czwartek, 30 października 2014

ROZDZIAŁ 19



Oczami Lucy.


To był cios poniżej pasa. Nie wiedziałam co się dzieje. Tego było dla mnie za wiele. Jeszcze niecałe 10 minut temu mnie całował. Jeszcze czułam mrowienie na swoich ustach. Słodki smak jego warg. Mówił mi że mu zależy. Że z nią skończy. Jak widać to były puste słowa. Po co ja tu wchodziłam? No tak przecież chciałam mu powiedzieć co czuję. Chciałam mu wyznać że tyko na to czekam. Że to ja powinnam pytać czy mam u niego szansę. Jak widać nie mam. Jak widać to jemu nie zależy. To on namieszał mi w głowie. dał puste nadzieje. A ja głupia w nie wierzyła. Wierzyłam że te pocałunki coś dla niego znaczą. Gdy ich nakryłam. Jego… na niej… tego było za wiele. Czułam się zraniona i upokorzona. Może też trochę zdradzona. Nie chciałam na nich patrzeć. Na ich nagie ciała szczelnie do siebie przylegające. Chciałam uciec. Ale gdzie? Do swojego pokoju. Który jest dokładnie naprzeciwko jego. Nie miałam wyboru. Bo niby gdzie miałam się podziać. Łzy rozmazywały mi obraz. Wiedziałam że pewnie teraz wspólnie się będą ze mnie śmiać. Chciałam zniknąć. Zapaść się pod ziemię. Uciekłam. To przecież potrafię. Uciekać przed problemami. Wybiegając z jego pokoju wpadłam na coś. Raczej na kogoś.

-Lucy.- zatroskany głos Harrego sprowadził mnie na ziemię.- boże kochana co się stało.- nie mogła się wysłowić. Tylko szloch wydobywał się z mojego gardła. Nie mogłam się uspokoić.

-Zabierz mnie stąd.-udało mi się skleić jedno zdanie. Spojrzał na drzwi za mną i do niego wszystko dotarło. Objął mnie ramieniem w pasie i zaprowadził do mojego pokoju. Usiadł na łóżku i wziął mnie na kolana. Jakąś chwilę mnie uspokajał. Delikatnie mną kołysał i głaskał po plecach. Mogłam na niego liczyć. Czułam się przy nim tak bezpieczna. Tak samo jak przy Eylaru. Harry jest moim przyjacielem traktuję go jak brata. Wiem że zawsze muszę na niego liczyć.

-Lucy powiesz mi co się stało.- poprosił gdy się trochę opanowałam. Pociągnęłam nosem. Oderwałam się od jego ciała. Starł kciukiem słone łzy z moich Polików. Popatrzyłam na niego. Wzięłam głęboki oddech aby się uspokoić. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć i wtedy drzwi szybko się otworzyły. Stał w nich Niall. na nowo chciało mi się płakać. Łzy stanęły w moich oczach. Nie chciałam na niego patrzeć. Miał na sobie spodnie od dresu. Na pewno wcześniej nie był w nie ubrany. Do tego bluzka założona na lewą stronę metką do przodu. Włosy miał w nieładzie. Mówiły „właśnie uprawiałem seks” chciało mi się płakać. Harry patrzył to na mnie to na Nialla. Wiedział co się stało. Czułam też że wiedział co działo się między mną a blondynem. Spuściłam wzrok nie mogłam na niego patrzeć. Poczułam że Harry mocniej mnie przytulił. A może by tak…? Niewiele myśląc zachłannie wpiłam się w usta loczka. Wiedział o co mi chodziło i natychmiast go odwzajemnił. Całowałam się już raz z nim. Było miło ale nic nie czułam. Tak jak teraz. Jednak gdy całowałam Nialla czułam jakby stado motyli chciało wydostać się z mojego brzucha. Usłyszałam że Niall głośno wciągnął powietrze. Harry żeby jeszcze bardziej go zdenerwować ścisnął moje pośladki. Dla niepoznaki głośno jęknęłam. Chyba podziałało.

-Stop.- krzyknął blondyn. Oderwaliśmy się od siebie zadowoleni z naszego planu. Podziałał. Popatrzyłam na blondyna. Wstałam z kolan Harrego.

-Teraz już wiesz jak się czułam? Oczywiście że nie. Przecież ja się z nim nie przespałam. Jesteś żałosny Niall.- blondyn stał ze łzami w oczach ale również był zły. Patrzył gniewnie na Harrego jakby chciał go zabić. Bez słowa pędem ruszył w jego stronę. Zacisnął pięść a niczego nie spodziewający się Harry otrzymał cios prosto w nos. Siła uderzenia była tak silna że loczek opadł na łóżko. Pisnęłam wstrząśnięta tym co się stało.

-Jak mogłeś mi to zrobić. Wiesz przecież jak wiele dla mnie znaczy.- zaczął się wydzierać na Stylesa. zaraz co?

-Właśnie to pokazałeś.- wyrzucił Harry trzymając się za nos. Widziałam że z jego nosa cieknie krew. Tego było już za wiele.

-Co ty sobie myślisz.- popchnęłam blondyna.- czy ty siebie słyszysz. Jesteś dupkiem. Nic nie wartym dupkiem. Chciałam dać ci szansę. Myślałam że ci zależy ale jak widać wolisz laskę która daje dupy na prawo i lewo. Wolisz się dzielić z połową miasta swoją dziewczyną. Podnieca cię to że jakiś facet ją pieprzy. Jak robi mu loda. Przecież to obrzydliwe. Później ty ją całujesz. Podoba ci się to.- słowa wylatywały ze mnie jak z karabinu maszynowego.- jeszcze to co teraz zrobiłeś. Uderzyłeś swojego przyjaciela. Jesteś żałosny. Pasujesz do Barbary. Jesteś taki sam jak on. Niedobrze mi się robi jak tylko na ciebie patrzę. Jeszcze 20 minut temu czułam się jak w niebie patrząc na ciebie teraz czuję tylko i wyłącznie obrzydzenie. Żałuję że się zgodziłam tu przyjechać.- kończąc swój monolog pociągnęłam loczka za rękę i wyprowadziłam go z mojego pokoju. Nie wiem co mnie podkusiło żeby na niego spojrzeć. Odwróciłam się. Niall upadł na kolana. Zakrył dłońmi twarz zanosząc się płaczem. Przez chwilę było mi go żal jednak Potem zauważyłam wychodzącą z jego pokoju uśmiechniętą Barbarę i cały żal został zastąpiony złością. Przyspieszyłam kroku i zaprowadziłam loczka do jego pokoju w celu opatrzenia jego nosa. I pomyśleć że wszystko przeze mnie.



Oczami Harrego.


-Ała to boli.- znów krzyknąłem. Lucy jednak wytrwale przepłukiwała mój nos wodą utlenioną. Bolało? To Mało powiedziane. To kurewsko bolało. Zamknąłem oczy żeby nie patrzeć na zakrwawiony wacik którym wycierała krew z mojej twarz. Niall pokazał prawdziwą bestię. Robię to specjalnie żeby w końcu przejrzał na oczy. Niech zerwie z tamtą suką i zajmie się Lucy. Mam plan jak dowieść prawdy o Barbarze. Już dzisiaj wcielam mój plan w życie. Aż nie mogę się doczekać. Jestem wręcz podniecony całą tą akcją. Nie spodziewałem się że aż tak zareaguje. Z resztą nie dziwię mu się. Całowałem dziewczynę którą kocha. Dziewczyna którą kocha przyłapała go jak się kochał ze swoją dziewczyną. Czy to nie jest pojebane? Po jakiś 20 minutach tortur zakończyła opatrywanie rany. W sumie nie było tak źle jak się wydawało. Na pewno nie był złamany. Całe szczęście. Lucy jednak była jakaś dziwna. Smutna.

-Ej kochana co jest.- złapałem jej podbródek i pociągnąłem go do góry. W jej oczach pojawiły się łzy a po chwili wypłynęły tworząc mokre stróżki na jej twarzy. Bez chwili zastanowienia wtuliłem ją w swoje ciało. Wtuliła się w moją pierś i wybuchła płaczem.

-To moja wina. To wszystko przeze mnie. On cię uderzył z mojego powodu.-szlochała w mój tors.

-Ej kochanie nie przejmuj się nic mi nie jest. Zasłużyłem sobie.- wytłumaczyłem. Spojrzałem na zegarek.- wiesz co ja muszę lecieć. Mam ważne spotkanie. Jeśli chcesz zamknij się tutaj żeby nikt ci nie przeszkadzał. A jak wrócę idziemy na lody. Co ty na to.- spytałem.

-Jasne. Z wielką chęcią.- uśmiechnęła się i położyła na łóżku. Zebrałem najważniejsze rzeczy i zanim wyszedłem z pokoju nakryłem Lucy kocem i pocałowałem w policzek.

*20 minut później*


Byłe już w umówionym miejscu. Czekałem tylko na Ryna. Musiał mi pomóc. W nim moja ostatnia nadzieja. Po jakiś 5 minutach zauważyłem idącego w moją stronę bruneta. Przywitaliśmy się i usiedliśmy na ławce.

-No no Styles kto cię tak urządził?- zapytał przyjaciel. Zaśmiałem się i opowiedziałem mu całą sytuację. Po chwili razem się z tego śmialiśmy. Gdy wreszcie się opanowaliśmy zaczęliśmy temat naszego spotkania.

-Mam nadzieję że to wypali. W przeciwnym wypadku będę w dupie.- mówiłem spokojnie.

-Bez obaw. Nikt się mnie nie oprze. Sam zobacz.- za to go uwielbiałem był taki pewny siebie.

-To prawda.- zaśmiałem się.- czy możesz zacząć już dzisiaj. Chcę żeby to jak najszybciej się zakończyło. Cała ta szopka. Dzisiaj przeszła samą siebie. nie może tak dalej być.

-Jasne. Zacząłem działaś jeszcze przed naszym spotkaniem. Mamy randkę dziś wieczorem.- zaśmiał się pokazując ich konwersację. Nie powiem szybki jest. – nasze spotkanie było krótkie ale wszystko załatwione teraz wystarczy tylko czekać.



*Tydzień później*


To już zaraz miało się stać. Ryan właśnie do mnie zadzwonił że ma wszystko. Jestem taki szczęśliwy. To wreszcie miało się zakończyć. Cały w skowronkach wyszedłem z domu. Dotarłem do umówionego miejsca nieco spóźniony. Chłopak już na mnie czekał. Również był szczęśliwy. Dokonał naprawdę wiele. Szybko pokonałem odcinek nas dzielący. Usiadłem na tej samej ławce co dokładnie tydzień temu.

-I jak masz?- zapytałem nie mogąc już dłużej wytrzymać.

-Jasne.- podał mi grubą białą kopertę.- nawet nieźle się bawiłem. Trochę były problemy na początku jednak szybko się rozwiązały.- mówił z wyrazem triumfu na twarzy. Zadowolony z siebie i przyjaciela powędrowałem do domu w celu naprostowania pewnych spraw.



Oczami Nialla.


Ten tydzień był potworny. Co ja najlepszego zrobiłem. zraniłem ją. Zraniłem osobę na której mi tak bardzo zależało. Teraz wszystko jest inaczej. Lucy mnie unika. Nie chce nawet na mnie patrzeć. Nawet jej się nie dziwię. Sam nie mogę spojrzeć w lustro. Codziennie męczą mnie wyrzuty sumienia. Widok zranionej Lucy rozdzierał moje serce na drobne kawałeczki. A fakt że ja to spowodowałem jeszcze bardziej mnie dobijał. Do tego Harry. Zasrany obrońca. To on całymi dniami siedział z nią zamknięty na cztery spusty w pokoju. Dziś był wyjątkowo szczęśliwy aż się bałem. Jakieś 20 minut temu wybiegł z domu cały w skowronkach. Ciekaw byłem co wywołało u niego taki stan. Siedziałem w salonie i zastanawiałem się nad tym wszystkim. Byłem sam w domu. Wszyscy gdzieś pojechali. Liam był u rodziców w Wolverhampton, Lou szlajał się gdzieś po mieście a Zayn był na zakupach z Pezz. Lucy jako jedyna została w domu ale siedziała w pokoju loczka więc tak jakby jej nie było. Siedziałem i umierałem z nudów gdy drzwi wejściowe otworzyły się z trzaskiem a do domu wpadł zdyszany Harry. Miał w ręce jakąś kopertę. Uśmiechał się od ucha do ucha. Na mój widok rozpromienił się jeszcze bardziej.

-Musimy porozmawiać.- już się bałem. To zdanie zawsze zwiastowało coś złego. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie.- chcę żebyś coś przejrzał i mnie wysłuchał. Proszę cię abyś mi nie przerywał.- pokiwałem jedynie głową. Harry rozerwał kopertę i jej zawartość wysypał na kanapę między nami. Był tam dyktafon i jakieś zdjęcia. Ze zdziwieniem popatrzyłem na loczka. Ten jedynie westchnął i zaczął.- musiałem to zrobić. Nie dałeś mi innego wyboru. Pamiętasz Ryana mojego przyjaciela z dzieciństwa.- pokiwałem głową- poprosiłem go tydzień temu o pomoc. W zasadzie poprosiłem go wcześniej ale po twojej ostatniej akcji postanowiliśmy działać. Chcę żebyś to obejrzał.- podał mi jakieś zdjęcia. Była na nich Barbara obściskująca się z jakimiś kolesiami. To było obrzydliwe. Ale skąd pewność że to nie fotomontaż. Zdezorientowany oglądałem wszystkie zdjęcia.- wiem że może to za mało dlatego chcę żebyś odsłuchał to.- włączył dyktafon. Od razu rozpoznałem głosy Barbary i Ryana.

R- co powiesz na to abyśmy poszli do pokoju. Zamówiłem szampana

B- już myślałam że nigdy nie zapytasz. Tęsknię za prawdziwą przygodą. Ta cipa Horan nie potrafi sprostać moim wymaganiom. W sumie to zabawne być z nim. Widzę jak patrzy na tą cnotkę ale jest za miękki żeby ze mną zerwać za co dziękuję mu bo skąd bym miała taką popularność.

R- doskonale cię rozumiem. Chcę cię rżnąć tak długo aż będziesz mnie błagać żebym przestał.

B- to się okaże. Przez ostatni rok przeżyłam tyle cudownych numerków że nie wiem czy uda ci się je pobić.

Rozmowa się zakończyła. Czułem się upokorzony. Harry na mnie spojrzał.

-Ryan się z nią nie przespał. Nie mógł ci tego zrobić. Teraz już wiesz jaka ona jest. Zamierzasz nadal z nią być. Czy w końcu przejrzysz na oczy i zostawisz tę sukę. Lucy nie jest warta takiego traktowania. Musisz podjąć decyzję. – zostawił te rzeczy i po prostu poszedł na górę. Zabrałem wszystkie dowody i wybiegłem z domu. Wiedziałem co muszę zrobić. Czemu odważyłem się dopiero teraz.

Po 20 minutach byłam już pod domem mojej dziewczyny. Wtargnąłem do środka bez pukania.

- Ty perfidna suko. To ja dawałem ci wszystko co chciałaś. A ty mnie tak traktowałaś.- rzuciłem zdjęciami pod jej nogi. Chciałem ją upokorzyć. Tak samo jak ona mnie.- mam nadzieję że podoba ci się bycie kurwą. Bo właśnie nią jesteś. Nic nie znaczącą szmatą którą dymało pół Londynu. Cieszę się że się wszystkiego dowiedziałem. Szkoda tylko że tak późno. Mam nadzieję że znajdziesz sobie jakiegoś bogatego dupka który będzie cię rżnął i płacił za twoje zachcianki. A ty będziesz mu za to dawała dupy. Jemu i pewnie jego przyjaciołom. Więc na razie. Z nami koniec. Mam nadzieję że fajnie się bawiłaś. Ja wprost świetnie. A jeszcze lepiej się będę czuł gdy pomyślę że jakiś facet właśnie rżnie ciebie tylko dla zaspokojenia swoich własnych zachcianek. Będzie cię traktował jak szmatę.- po tych słowach wyszedłem z jej domu szczęśliwy. Teraz muszę wyjaśnić wszystko Lucy. Pospiesznie wróciłem do domu. Od razu skierowałem się do pokoju Harrego. Wiedziałem że tam będzie. Nie pomyliłem się. Siedziała na łóżku i grała na gitarze. Słyszałem szum wody. Znaczy że Harry się kąpał. Świetnie. Mam chwilę sam na sam z Lucy.

-Co ty tu robisz.- jej głos był ostry.

-Muszę ci coś wyjaśnić.- zacząłem błagalnym tonem.

-Ale ja nie chcę z tobą rozmawiać. Jesteś dupkiem i tyle.- przepchnęła się obok mnie i wyszła z domu. Załamany opadłem na podłogę. Po chwili wyszedł z łazienki loczek. Uśmiechnął się do mnie. Pewnie wiedział jaką podjąłem decyzję. Musiał też słyszeć moją rozmowę z Lucy.

-Chyba przez swoją głupotę straciłeś szansę.- zaczął smutnym głosem. Popatrzyłem na niego a we mnie zrodziła się nowa siła.

-Nie poddam się… nigdy.- wykrzyczałem i wybiegłem z pokoju obmyślając plan jak przekonać do siebie Lucy.











************************
No witam witam moje skarby :*
jak się wam podoba taki obrót wydarzeń?
chyba wszyscy na to czekali :D
teraz jakim sposobem Niall przekona do siebie Lucy?
to już w najbliższych rozdziałach.
dziękuję wam za wszystkie komentarze. aż się nie wyrabiam z pisaniem.
więc kolejny rozdział za 20 komentarzy
KOCHAM WAS
Hazzowa :****

poniedziałek, 27 października 2014

ROZDZIAŁ 18

Hej moje słoneczka. Ten rozdział chciałabym zadedykować ważnej dla mnie osobie. Olu słoneczko to specjalnie pisałam dla ciebie. Wiem że kochasz rozdziały +18 mój zboczuszku. wiem że nie o takie właśnie ci chodziło ale ważne że jest. jestem taka szczęśliwa że ciebie mam. nie masz pojęcia jak się cieszę że ciebie poznałam. A teraz apel do wszystkich. Jeśli uważacie że to co piszę wam się podoba i cieszycie się że założyłam bloga musicie wiedzieć jedno. To tylko i wyłącznie zasługa Oli. To ona mnie jakoś natchnęła do jego założenia. jestem ci za to wszystko ogromnie wdzięczna. Nawet nie da się tego opisać słowami. KOCHAM CIĘ


Uwaga!rozdział zawiera sceny przeznaczone dla osób dorosłych jeśli nie jesteś pełnoletni czytasz na własne ryzyko :)


Oczami Nialla.

Patrzyła na mnie szczerze zdziwiona. Jej zakłopotanie było wyczuwalne na kilometr. Ująłem jej twarz w dłonie i nie zważając na to że zakazała mi tego robić znów ją pocałowałem. Ku mojej radości oddała mój pocałunek z takim samym zapałem jak ja. Wczuła się w niego tak bardzo że nie potrafiłem ustać na nogach. Kolana mi zmiękły. Całowała tak cudownie. Oderwałem się od niej. Starłem łzy które jeszcze pozostały na jej cudownej twarzy. Miała opuchnięte usta i zaróżowiałe policzki. Wyglądała cudownie i tylko ja chciałem ją taką oglądać. Byłem samolubnym dupkiem bo chciałem jej gdy miałem Barbarę. To było nie fair w stosunku do obu dziewczyn. Jednak co miałem zrobić. Zerwać z Barbarą? To niedorzeczne. Jesteśmy już ze sobą kupę czasu. Mam ją zostawić bo zauroczyłem się inną? Ale Lucy była dość specyficzna. Chciałem cały czas ją przytulać całować lub tylko na nią patrzeć. Wtuliłem się w jej ciało i zaciągnąłem się jej zapachem. W głowie miałem mętlik. Serce mówiło jedno rozum drugie. Czego mam słuchać? Sam już nie wiem. Już nic nie wiem. Zaszlochałem cicho w jej ramię. Dziewczyna szybko zaczęła mnie pocieszać. Nie wiedziała czemu płaczę. Lepiej żeby się nie dowiedziała. Gładziła mnie po plecach a mi momentalnie stało się lepiej.

-Niall.- zaczęła.- dlaczego chcesz żebym z tobą wyjechała.

-Za bardzo mi na tobie zależy żeby teraz cię zostawić.- wyszeptałem w zagłębienie jej szyi.- nie rozumiesz tego.?- zapytałem.

-Nie Niall. Nie rozumiem. Jak możesz tak mówić. Ty masz dziewczynę.- zaczęła tłumaczyć. Miała rację. Mała 100 procentową rację. Jestem dupkiem. Musze coś z tym zrobić. Tylko co? Nie miałem pojęcia jak to rozegrać. Czy jeszcze czułem coś do Barbary? Czy to był po prostu zwykły sentyment. Może po prostu przywykłem do tego że z nią jestem i nie mogłem dopuścić do tego żebyśmy się rozstali. A co jeśli tak naprawdę czuję coś do Lucy. Jest piękna inteligentna zabawna. Mamy ze sobą wiele wspólnego. A co najważniejsze jest sobą i nie lubi mnie za to co mam lecz za to jaki jestem. To chyba najważniejsze. Prawda?

-Wybacz mi. Ja- ja już się w tym wszystkim gubię. Chcę żebyś zawsze była przy mnie bo czuję się szczęśliwy. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. To dla mnie za wiele. Ale wiem jedno. Nie mogę pozwolić na to żebym cię stracił. Rozumiesz?- zapytałem na co dziewczyna pokiwała jedynie głową.- więc wyjedziesz?- mój głos był niemal błagalny.

-Niall. Nie wiem. To nie jest takie łatwe. Gdzie ja będę mieszkać. Z czego będę żyć. nie znam tam nikogo.

-Znasz mnie, chłopaków i dziewczyny. Poza tym możesz mieszkać u któregoś z nas. Najlepiej u mnie.- mrugnąłem do niej.- zaczniesz pracować w szpitalu. Tak jak tutaj. W Londynie też są szpitale. Wiesz.- zaśmiałem się na co oberwałem z łokcia w bok. Zaśmiałem się jeszcze bardzie. Tym razem Lucy nie wytrzymała i również zaczęła się śmiać.

-Dobrze pojadę z tobą. Chociaż to szalony pomysł.- powiedziała a mnie po prostu rozniosło szczęście. Wziąłem ją na ręce i zacząłem ją obracać wokół własnej osi. Dziewczyna owinęła ręce wokół mojej szyi i wtuliła się we mnie. Czułem że mam wszystko. No właśnie czy aby na pewno?.




Oczami Lucy.


To było szalone. Wręcz nieprawdopodobne. Co ja sobie myślałam. Rzucę wszystko i polecę z najsławniejszym zespołem na świecie do innego państwa. Czy ja upadłam na głowę? Najwyraźniej bo bardzo podobał mi się ten pomysł. Mogę rozwijać swoje możliwości w wielkim Londynie. Uradowana dałam całusa Niallowi w zaróżowiały z emocji policzek i pobiegłam do domu. Musiałam powiedzieć o wszystkim mamie, spakować się i pojechać do szpitala ze smutnymi wieściami. W sumie sama nie wiem czy potrafiłabym tam wrócić. Pewnie nie dałabym rady przechadzać się spokojnie po korytarzach tego miejsca. Za dużo wspomnień. Wbiegłam szybko do domu zrzucając buty i biegnąc na górę.

-Lucy?- czyli mama jest już w domu.- zejdź na chwilę kochanie. Chcę z tobą porozmawiać.- mówiła mama z kuchni. Posłuszni zeszłam na dół i weszłam do pomieszczenia.

-O co chodzi mamo.-zapytałam.

-Chciałam ci powiedzieć że mimo tego wszystkiego będzie dobrze. Nie możesz się poddawać. On by tego nie chciał. Musisz być silna dla niego. Wiesz że on zawsze z tobą będzie.- mówiła delikatnie. Jednak to mnie rozczuliło. Rzuciłam się jej w ramiona i zaczęłam szlochać.

-Wiem mamo. To dopiero 5 dni. Tak za nim tęsknię.- szlochałam w jej ramię.

-Może pomyślimy o jakiejś terapii?- zapytała mama. Zaraz co. Ona chce mnie wysłać do psychologa. Po co. Przecież nic mi nie jest.

-Po co? Nie jestem walnięta.- zaczęłam unosić głos.

-Ja to wiem ale ostatnio wiele przeżyłaś. Boję się żebyś nie zamknęła się w sobie. Żebyś nie popadła w depresję.- mówiła spokojnie i opanowanie.

-Nie popadnę. W sumie chcę z tobą porozmawiać.-zaczęłam powoli.

-Słucham kochanie.- oderwała się ode mnie. Usiadłam obok niej.

-Bo chodzi o to.- wzięłam głęboki oddech.- chcę wyjechać. Do Londynu.- powiedziałam spokojnie a mamę aż zatkało. Nie wiedziała co powiedzieć. Po jakiś pięciu minutach bicia się ze swoimi myślami uśmiechnęła się do mnie.

-Myślę że to dobry pomysł. Przyda ci się zmiana otoczenia. Zaczęcia od nowa.- mówiła z uśmiechem. Rzuciłam się jej szczęśliwa na szyję.

-Dziękuję. Dzisiaj wyjeżdżamy lecę się pakować.- pocałowałam ją w policzek i pobiegłam do pokoju spakować swoje graty.



Oczami Nialla.


Londyn. Wreszcie w domu. Co za zrządzenie losu. Właśnie wróciłem z Irlandii. Tam jest mój dom. Jednak bardziej jak w domu czuję się w Anglii. Całą drogę rozmawiałem z Lucy. Jestem taki szczęśliwy że zgodziła się z nami jechać. Nawet nie mogę opisać mojego szczęścia. Jechaliśmy właśnie autem do naszej rezydencji. Siedziała obok mnie. Mogłem napajać się jej pięknym zapachem. Jezu jaka ona jest doskonała. Zanim się zorientowałem byłem już mega podjadany. Jak ta kobieta na mnie działa. Położyłem bluzę na swoim kroczu aby nikt nie zauważył odznaczającej się erekcji. Niestety zostałem przyłapany. Harry zaczął się śmiać i rzucać jakieś śmieszne docinki. Cholera. Spuściłem wzrok z purpurowymi Polikami. Kopnąłem go w nogę. Posłałem mu błagalne spojrzenie. Chyba zrozumiał bo się zamknął. Dzięki bogu. Jednak obrał inną taktykę. Lucy siedziała między nami. Przysunął ją bliżej siebie obejmując ją ramieniem. Co on kurwa odpierdala!!. Zagotowało się we mnie. Zaczął jej coś szeptać do ucha na co pięknie zachichotała. Oparła głowę o jego ramie. To ja powinienem być na jego miejscu do cholery. Chciałem mu strzelić. Niech zabiera od niej te łapy. Nie może jej dotykać. Zanim się obejrzałem wjeżdżaliśmy już na teren naszego domu. Jako pierwszy wysiadłem z auta. Wziąłem swoje bagaże. Wtedy usłyszałem Harrego.

-Daj mi te walizki księżniczko. Nie powinnaś dźwigać.- odwróciłem się. Hazza zabierał walizki Lucy za co ona podziękowała mu soczystym buziakiem w Polik. Kurwa ona nie wie jak ja cierpię. Widocznie Harry dobrze się bawi. Cholera on wie jak ona mnie pociąga. Wściekły do granic możliwości wszedłem do domu. Z prędkością światła pokonałem odległość dzielącą mnie od wejścia do mojego pokoju. Rzuciłem walizkę na łóżko. Westchnąłem uspokajając się. Usłyszałem jej głos obok mojego pokoju. Wyszedłem i aż skakałem z radości. Jej pokój był naprzeciwko mojego. Postanowiłem działać. Wróciłem do pokoju. Przebrałem się w czyste ciuchy i popsikałem najlepszymi perfumami jakie mam. Usłyszałem wołanie Zayna z dołu. Wołał nas wszystkich. Czyli coś się stało. Wyszedłem z pokoju. W tym samym momencie z pokoju wyszła Lucy. Była taka śliczna. Miała jeszcze mokre włosy. Czyli się kąpała. Zacząłem ją sobie wyobrażać nagą pod prysznicem ociekającą wodą. Kurwa chłopie o czym ty myślisz!. Krzyczałem na siebie w myślach. Zeszliśmy na dół. Byli już tam wszyscy. Usiadłem na podłodze bo nie było już miejsca. Ciekaw byłem czy Lucy usiądzie obok mnie. Bardzo tego chciałem. Widziałem że kieruje się do mnie jednak w ostatniej chwili Harry ją pociągną i roześmiana upadła na jego kolana. Posłałem mu mordercze spojrzenie. Ten jedynie się do mnie słodko uśmiechnął i położył dłonie na talii Lucy. Jej to najwyraźniej nie przeszkadzało. Oparł głowę na jej ramieniu. Kurwa no. Co to ma być.

-Cieszę się że jesteście już wszyscy.- moje rozmyślania przerwał Zayn.- razem z Perrie chcemy wam coś powiedzieć.- uśmiechnął się do blondynki i wymienili się znaczącymi spojrzeniami. Pewnie zastanawiali się kto ma przekazać nam tą ważną wiadomość. W sumie to byłem ciekaw o co chodzi. Wziąłem paczkę żelek która obok mnie leżała i zacząłem jeść.- nie będziemy przedłużać. Pezz jest w ciąży.- kurde aż się zakrztusiłem. Niemożliwe. W naszej pojebanej rodzinie będzie dziecko. Wszyscy się na nich rzucili z gratulacjami. Dziewczyny zaczęły piszczeć i płakać ze szczęścia. Zaśmiałem się. Pogratulowałem im. Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas w salonie. Lucy nagle wstała.

-Wiecie co nie przeszkadzajcie sobie idę się rozpakować.- uśmiechnęła się do wszystkich i wyszła. Napotkałem wzrok Harrego który mówił „jeśli ty tam zaraz nie pójdziesz, ja to zrobię” poderwałem się jak głupi i pobiegłem na górę. Usłyszałem głupie zaczepki ze strony chłopaków i karcące ich dziewczyny. Dziękowałem im w duchu. Przeskakiwałem po 2 stopnie. Stanąłem przed jej drzwiami. Opanowałem bicie serca i zapukałem. Teraz nie ma odwrotu. Po chwili dziewczyna mi otworzyła. Uśmiechnęła się do mnie i bez słowa wpuściła do pokoju. Zamknęła za nami drzwi. Poczułem się nieco niezręcznie.

-Pomyślałem że może przyda ci się pomoc.- zarumieniłem się.

-Z chęcią.- podeszła do mnie i mnie przytuliła. Od razu zamknąłem ją w szczelnym uścisku.- dziękuję.-wyszeptała.

-Za co?- zdziwiłem się.

-Za wszystko. Za to że mogę u was mieszać.-pocałowała mnie w policzek. Zarumieniony zacząłem rozpakowywać jej rzeczy. Nagle natknąłem się na jakieś męskie rzeczy. Od razu wiedziałem do kogo należą. Zakuło mnie coś w sercu. Co ze mną nie tak. Byłem zazdrosny o chłopaka który nie żyje. Jestem jakiś psychicznie chory. Po 2 godzinach skończyliśmy. Usiedliśmy na jej łóżku. Spojrzałem na nią.

-Czy ty i Harry jesteście razem.- zapytałem. Musiałem to wiedzieć. Popatrzyła na mnie zdziwiona a po chwili wybuchła śmiechem.

-Oczywiście że nie. – odpowiedziała gdy już się uspokoiła. Odetchnąłem z ulgą. Popatrzyłem na nią. Jest taka piękna. Nachyliłem się nad nią i wpiłem się w jej usta.
Zacząłem ją pożerać. Byłem wygłodniały jej ust. Wziąłem ją na kolana. Moje ręce znalazły się pod jej bluzką dotykając tej aksamitnej skóry. Byłem jak w amoku. Była moim osobistym narkotykiem. Jednak szybko się ode mnie oderwała. Odeszła kilka kroków. Co ja najlepszego zrobiłem. teraz to już nie mam u niej szans.

-Niall my nie możemy. Nie rozumiesz. Może ty tak potrafisz. Ale ja nie. Ty masz dziewczynę. I nawet ni zmienia to faktu że jej nie cierpię i uważam że nie zasługuje na tak fajnego chłopaka jakim jesteś to nie zrobię jej tego nie rozumiesz.- zaczęła mówić. Miała rację.

-A jeśli się z nią rozstanę. Jeśli już z nią nie będę. Mam u ciebie jakieś szanse.- z chwilą gdy czekałem na odpowiedz usłyszałem tak dobrze znany mi głos. Barbara. Ta to ma wyczucie.

-Chyba powinieneś już iść.- sztucznie się do mnie uśmiechnęła. Musiałem poznać jej odpowiedź.

-Porozmawiamy później.- otworzyła mi drzwi. Niechętnie wyszedłem. Teraz musiałem się zmierzyć ze swoją dziewczyną. Nie zdążyłem dojść do końca korytarza gdy pojawiła się Barbara. Od razu się na mnie rzuciła intensywnie całując. To było dziwne. Jej usta tak bardzo różniły się od ust Lucy. Nie podobało mi się tak jak całowałem Lucy. Było inaczej. Gorzej. To był na pewno wymuszony pocałunek. Odnalazłem swój pokój. Nie chciałem żeby nas obserwowali. Zamknąłem drzwi.

-Musimy porozmawiać -zacząłem.

-Tak się za tobą stęskniłam.- oderwała się od moich ust i padła przede mną na kolana. Zaczęła macać mnie po moim kroczu. Zamknąłem oczy odchylając głowę. Jęknąłem. Poczułem jak rozpina moje spodnie. Ściągnęła je zwinnym ruchem wraz z bokserkami. Moja prężąca erekcja została uwolniona a ja poczułem swego rodzaju ulgę. Nie miałem już miejsca w spodniach. Zaczęła wsuwać go do swojej buzi. Czując siebie w jej ustach jęknąłem podniecony. Tak dawno tego nie robiłem, a fakt że Lucy tak mnie podniecała wyprowadzał mnie z równowagi. Zaraz czy ja właśnie myślę o innej dziewczynie gdy MOJA dziewczyna robi mi loda. To było dziwne. Z każdą chwilą gdy poruszała głową czułem że jestem bliższy. Pociągnąłem ją za ramiona i rzuciłem na łóżko. Zaśmiała się szczęśliwa oblizując usta. Zdarłem z niej obcisłą sukienkę. Ściągnąłem z niej bieliznę. Przejechałem dłońmi po jej udach zatrzymując się na jej kobiecości. Wbiłem w nią dwa palce. Wiedziałem że przy niej nie muszę się hamować. Lubiła ostro i przez to jeszcze bardziej się podniecałem. Drugą ręką ugniatałem jej pierś. Szczypałem ją i ściskałem. Czułem że jest jej dobrze. Zaprzestałem ruchów i sięgnąłem do szuflady gdzie miałem paczkę prezerwatyw. Włożyłem ją na swoją pokaźną długość i bez zbędnych ceregieli wtargnąłem w nią całą mocą.
Zacząłem się szybko poruszać. Wiedziałem że jej się to podoba. Była blisko zresztą ja również. To dziwne ale przez cały nasz stosunek nawet nie spojrzałem jej w oczy. Nawet jej nie pocałowałem. Wtedy pomyślałem o Lucy. Jakby to było gdyby to teraz ona tu leżała. Wolałaby żebym był delikatny? O czym ja myślę podczas seksu z moją dziewczyną. Powinienem się wstydzić. Jednak czuję jakbym zdradzał Lucy. Jakbym wbił jej nóż w plecy. Jeszcze kilka minut temu chciałem dla niej zerwać z Barbarą a teraz ją pieprzę w moim pokoju. Dokładnie na przeciwko pokoju Lucy. Słyszałem nasze głośne jęki. Jednak po chwili usłyszałem coś jeszcze. Dźwięk otwierających się drzwi. Tylko nie to. Kurwa jaki debil tym razem nam przerwie. Znowu Lou? Jednak usłyszałem stłumiony pisk. Na pewno należał do dziewczyny. Zamarłem. Przestałem się poruszać. bałem się odwrócić. Bałem się zobaczyć najgorszy widok. Jednak się odwróciłem. Najgorszy scenariusz się właśnie ziścił. To była ona. Stała tam zszokowana tym widokiem. Jej oczy rozdzierał smutek i żal. miała zasłonięte usta dłonią aby zagłuszyć szloch. Z jej oczu płynęły łzy. To był najgorszy widok jaki w życiu widziałem. Zapłakanej i zranionej Lucy.



*******************
No witam witam kwiatuszki moje. 
Jak wrażenia po rozdziale?
mam nadzieję że mnie nie zabijecie :*
ale ostatnio nic się nie działo i chciałam żeby było więcej akcji 
kolejny rozdział 15 komentarzy 
KOCHAM WAS 
Hazzowa :*****

wtorek, 21 października 2014

ROZDZIAŁ 17


Oczami Nialla.

Siedziałem z nią na zimnej podłodze, tuląc ją do swojego ciała. Była taka roztrzęsiona. Nie potrafiła się uspokoić. Bujałem się z nią, w przód i w tył, głaszcząc ją po włosach i plecach. Czułem się teraz jakbym trzymał cały świat w rękach. Dziewczyna powoli się uspokajała, jednak po chwili znów na nowo zaczynała szlochać. Nie pomagało to, że byliśmy nadal w jego Sali, gdzie on leżał martwy. Nie mogłem tego pojąć. Jeszcze niedawno był taki pełen energii. Nie wiedziałem, o czym rozmawiali. Byłem świadkiem całej ich rozmowy. Widziałem wszystko jednak nic nie słyszałem. Gdy się pocałowali, czułem się jakby ktoś przywalił mi w twarz. Nie podobało mi się to.

-Lucy. Chodź zabiorę cię do swojej Sali. Nie chcę żebyś tu siedziała.- nic nie powiedziała tylko pokiwała głową. Wstała i ja również. Jednak gdy tylko się podniosła opadła. Cud że z moim nikłym refleksem ją złapałem. Wziąłem ją na ręce. Wtuliła głowę w moją pierś. Ciepły dreszcz rozniósł się po moim ciele. Poczułem coś dziwnego w brzuchu. Pocałowałem ją we włosy i wyszedłem z Sali. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w swojej Sali. Po jakiś 10 minutach błądzenia po szpitalu dotarliśmy do mojej Sali. W tym czasie Lucy zdążyła zasnąć w moich ramionach. Położyłem ją na moim łóżku i przykryłem kołdrą. Była taka piękna jak spała. Zawsze jest piękna. Stop! Niall przestań. Nie możesz tak myśleć. Jednak nie mogę tego ukrywać. Jest piękna, a jakaś niewidzialna siła mnie do niej ciągnie. Usiadłem obok łóżka i po prostu na nią patrzyłem. Byłem zmęczony więc delikatnie żeby jej nie obudzić położyłem się za jej plecami. Kusiło mnie żeby ją do siebie przyciągnąć. Długo biłem się z myślami gdy ona sama odwróciła się do mnie twarzą i nieświadoma położyła głowę na mojej piersi. Widok jej na moim ciele tak mnie rozczulił że objąłem ją stanowczo w talii. Niedługo po tym zasnąłem. Obudziłem się wcześnie rano Lucy jeszcze spała. Byliśmy w takiej samej pozycji w jakiej zasnąłem. Uśmiechnąłem się na widok śpiącej dziewczyny. Nie chciałem jej budzić. Jednak to było ode mnie silniejsze. Dotknąłem jej delikatnego policzka. Przejechałem kciukiem po dolnej wardze. Nie myślałem o tym że nie powinienem jej w ten sposób dotykać. Nie powinienem jej w ogóle dotykać. Jednak to jest ode mnie silniejsze. Na moje nieszczęście dziewczyna od razu się przebudziła. Popatrzyła na mnie zdziwiona ale nie uciekła z krzykiem.

-Hej.- wyszeptałem. Uśmiechnęła się do mnie.

-Hej. Co ja tu robię?- zapytała.

-Przyniosłem cię tutaj.- jej oczy były zaczerwienione i zapuchnięte jednak nadal była piękna.- wczoraj gdy… no wiesz. Zabrałem cię do siebie.- posmutniała jednak po chwili zaczęła się śmiać.

-cieszę się że mnie zabrałeś do siebie. brakowało mi ciebie.- zarumieniła się.

-Ja.. ja chciałbym cię przeprosić. Jestem dupkiem. Nie powinienem tak na cienie naskoczyć. Wybaczysz mi?- zapytałem.

-Już dawno ci wybaczyłam.- powiedziała patrząc mi w oczy. Jednak jej wzrok zjechał niżej, na moje usta. O boże. Oblizałem wargi, a ona zassała powietrze. Zarumieniłem się. Czy ona reaguje na mnie tak samo. Nieco się podniosłem opierając ciężar ciała na łokciu. Popatrzyłem jej w oczy i delikatnie musnąłem jej usta.
Były takie słodkie i miękkie. Ciepło rozlało się po moim ciele a w brzuchu zaczęło się coś rodzić. Lucy ze zdziwieniem na mnie popatrzyła ale nie uderzyła mnie za co byłem jej wdzięczny. Byłem zbyt głodny jej warg. Omotały mnie. Nie myśląc nadal, przyssałem się do jej ust. Zacząłem ją całować. I, o boże, oddała mój pocałunek z takim samym zapałem. Rękę położyła na moim karku i przysunęła mnie bliżej siebie, moje dłonie jeździły po jej ciele. To było niesamowite. Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie. do pocałunku dołączyły nasze języki, przez co eksplodowałem, a z mojego mózgu została zwykła papka. Oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy na siebie.

-Wybacz, nie powinnam. Ty masz dziewczynę.- i wtedy to poczułem. Jakby ktoś oblał mnie kubłem lodowatej wody. Tak miałem dziewczynę. Ale chciałem Lucy. Chciałem jej, nie Barbary.

-Nie wiem jak ci to powiedzieć ale to było…- nie mogłem dobrać słów odpowiednich do tej sytuacji. Dotknąłem jej policzka.- niech mnie zabiją czy coś ale oddałbym wszystko żeby znów to zrobić. Nie żałuję że to zrobiłem. Powinienem mieć wyrzuty sumienia jednak tak nie jest.- po tym znów ją pocałowałem na co znów oddała pocałunek.







Oczami Lucy.

*5 dni później*



To były najgorsze dni w moim życiu. Całymi dniami leżałam w łóżku i płakałam z utraty przyjaciela. Całe pięć dni przepłakałam. Wszystko mi o nim przypominało. Zostały tu jego rzeczy. Pościel jeszcze pachniała nim. To na nowo wywoływało falę łez. Nie potrafiłam dopuścić do wiadomości że jego już nie ma. W głowie miałam mętlik a w sercu pustkę. No właśnie czy aby na pewno pustkę? Niall. No właśnie. Dokładnie pięć dni minęło od naszego pocałunku. To było niezwykłe. Czułam się cudownie. Nadal czułam smak jego malinowych ust. Jednak on był moim zakazanym owocem. Nie mogłam go mieć przez co jeszcze bardziej bo pragnęłam. Zamknęłam oczy aby móc wrócić myślami do tej pięknej chwili. Jego pełne malinowe usta. Tak cudownie pasujące do moich. Ten cudowny smak mięty połączony z czymś jeszcze. Czymś co dawało mu takiego uroku. Jeździłam palcem po dolnej wardze. Spojrzałam na zegarek była 10. Musiałam się zacząć szykować. To dzisiaj miałam ostatecznie pożegnać mojego przyjaciela. Dzisiaj miał być pogrzeb Elyara. Wstałam z łóżka. przejrzałam się w lustrze. Wyglądam okropnie. Zaczerwienione i zapuchnięte oczy. Z chwilą gdy próbowałam poskromić swoje włosy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Teraz pytanie czy chcę temu komuś otwierać. Po 5 minutach doszłam do wniosku że owa osoba nie da za wygraną. Zeszłam powoli na dół. Mam nadzieję że nie przestraszę niezapowiedzianego gościa swoim wyglądem. Ociągając się podeszłam do drzwi i niechętnie je otworzyłam. Od razu pożałowałam że to zrobiłam. Może nie tyle co samego czynu tylko że zrobiłam to z takim wyglądem. Bo ot przede mną stał w całej okazałości szanowny pan Niall Horan. Jego uśmiech od razu zszedł z jego twarzy. Zastąpiło je smutek i ból? Nic nie mówiąc podbiegł do mnie i z całej siły przytulił.

-Lucy…-nic więcej nie powiedział. Pewnie zrozumiał. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Tak się cieszę że tu był. Ale zaraz on powinien być w szpitalu. Co on tu robi?

-Niall. Co ty tu robisz.?- zapytałam.

-Nie mogłem cię zostawić. Obiecałem że ci pomogę. Będę cię wspierać kochanie.- czy on właśnie nazwał mnie kochaniem? Nie zdążyłam nic powiedzieć bo złożył na moich ustach namiętny ale uroczy pocałunek. Oddałam go jednak wiedziałam że tak nie wolno. Oderwałam się od niego. Popatrzył na mnie zdziwiony.

-Niall tak nie można. Ty masz dziewczynę. Nie możemy. Sam wiesz..- na jego twarzy było widać ból i odrzucenie. Nic nie odpowiedział.- jesteśmy przyjaciółmi?- zapytałam z nadzieją w głosie.

-Tak jesteśmy przyjaciółmi.- powiedział z wymuszonym uśmiechem. Podrapał się po karku.- musisz się chyba naszykować. W dresach raczej na pogrzeb nie pójdziesz.- wtedy dopiero zauważyłam że ubrany był w piękny czarny garnitur. Uśmiechnęłam się do niego. Wzięłam go za rękę, a ten wessał powietrze. Udałam że tego nie widzę. Zaprowadziłam go do swojego pokoju. Cholera, nie posprzątałam tu. Po łóżku walała się sterta chusteczek a po podłodze moje i Elyara rzeczy. Niall zmarszczył brwi gdy zobaczył jego rzeczy. Odwrócił od nich wzrok. Był zazdrosny? Ale o co? O mnie? Przecież on ma taką piękną dziewczynę. Wzruszyłam tylko ramionami i zaczęłam się szykować. Po 20 minutach byłam gotowa do wyjścia. Ubrana w to
z delikatnym makijażem zmierzałam z Niallem do wyjścia. Gdy wyszliśmy pod dom zajechał srebrny bus. Ze zdziwieniem na niego popatrzyłam. Drzwi się otworzyły i wyszli z niej Harry, Liam, Zayn, Louis, Perrie i Sophia. Wszyscy ubrani na czarno. Podeszli do nas. Byłam wzruszona tą sytuacją. Zaraz po nich pojawiła się Natalia i David. Wszyscy po kolei mnie uściskali i razem wsiedliśmy do auta. Drogę do kościoła pokonaliśmy w ciszy. Gdy wysiadłam z pojazdu i weszłam do budynku coś ścisnęło mnie w żołądku. Wiedziałam co to jest. Tylko gdy na samym końcu mojej drogi zauważyłam drewnianą trumnę. Znów poczułam łzy na policzkach. Jednak szybko je ktoś starł. Tą osobą był Niall. Uśmiechnął się do mnie czule i razem poszliśmy zająć nasze miejsca. Ceremonia trwała dość krótko. Płakałam na tym jak rodzina wygłaszała mowę o swoim zmarłym: synu, bracie, bratanku. Po ceremonii wszyscy udaliśmy się za kaplicę na cmentarz na którym miał zostać pochowany. Z chwilą gdy wkładali jego trumnę do dziury gdzie miał zostać zakopany po prostu nie wytrzymałam i uciekłam. Nie mogłam być tego świadkiem, nie mogłam patrzeć na to jak oni go zakopują. Przystanęłam pod drzewem nieopodal kościoła i zaczęłam płakać. Po dłuższej chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i kładzie swoją głowę na moim ramieniu.

-Wszystko będzie dobrze-szeptał Niall.- dasz radę.

-Dziękuję. Gdyby nie wy… nie wiem, jak bym sobie bez was poradziła. Cieszę się, że jesteście ze mną. że was mam. Że mam ciebie. – na te słowa się spiął.- obiecaj mi że mnie tak nie zostawisz. Nie znikniesz z dnia na dzień.- niemal go błagałam.

-Lucy ja…- odwróciłam się do niego przodem. Na jego twarzy widać było zakłopotanie.

-O co chodzi?.-zapytałam przerażona.

-Ja. Ja dzisiaj muszę wracać do domu… do Londynu.- o Boże tylko nie to. On też miał mnie zostawić. Tego nie przeżyję.

-J-j-j. Jak to. Zostawisz mnie. Ja sama nie dam rady. W jego oczach jak i w moich zalśniły łzy.

-Więc wyjedz ze mną.-poprosił.

-co?- zapytałam zszokowana jego prośbą.
-Wyjedz ze mną, będę mógł się tobą opiekować. Będziesz mnie miała.- czułam że pod tym wyznaniem, kryje się coś głębszego.- wyjedź ze mną do Londynu… błagam.













**************
hej hej .
no i jak wam się podoba?
trochę się zadziało :) niespodziewany zwrot akcji.
kolejny za 15 komentarzy
KOCHAM WAS
Hazzowa :*****

środa, 15 października 2014

ROZDZIAŁ 16

polecam tą piosenkę wprowadza w klimat :D ------> KLIK jak się skończy włącz od nowa :)



Oczami Nialla.


Obudziłem się w tak znanej mi Sali. Przetarłem twarz dłonią i zastanawiałem się co tak naprawdę się stało. Głowa niemiłosiernie mnie bolała. Próbowałem sobie przypomnieć co tak naprawdę się stało. Ostatnie co pamiętam to jak uciekłem z Harrym ze szpitala żeby porozmawiać z Lucy. Chyba otworzyła nam jej mama. Jednak niedługo po tym zemdlałem. Nawet nie pamiętałem czy rozmawialiśmy z tą kobietą. Totalna pustka. Rozejrzałem się po Sali. Na fotelu obok łóżka siedział załamany Harry. Chyba nawet nie zauważył że się obudziłem.

-Harry?.- zapytałem a chłopak od razu na mnie spojrzał.- co się stało?.

-To był głupi pomysł. Nie powinienem cię stąd zabierać. Wybacz mi.- ostatnie zdanie niemal wyszeptał.

-Harry nic się nie stało. Nie obwiniaj się.- starałem się go wesprzeć. Nie mogłem patrzeć jak on się obwinia.

-Pójdę po lekarza. Prosił żebym po niego przeszedł jak odzyskasz przytomność.- wyszedł z Sali nawet na mnie nie patrząc. Nie wiem jak to się stało. Przecież już było ze mną dobrze. A tu tylko wstałem i już takie akcje. To dziwne. No ale poza tym miałem poważny wypadek i takie skutki pewnie są na początku dziennym. Po chwili wrócił Harry z lekarzem jednak ten szybko się zmył rzucając zwykłe „Muszę jeszcze coś załatwić. Do jutra”. Zdziwiło mnie to. Co z nim?. Czy tylko miał wyrzuty sumienia? Byłem ciekaw o co mu chodzi. Tu na pewno nie chodziło tylko o to co się dzisiaj stało.

-No nieźle nas pan nastraszył panie Horan- zaśmiał się lekarz.

-Co się właściwie stało.-zapytałem chcąc wreszcie się dowiedzieć co ze mną jest.
-jest pan nadal bardzo słaby i każda dłuższa przechadzka sprawia że traci pan siły i traci przytomność. Nie ukrywajmy wypadek miał pan strasznie poważny. 3 tygodnie śpiączki a teraz kilka dni pan jest przytomny i myśli pan że już będzie zdrowy.- zaśmiał się lekarz.- potrzebuje pan więcej czasu. 

-A kiedy mógłbym wyjść ze szpitala.- zapytałem. Mężczyzna zaczął się zastanawiać.
-Myślę że…-nie dokończył po przerwał nam jego telefon.- wybacz musze odebrać. Zmarszczył brwi gdy zobaczył kto dzwoni. Ciekaw byłem kto to. – Lucy.- zaczął. Kurwa on gadał z moją Lucy!??. Nie to chyba nie z nią. W sumie ona nie jest moja. Z resztą nie ważne.- ale spokojnie.- zaczął ją uspokajać.- przestań płakać.- Jezu płakała. Co jej się stało. Czarne scenariusze przelatywały przez moją głowę.- jak to w szpitalu… u nas… dobrze nie ruszaj się zaraz będę.- zakończył połączenie. – pan wybaczy panie Horan. Muszę pomóc koleżance z pracy.- czyli jednak to ona. szybko wybiegł z Sali. Nie mogłem się powstrzymać. Zacząłem za nim podążać. Musiałem się dowiedzieć o co chodzi. Jest cała? Nic jej nie jest? Muszę ją zobaczyć. Biegłem za lekarzem jakieś 5 minut. Nie wiedziałem na jakim jesteśmy oddziale. Przebiegliśmy przez jeszcze jeden korytarz. Przebiegliśmy przez drzwi z napisem „ODDZIAŁ ONKOLOGII”. Przeszedł mnie dreszcz ale się nie zatrzymałem. Skręciliśmy w lewo i na końcu korytarza zauważyłem zapłakaną dziewczynę. Czyli była cała odetchnąłem z ulgą. Ale co wywołało u niej takie zachowanie. Zniknęli w jakiejś Sali a ja powoli uspokajając oddech podszedłem bliżej. Stałem już przy szybie. Spojrzałem na zapłakaną dziewczynę i zmartwionego lekarza. Chwilę rozmawiali jednak po jakiś 5 minutach lekarz wyszedł zostawiając ją samą. Usiadła na krześle obok łóżka i złapała osobę leżącą na łóżku za rękę. Zaczęli rozmowę. Wtedy popatrzyłem na osobę na łóżku. To był ten chłopak. To był Elyar.



Oczami Lucy.

Usiadłam przy łóżku chłopaka tylko gdy Jason wyszedł z Sali. McHenry był moim ulubionym lekarzem w tym szpitalu. Złapałam chłopaka za rękę. Uśmiechnął się słabo do mnie. Widać było że cierpi. Widziałam to po jego mimice twarz. Wiem jaki to jest ból. Choć pewnie nie odczuwałam go w takim natężeniu jak on. Ja miałam tylko białaczkę. No właśnie tylko czy aż. To niewiarygodne że takiego młodego chłopaka zaatakował nowotwór z taką siłą że wyniszczył mu cały organizm. McHenry powiedział że nie ma już ratunku. Mam się z nim pożegnać. Ja nie potrafię. Nie będę potrafiła bez niego normalnie funkcjonować. Jest moim przyjacielem. No właśnie czy abym darzyła go tylko przyjaźnią. Choroba zbliża ludzi a nas na pewno ona zbliżyła. Wiedziałam że go kocham tylko nie wiedziałam cz jak brata czy chłopaka. Nie chciałam żeby widział że płaczę. Zmusiłam się do uśmiechu. Głaskałam jego zimną dłoń.
Był taki chłodny. Bez życia. To przerażające jak kilka godzin może zmienić chłopaka który tryskał energią skakał z klifu uciekał policji leży na łożu śmierci. Nic nie mówiliśmy. Rozumieliśmy się bez słów. Trwaliśmy w takiej ciszy jakiś czas. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Nie potrafiłam. Gula wielkości piłki golfowej formowała się w moim gardle. Nie mogłam jej przełknąć. Świeże łzy pojawiały się w moich oczach. Zaczęłam szybko mrugać aby je powstrzymać. Nie mogłam na niego patrzeć. Czułam się okropnie. Czułam jakby on już nie odczuwał tego że tu jestem że nie odczuwał już tego że go dotykam. Że nie odczuwa już bólu. Tego ostatniego bałam się najbardziej. Bo gdy już nie czujesz bólu jesteś jedną noga na drugiej stronie. Wessałam powietrze gdy twarz chłopaka wykrzywiła się w bólu. Z jednej strony się ucieszyłam bo jeszcze czuje.
-Lucy…- tak bardzo się zdziwiłam że się odezwał że aż podskoczyłam. Popatrzyłam na niego. Miał taki słaby głos. Czułam jak moje serce się rozpada. Traciłam go. Tak bardzo tego nie chciała. Byłam samolubna. Tak wiem. Nie chciałam go tracić. Chciałam z nim trwać. Chciałam żeby po prostu ze mną był. – wiem że to już mój koniec.- zaczął mówić bardzo powoli. Nie mogłam tego słuchać. On nie mógł mnie zostawić. Nie powstrzymywałam już łez które strumieniami ciekły po moich Polikach kapiąc na nasze złączone ręce.
Nie mógł mnie zostawić. Nie mógł.- nie boję się śmierci bo jesteś tu ze mną.- kontynuował. Podniosłam nasze splecione ręce i wtuliłam swój Polik w jego dłoń. Pachniał szpitalem i lekami. Ale nawet ten zapach nie przyćmił jego pięknego zapachu. Zapachu Elyara. Chłopak popatrzył na mnie już nieobecnym spojrzeniem. Uśmiechnął się delikatnie na mój gest. Tak bardzo chciałam zobaczyć jego pełny uśmiech. Marzyłam teraz tylko o tym żeby on wstał i żebyśmy razem stąd wyszli. Żebyśmy dalej robili zwariowane rzeczy.- chcę żebyś coś wiedziała.- znów jego ciało przeszył ból. Złapał mnie mocniej za rękę. Czułam się okropnie. Pociągnęłam nosem i znów na mnie spojrzał.- nie płacz z mojego powodu. Umieram szczęśliwy. Chcę… chcę żebyś coś jeszcze dla mnie zrobiła.- zaczął powoli.- już umieram i nie mogę odejść nie powiedzieć ci tego. Chcę żebyś skreśliła jeszcze jeden punkt z naszej listy.- zdziwiłam się. Zrobił coś za moimi plecami. Wyciągnęłam z kieszeni złożoną kartkę papieru. Podałam mu kartkę a ten delikatnie i powoli ją rozłożył. Wziął ode mnie długopis i na mnie popatrzył. Skreślił coś i mi ją oddał. Nie mogłam się powstrzymać. Zerknęłam na kartkę i aż mnie zatkało. Skreślony 1 punkt.- „zakochać się”. Spojrzałam na niego zdziwiona,zapłakana i rozczulona.
– tak zakochałem się w tobie. Szaleję od kiedy cię zobaczyłem w mojej Sali. Pierwszego dnia. Zakochiwałem się w tobie codziennie na nowo. Zajęłaś wszystkie moje myśli. Nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Tylko o tobie. Gdy cię widziałem czułem się jakbym był zdrowy. Jakbym mógł uwierzyć że mogę wyzdrowieć. Dałaś mi nadzieję. Nadzieję na lepsze życie. Za to chyba chcę ci najbardziej podziękować. Kocham cię tak mocno że bardziej już się nie da.- mówił coraz ciszej. Glos miał coraz słabszy. Ja nie płakałam ja szlochałam.- jesteś moim promykiem nadziei. Jesteś najlepszą osobą jaką spotkałem na swojej drodze i chociaż nie znamy się długo to wiem że tylko przy tobie mógłbym być szczęśliwy. Tylko z tobą.- powtórzył.- może to i lepiej że umieram. Nie będę mógł cierpieć wiedząc że nie jesteś moja. Zasługujesz na wszystko co najlepsze. Żaden facet nie jest ciebie wart. Żaden.- teraz już tylko szeptał.- nie mogę uwierzyć że tak ci to wszystko mówię.- zaśmiał się delikatnie.- ale to pewnie dlatego że umieram i nie będę musiał żyć ze świadomością że nie oddawałaś moich uczuć.- zaczął smutny.

-a jeśli je oddaję.- wyszeptałam.- jeśli czuję się przy tobie tak samo, jak ty przy mnie?.- zapytałam. Chłopak się na mnie.popatrzył załzawionymi oczami.

-w takim razie jestem cholernym szczęściarzem. I teraz gdy znam prawdę…- zrobił przerwę.- teraz nie chcę umierać. – głos mu się załamał.- chcę smakować życia. Chcę mieć ciebie.- jego głos był cichszy od szeptu. Głośniej zaszlochałam. On również nie ukrywał swych łez.- chciałbym… chciałbym cię pocałować. Chciałem to zrobić już pierwszego dnia.- załkał. Niewiele myśląc nachyliłam się i łączyłam nasze usta. Całował tak bosko, a ja nigdy już miałam ich nie zasmakować. Przelałam na ten pocałunek całe swoje uczucia. Chciałam żeby wiedział, jak ważną osobą jest dla mnie. Wstałam z krzesła by być bliżej niego. Złapałam jego Polik jedną ręką,a drugą wplątałam w jego włosy.
Nasz delikatny pocałunek przerodził się w bardziej namiętny. Do pocałunku dołączyły nasze języki. Zgrały się ze sobą idealnie. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. oparłam swoje czoło o jego i tak trwaliśmy aż nasze oddech się nie unormowały.

-Teraz w spokoju mogę odejść. Kocham cię. Będę cię pilnować z góry. Nie zostawię cię.- uśmiechnął się do mnie zamykając oczy.

-Nie Elyar. Nie rób mi tego… błagam.- szlochałam w jego ramie. Nie mógł mnie teraz zostawić. Kreseczka skacząca na ekranie stała się linią ciągłą.
Zaczęłam nim potrząsać.- błagam cię obudź się. Musisz się obudzić słyszysz. Nie możesz mnie zostawić. Nie możesz zaczęłam szeptać. Upadłam na kolana. Schowałam twarz w dłonie i wybuchłam niepohamowanym płaczem.
Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi i sadza sobie na kolanach. Łudziłam się że to Elyar. Bo niby kto. Tajemnicza osoba mnie przytuliła z całej siły. Również się wtuliłam w tą osobę. Wiedziałam że to mężczyzna ładnie pachniał. Skądś znałam ten zapach.

-Ciiii. Już dobrze. Wszystko będzie dobrze.- to Niall. To naprawdę był on. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Tak za nim tęskniłam. – pomogę ci, Nie zostawię cię same.






******
 słoneczka mam nadzieję że się podobał.
smutno mi bo bardzo lubię Elyara. Jednak chciałam dodać trochę akcji akcji do opowiadania
kolejny rozdział za 15 komentarzy 
KOCHAM WAS
Hazzowa :***

piątek, 10 października 2014

ROZDZIAŁ 15



Oczami Nialla.

-Harry?- zdziwiłem się.- co ty tu robisz?- zapytałem. Nie wiedziałem co się dzieje. Jak to możliwe że nie odzywał się do mnie cale pięć dni a teraz jak gdyby nigdy nic przychodzi tutaj. Nie ukrywam mimo iż byłem strasznie zdziwiony bardzo się cieszyłem że tu jest. Widziałem że jest zakłopotany. Ręce trzymał w kieszeniach. Przeczesał jedną ręką za długie jak dla mnie włosy i z powrotem schował ją do kieszeni. Przygryzł dolną wargę i niepewnie zaczął się do mnie zbliżać. Myślał że go wywalę. Nie chyba raczej nie przyszło mu to do głowy. Co jak co no ale byliśmy braćmi. Nie ważne jak bardzo się pokłócimy. Zawsze trzymamy się razem. Jesteśmy jednością. Podszedł do łóżka i usiadł na niebieskim plastikowym krzesełku. Uśmiechnął się do mnie niepewnie. Widziałem w jego oczach niepewność. Jakby nie był przekonany że dobrze zrobił przychodząc tutaj. Przełknął głośno ślinę. Siedziałem w skupieniu i czekałem na jakiś ruch z jego strony. Miałem nadzieję że to on przerwie krępującą ciszę wiszącą nad nami. Widziałem że szykuje się do rozmowy. Chyba zastanawiał się co ma mi powiedzieć.

-Niall ja… ja chciałem cię przeprosić.-zaczął niepewnie patrząc prosto w moje oczy. No tego to się nie spodziewałem. Usiadłem na łóżku. Przeczesałem palcami włosy.

-Za co?- zapytałem szczerze zdziwiony.

-Za swoje zachowanie. Za to że cię zostawiłem gdy mnie potrzebowałeś. Że zachowałem się jak dupek i że nie odezwałem się do ciebie przez cholerne pięć dni.- wreszcie to z siebie wyrzucił. Widziałem jak spada z niego ogromny ciężar gdy wypowiadał każde słowo.

-Daj spokój to ja zachowałem się jak totalny dupek.-powiedziałem przytulając go do siebie. nareszcie się pogodziliśmy. Czułem się okropnie za każdym razem gdy się kłóciliśmy.

-Pogodziłeś się z Lucy.-zapytał a ja zamarłem. Wiedziałem że o to zapyta. Co ja miałem powiedzieć. Spuściłem wzrok. Niechciane łzy napłynęły mi do oczu.

-Nie. Nie pojawiła się w szpitalu. Nie odbiera. Raz odebrała ale jak powiedziałem że to ja to od razu się rozłączyła.- Harry nic nie odpowiedział tylko wstał. Wyszedł z Sali i wrócił z jakąś torbą.

-Załóż to.- rzucił we mnie torbą. Zdziwiłem się ale wykonałem jego polecenie. Miałem na sobie ciemne dresy. – idziemy.- powiedział gdy zapiąłem bluzę.

-Ale dokąd.-zdziwiłem się.

-Jak to gdzie. Jedziemy do Lucy. Wtedy będzie musiała z nami pogadać. Do mnie też się nie odzywa.-posmutniał. Już po chwili szliśmy korytarzem. Założyłem na głowę kaptur żeby nikt mnie nie poznał. Zdziwiłem się że tak łatwo nam się udało przemknąć przez cały szpital niezauważeni. Weszliśmy do auta Harrego i ruszyliśmy. Źle się czułem. Byłem słaby i kręciło mi się w głowie. Ale musiałem z nią pogadać. Już po chwili byliśmy pod domem dziewczyny. Powoli wyszedłem z auta. Wszystko mnie bolało. Podeszliśmy do drzwi i zapukaliśmy. Chwilę czekaliśmy póki ktoś nam otworzy. Zapukałem nieco głośniej. Po chwili drzwi się otworzyły. Pojawiła się w nich nieco starsza kobieta. Była piękna. Cholernie podobna do Lucy. Starsza jej wersja. To musiała być jej mama.

-W czym mogę pomóc- zapytała równie pięknym głosem jak jej córka.

-My do Lucy.- głos zabrał Harry. Kobieta się zdziwiła. Pewnie dlatego że nas nie znała. Chciałem poznać jej odpowiedź bo już ledwo stałem na nogach. Musiałem podeprzeć się o framugę drzwi żeby nie upaść. Przed oczami widziałem czarne plamy.

-Niestety Lucy nie ma. Spędza teraz całe dnie z przyjacielem…- nie wiedziałem czy coś jeszcze mówiła. Nic już nie słyszałem. Po prostu zemdlałem.


Oczami Lucy.

-Elyar chodź.-krzyknęłam do już nieprzytomnego prawie chłopaka. W Clubie było strasznie głośno i duszno. Byliśmy zbyt piani żeby racjonalnie myśleć. Widziałam że Elyar był w kiblu z jakąś laską. Czyżby zaliczył kolejny punkt z listy. Szalony. Bardzo szybko nam idzie z listą. Lecieliśmy już balonem, siedzieliśmy na komisariacie za kradzież, Elyar był w Clubie ze striptizem( no ja nie miałam zamiaru się tam pokazywać). Poza tym ta kąpiel w fontannie, taniec na środku ulicy. Lecieliśmy jak burza a wydaje się że zaliczyliśmy właśnie najebanie się no i chyba zaliczył jeszcze przespanie się z laską. Było już koło 3 nad ranem. Trzeba było się zbierać. Pociągnęłam przyjaciela za ramię odciągając go od nachalnej blondynki i wyciągnęłam go z Clubu. Do mojego domu mieliśmy bliżej. Szliśmy chwiejnym krokiem. Śmialiśmy się w niebogłosy nie wiadomo z czego. Alkohol uderzył nam do głowy. Pierwszy raz byłam w takim stanie. Nigdy nie piłam dużo alkoholu bo nie mogłam. Po chwili która ciągnęła się w nieskończoność doszliśmy do domu i najciszej jak się dało weszliśmy do środka. Poczłapaliśmy do mojego pokoju i od razu padliśmy jak muchy na łóżko zasypiając od razu.

~~*~~

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Cały pokój wirował. Było mi niedobrze. Chciało mi się wymiotować. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju. Widziałam że Elyar jeszcze śpi obok mnie. Powiem tak. Jebało wódą strasznie. Wstałam i aż się zachwiałam. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież. Popatrzyłam na ścienny zegar. 11. Świetnie. Weszłam do łazienki i doprowadziłam się do jakiegoś wyglądu. Szczęśliwa zeszłam na dół i naszykowałam śniadanie wraz z lekami na ból głowy. Udałam się z powrotem do pokoju i skoczyłam na łóżko. Obudziłam chłopaka buziakiem w policzek. Z wielkim trudem wstał z łóżka i zszedł ze mną do kuchni. W ciszy zjedliśmy śniadanie.

-Musimy odhaczyć 2 rzeczy z listy.- uśmiechnął się do mnie.

-Czyli jednak ją zaliczyłeś.-zaśmiałam się na co chłopak się zarumienił i potwierdził mi kiwnięciem głowy.

-To jakie plany na dzisiaj-zapytał smarując kromkę chleba masłem.

-Jest taka ładna pogoda to może wybierzemy się nad morze?- zapytałam.

-świetnie. Skoczymy z klifu znam świetne miejsce.- wyszczerzył się do mnie i zniknął na piętrze. Zapomniałam powiedzieć że praktycznie mieszkał w moim domu. Po dłuższej chwili wrócił już przebrany. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę plaży. Już po 20 minutach spaceru doszliśmy na miejsce. Woda była chłodna. Za cholerę do niej nie wejdę. Żadna siła mnie tam nie zaciągnie. Chłopak szybko rozebrał się do kąpielówek i uśmiechnął się do mnie. Nagle strasznie się skrzywił z bólu i aż opadł na kolana.

-Jezu Elyar co ci jest.- podbiegłam do niego upadając koło niego na kolana. Bałam się bo nie wiedziałam co się dzieje. Chłopak po chwili doszedł do siebie i mocno się we mnie wtulił. Słyszałam jak płacze. Sama również zaczęłam płakać.

-Lucy ja ci czegoś nie powiedziałem.-zaczął powoli.- ja.. ja już nie mam tylko białaczki.- zaraz co!!!!?! Co on właśnie powiedział.- gdy chemia przestała działać zrobili mi jeszcze raz badania. Rak rozprzestrzenił się po całym organizmie. – pociągnął nosem a ja wybuchłam niepohamowanym szlochem.- Lucy ja jestem jednym wielkim nowotworem.-zaśmiał się żałośnie jednak wyszedł z tego przerażony chichot.

-Może będzie lepiej jak wrócimy do domu. Nie powinieneś się tak przemęczać.-otarłam łzy i popatrzyłam na chłopaka.

-W życiu. Miałbym przegapić nasz skok z klifu. Muszę korzystać z życia. Póki jeszcze mogę się poruszać.- uśmiechnął się do mnie szeroko a po grymasie bólu nie było już śladu. Podeszliśmy na skraj klifu i spojrzeliśmy w dół. Strasznie wysoko. Na samą myśl robiło mi się niedobrze.

-Ja nie skoczę. Nie dam rady.- powiedziałam robiąc kilka kroków w tył.

-Jak chcesz to skoczę sam cykorze.-po tych słowach skoczył znikając mi z pola widzenia. Podbiegłam do granicy klifu i spojrzałam jak wpada do wody robiąc wielki plusk. Zaśmiałam się i czekałam aż wypłynie i zacznie się ze mnie nabijać że nie skoczyłam razem z nim. Jednak on nie wypływał. Cholera.

-Elyar.- krzyknęłam- Elyar. To nie jest śmieszne.- znowu nic. O boże. Niewiele myśląc i przełamując swój strach wskoczyłam za nim do wody. Coś się musiało stać. Leciałam chwilę. Czułam się jakbym latała. Po chwili zderzyłam się z taflą wody i zanurzyłam się kilka metrów. Wypłynęłam szybko i wtedy go zobaczyłam. Leżał głową z dół jak topielec. Jeśli to były głupie żarty to niech się modli bo go zabiję. Podpłynęłam jak najszybciej. Jednak on nie żartował. Naprawdę coś mu się stało. Szybko wyciągnęłam go na brzeg i zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechało bardzo szybko. Zabrali mnie również. W karetce robili mu sztuczne oddychanie gdy ja płakałam u boku sanitariuszy. Dojechaliśmy do szpitala w mgnieniu oka. Zabrali go na badania a ja musiałam zostać. Nie wypuścili mnie mimo że mnie tu wszyscy znali. Czyli jego stan musiał być gorzej niż zły. Płakałam strasznie. Bo bałam się że mogę go już nie zobaczyć. Nawet się z nim nie pożegnałam. Usiadłam przed salą do której go zabrali i czekałam. Czekałam ponad 2 godziny. Dupa mi już zdrętwiała. Zaczęłam więc chodzić w tę i z powrotem. Po dłuższej chwili lekarz wyszedł na korytarz. Minę miał raczej jakby miał mi ogłosić coś potwornego. Znałam go. To on mi powiedział że mam raka.

-Lucy lepiej usiądź.-zaczął. Już wiedziałam jak poważna jest sytuacja.

-Jak… jak źle jest.- zapytałam łamiącym się głosem. Dolna warga strasznie mi drżała a łzy zamazywały mi obraz.

-Niestety jest źle. Bardzo źle. Chłopak żyje nic mu nie jest. Usunęliśmy mu z płuc wodę. Jednak… rak rozprzestrzenia się bardzo szybko.-mówił spokojnie.

-To znaczy.- zapytałam.
-Sądzę że powinnaś się z nim już pożegnać. On może nawet nie dożyć do rana.- powiedział. Poklepał mnie po plecach i po prostu odszedł.





*********************
Hej moje słoneczka.
szczerze miło się zaskoczyłam tym że tak szybko pojawiły się komentarze.
KOCHAM WAS bo to jest niesamowite.
nawet nie wiecie ile radości daje mi czytanie waszych komentarzy :****
i jakie to cudowne widząc że tak szybko się one pojawiają.
kto idzie jutro do kina na WWA ??? ja idę i już się nie mogę doczekać bo zobaczę się z moją kochaną Olcią <33333 tęsknię za tobą kochana
kolejny rozdział za 15 komentarzy :*
KOCHAM WAS
Hazzowa :******

środa, 8 października 2014

ROZDZIAŁ 14

Oczami Perrie


Uśmiechnęłam się. Odwróciłam się do niego i mocno wpiłam się w jego usta. Byłam taka szczęśliwa że go mam.

-Bardzo mi się podobała ta zabawa. - wyszeptałam w jego usta. Zayn się uśmiechnął. Byłam w niebie. On był niesamowity. Taki czuły i kochany.

- A ja się cieszę że co się podobała. Nie mogłem się już ciebie doczekać.- powiedział przygryzając moją dolną wargę.

-Ale najbardziej podoba mi się twoja lista marzeń. - zaśmiałam się. - o tak jest świetna. Z chęcią coś z niej spełnię. Jeśli tylko chcesz. - uśmiechnęłam się słodko.

- Zrobimy wszystkie punkty. Zaczniemy od pierwszego. Sex w zbożu. - mówił z seksowną chrypką na którą od razu się podnieciłam. Chłopak wziął mnie na ręce i śmiejąc się zbiegł ze wzgórza. Zauważyłam ubitą ścieżkę przez pole. Ciekawa byłam gdzie prowadziła. Jednak wiedziałam że zaraz się dowiem, bo Zayn zaczął nią iść. Już po chwili doszliśmy na środek pola. Jednak droga prowadziła donikąd. Chłopa położył mnie na ziemi. Szybko znalazł się pomiędzy moimi nogami. Zaczął całować mnie po szyi. Odchyliłam głowę do tyłu dając mu łatwiejszy dostęp. Jęczałam szczęśliwa. Objęłam go nogami w pasie na co jęknął seksownie. Zbliżyłam swoje biodra do jego ocierając się o jego twardniejącą erekcję. Wplotłam ręce w jego włosy i mocniej przyciągnęłam do siebie. czułam że zrobił mi malinkę. Pociągnęłam za jego włosy i przyciągnęłam jego twarz do swojej. Zaczęłam go całować. Przewróciłam go na plecy. Był zaskoczony.

- Dzisiaj to ja przejmuję kontrolę. - powiedziałam nachylając się i rozpinając jego koszulę. Całowałam nowo odsłoniętą skórę. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Zsunęłam powoli koszulę z jego umięśnionych ramion. Całowałam jego gorące ciało. Zassałam jego sutek na co chłopak głośno jęknął. Weszłam z pocałunkami niżej. Dotarłam do spodni. Rozpięłam guzik i rozporek. Chłopak podniósł biodra żeby łatwiej było mi zdjąć z niego spodnie. Zdjęłam je razem z bokserkami. Jego męskość jak zawsze zaparła mi dech w piersiach. Jak coś tak wielkiego mogło się we mnie zmieścić. Wzięłam go do ręki i zaczęłam go masować. Jego urwane jęki utwierdzały mnie w przekonaniu że robię dobrze. Nachyliłam się i pocałowałam go w główkę penisa. Dreszcz przeszedł przez całe jego ciało. Wprowadziłam go w swoje usta i zaczęłam lekko ssać. Wsadzałam go tak głęboko jak tylko mogłam. Zayn był pierwszym i ostatnim chłopakiem któremu robiłam loda. Zawsze było to dla mnie obrzydliwe jednak z nim nic mnie nie obrzydza. Czułam że drży więc wyciągnęłam go z ust. Usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam powoli się rozbierać. Zayn założył ręce za głowę i z uwagą mi się przyglądał. Zdjęłam wszystkie ciuchy. Jego ręce od razu dopadły moje piersi. Zaczął się nimi bawić. Jęczałam i przygryzałam wargę. Wzięłam jego penisa i naprowadziłam go do mojego wejścia. Poruszając biodrami wprowadziłam go w siebie. Zaczęłam ruszać się w przód i w tył podskakując przy tym. Wiedziałam że podoba się to Zaynowi. Odchylił głowę do tyłu i również zaczął się poruszać. Czułam że oboje jesteśmy bliscy orgazmu. Przyśpieszyłam. Nasze jęki się ze sobą mieszały. Doszliśmy razem wymieniając się naszymi sokami. Zdyszana położyłam się na nim i zaczęłam się uspokajać. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Czy to był dobry moment żeby powiedzieć mu prawdę? Uśmiechnął się do mnie. Byłam zmartwiona. Bałam się że źle to przyjmie. Może jednak jeszcze poczekać.

- Co jest kochanie? - zapytał masując mnie po plecach. Jak on dobrze mnie znał. Przełknęłam gulę.

- Muszę ci coś powiedzieć. Coś ważnego. - na te słowa się spiął. Cały zesztywniał. Usiadł trzymając mnie w mocnym uścisku. Siedziałam na nim okrakiem. Widziałam przerażenie w jego oczach.

- Co się stało? - zapytał szeptem. - Chcesz mnie zostawić?

-Co?! Jezu co? Ty myślałeś że chcę zerwać zaręczyny?? - zapytałam przytulając go do siebie. Gładziłam jego włosy. - Nigdy w życiu cię nie zostawię. Kocham cię.

- To o co chodzi? - spojrzałam w jego oczy. Wzięłam głęboki oddech po czym zmusiłam się do odpowiedzi.

- Jestem w ciąży. - powiedziałam bojąc się jego reakcji. Widziałam jak jego wyraz twarzy się zmienia. Tylko nie mogłam odgadnąć jaki ma humor. Czy się cieszy czy jest zły. Wiedziałam że chce mieć dzieci. Ale teraz? Gdy jest u szczytu kariery. Nawet jeszcze nie jesteśmy po ślubie. Patrzyłam na niego w skupieniu. Moje serce przyśpieszyło. Nagle zerwał się z miejsca trzymając mnie w objęciach. Przestraszyłam się i mocno objęłam jego szyję. Chłopak biegał po polu i krzyczał z radości.

-Będę ojcem! Jezu. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! - zaczął mnie całować. - Nigdy nie byłem tak szczęśliwy. - położył mnie na ziemi i złączył nasze usta. Jego pocałunek był przepełniony tyloma emocjami.... Po skończonym pocałunku jego oczy były jak dwa płomyczki.

- Bałam się że się zdenerwujesz. - zaczęłam.

- Dlaczego miałbym się denerwować? Sprawiłaś że jestem jeszcze szczęśliwszy. - pocałował mnie jeszcze raz. Oderwał się od moich ust. Zniżył się na wysokość brzucha i czule go pocałował. - Ile...

- 10 tydzień. - przerwałam mu bo wiedziałam o co chce zapytać.

- A jak długo wiesz? - zapytał. No właśnie. Mam mu mówić prawdę.

- Poszłam do ginekologa już jakiś czas temu. - wykręcałam się od odpowiedzi.

- Powiedz, Pezz, proszę. - mówił patrząc mi w oczy.

- Od trzech tygodni. - spuściłam wzrok.

- Ej kotek. Nie smuć się. To nic ważne że mi powiedziałaś. - pocałował mnie czule. Wziął na ręce i zaprowadził do domku. Tam działy się prawdziwe cuda.



Oczami Lucy

Kilka dni później.

Od 5 dni nie robię nic innego tylko spędzam czas z Elyarem. Chłopak wyszedł na własne żądanie ze szpitala. Nie chciał spędzać ostatnich dni w szpitalu. Płakałam często. Nie chciałam jednak żeby widział, że cierpię. Dawałam że wszystko jest okey i gdy tylko byliśmy razem zakładałam maskę szczęśliwej osoby i po prostu udawałam. Wzięłam wolne i na uczelni i w szpitalu. Chciałam siedzieć tylko z nim. Nie mogłam go zostawić. Od czasu gdy Niall powiedział, że mam wynosić się z jego sali, nie chciałam z nim mieć nic do czynienia. Niech siedzi z tą swoją laską. Nie moja sprawa. Nie wiem po co ja się tak angażowałam. Byłam głupia i tyle. Tylko, że przez to wszystko zaniedbałam wszystkich dookoła. Był słoneczny poranek. Ubrana w to

czekałam na przyjście chłopaka. Dzwonił ktoś do mnie z nieznanego numeru. W Tym samym momencie do domu wszedł Elyar. Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon. Nikt nie będzie nam przeszkadzał. Przywitałam się z chłopakiem.

- To jakie plany na dzisiaj.- zapytałam

- Może to głupie.- podrapał się po karku.- chciałbym… chciałbym stworzyć listę rzeczy które zrobię przed śmiercią.

- To nie jest głupie. Sama kiedyś taką robiłam.- zamknęłam oczy na to wspomnienie.- bierzmy się do roboty.- wstałam i pobiegłam do swojego pokoju. Wzięłam zeszyt i długopis. Zbiegłam do niego.

- Może pójdziemy do parku. Gdy człowiek jest na świeżym powietrzu, lepiej myśli. - uśmiechnęłam się do niego. Był bardzo blady i słaby. Widać na pierwszy rzut oka że cierpi. Wyszliśmy z domu.

Czułam że ktoś mnie obserwuje ale nikogo podejrzanego nie widziałam. Do parku od mojego domu było 5 minut drogi. Szliśmy wolnym spacerkiem. Doszliśmy na miejsce i usiedliśmy pod drzewem. Była idealna wręcz pogoda.

- Więc nie marnujmy czasu zabierzmy się do pracy. - powiedział chłopak biorąc ode mnie zeszyt. Zabrał się za pisanie.

1) Zakochać się
2) Wdać się w bójkę.
3) Pojechać stopem jak najdalej.
4) Skoczyć do morza z klifu.
5) Trzymać pająka na rękach.
6) Zapalić trawkę.
7) Przespać się z kimś.
8) Pójść na striptiz.
9) Tańczyć w fontannie.
10) Skoczyć ze spadochronem.
11) Skoczyć na bugee.
12) Spróbować sushi.
13) Polecieć balonem.
14) Ukraść coś.
15) Spędzić noc na komisariacie.
16) Pojechać na koncert 1D.
17) Nauczyć się nurkować.
18) Wystąpić w filmie.
19) Pójść na karaoke i zaśpiewać.
20) Dać lub znaleźć dom dziecku z domu dziecka.21). Popłynąć statkiem.
22) Iść na bal kostiumowy.
23) Iść na strzelnicę.
24) Nauczyć się jeździć na łyżwach.
25) Posadzić drzewo.
26) Wysłać wiadomość w butelce i dowiedzieć się do kogo dotarła.
27) Kąpać się przy wodospadzie.
28) Pojechać do Paryża.
29) Nauczyć się języka migowego.
30) Zatańczyć na rurze.
31) Pomalować ławkę w parku w kolorowe paski.
32) Puścić chiński lampion.
33) Zrobić sobie tatuaż.
34) Popływać z delfinami.
35) Mieć zdjęcie, lub zdjęcia z trzema znanymi osobami.
36) Obejrzeć noc spadających gwiazd na plaży, łące lub wysokiej górze.
37) Pomóc przypadkowemu człowiekowi.
38) Spełnić czyjeś marzenie.
39) Jeździć konno.
40) Napić się Tequili w Meksyku.
41) Uratować komuś życie.
42) Pojechać do Hiszpanii.
43) Zatańczyć Gangnam Style na ulicy.
44) Leżeć na środku ulicy.
45) Nawalić się.
46) Przejechać się drogim autem.
47) Przygarnąć zwierzę ze schroniska.
48) Przeżyć Karnawał w RIO.
49) Dotknąć dzikie zwierzę.
50) Odwiedzić kasyno.

Po godzinie mieliśmy już 50 punktów. Niektóre były bez sensu, inne szalone, a jeszcze inne dość nietypowe. Postanowiliśmy od razu zabrać się do pracy.

-Więc co idzie jako pierwsze?.-zapytałam się chłopaka. Lustrował jeszcze raz listę. Rozejrzał się dookoła i uśmiechnął się. Wskazał mi punkt 9 i uśmiechnął się. Rozejrzałam się również i zauważyłam na środku parku fontannę. Dzieci biegały dookoła niej co chwila któreś z nic zamaczało rękę aby kogoś ochlapać . uśmiechnęłam się do niego.

-To na co jeszcze czekamy. W drogę.- ruszyliśmy biegiem w stronę fontanny by razem do niej wskoczyć. Śmialiśmy się w niebo głosy. Ludzie dziwnie na nas patrzyli. Dzieciaki były zazdrosne bo gdy chcieli do nas dołączyć, zostali okrzyczane przez rodziców. Zaczęliśmy się chlapać i wydurniać. Byliśmy szczęśliwi. Było idealnie.




Oczami Nialla.

„Przepraszamy, numer jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon.” - jedno zdanie które słyszałem bez przerwy gdy próbowałem się do niej dodzwonić. Nie miałem kontaktu z Lucy od kiedy wygoniłem ją z mojej Sali. Dopiero Harry uświadomił mi, jakim jestem debilem. Zraniłem ją. Chciałem ją przeprosić jednak od 5 dni nie przychodzi do szpitala. Wiem to bo codziennie byłem na jej oddziale żeby ją przeprosić. Jestem nawet w stanie błagać ją na kolanach żeby mi wybaczyła. Znów chciałem się do niej dodzwonić. Czułem się strasznie samotny. Barbara dzień po naszej kłótni znów wyjechała na jakieś pokazy. Tym razem do Stanów. Harry się na mnie obraził i nie odzywa się do mnie. Zayn wyjechał gdzieś z Perrie, a Liam planuje ślub z Shopie. Położyłem się na łóżku a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Harry miał rację. Zostałem sam. Wszystkich od siebie odrzucałem. Bałem się że będę już sam do końca. Nie chciałem tego. Chciałem żeby było tak jak kiedyś. Myślami wróciłem do czasów kiedy byłem najszczęśliwszy. Kiedy nie miałem żadnych problemów. Wiem kiedy to było. Jednak czy chciałem się do tego przyznać. Tak muszę to powiedzieć. Najszczęśliwszy byłem przed poznaniem Barbary. Podniosłem się i znów wykręciłem numer Lucy. Skąd miałem jej telefon? Musiałem długo błagać Harrego żeby mi go dał. Ale jednak się udało. Czekałem tak długo jak tylko się dało. Był sygnał to dobrze. Może odbierze. No właśnie co jej powiem.

- Halo?- zapytała tym pięknym głosem. Cholera co ja mam teraz powiedzieć. Nie spodziewałem się że odbierze.

-Lucy. To ja Niall.- zacząłem ale nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Jednak zanim chciałem coś powiedzieć dziewczyna po prostu się rozłączyła. Zabolało i to cholernie. Odłożyłem telefon i położyłem się na łóżku. Muszę przyzwyczaić się do samotności. Jednak sam jestem sobie winien. Usłyszałem że ktoś do mnie wszedł. Podniosłem się i zdziwiłem. Nie spodziewałem się jego tutaj. Co on tu robił?




**************
HEj hej dzisiaj się nie rozpisuję pod rozdziałem. 
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :****
Oczywiście zapraszam na kolejnego bloga o Zaynie ;)
Next za 10 komentarzy :***
KOCHAM WAS 
Hazzowa :*****