usłyszałem dźwięk dzwoneczka sygnalizujący nowego klienta od razu się poderwałem. Wyprostowałem się i spojrzałem w kierunku drzwi. Aż oniemiałem z wrażenia. Ujrzałem anioła. Dziewczyna była idealna. Uosobienie piękna. Jeśli miałbym śnić o ideale ona zaprzątałaby wszystkie moje sny. Podeszła do lady i szeroko się do mnie uśmiechnęła. Zakochałem się.

-Co...co p.podać.- Cholera zacząłem się jąkać. Nie nie nie. Uzna mnie za debila.

-Hmm poproszę Cappuccino i czekoladowego muffina. - znów ten cudowny uśmiech. Mogłem odpłynąć patrząc w jej oczy i wsłuchiwać się w jej głos. Chciałem wstać ale ona znów się zaśmiała i po prostu spadłem z krzesła. Jak to możliwe że przez jedną dziewczynę stałem się taki niezdarny. To jest dziwne. Ona uzna że jestem głupi. Skreśli mnie jeszcze zanim tak naprawdę się poznamy. O ile w ogóle się poznamy. Kto by chciał takiego niezdarę. Takiego brzydala jak ja. Na pewno nie taka piękność jak ona.

-O Boże nic ci nie jest.- dziewczyna wychyliła się zza lady. Leżałem jak długi na podłodze. Szybko poderwałem się do góry uderzając się przy tym w głowę.

-Tak wszystko w porządku. Możesz usiąść zaraz przyniosę ci zamówienie. - Wow całe zdanie bez zająknięcia. Sukces. Od razu zapłaciła za swoje zamówienie. Dziewczyna obdarowała mnie słodkim uśmiechem i odeszła do wolnego stolika. Czym prędzej zabrałem się za przyszykowanie jej zamówienia. Spojrzałem jeszcze w lustro na zapleczu. Matko. Jestem okropny. i jeszcze te rumieńce na polikach. Strzepnąłem swój czerwony fartuch. Dobrze chociaż że moja biała bluzka była czysta. Podszedłem do niej i postawiłem na stole zamówienie. Dziewczyna zaczęła mi się przyglądać.

-Na pewno nic się nie stało. To wyglądało poważnie.- złapała mnie za rękę. O Boże jej skóra była taka miękka. Serce zaczęło mi mocniej bić.

-Tak wszystko dobrze. Czym prędzej chciałem odejść. Zawsze byłem nieśmiały ale tym razem to już do przesady. Wyrwałem rękę z jej uścisku. Niestety strąciłem kubek z kawą która cała wylała się na dziewczynę. Nieznajoma krzyknęła z bólu gdy gorący płyn zetknął się z jej ciałem.

-Jesteś dziwny.- mówiąc to zabrała swoje rzeczy i wybiegła z kawiarni. Cholera. Straciłem ją. Straciłem pewnie pierwszą i ostatnią szansę żeby ją poznać. Jaki ze mnie debil. Po jakiś 20 minutach od całego zajścia weszło dwóch facetów w czarnych garniturach. Podeszli do mnie.

-Pan Louis Tomlinson- zapytał jeden.

-Tak a o co chodzi.- zapytałem trochę przerażony.

-Chodzi o pańską wizę. Niestety nie została ona na czas złożona aby móc ją przedłużyć. Z przykrością musimy stwierdzić że zostanie pan z powrotem deportowany do swojego kraju.

-Ile zostało mi czasu.-zapytałem

-5 dni. Przykro nam. Będzie mógł pan wrócić. Niestety musi pan minimum rok spędzić w swoim kraju. Takie są wymogi. Do widzenia za 5 dni.- po tych słowach zostawili mnie samego. Czy ten dzień może być gorszy...


Dzień 1
Muszę coś zrobić. Chcę ją odnaleźć sprawić żeby się we mnie zakochała. Nie mogę wyjechać bez próby zdobycia jej. Przechadzałem się uliczkami zatłoczonego miasta i rozmyślałem. Nagle na kogoś wpadłem. Popatrzyłem na osobę która się ze mną zderzyła. O Boże to moja piękność. Zauważyłem plamę na jej bluzce. Popatrzyła na mnie groźnie.

-Co jest z tobą nie tak. Znowu oblewasz mnie kawą. W takim tempie to mi się bluzki skończą.- powiedziała i szybko odeszła. O nie. Nie mogłem tego tak zostawić. Dogoniłem ją. Złapałem jej rękę.

-Wybacz mi po prostu. Po prostu jestem taki niezdarny gdy widzę ciebie. Nie potrafię tego wyjaśnić. Ale daj mi szansę.- westchnąłem.- umówisz się ze mną.

-Z chęcią. Ale mam nadzieję że nic na mnie nie wylejesz.- zaśmiała się.

-To może odprowadzę cię do domu. Przebierzesz się i gdzieś razem pójdziemy. Co ty na to.

-Zgoda. Całe szczęście mieszkam niedaleko.- Ruszyliśmy w kierunku jej domu...
Po godzinie byliśmy już w zaplanowanym miejscu.

-Wesołe miasteczko.Jezu nie byłam w nim kilka lat.- jej oczy błyskały radością [T.I.] bo tak się nazywała była wręcz prze szczęśliwa. A ja razem z nią. Jeździliśmy na różnych kolejkach. Jedliśmy watę cukrową i jabłka w karmelu. Było idealnie. Poznawaliśmy się od nowa. Z czystą kartą. Bez rozpamiętywania wcześniejszych wydarzeń. Poszliśmy na kolejną kolejkę. niestety tak mnie zemdliło że gdy tylko kolejna się zatrzymała wybiegłem jak najszybciej z kolejki. Nie mogłem się uspokoić. Wiedziałem że zwymiotuję jednak nie było nigdzie żadnej toalety. Nie wiedziałem co robić. Odruch wymiotny ciągle się nasilał. Podeszła do mnie [T.I.]. Zrobiłem najgorszą rzecz jaką mogłem. Zerwałem z niej czapkę i najzwyczajniej w świecie puściłem w niego pawia. Kurde a miało być tak pięknie. Bałem się na nią spojrzeć. Wiedziałem że była zła. Po pewnej chwili podniosłem wzrok jednak jej już nie było. Załapany wróciłem do domu. Resztę dnia przepłakałem w swojej sypialni. Czy ja musiałem być takim nieudacznikiem...


Dzień 2
Długo zastanawiałem się czy przypadkiem nie iść do [T.i.]. Chciałem ją przeprosić. Musiałem to zrobić. Za coś takiego raczej to był mój obowiązek. Ale chciałem ją znowu zobaczyć. ona nadawała sens mojemu życiu. Wiem to śmieszne znam ją 2 dni. Widziałem ją tylko dwa razy. Jednak zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Nigdy w to nie wierzyłem. Taka miłość do niedawna istniała dla mnie tylko w dennych romansidłach. Jednak teraz. Wszystko się zmieniło. Pod wpływem impulsu wybiegłem z domu tak jak stałem. Czyli w podkoszulce i szarych dresach. Miałem gdzieś to jak teraz wyglądam. Chociaż trochę nie przemyślałem swojej decyzji. Był koniec listopada i było strasznie zimno. Nie miało to teraz żadnego znaczenia. Zacząłem biec ile sił w nogach. W połowie drogi zaczął padać deszcz. To są jakieś żarty. Całe szczęście byłem już niedaleko. Pod jej domem byłem już przemoczony do suchej nitki. Stanąłem na werandzie pod jej drzwiami. Chwilę postałem aby uspokoić mój urwany oddech i żeby choć trochę wody ze mnie ściekło. Wyglądałem jakbym przed chwilą wyszedł spod prysznica. Zapukałem. moje serce o mało nie wyskoczyło z piersi gdy drzwi powoli zaczęły się otwierać. W nich stanęła [T.I.] Była taka piękna nawet w za dużej bluzce i krótkich spodenkach. Wyglądała jakby dopiero wstała z łóżka. Zdradzał ją nieład na jej głowie. Dopiero teraz uświadomiłem sobie że nie wiem co mam jej powiedzieć. Musiało być oryginalnie. Nie pogłem przecież powiedzieć "Sorry że narzygałem ci do czapki". Nawet nie zauważyłem że cały trzęsę się z zimna.

-Jezu Lou wejdź przecież będziesz chory.- przepuściła mnie w drzwiach. Czy mówiłem już jaka ona jest cudowna.

-[T.I.] tak strasznie cię przepraszam. Za wszystko. To nie powinno się wydarzyć.- zacząłem ją przepraszać.

-Teraz się nie tłumacz tylko się rozbieraj.- nakazała. Zaraz co. Co ja miałem zrobić.- chcesz siedzieć w mokrych ciuchach i pomoczyć mi kanapę.-dodała ze śmiechem gdy zauważyła moją zdziwioną minę.

-A no tak.- zaśmiałem się.

-Tam jest łazienka. możesz wziąć gorący prysznic. Ręczniki są w szafce pod zlewem. Zaraz przyniosę ci jakieś ciuchy. Mój brat często zostaje u mnie więc coś męskiego powinnam mieć.- mówiła spokojnie.- no na co czekasz. Chcesz być chory. Ruchy.- klepnęła mnie w tyłek a ja przysięgam że gdybym mógł moje poliki byłyby jeszcze bardziej czerwone. Wszedłem do łazienki. Nie rozbierałem się jeszcze bo wiedziałem że dziewczyna zaraz wejdzie z ciuchami dla mnie. Nie pomyliłem się już po chwili słyszałem ciche pukanie do drzwi. Dziewczyna zostawiła mi dresowe spodnie. podkoszulkę i bluzę z kapturem. Dała mi nawet bokserki. To było dziwne nosić rzeczy innego faceta. Ściągnąłem z siebie mokre ciuchy i wszedłem pod prysznic. Nastawiłem na gorącą wodę. Dopiero teraz dotarło do mnie jaki byłem zmarznięty. Ubrałem się w suche ciuchy a mokre wykręciłem w zlewie i rozwiesiłem żeby trochę przeschły. Wyszedłem z łazienki i zauważyłem że [T.I.] sprząta po mnie w przedpokoju. Było mi tak strasznie głupio. Gdy skończyła podniosła się do pozycji stojącej. Dopiero wtedy mnie zauważyła. Tak słodko się uśmiechnęła. Złapała mnie za rękę a ja poczułem przyjemny dreszcz przeszywający moje ciało. Zaprowadziła mnie do salonu. Miała napalone w kominku więc było ciepło. Mimo to szczęka nadal mi drżała. Kazała mi usiąść na kanapie. Gdy to zrobiłem od razu przykryła mnie szczelnie kocem. Była taka kochana. Ucałowała mój zimny policzek. Od razu zrobiło mi się cieplej. Chyba to zauważyła bo zrobiła to jeszcze raz. I jeszcze. Później drugi. Nagle wstała i zniknęła w innym pomieszczeniu. Po chwili wróciła z dwoma parującymi kubkami. Postawiła je na stoliku przed nami i usiadła obok wtulając się we mnie. Odsłoniłem nieco koc i okryłem ją również kocem jak i objąłem ją ramieniem. Było idealnie. Taka dziewczyna to skarb.

-Co ci strzeliło do głowy żeby tak ubrany wybrać się do mnie- zapytała patrząc na mnie z dołu.

-Nie wiem. Nie myślałem. W przypływie impulsu wybiegłem z domu. Musiałem cię przeprosić.

-Spoko. Każdemu się mogło zdarzyć. Na następny raz będę pamiętać że masz wrażliwy żołądek.- zaśmiała się. Następny raz. Ona chciała się jeszcze ze mną umówić. Jakim jestem szczęściarzem. Dostałem kolejną szansę.

-Wybierzesz się gdzieś ze mną jutro.- zapytałem.

-Kolejna randka. Jeśli nie będziesz po dzisiejszej wyprawie chory to z chęcią.- uśmiechnęła się i oparła głowę na mojej piersi. Po pewnym czasie [T.I.] włączyła jakiś film. Było już późno. Zaczęło się ściemniać na dworze. Ale było mi tak dobrze że nie chciałem stąd wychodzić. Mógłbym tak trwać wiecznie. Nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen...


Dzień 3
Obudziłem się dość późno. W pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie się znajduję. Jednak po chwili w mojej pamięci odtworzyły się wydarzenia z poprzedniego dnia. Wybaczyła mi. Chciała się jeszcze ze mną spotkać. Czy to nie cudowne. Spałem na kanapie a na mnie spała jeszcze [T.I.] Najdelikatniej jak tylko mogłem zdjąłem ją z siebie. Wstałem z łóżka a dziewczynę przykryłem szczelnie kocem. Rozejrzałem się po salonie. Masa zdjęć z różnych wydarzeń. Na każdej fotografii była roześmiana [T.I.] Aż ja się uśmiechnąłem. Po chwili poczułem ciepłe ręce które oplatają mnie w pasie. Zadrżałem z rozkoszy. Jej dotyk był jak narkotyk. Ciągle chciałem więcej i więcej.

-Chcę cię zabrać w pewne miejsce. Jak wyjedziemy teraz to zdążymy na najlepszy moment.- odwróciłem się do niej. -Jedziemy.

-Poczekaj tylko się przebiorę.- dziewczyna zniknęła na piętrze. Spojrzałem na zegarek. Było już po 13. W miejsce gdzie chcę zabrać [T.I.] jedzie się około 4 godziny. Po chwili dziewczyna wróciła. Wyglądała pięknie. Miała na sobie ciemne rurki i miętowy sweterek. do tego białe trampki. Wyszliśmy z jej domu i poszliśmy do mnie. Ja również się przebrałem. Wziąłem kluczyki do samochodu i ruszyliśmy. Jechaliśmy już jakiś czas. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Szybko wyszliśmy z auta. Pociągnąłem dziewczyną na niewielki klif. Usiedliśmy na jego krawędzi i wpatrywaliśmy się w bezkresne morze. Dziewczyna oparła się o moje ramię i wyczekiwaliśmy zachodu słońca. Chwila gdy słońce zatapiało się w wodzie była niezwykła. Tak cudowne barwy. Gdy już się ściemniło postanowiliśmy wrócić do domu. Robiło się już zimno. Ruszyliśmy w drogę. Chciałem już jak najszybciej wrócić do domu. Dziewczyna pocałowała mnie w polik i podziękowała za wspaniały dzień. Dozwoloną prędkość przekroczyłem dwukrotnie. Nie miałem zamiaru jechać wolno.

-Lepiej zwolnij ostatnio dość dużo jest policji.- ostrzegła mnie dziewczyna. Jednak to zbagatelizowałem. Po chwili zauważyłem czerwono niebieskie światła za nami. No po prostu bosko. Zatrzymałem się na poboczu a [T.I.] popatrzyła na mnie wzrokiem "a nie mówiłam'. Wyszedłem z auta. Chciałem się trochę popisać przed dziewczyną więc zacząłem przedrzeźniać policjanta. Nie spodziewałem się że coś takiego może się stać.

-Jest pan zatrzymany na 24 godziny za obrazę policjanta. Skuł mnie w kajdanki i wsadził do radiowozu. No to pięknie...


Dzień 4
Wypuścili mnie dokładnie po 24 godzinach. Cholerni stróże prawa. Było już późno a ja chciałem jeszcze przed snem zobaczyć [T.I.] Na parkingu policyjnym stał mój samochód. Jedyne pocieszenie że go tu przywieźli. Ciekaw byłem jak wróciła do domu dziewczyna. Zawiodłem na całej linii. Po 10 minutach byłem już pod jej domem. Zapukałem i czekałem. Drzwi się otworzyły. Gdy tylko dziewczyna mnie zobaczyła rzuciła się w moje ramiona.

-Tak się o ciebie bałam. Nic ci nie zrobili.- zapytała gładząc moje poliki.

-Wszystko jest dobrze. Chciałem cię zobaczyć.- zarumieniłem się. Spotkasz się ze mną jutro. Zwykły spacer i kolacja. Nie przewiduję żadnych niespodzianek.- zaśmialiśmy się.

-Będzie mi miło- zarumieniła się dziewczyna.

-To do jutra. Będę o 17 Dobranoc [T.I.]- pocałowałem ją w czubek głowy.

-Dobranoc Loui.- uśmiechnęła się do mnie i zniknęła w domu. Pojechałem do siebie. Leżąc w łóżku dotarło do mnie że to mój ostatni dzień w tym kraju...


Dzień 5
Obudziłem się wcześnie. Nie było nawet 8. Zacząłem pakować wszystkie swoje rzeczy. Chciałem tu wrócić. Jednak będę mógł dopiero za rok. Cholerne wymogi. Ciekaw jestem co przez ten rok będzie robiła [T.I.] będzie za mną tęsknić. Ułoży sobie życie. Mam jej powiedzieć że wyjeżdżam. czy zrobić to bez pożegnania. Nie tego zrobić nie mogłem. Złamałoby mi to serce. Nim się obejrzałem była już 16. Szybko się wykąpałem i przebrałem. Pod domem dziewczyny byłem 10 minut przed czasem. Dziewczyna musiała na mnie czekać. Wyszliśmy na spacer. Było idealnie. Szliśmy za rękę do jednej z lepszych restauracji w mieście. Zajęliśmy miejsca i złożyliśmy zamówienie. Denerwowałem się bo już powinienem być na lotnisku. Ale jak mogłem ją opuścić. musiałem wyznać jej prawdę.

-Lou co jest. Jesteś strasznie spięty.- zaczęła. Złapała mnie za rękę żeby dodać mi otuchy.

-Muszę ci coś powiedzieć.- Nim zacząłem mówić dalej przy naszym stoliku pojawiło się dwóch tych samych facetów co 5 dni temu.

-Panie Tomlinson już czas.-zaczął jeden.

-Ale na co czas.- zapytałą zdezorientowana [T.I.]

-Pan Tomlinson nie złożył na czas papierów o przedłużenie wizy i dzisiaj zostaje deportowany do swojego kraju. Zapraszam panie Louisie.- powiedział drugi.

-Miałem ci właśnie powiedzieć. Nie mogę tu wrócić przez rok ale pamiętaj. Kocham cię.- w końcu to powiedziałem. Wstałem od stołu i w towarzystwie mężczyzn opuściliśmy lokal.

Po godzinie byliśmy już na lotnisku. Chciało mi się płakać. Nie chciałem wyjeżdżać. Czekaliśmy na wylot. Nagle zobaczyłem znajomą postać w tłumie. [T.I.] szła z walizką w moją stronę. Zdziwiłem się. Nie mówiła że gdzieś jedzie.

-Dokąd lecisz.- zapytałem gdy usiadła obok mnie.

-Tam gdzie ty. Ja też cię kocham i jeśli się zgodzisz to chcę wylecieć z tobą.- uśmiechnęła się do mnie. Czy ona nie jest cudowna? Porwałem ją w ramiona i obróciłem kilka razy. W końcu ją pocałowałem. Miała takie idealne usta. Słodkie i miękkie. Całowaliśmy się długo dopóki nie zabrakło nam powietrza. Oderwaliśmy się od siebie. Zostaliśmy wywołani do wejścia na pokład. Razem ruszyliśmy do samolotu. Zaczynamy nowe życie. Kto wie może jeszcze tu wrócimy. Może za rok nie będziemy już razem, A może będziemy już po ślubie. Jedno jest pewne kocham ją całym sercem i będę się starał żeby była najszczęśliwszą kobietą na świecie bo na to zasługuje...






********************
Hej słoneczka. Kolejny imagin dodany :D
Następny w kolejce jest z Niallem. Później będzie  z Zaynem, Harrym i znowu z Niallem.
Jeśli chcecie żebym informowała was osobiście o dodanym rozdziale to zostawcie jakiś kontakt do siebie. :)
KOCHAM WAS
Hazzowa :*****

wtorek, 2 grudnia 2014

IMAGIN ZIALL/Stockholm Syndrome



Kolejna przeprowadzka. Kolejne problemy. Czy kiedykolwiek zostaniemy dłużej niż rok w jednym miejscu. Gdy już zadomowię się w danym mieście znów się przeprowadzamy. I tak jest zawsze. Tym razem wylądowaliśmy w Bradford. Rok szkolny trwał już ponad 3 miesiące. I ja miałem dołączyć do klasy gdzie każdy się już zna. Świetnie. Żyć nie umierać. Stałem właśnie pod budynkiem mojej nowej szkoły. -Bradford Grammar School. Byłem już spóźniony na pierwszą lekcję. Mimo to dużo osób nawet jeszcze nie weszło do budynku. Wiedziałem że to sama elita. Chodząc do różnych szkół zdążyłem poznać się na ludziach. Dlatego wolałem być sam. Bez przyjaciół. Lepiej się wtedy opuszczało dane miejsce. Za nikim nie tęskniłem- za mną nikt nie tęsknił. Układ idealny. Jedyne co kochałem to piłka ręczna. To było może życie. Moja pasja. Nic nie mogło mnie powstrzymać w grze. Byłem całkiem niezły. Jeśli w tej szkole była jakaś drużyna to ja z chęcią się zapiszę. Mimo mojego wyglądu który zawsze sprawiał że przeciwnicy nie brali mnie za godnego przeciwnika byłem świetny. Jestem niezbyt wysokim chłopakiem. Farbowany blondyn z brązowymi odrostami. Niebieskie oczy. Z aparatem na zębach. Nie podobał mi się mój wygląd. I jeśli bym mógł zdarłbym z siebie skórę i założył inną. Żeby stać się przystojnym chłopakiem bez kompleksów. Za którym laski stawałby w kolejce. Ale jestem tylko zwykłym szarym Niallem Horanem. Moje życie zawsze będzie do dupy. Stałem jeszcze przez chwilę w miejscu gdy poczułem jak ktoś mocno popycha mnie do przodu przez co z impetem upadłem na schody mocno się przy tym obijając. Mimo bólu który na moment zaćmił mój umysł usłyszałem szyderczy śmiech czterech osób. Próbowałem się podnieść jednak ktoś przygwoździł mnie nogą do schodów. Tak cholernie bolało.

-No proszę proszę. Czyżby kolejna ciota w tej budzie.- zaśmiał się wysoki brunet. Reszta się tylko zaśmiała. Chciało mi się płakać. Zawsze byłem miękki. Cholera nie mogłem nie teraz. Poczułem jak mój napastnik zdejmuje ze mnie nogę. Odeszli śmiejąc się ze mnie. Już wiedziałem że ten rok będzie bardzo ciężki...
Udałem się najpierw do gabinetu dyrektora w celu dostania obowiązującego mnie planu lekcji oraz jakiś wskazówek dotyczących szkoły. Placówka była ogromna a ja zupełnie jej nie znałem. Jak miałem się teraz dostać na jakąkolwiek lekcje. Nikogo tu nie znałem i nie zamierzałem poznawać. No cóż musiałem sobie jakoś pomóc. Nagle ktoś wparował do jego gabinetu siadając obok mnie.

-Ah pan Malik. Dawno pana u mnie nie było. Co tym razem cię do mnie sprowadza. Znów paliłeś? -zapytał dyrektor. Spojrzałem na chłopaka i z przerażeniem odkryłem że to jeden z tej paczki z którą miałem bliskie spotkanie przed szkołą. On również musiał mnie rozpoznać. Chciało mi się płakać gdy tylko go zobaczyłem. Od razu przypomniałem sobie tamtą scenę.

-Nic się nie stało. Baba od historii to prawdziwa suka. Nie wiem czemu jej pan jeszcze nie zwolnił.-Powiedział chłopak opierając nogi o jego biurko.

-Wyrażaj się młodzieńcze i zabierz te nogi. Niall coś się stało blado wyglądasz.- o choler

-Nie wszystko jest ok. Mam tylko jeszcze jedno pytanie.- Oboje się na mnie popatrzyli. Dyrektor pytająco a chłopak jakby mi dawał do zrozumienia że jeżeli wydam jego i jego kumpli mogę już pożegnać się ze spokojem w szkole.- Czy macie tu może drużynę piłki ręcznej.

-O tak nasza szkoła ma bardzo dobrą drużynę. Pan Jonson nauczyciel wf jest jej trenerem wiem że poszukuje nowych osób do zespołu. Powiedz mu na lekcji że jesteś zainteresowany na pewno się ucieszy. Jeśli to tyle możesz iść na lekcję.

-No właśnie w tym jest problem. Nie mam pojęcia gdzie co jest.- Powiedziałem z rumieńcami na twarzy.

-Aaaa no tak w takim razie. Przypomnij mi w której jesteś klasie.-zagadnął dyrektor.

-3d

-To się świetnie składa. Będziesz w klasie z panem Malikiem i resztą jego paczki. Zayn oprowadzisz nowego kolegę. To w ramach twojej kary. A jeśli dowiem się że któryś z was mu coś zrobi od razu was wywalę chyba pamiętasz historię z Monic. - chłopak popatrzył na niego z bólem i złością w oczach. Ciekaw byłem o co im chodziło. Jaka historia? Wiedziałem że moja ciekawość będzie zbyt silna żeby zostawić tak tą sprawę...

-Powiedz mi tylko gdzie jest kolejna sala. Nie chcę żebyś mnie oprowadzał. Jeszcze ktoś ze znajomych zobaczy że zadajesz się z ciotą.- powiedziałem szczerze.

-Słuchaj nie chciałem żeby oni ci coś zrobili.

-Ale jednak bawiło cię to. i sam nic nie zrobiłeś.

-Nie jestem taki jak oni. Już nie.

Jak to. To ma związek z tą całą Monic. prawda- zapytałem i od razu wiedziałem że trafiłem w jego czuły punkt.

-Nigdy o niej nie mów. Rozumiesz. Nie rogrzebuj starych spraw.- jego zaciśnięta szczęka i przyspieszony oddech tylko mnie utwierdziły w tym że coś strasznego się tu stało. Chłopak podszedł do mnie przez co się wystraszyłem. Szturchnął mnie ramieniem. Usłyszałem dzwonek informujący koniec lekcji. Nim wszyscy wyszli z klas chłopak się odwrócił.- Tu mamy kolejną lekcję.- zaczął kierować się w stronę wyjścia.

-A ty dokąd.-zapytałem z ciekawość.

-Idę zapalić. Wyprowadziłeś mnie z równowagi a nie chcę zrobić ci krzywdy.- po tych słowach zniknął w tłumie.
Ten dzień był jednym z najgorszych w moim życiu. Nie mam pojęcia dlaczego oni się na mnie uwzięli ale wiedziałem jedno. Na pewno nie dadzą mi spokoju. Poza Zaynem który mnie zaprowadził pod salę byli jeszcze Jamie,David i Ben. David był chyba z nich najgorszy. To on wtedy mnie popchnął ale to był pikuś w porównaniu z tym co mieli mi zgotować.
Kolejne dni wyglądały tak samo. Przez cały czas byłem poniżany i prześladowany przez grupkę Zayna. Jedyne pocieszenie miałem w drużynie piłki ręcznej. Trzymałem się jednak na uboczu chociaż był jeden miły chłopak z drużyny. Liam był dość wysokim brunetem. Był miły i jako jedyny do mnie zagadał. Z czasem zakolegowaliśmy się. Nigdy jednak nie powiedziałem mu jak traktuje mnie moja klasa. A raczej jedna paczka. Liam był w innej klasie więc nie widywaliśmy się w szkole. Dopiero na treningach albo w domu. Chciałem ukryć wszystkie siniaki i zadrapania wyrządzone przez szkolną elitę. Wszystko mnie bolało. Byłem wykończony i fizycznie i psychicznie. Jedyną ostoją były zbliżające się zawody z piłki ręcznej.
Tydzień przed zawodami znów na mnie napadli.

-No i jak tam nasz blondynek. Chyba już ci się rany zagoiły. Coś trzeba z tym zrobić.-powiedział Jamie popychając mnie na mur. Przygwoździł mnie do ściany przygniatając swoim ciałem. Poczułem coś ostrego przy moim policzku. Jamie był chory psychicznie. Do mojego ciała przykładał kawałek szkła. Czy jemu sprawiało przyjemność gdy w moich oczach zbierały się łzy.

-Jamie daj spokój. To już przesada. Słyszysz.- Po raz pierwszy Zayn wstawił się za mnie. Byłem mu wdzięczny. Jednak tego się nie podziewałem co zrobił Jamie. Rozciął mi polik i odwrócił się do Zayna. Łzy ciekły mi z oczu. Twarz strasznie mnie piekła. Nie wiedziałem co się dzieje. Ból przyćmił mój umysł. Jamie podszedł do Zayna i uderzył go w twarz.

-Nie będziesz mi mówił co mam robić. A zwłaszcza z tą ciotą. Zrobię co zechcę. Chłopaki zabierzcie go do fabryki. Musimy go przygotować na tegoroczne zawody.- powiedział z chytrym uśmiechem. Balem się. Tak strasznie się bałem gdy wzięli mnie pod pachy i zaciągnęli w jakieś ciemne miejsce. Wiedziałem że coś się święci. Odwróciłem głowę i widziałem jak Jamie szarpie się z Zaynem.


5 dni później.
Nadal leżałem w łóżku. Nie chciałem stąd wychodzić. Nie chciałem nikogo widzieć. Chciałem umrzeć. Nic już się dla mnie nie liczyło.Zostałem zniszczony. Rodzice o wszystkim się dowiedzieli. Gdy powiedziałem im co wydarzyło się w tej opuszczonej fabryce... Jezu. Wspomnienia znów powracają tak żywe i przerażające. Brzydziłem się swojego ciała. Czułem do siebie obrzydzenie. Nie chciałem nikogo widzieć. Co chwilę jednak ktoś pojawiał się w moim pokoju. Głównie to był któryś z rodziców a niekiedy psycholog. Tak psycholog. To co się stało w fabryce wyżarło dziurę w mojej psychice. Leżałem w łóżku i przyglądałem się sufitowi jak zwykle płacząc. Gdy ktoś zapukał moich drzwi. Nie zwróciłem na to uwagi. Przez 5 dni się nie odezwałem. Tylko w szpitalu gdy chcieli dowiedzieć się co się stało. Powiedziałem im wszystko. Ktoś usiadł na łóżku. Odwróciłem głowę i aż zamarłem. Zayn. Czego on chciał.

-Niall. Co się stało. Czemu nie chodzisz do szkoły. Czemu nie ćwiczysz jutro zawody.- zapytał dotykając lekko moje ramię.

-Błagam cię nie dotykaj mnie.- poprosiłem ze łzami w oczach. - trener nie dopuściłby mnie z wybitym barkiem.- powiedziałem nie patrząc na niego.

-Co. To oni ci zrobili. prawda.- zapytał ze łzami w oczach Zayn. Pokiwałem tylko głową.- Czy... Czy oni zrobili ci coś jeszcze?- zacząłem płakać. Nie chciałem do tego wracać.

-Jamie. On... On kazał mi zrobić mu dobrze. Tak strasznie się bałem. Mówił mi że jestem pedałem bo nie podoba mi się żadna laska w szkole. Więc powiedział że zrobi ze mnie użytek i mam... Mam mu zrobić loda. Nie chciałem stawiałem się ale oni byli silniejsi. Jamie powiedział że jak mu tego nie zrobię to mnie przeleci a później zabije. Jednak dalej się stawiałem. Wtedy wybili mi bark. Tak strasznie bolało. Wtedy Jamie mnie złapał i na siłę chciał... Jednak nie zdążył bo przyjechała policja. Złapali ich. Nie wiem kto ich zawiadomił ale jestem tej osobie wdzięczny do końca życia.

-Niall. To ja ich wezwałem.- powiedział chłopak przytulając mnie mocno. Mimo bólu wtuliłem się w niego i zacząłem jeszcze głośniej płakać. To tylko dzięki niemu. To on mnie ocalił. Jest moim bohaterem. Oderwałem się od niego.

-Dlaczego.?-zapytałem

-Dwa lata temu. Była pewna dziewczyna. Monic. Zakochała się we mnie. Była na prawdę bardzo ładna. Podobała mi się. Gdy tylko Jamie się o tym dowiedział wpadł w szał. Bo jemu również się ona podobała. Zabrał mój telefon i wysłał do niej wiadomość żebyśmy się spotkali w opuszczonej fabryce późnym wieczorem. Ona była pewna że pisze ze mną więc się zgodziła. Gdybym tylko wiedział... Jamie ją tam zgwałcił i zostawił. Dziewczyna strasznie to przeżyła. kilka dni po tym zdarzeniu popełniła samobójstwo. To było okropne. Do dzisiaj męczą mnie wyrzuty sumienia. Dlatego nie mogłem pozwolić żebyś i ty cierpiał przez niego.- powiedział płacząc. Przytuliłem się do niego.

-Dziękuję.- wyszeptałem.- co teraz z nimi będzie.

-Trafią do więzienia. Już nikogo nie skrzywdzą.- uśmiechnąłem się do niego.- Przepraszam powinienem zareagować wcześniej. Wybacz mi. Jeśli mi pozwolisz już zawsze będę z tobą. będę cię chronić-Przytulił mnie a ja wiedziałem że oprócz przyjaciela zyskałem coś jeszcze. Zyskałem nadzieję...



****************
Hej kochani oto imagin dla Milli :D teraz będzie z Lou dla Maddie a później z Niallem dla Sandry :)
W między czasie pojawi się pewnie rozdział. Ale to zależy od komentarzy :*
KOCHAM WAS
Hazzowa :*****

poniedziałek, 1 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 23


Oczami Zayna.

Zastanawiałeś się kiedyś czym dla ciebie jest miłość? Dla mnie jest to dzielenie się silnym uczuciem. Bezgraniczne zaufanie i dzielenie najszczęśliwszych chwil z ukochaną osobą. No właśnie najszczęśliwsze chwile. Cofnijmy się kilka lat wstecz aby dowiedzieć się o moich najszczęśliwszych chwilach. Czy to właśnie z Perrie byłem w pełni szczęśliwy?

Miałem 14 lat. Bawiłem się z przyjaciółmi na podwórku. Wtedy życie było takie proste. Miałem masę przyjaciół. Laski się za mną uganiały bo już wtedy byłem niezłym ciachem. Kolega strasznie mnie wtedy sfaulował. Do dzisiaj mam bliznę na nodze po zszywaniu. Gdy tak leżałem zwijając się z bólu ujrzałem najpiękniejszą istotę na ziemi. Wprowadzała się właśnie do nowego domu na moim osiedlu i o ironio akurat ta przeciwko mojego. Zakochałem się tak mocno jak 14 latek może zakochać się w dziewczynie. Wiedziałem jedno musiałem ją poznać. Blondynka rozglądała się po okolicy i wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Od razu cały ból odszedł w niepamięć. Widziałem tylko ją. Tak słodko się do mnie uśmiechnęła. Pomachała i zniknęła w domu.
Jeszcze tego samego dnia gdy tylko zszyli mi na pogotowiu nogę poszedłem z rodziną przywitać nowych gości. Mama upiekła szarlotkę. długo się szykowałem. Chciałem jak najlepiej przed nią wypaść. Wylałem na siebie chyba litr perfum. W końcu udało mi się wyszykować i całą rodziną poszliśmy przywitać nowych sąsiadów. Byłem w siódmym niebie gdy drzwi otworzył mój blonodwłosy aniołek. Była taka urocza. Zaprosiła nas do środka. Znów tak pięknie się do mnie uśmiechnęła. Chciałem zagadać jednak nic nie mogło mi przejść przez gardło. Nigdy się tak nie stresowałem przy dziewczynie. Jak to możliwe że jedna osoba wywróciła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Państwo Edwardy to cudowni ludzie. Od razu ich pokochałem. Tacy rodzinni. Cała rodzina idealna. Zasiedliśmy do stołu. Wszyscy zajęli się rozmową a ja tylko siedziałem i patrzyłem się na Perrie bo tak miała na imię. Imię tak samo piękne jak ona sama. Siedziała na wyciągnięcie ręki.

-Jak twoja noga.?-Zapytała przyglądając się mojej osobie. Nie sądziłem że ona pierwsza się do mnie odezwie. Jej spojrzenie dosłownie roztapiało moje serce.

-Nie obyło się bez szycia.-Uśmiechnąłem się do niej najlepiej jak tylko potrafiłem. Musiałem coś zrobić z rękoma. Tak się stresowałem że musiałem jakoś zająć drżące ręce. Niewiele myśląc chwyciłem szklankę z sokiem tym samym przewracając szklankę dziewczyny. Cała jej zawartość wylądowała na jej ciuchach. Moje poliki aż mnie paliły. Były takie czerwone. Przy stole panowała grobowa cisza by po chwili która trwała wieki wszyscy się roześmiali łącznie z dziewczyną. Chciałem uciec. Zakopać się pod swoją kołdrą w łóżku i nigdy z pod niej nie wyjść. Szybko zerwałem się z miejsca. Szepnąłem krótkie przepraszam i pospiesznie wybiegłem z domu. Przebiegłem przez ulicę i znalazłem się na swojej posesji. Jeszcze ostatnie spojrzenie na jej dom. Ze zdumieniem odkryłem że Perrie wybiegła za  mną. Podeszła do mnie. Zaczęliśmy rozmowę. Była taka cudowna. Inna dziewczyna zabiłaby mnie za zniszczenie jej ciuchów. Jednak ona była inna i przez to była niezwykła....

Od tamtego dnia byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. To na niej zawsze mogłem polegać. to ona zawsze mi pomagała. Mimo że była moją najlepszą przyjaciółką skrycie się w niej kochałem. Z każdym dniem coraz mocniej. Od chwili gdy pierwszy raz ją zobaczyłem. Była moim aniołem moją definicją ideału. Czemu ja nie moglem być dla niej odpowiedni? Zawsze bolało mnie gdy umawiała się z jakimś chłopakiem na randkę. Żaden chłopak nie potrafił jej w pełni uszczęśliwić. Żaden nie był w stanie jej tak mocno kochać jak kochałem ją ja. Gdy miałem 17 lat postanowiłem spróbować swoich sił w XF. Oczywiście Pezz była ze mną. Wspierała mnie i wiernie kibicowała. Zawsze mówiła że dam radę i będę wielką gwiazdą. Tuż przed moim występem coś we mnie pękło. Popatrzyłem na blondynkę i niewiele myśląc pocałowałem ją. Zdziwiłem się gdy oddała mój pocałunek.

-Czekałam kiedy wreszcie to zrobisz.- powiedziała uśmiechając się do mnie.

-To znaczy że...-powiedziałem.

-Tak kocham cię od dawna i widziałam że ty patrzysz na mnie tak samo. Zastanawiałam się jak długo będę musiała czekać.

-Kocham cię Perrie. Od kiedy tylko cię spostrzegłem. Kocham cię każdego dnia mocniej. Do końca moich dni.
Mimo że nie przeszedłem dalej sam tylko utworzono ze mnie i jeszcze czterech chłopaków zespół cieszyłem się. Byłem szczęśliwy bo zyskałem nowych przyjaciół i dziewczynę. Bałem się jedynie tego że to wszystko może nas rozdzielić. Moje obawy były jednak bezpodstawne. To wszystko nas jeszcze bardziej do siebie zbliżyło a ja już wtedy wiedziałem że jesteśmy sobie przeznaczeni.
 Nie wygraliśmy. Zajęliśmy trzecie miejsce. Strasznie wtedy płakaliśmy jednak ona z nami była na dobre i na złe. Pocieszała i mnie i moich przyjaciół. Mówiła że będzie dobrze. I było. Podpisaliśmy kontrakt i teraz jesteśmy gwiazdami. Myślę że gdyby nie ona załamałbym się zaraz po wyborach uczestników do programu...

Byliśmy już ze sobą ponad dwóch lat. Perrie przeprowadziła się do Londynu żeby być bliżej mnie. To było wielkie poświęcenie z jej strony. Przeprowadzić się do tak wielkiego miasta. Takiej Metropili jaką jest Londyn. Podziwiałem ją za to bo była silna. Gdyby nie ona na pewno nie miałbym takiego życia. Nie poznałbym chłopaków i nadal śpiew byłby dla mnie niespełnionym marzeniem. Nigdy się nie kłóciliśmy, Nasz związek nie potrzebował przerw. Było idealnie. Ale bałem się że jest zbyt idealnie. Że zbyt dużo spotkało mnie szczęścia. Chłopcy również pokochali Pezz tak jak ona ich co bardzo mnie cieszyło że najważniejsze osoby w moim życiu z chęcią spędzają ze sobą czas. Moja rodzina również ją pokochała no bo jak można jej nie kochać, Cieszyłem się że jej rodzina mnie zaakceptowała bo na pewno by było nam ciężko z uwagi na to że Perrie była z nimi bardzo związana. Całe szczęście nie sprzeciwiali się temu że dziewczyna wyprowadziła się dla mnie do innego miasta. Ostrzegli nas tylko że mamy ze sobą zamieszkać dopiero po ślubie. To był jedyny warunek jaki nam postawili. Oczywiście zgodziłem się. Kupiłem jej dom na tej samej ulicy co nasz żebyśmy mieli do siebie blisko. Dziewczyna wynajęła nawet pokój jakiejś dziewczynie żeby nie mieszkała sama. wszystko było idealnie. Wszystko się układało. Kariera i miłość życia przy boku. Jedyne co było okropne to ciągłe rozstania. Trasy nie obejmowały już tylko Anglii. Ale całą Europę a z czasem cały świat. Stawały się coraz dłuższe. Pozostawały nam tylko rozmowy. Nic więcej. Zasypiając w obcym miejscu myślami byłem z nią. Tylko z nią. Nasz związek przetrwał bo był silny. Nic nas nie było w stanie rozdzielić. To wtedy dotarło do mnie że muszę zrobić kolejny krok na przód. Zaraz po powrocie nie pojechałem prosto do domu. Pojechałem do jej rodziców. Musieli mi pomóc...
Perrie nie wiedziała co sie dzieje. Na tydzień przed premierą naszego filmu zabrałem ją na wycieczkę do Disneylandu. Ubawiliśmy się tam co nie miara. Było świetnie. Zawsze słynąłem z tego że łamałem wszelkie reguły romantyczności i wyrażałem ją po swojemu a nie w jakiś oklepany sposób. Gdy Pezz robiła sobie zdjęcie z myszką Miki uklęknąłem przed nią na jedno kolano wyciągając z kieszeni czerwone pudełeczko. Łzy w jej oczach tylko potwierdziły że niczego się nie spodziewała. Gdy powiedziała TAK byłem najszczęśliwszy na świecie. Wszystkie maskotki Disneya jak i zwiedzający bili nam gromkie brawa wiwatując z radości. Już na premierze filmu nie byliśmy zwykłą parą a to dzięki diamentowemu pierścionkowi lśniącym na jej palcu...

Kolejna historia przewijała się w mojej głowie niczym puszczony film. Moje urodziny. Tego dnia byłem w Ameryce. Ten dzień chciałem spędzić tylko i wyłącznie z moją rodziną i z Perrie. Niestety pech chciał że tego dnia mieliśmy przedostatni koncert. Nikt o tym nie wie nawet chłopcy ale płakałem w swojej garderobie z tęsknoty za blondynką. Gdy wreszcie się ogarnąłem wyszedłem z chłopakami. Do koncertu zostało 5 minut. Jeszcze raz sprawdziłem telefon w nadziei że dostałem chociaż smsa. Nikt dzisiaj się nie odezwał. Ani rodzice ani Pezz. Załamałem się jeszcze bardziej. Czyżby wszyscy zapomnieli o moich urodzinach? Moje serce krwawiło. Wybiegliśmy na scenę. Wszyscy byli szczęśliwi ja musiałem założyć maskę szczęśliwej osoby. Gdy tylko pojawiliśmy się na scenie usłyszałem ogromny ryk. Wiwaty oklaski. Nie wiedziałem co się dzieje. Nagle Harry szturchnął mnie ramieniem i pokazał w kierunku w którym powinienem patrzeć. W pierwszym rzędzie stała cała moja rodzina i rodzina Pezz ale nigdzie nie było mojego aniołka. Usłyszałem że s głośników leci nasza piosenka. To ją również śpiewałem na castingu. Nagle pojawiła się Perrie. Wyglądała tak pięknie. Miała piękną sukienkę do kolan w kolorze krwistej czerwieni. Podeszła do mnie i wzięła za rękę. Zaczęliśmy tańczyć. Było idealnie tylko ja i ona. Takie urodziny mógłbym mieć co roku. Gdy piosenka się skończyła dziewczyna mocno mnie przytuliła.

-Wszystkiego najlepszego kochanie.-szepnęła mi do ucha. Pocałowałem ją namiętnie. Do moich uszu doszło gromkie brawa. Tak się cieszyłem że mam ją przy sobie. Cały stadion zaśpiewał mi Happy Birthday. Aż się wzruszyłem gdy wszystkie światła zgasły a fanki zapaliły latarki. Było cudownie. Ten koncert był moim ulubionym i za każdym razem wracałem wspomnieniami do tego dnia...

Tak samo niedawno gdy byliśmy razem na wakacjach nad jeziorem. Tego dnia gdy dowiedziałem się że moja miłość urodzi mi dziecko. To chyba jednak najlepszy dzień w moim życiu. Tak samo jak dowiedziałem się że będę miał córeczkę. Czy to nie cudowne. Więc to właśnie jest dla mnie miłość i wiem że to ona jest tą jedyną.I nie wiem dlaczego stoję tu i rozmyślam gdy miłość mojego życia stoi przede mną w białej sukni i czeka na moją odpowiedź. Czemu nie mogę nic powiedzieć. Momentalnie powróciłem z moich rozmyślań. Stałem przy Perrie trzymając w dłoni obrączkę. Widziałem jak blada była Pezz. Trzymała się za brzuch i głęboko oddychała. Zauważyłem że osuwa się na ziemię. W kościele nastała grobowa cisza. Każdy czekał na moją odpowiedź a ja jak ten debil stałem i nic nie mówiłem. W ostatniej chwili złapałem ją nim zdążyła upaść. Przyciągnąłem ją do siebie. Dziewczyna patrzyła na mnie smutnymi oczami. Czy myślała że się rozmyśliłem. Rozejrzałem się po wszystkich zebranych. Każdy był poddenerwowany moim milczeniem. Jeszcze raz spojrzałem na moją ukochaną. Uśmiechnąłem się do niej nasuwając na jej palec obrączkę.


-Tak chcę. Kocham cię ponad wszystko i całym sobą. Ta chwila gdy nic nie mówiłem... Wspominałem całe swoje życie i ono nie byłoby nic warte gdyby nie ty.- Nim ksiądz ogłosił nas mężem i żoną pocałowałem ją. To był niezwykły pocałunek bo był pierwszy jako małżeństwo. Cały kościół rozniósł się oklaskami. Pezz wreszcie się uśmiechnęła. Była taka szczęśliwa a ja byłem szczęśliwy razem z nią. Odwróciliśmy się do gości i uśmiechnięci wyszliśmy z kościoła....












**************
Hej miśki. Wybaczcie że dopiero teraz.
 Jak wam się podoba?
Cieszycie się z decyzji Zayna?
Mam nadzieję że tak samo mocno jak ja.
Pod ostatnim rozdziałem zostałam zapytana ile jeszcze rozdziałów i czy będzie II część.
Więc teraz wszystkiego się dowiecie. Jesteśmy może w połowie opowiadania. Zaplanowałam jeszcze mniej więcej 20-25 rozdziałów.
Po maks miesiącu od pojawienia się epilogu zacznie się II część. Jeszcze nie wiem jaki będzie miała tytuł ani czy będzie mieć zwiastun. To będzie kontynuacja tego opowiadania. To jest pewne. II część będzie miała około 30 rozdziałów. oczywiście to tylko hipotetycznie bo nie wiem czy na coś w między czasie nie wymyślę. Może być dłuższy albo krótszy. To się jeszcze okaże. Chciałabym was przeprosić że nie pojawił się wcześniej ten rozdział ale tak jak mówiłam nie było mnie w mieście. Niedługo pojawią się 3 imaginy. Chyba że wcześniej będą komentarze to oczywiście rozdział w pierwszej kolejności. Imaginy są tylko dodatkiem żeby coś się na blogu działo ciekawego
Dzisiaj się trochę rozpisałam.
A i jeszcze jedna ważna rzecz. Jeżeli ktokolwiek chce być informowany o dodanym rozdziale zostawcie w komentarzu link do waszego profilu na fb albo gg. Za każdym razem gdy coś dodam na blogu zostaniecie poinformowani. Dzięki temu nie będziecie musieli codziennie wchodzić na bloga i sprawdzać czy nic nowego się nie pojawiło.
Dobra teraz już na serio koniec
Kolejny rozdział za 20 komentarzy.
KOCHAM WAS
Hazzowa :******