środa, 17 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 24


Oczami Nialla.

-No chodź zatańczyć.-prosiła mnie Lucy. Szczerze to nie miałem ochoty na tańce. Sam nie wiem dlaczego. Siedzieliśmy na weseli Zayna i Perrie ale ja nie czułem się zbyt dobrze. Było masa ludzi którzy ciągle mnie zaczepiali. Nawet tutaj nie mogli nam dać spokoju.Poza tym przeczuwałem że stanie się coś złego. Miałem dziwne przeczucie że przyjęcie się rozwali. Ale sam nie wiem dlaczego.

-Nie mam ochoty słoneczko.- posłałem jej smutny uśmiech.

-Czasami nie mam do ciebie siły Niall. Idę może Harry będzie chciał ze mną potańczyć. Bo na mojego chłopaka nie ma co liczyć.- powiedziała zła i wstała od stołu. Zayn i Pezz-jako że siedzieliśmy z nimi przy stole- popatrzyli na mnie dziwnie. O co im chodzi. Przecież to nie ich sprawa czy będę tańczył z moją dziewczyną czy nie. Zauważyłem jak Lucy idzie z Harrym na parkiet. Chłopak był prze szczęśliwy. Widziałem to. Uśmiechał się z taką czułością do MOJEJ Lucy. Byłem na siebie zły. Na domiar złego puścili wolną muzykę. Cholera jasna. Harry położył rękę na jej biodrze i przysunął bliżej siebie. Kurwa. Tak nie może być. To była moja kara? Czułem że jestem czerwony ze złości. Aż miałem gorące uszy. Tańczyli tak długo. myślałem że ta piosenka nigdy się nie skończy. Lustrowałem moją ukochaną cały czas. Była taka idealna. Do tego ta sukienka na którą aż ciekła mi ślinka i stawałem się twardy. Tak mocno ją kocham. Nie powinienem tam myśleć teraz gdy dookoła mnie jest ponad 200 osób gdzie bawią się dzieci. A ja myślę jakby to było iść teraz z Lucy gdziekolwiek i kochać się z nią do nieprzytomności. Zatopić się w jej gorącym i mokrym...

-Niall-przerwała mi Perrie.-wszystko z tobą dobrze.Dziwnie wyglądasz.- popatrzyłem na nią.

-Wszystko jest okey.- rozejrzałem się po sali. nigdzie nie było Lucy.

-Nawet nie zauważyłeś jak Lucy podeszła. Coś do ciebie powiedziała ale ty patrzyłeś jak zaczarowany przed siebie. Chyba się popłakała. Powinieneś za nią iść.- po jej słowach zerwałem się ze swojego miejsca i pobiegłem w stronę toalet. Nie zważając na to że to damska toaleta wbiegłem do środka. Usłyszałem ciche łkanie w ostatniej kabinie. Wiedziałem już że to Lucy. Nikogo innego tu nie było. Podszedłem niepewnie do kabiny i zapukałem.

-Lucy kochanie to ty.- zero odpowiedzi. Trwała grobowa cisza jakby osoba za cienką ścianką przestała oddychać.- kochanie wiem że tam jesteś. Błagam cię wyjdź słoneczko.-znowu zapukałem delikatnie. Nie chciałem naciskać. Chciałem żeby sama wyszła. Byłem jednak gotów wyważyć drzwi albo coś innego wymyślić. Musiała wyjść. Musiałem wiedzieć że nic jej się nie stało. Jednak po drugiej stronie nadal panowała cisza. Nie myśląc za wiele wszedłem do kabiny obok. Stanąłem na sedesie uprzednio zamykając klapę. Podciągnąłem się na moich słabych rękach i przeskoczyłem do sąsiedniej kabiny. Jakie było moje zdziwienie gdy nie ujrzałem w niej mojej Lucy. Jakie było zdziwienie dziewczyny gdy zobaczyła mnie. Spaliłem buraka. Boże jaka porażka.

-Jezu tak strasznie przepraszam. Myślałem że to moja dziewczyna. Podobno uciekła z płaczem i zamknęła się w łazience. Jeszcze raz bardzo przepraszam.- W pośpiechu opuściłem kabinę.

-Na piętrze jest jeszcze damska toaleta. Tam zajrzyj- Powiedziała nieco ochrypłym od płaczu głosem. Podziękowałem jej i jeszcze raz przeprosiłem. Szybko wybiegłem z łazienki i skierowałem się na pierwsze piętro. Przez jakiś czas szukałem tego cholernego kibla gdy w końcu spostrzegłem go na samym początku korytarza. Świetnie Niall. Ty i twoja spostrzegawczość. Powiedziałem sam do siebie. Wbiegłem do pomieszczenia. Szukałem wzrokiem mojej ukochanej. Siedziała skulona pod ścianą. Widziałem że płacze. Nawet nie podniosła wzroku gdy usłyszała że ktoś wszedł. Podszedłem do niej powoli i uklęknąłem obok. Dziewczyna podniosła głowę i popatrzyła swymi pięknymi oczami w moje. Serce mi pękło gdy widziałem jej łzy. Nie myśląc za wiele porwałem ją w ramiona. Dziewczyna przez jakiś czas się opierała. Jednak po chwili wtuliła się w moje ciało. Zaczęła łkać w moje ramie. Pocieszająco głaskałem ją po odsłoniętych plecach.

-Kochanie co się stało?.-zapytałem.

-Czy ty mnie jeszcze kochasz?-popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.-jesteś wiecznie zamyślony. Nie patrzysz na mnie. Nie słuchasz mnie. Już nie wiem co mam myśleć. -jak ona mogła tak pomyśleć. Fakt ostatnio byłem zamyślony ale to przez nią. Tylko ona mi w głowie.

-Kochanie.- uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem w czoło.- chodzę zamyślony bo myślę tylko o tobie. Słucham wszystkiego co do mnie mówisz. Poświęcam ci całą swoją uwagę. A wpatrzony jestem w ciebie jak w obrazek. Zwłaszcza jak śpisz i wtulasz się w moje ciało. Mógłbym wtedy leżeć i patrzeć na ciebie całą noc. Jednak muszę iść spać żeby kolejnego dnia znów sycić się twoim pięknem.-wyszeptałem. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko mocno się we mnie wtuliła. -Kocham cię co dzień coraz mocniej. I to się nigdy nie zmieni. Jesteś moim powietrzem. Moim sensem istnienia. Błagam cię nigdy w to nie wątp.

-Kocham cię Niall.- wyszeptała mi do ucha.- obiecaj mi coś.-poprosiła.

-Co zechcesz kochanie.-powiedziałem w ciemno.

-Jeszcze nie wiesz co głuptasie.-zaśmiała się.

-Tobie ufam bezgranicznie. I obiecam ci wszystko.-mówiłem zgodnie z prawdą.

-Obiecaj że mnie nigdy nie skrzywdzisz. I że już na zawsze będziemy razem.-poprosiła z błaganiem w oczach. Ująłem jej policzki i czule ucałowałem jej delikatne usta.

-Przysięgam ci to kochanie. Będę cię kochać do końca moich dni. Codziennie mocniej.-obiecałem jej bez zająknięcia. Myślałem że to oczywiste. Jednak będę jej to pokazywał na każdym kroku. Żeby nigdy nie zapomniała jak ważna jest dla mnie. Kocham ją bezgranicznie. I nigdy się to nie zmieni.-Już nie pacz kochanie. Cały makijaż ci spłynie.-zaśmialiśmy się.-Masz jeszcze ochotę ze mną potańczyć? Czy już straciłem szansę zatańczenia z najseksowniejszą dziewczyną na tym weselu.-mimowolnie się uśmiechnęła i zarumieniła.

-To Pezz jest najśliczniejszą dziewczyną wesela.- Sprostowała.

-Nie dla mnie.- otarłem jej mokre policzki.- Ty jesteś najjaśniejszą gwiazdą tego przyjęcia. Każdy się ze mną zgodzi.-powiedziałem szczerze. No tylko popatrzcie na jej sukienkę. Na jej twarz. Na jej cycuszki. Uśmiechnęła się tak uroczo i zarumieniła. Wstała z moja pomocą. Namiętnie ją pocałowałem. Pocałunek był słodki i uroczy. Ona jest urocza. Wszystko co związane jest z tą dziewczyną jest idealne. Poczułem tak znajome motyle w brzuchu gdy się całowaliśmy. Jak to możliwe że przy niej byłem taki uczuciowy. Wiem zawsze byłem tym najdelikatniejszym, najbardziej uczuciowym chłopakiem z całego zespołu. Ale przy niej stałem się jeszcze ckliwszy. Jednak nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Fani i chłopcy powiedzieli że tak jest lepiej a Lucy uznała mnie za słodziaka. To było kochane gdy mówiła jakim darzy mnie uczuciem mimo iż krótko ze sobą byliśmy ale miałem nadzieję że już do końca świata. Oderwaliśmy się od siebie.. Mocno ją do siebie przyciągnąłem i gładziłem jej plecy. Chciałem żeby już do końca się uspokoiła. Wtuliła się we mnie mocno a ja wiedziałem że w swoich rękach trzymam swój cały świat. Zacząłem sobie wyobrażać nas za jakiś czas. Jak będzie wyglądał nasz związek. Na pewno będzie idealny bo nasze uczucie jest szczere i silne. Tak samo jak miłość Zayna i Perrie które dziś zapieczętowali małżeństwem. Odsunęliśmy się od siebie i czule pogładziłem ją po policzku. Lekko zaróżowiałe policzki i czerwone oczy od płaczu dodawały jej tylko uroku. Lucy zaczęła się poprawiać. Zmyła resztki makijażu i zrobiła sobie nowy. Przyglądałem się w skupieniu jakich używa kosmetyków i jak precyzyjnie wykonuje ruchy na swojej twarzy. To na pewno jest strasznie ciężkie. Poprawiła kreskę na lewej powiece i już była gotowa. Wyglądała jeszcze lepiej niż na początku ceremonii chociaż wiem że zrobiła sobie dokładnie taki sam makijaż jak wcześniej. Popatrzyła na mnie z miłością której nie sposób jest jakkolwiek udawać. Objąłem ją w talii i razem wyszliśmy z damskiej toalety. Wróciliśmy już na parkiet z wielkimi uśmiechami na twarzy. Widziałem szczęśliwą Pezz która wywijała na parkiecie ze swoim mężem. Jak to dorośle brzmi. Gdy tylko nas zobaczyła od razu posłała mi ten uśmiech mówiący że cieszy się że wszystko jest już dobrze. Później zauważyłem Harrego który popijając drinka uśmiechał się do nas tak samo jak Pezz. Zaczął podrywać inne druhny co było typowym zachowaniem loczka. Dalej zauważyłem rozmawiających ze sobą Liama i Sophie. Wyglądali razem tak słodko gdy ona siedziała mu na kolanach i gładziła włosy chłopaka gdy ten obdarowywał jej szyję krótkimi pocałunkami. Uśmiechnąłem się do nich chociaż wiedziałem że mnie nie widzą. Wtuliłem w swoje ciało Lucy i zaczęliśmy się płynnie poruszać w rytm wolnej melodii. Nie obyło się oczywiście bez licznych toastów, śpiewów i weselnych zabaw. Przyszedł czas na oczepiny. Panny na wydaniu ustawiły się w grupce i czekały aż Pezz rzuci swój bukiet. Oczywiście Lucy też pobiegła w tamto miejsce. Czułem pustkę gdy jej nie obejmowałem. Widziałem jednak że jest tam szczęśliwa i ma nadzieję na złapanie kwiatów. Już po chwili bukiet leciał w górę który wylądował wprost w ręce mojej ukochanej. Zaśmiałem się gdyż nawet nie musiała ruszać się z miejsca. Przyszła kolej na kawalerów. Oczywiście  Lucy wygoniła mnie również do tamtego grona. Razem z Harrym Liamem Louisem i paroma innymi znajomymi i członkami rodziny świeżo upieczonego małżeństwa czekaliśmy aż Zayn rzuci swój krawat. w locie złapałem go uprzedzając przy tym Harrego który oburzony skrzyżował ręce na piersi i wydymał usta. Wyglądał tak słodko. Podszedłem do niego i przytuliłem. Okazało się że ja i Lucy mieliśmy zatańczyć idealny taniec godny pary młodej jako że mieliśmy wziąć jako kolejni ślub. Był to głupi przesąd. Oczywiście że będę chciał się jej oświadczyć ale nie po miesiącu znajomości. Zdążymy się sobą nacieszyć. Teraz trzeba myśleć o tym co jest a nie o tym co będzie. Zaczęliśmy wolny taniec w kole stworzonym przez gości. Wtuliliśmy się w siebie i poruszaliśmy powoli.

-Kocham cię już na zawsze.-wyszeptałem jej do ucha.

-Kocham cię na wieki.-odszeptała a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć. Pocałowałem ją czule a cała sala zaczęła nam klaskać. Wszyscy świetnie się bawili do białego rana. Harry zniknął gdzieś z jakąś druhną którą udało mu się poderwać. Liam, Sophia, Perrie i Zayn rozmawiali przy stole. Pezz musiała się oszczędzać. Siedziała i gawędziła z gośćmi gdy Zayn co chwilę ją szybko całował a ręki nie spuszczał z jej lekko zaokrąglonego brzuszka. Popatrzyłem na Lucy i wiedziałem że chcę żeby to ona była matką moich dzieci. Ucałowałem ją. Było idealnie. Ta noc była idealna. Dzisiaj parkiet należał do nas. Do samego rana nie usiedliśmy na swoich miejscach tańcząc do białego rana.




********************
Hej moje słoneczka :****
Jak wam mija czas. Co sądzicie o rozdziale? nie będę się rozpisywać. Rozdział dodany trochę wcześniej niż powinnam ale nie chcę was już dużej przetrzymywać :* tak więc zmniejszę na czas świąt liczbę komentarzy do 10-15 :*
Kolejny rozdział za 15 komentarzy
KOCHAM WAS
Hazzowa :*****




17 komentarzy:

  1. Mega, tylko się zastanawiam czemu inni nie komentują :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O raajuuu jacy słodcy i wspaniali ❤
    Chce więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalej dalej dalej! ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu *.* Cezkałam, czekałam i się doczekałam <3 Świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O maj gasz *.* Idealny ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś najlepsza, uwielbiam to ff ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Raju raju raju ale megaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny <3 proszę następny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku. Kocham tego bloga. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Sprawdzam trzy razy dziennie, czy już się pojawił. Uwielbiam te opowiadanie. Życzę dużo weny i wesołych świąt.
    Zapraszam też czasem do mnie. ;D
    Endlessness. ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże... Ten rozdział jest taki romantyczny <3 piękny, aż mi się płakać chce :c kochana czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Idealny rozdział. <3 <3 Taki romantyczny i słodki <3 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i może jakiejś łóżkowej akcji Nucy :P :D Życzę weny :* <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajebiaszczy +.+

    OdpowiedzUsuń