poniedziałek, 29 września 2014

ROZDZIAŁ 13


Oczami Lucy.

Pośpiesznie wstałam z jego łóżka i usiadłam na krześle obok. To było dziwne ale my nic nie robiliśmy. Przynajmniej my to wiemy. Bo to mogło wyglądać bardzo dwuznacznie. Poprawiłam swoje włosy. Rumieniec nadal widniał na mojej twarzy. Brzuch i usta bolały od nadmiaru śmiechu. Spojrzałam na Nialla który ze zgrozą patrzył na Barbarę chciało mi się śmiać. On naprawdę jest ślepo zakochany w tej suce. Ciekawe czy wie że jego dziewczyna ani razu nie odwiedziła go w szpitalu. Zdziwiło mnie to że dziewczyna nie zaczęła krzyczeć. Nie była zazdrosna? Co z nią jest nie tak. Obca laska leżała z jej facetem w łóżku i śmiali się w niebogłosy. Czy nie powinna być zazdrosna. Może ona wcale go nie kocha? Podeszła do niego i mocno wpiła się w jego usta.  Odwróciłam wzrok bo nie chciałam na to patrzeć.  Oderwali się od siebie.

-Jak się czujesz kotek. Tak się o ciebie martwiłam. -Przejechała dłonią po jego niewygolonych włosach. Zazdrościłam jej tego. Ona na niego nie zasługuje. Zaśmiałam się na jej słowa. Odwrócili się do mnie łaskawie przypominając sobie o mojej obecności.

-O co ci chodzi.- zapytał Niall

-O nie o nic. Ciekawe tylko dlaczego twoja dziewczyna nie zainteresowała się tobą jak tu leżałeś nieprzytomny.-powiedziałam zła. Jak tak można.


-Nie słuchaj jej kochanie. To. To nie moja wina. Byłam tu codziennie ale ona mnie nie wpuszczała. Wywalała mnie ze szpitala albo wzywała ochronę.- mówiła z wyrzutem. No tego to jeszcze nie grali. Jak można tak kłamać. No kurwa. Niall chyba nie jest aż tak głupi żeby w to uwierzyć.

-Jak mogłaś. Miałem cię za przyjaciółkę.- krzyknął na mnie Niall

-Daj spokój ty jej wierzysz.-zapytałam zdziwiona. Serio był aż tak głupi.

-Chcę żebyś stąd wyszła. Chciałaś zniszczyć mój związek. Nie wracaj tu nie chcę cię widzieć.-nie powiem zabolało. Ze łzami w oczach podeszłam do niego.

-Myślałam że jesteś inny. Ale jesteś zwykłym dupkiem.-po tych słowach pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Widziałam ból w jego oczach. Odwróciłam się na pięcie i opuściłam jego salę tak jak mi kazał. Chyba jeszcze mnie zawołał ale miałam już to gdzieś.  Idą tak nie zauważyłam że ktoś przede mną stoi. Wpadłam na jak się zaraz okazało Harrego. Tylko nie to. Widziałam jego zmartwioną minę na moje łzy.  Chciałam go minąć ale nie zdążyłam uciec. Złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.

-Hej Lucy co jest.-zapytał zaniepokojony.

-Nic nie jest.-odpowiedziałam szeptem.

-Przecież widzę. Nie rób ze mnie debila.-parsknął.

-Harry nie wtrącaj się w to. To nie dotyczy ciebie.-powiedziałam nieuprzejmie. Poluzował uścisk. Myślałam że mnie puści jednak tak się nie stało. Przyparł mnie swoim ciałem do ściany a mnie przeszły nieprzyjemne dreszcze. Bałam się go i on na pewno zauważył to w moich oczach. Szybko ode mnie odskoczył.

-Jezu Lucy wybacz. Ja nie chciałem. Przepraszam. –mówił szybko. Przytulił mnie do siebie. Staliśmy tak chwilę. Pocierał w czułym geście moje plecy do czasu aż się uspokoiłam. Usiedliśmy na spokojnie na krzesełkach.

-To teraz powiesz mi co się stało. Jesteśmy przyjaciółmi i boli mnie to że płaczesz a ja nie wiem jak mam ci pomóc.-wzruszyło mnie to. Uśmiechnęłam się do niego.

-Lepiej zapytaj Nialla. On lepiej ci to wyjaśni zresztą nie tylko on. Ktoś o nim sobie przypomniał i już nie zauważa niczego innego.-wiem że już wie o co chodzi.

-Zabiję go.-po tych słowach wściekły wbiegł do jego Sali.  .  Nie chciałam być tego świadkiem szybko wstałam i poszłam na swój oddział. Skierowałam się najpierw do łazienki i doprowadziłam się do normalnego stanu. Poszłam do Elyara. Chemia powinna już się skończyć. Weszłam do jego Sali. Siedział odwrócony do okna. Płakał. Podeszłam do niego i usiadłam obok. Nic nie powiedział tylko się we mnie wtulił. Co się stało. Wiedziałam że powie mi jak będzie gotowy. Więc cierpliwie czekałam.

-Lucy.-pociągnął nosem.- chemia już nie pomaga.-nie. Nie. Błagam tylko nie to. Musiałam się przesłyszeć. On tego nie powiedział. 4 najgorsze słowa jakie można usłyszeć. Popatrzyłam na niego zaszklonymi oczami. Siedzieliśmy w objęciach razem płacząc.


Chłopak się ode mnie oderwał.

-Niedługo umrę.-wypowiedział te dwa słowa których nigdy nie chciałam usłyszeć od bliskiej mi osoby.


Oczami Harrego.

Wparowałem mega wściekły do Sali. Co ja gadam byłem wkurwiony. Widziałem smutnego Nialla który siedział na łóżku i wściekłą Barbarę która krzyczała i wymachiwała swoimi łapami na lewo i prawo. Głupia pizda. Dopiero teraz sobie o nim przypomniała. Teraz jak się wybudził. Nawet nie zauważyli że wszedłem.

-No ładnie. To ile razy dała ci dupy. Fajnie ci z nią było? Podoba ci się rżnięcie cnotki.-kpiła. Nie no dość tego.

-Zamknij ten swój ryj.-krzyknąłem. Od razu się uciszyła i wreszcie zauważyli moją obecność. Odepchnąłem dziewczynę i podbiegłem do jego łóżka.

-Wiesz jaką mam teraz ochotę skopać ci dupę.-powiedziałem łapiąc go za koszulkę. Przerażenie w jego oczach sprowadziło mnie na ziemię. Nie mógłbym go uderzyć. Choćbym nie wiem jak chciał. Był to mój brat. Który kurwa sprawiał że moja przyjaciółka płakała. Na nowo złość mną zawładnęła. Zrobiłem się czerwony na twarz. Nie ułatwiało mi to że ta suka tu stała. Przyglądała się zaciekawiona całemu zajściu. Najwyraźniej dobrze się bawiła tym wszystkim.

-Jesteś dupkiem. Pojawiła się tu po 3 tygodniach i od razu wszystkich odrzucasz.-wypaliłem.

-Była tu ale jej nie wpuszczono.-zaczął tłumaczyć tą szmatę. Nie wierzę. On był serio na tyle głupi żeby wierzyć w te kłamstwa.?

-Powiedz mi że się przesłyszałem.-zaśmiałem się.

-No tak. Barbara mi wszystko powiedziała. To że Lucy nie pozwalała jej tu wchodzić. Nasyłała na nią ochronę.-czy on naprawdę był na tyle głupi. Co w niego wstąpiło.

-Jesteś żałosny. Tylko tyle ci powiem. Nie wiedziałem że możesz tak nisko upaść. A jednak się myliłem. Nie zdziw się jak niedługo nie będzie z tobą nikogo bo odtrącasz wszystkich. Ta dziewczyna była twoim zbawienie. Deską ratunkową. Jednak ty nie chcesz się jej chwycić i dalej toniesz w tym bagnie.- wyprostowałem się. – przykro mi jest że ją ranisz a ona i tak martwi się o ciebie. Nie zasługujesz na jej uwagę. Przejrzyj wreszcie na oczy. Jej tu ani razu nie było. Daj znać jak się opamiętasz. Nie wiem co jej powiedziałeś ale płakała przez ciebie. Jesteś zadowolony? Mam nadzieję że będą cię męczyć wyrzuty sumienia. Zraniłeś ją.-nic nie powiedział tylko patrzył na mnie załzawionymi oczami.- a ty.-zwróciłem się do tej suki.-mam nadzieję spłoniesz w piekle niszcząc mojego przyjaciela.-wychodząc odwróciłem się jeszcze do niej.-ciekawa opalenizna. Starczyło ci czasu pogodzić to wszystko z pokazami w Mediolanie.-po tych słowach wyszedłem trzaskając drzwiami. Musiałem ochłonąć. Zresetować się. jednym słowem musiałem się najebać.



Oczami Zayna.

Wysiadłem z samochodu. Odetchnąłem świeżym powietrzem. To był dobry pomysł. Zabranie Perrie nad jezioro było dobrym posunięciem. Szybko obszedłem samochód i otworzyłem drzwi od strony pasażera. Perrie z uśmiechem podała mi rękę i z moją pomocą wyszła z auta. Objąłem ją w talii i razem w objęciach ruszyliśmy w stronę domku. Mały i skromny drewniany domek należy do mojej rodziny już od kilku pokoleń. Położony 100 kilometrów od Londynu na totalnym zadupiu. Nikt nam nie będzie przeszkadzał. I dobrze. Chciałem odpocząć. To całe zamieszanie z Niallem. Miałem dość musiałem odpocząć. Teraz nikt nam nie dawał spokoju. Mieliśmy wolne do cholery! Weszliśmy do przytulnego domku. Czułem się tu bardzo swobodnie. Cieszyłem się że jest tu ze mną Perrie. Tutaj spędziłem dużo czasu w swoim dzieciństwie. Nigdy nikogo tu nie przywiozłem. Nawet chłopcy nie wiedzą o tym miejscu. Dzięki temu jest takie tajemnicze. Nikt o nim nie wie. Jest nieodkryte.

-Jejku jak tu pięknie.-powiedziała moja narzeczona. Podeszła do mnie i czule pocałowała. Uśmiechnąłem się do niej. Boże jak ja kocham tą kobietę. Sprawia że gdy tylko na nią spojrzę chce mi się skakać z radości i wszystkim wykrzyczeć jakim jestem szczęściarzem.  Wtuliłem się w nią jak małe dziecko.

-Kocham cię. Całym sercem.-szepnąłem jej do ucha. Nic nie powiedziała. Złapała moją twarz w dłonie.

-Kocham cię mocniej.-zaśmiała się. no tak. Zawsze się lubiliśmy tak kłócić. Ale to były słodkie kłótnie o to które z nas bardziej kocha. Niespodziewanie wziąłem dziewczynę na ręce i wszedłem do sypialni.

-Poczekaj tu.-powiedziałem całując ją w czoło i szybko wybiegłem z domku. Wziąłem walizki z bagażnika i wróciłem do pokoju gdzie siedziała dziewczyna.  Posłałem jej kolejny uśmiech.

-Musisz coś dla mnie zrobić.-zacząłem dość poważnie.- chciałbym żebyś przez najbliższe pół godziny nigdzie się stąd nie ruszała.

-Ale…-zaczęła.

-Proszę. Jak mnie kochasz nie zadawaj pytań słonko.- już nic nie powiedziała. Podbiegłem do niej i mocno pocałowałem.- równo za pół godziny wyjdź na dwór. Dalej będziesz wiedziała gdzie iść.-szybko wybiegłem z domku i zacząłem przygotowania.



Oczami Perrie.


Niecierpliwiłam się. byłam tak ciekawa co ten wariat wymyślił. Równo po pół godzinie która ciągnęła się wieki wybiegła z pokoju. Zbiegłam na dół. Wyszłam przed dom. Szukałam czegoś wzrokiem co mogłoby wydawać się ważne. I znalazłam. Na ostatnim schodku prowadzącym do domu leżała czerwona róża i zgięta wpół kartka. Z uśmiechem podeszłam do niej i wzięłam do ręki.

„Miłość jest cierpliwa. Więc czekam na ciebie miłości moja. Jednak miłości trzema szukać. Znajdź mnie z drobnymi wskazówkami. Kocham cię Zayn xx”

Uśmiechnęłam się. to było takie romantyczne. Nieopodal zauważyłam kolejną róże i kolejną kartkę. Szybko do niej podbiegłam.

„Pamiętasz jak pierwszy raz się spotkaliśmy? Powiedziałaś że jestem rozpuszczonym gwiazdorem bez poczucia humoru. Pozwoliłaś mi cię zabrać na kolację żeby udowodnisz że się mylisz. Mam nadzieję że mi się udało. Podążaj dalej w stronę lasu znajdziesz tam kolejną wskazówkę.”

Udałam się w tamto miejsce. Znów znalazłam ten sam zestaw.

„Nasze drugie spotkanie. Do dzisiaj pamiętam jak byłaś ubrana. Minęło tyle czasu. Zabrałem cię wtedy do wesołego miasteczka. Nadal nie byłaś do mnie przekonana, a ja po prostu szalałem już wtedy za tobą. Idź teraz w drugą stronę. W stronę jeziora. To jeszcze nie koniec zabawy. Żeby nacieszyć się miłością trzeba długo jej szukać.”

Uradowana tą zabawą biegłam w przeciwnym kierunku w stronę jeziora. To było zbyt piękne żeby było prawdziwe.  Chwilę szukałam wskazówki aż wreszcie ją znalazłam.

„Dwa tygodnie później poprosiłem cię abyś była moją dziewczyną. Mówiłeś że zwariowałem. To prawda oszalałem na twoim punkcie. Jeśli nadal chcesz do mnie dotrzeć musisz być cierpliwa tak jak ja byłem czekając na twoją odpowiedź. Podążaj wzdłuż śladów na piasku”

Rozejrzałam się. faktycznie zostawił ślady swoich stup na piasku. Szłam ich tropem. Aż natknęłam się na kolejną kartkę.

„Pół roku po tym jak zgodziłaś się zostać moją dziewczyną nasz związek przechodził kryzys. Pierwsza trasa-nie poświęcałem tobie żadnej uwagi za co jeszcze raz przepraszam. Nawet nie wiesz jak się czułem jak powiedziałaś że to koniec i po prostu się wyniosłaś. Umierałem z tęsknoty ale całe szczęście cię odzyskałem. Podążaj prosto miłości ty moja.”

Szłam posłusznie. Chciałam go już zobaczyć przytulić i pocałować. Zauważyłam że zbliżam się znów do lasu. Do drzewa była przypięta kartka.

„Aż wreszcie dwa miesiące temu uszczęśliwiłaś mnie jeszcze bardziej. Zgodziłaś się zostać Panią Malik! Nawet nie wiesz jak się czuję widząc pierścionek na twoim palcu jestem największym szczęściarzem na ziemi. Myślę że już się naszukałaś. Wiesz też jak bardzo cię kocham i że jesteś moim całym światem tak więc idź za dom.”

Z uśmiechem na ustach rzuciłam się biegiem w tamtym kierunku. Zanim jednak tam dobiegłam zauważyłam jeszcze jedną kartkę. Podpisana była „moje marzenia” przeczytałam ją i w głos się zaśmiałam. Ruszyłam dalej. Wychyliłam się i ujrzałam pole zboża.


Na wzgórzu rosło wielkie drzewo. Zauważyłam tam jakieś światełka. Ruszyłam w tamtą stronę. Już po chwili byłam na miejscu. Dziesiątki świeczek stało pozapalanych na polanie. Miękki koc leżał rozłożony na środku a na nim wiklinowy kosz. Jednak nigdzie nie było Zayna. Czy to kolejna wskazówka? Nagle poczułam jak ktoś zasłania mi dłońmi oczy. Na początku się wzdrygnęłam ze strachu ale zaraz rozpoznałam ten zapach. Charakterystyczny tylko dla niego. Zayn.


-A jednak mnie znalazłaś.-wyszeptał mi do ucha przygryzając jego płatek. Po moim ciele przeszedł bardzo przyjemny dreszcz rozkoszy.






*****************************
za nami kolejny rozdział
mam nadzieję że się podoba.
No i co wy na to ? Niall zachował się chamsko.
Elyar umiera, a Zayn i Perrie spędzają miłe chwile.
kolejny rozdział 10 komentarzy.
Nie zapomnijcie o moim drugim blogu Always More Than This
KOCHAM WAS
Hazzowa :*****

środa, 24 września 2014

ROZDZIAŁ 12


Oczami Lucy.

Zatkało go. Patrzył się na mnie. Może miałam coś na twarzy. Zawstydziłam  się i spuściłam wzrok. Zauważył to od razu.
-Wybacz. J.jestem N-Niall- tak słodko się jąkał.- nie mogę się na ciebie napatrzeć jesteś piękna.- chyba dopiero teraz dotarło do niego to co powiedział. Jego poliki stały się purpurowe a serce waliło tak mocno że po całym pokoju roznosiło się szybkie pikanie aparatury mierzącej jego serce. Uśmiechnęłam się do niego dodając mu pewności siebie. Jezu on był taki słodki i nieśmiały. Jego błękitne oczy wpatrywały się w moje. Dosłownie w nich zatonęłam. Co się ze mną dzieje do cholery. Przełknęłam ślinę i zabrałam głos.

-Jak się czujesz.-zapytałam poprawiając się na krześle stojącym koło łóżka chłopaka. Miałam go na wyciągnięcie ręki. Kusiło mnie żeby znowu złapać go za rękę. Żeby poczuć tą wspaniałą skórę. Ten dotyk abym znów poczuła motylki w brzuchu.

-Strasznie boli mnie głowa ale poza tym jest dobrze.-zapewnił mnie uśmiechając się.

-Nie martw się szybko się zagoją.- powiedziałam dodając mu otuchy.

-Co masz na myśli- zapytał szczerze zdziwiony. Zamarłam to nikt do kurwy nędzy mu nie pokazał a co gorsza nie powiedział. Czyli skoro już zaczęłam muszę skończyć. Bez słowa wstałam i weszłam do łazienki która była w jego Sali. Zdjęłam małe lusterko ze ściany i wróciłam do zdezorientowanego chłopaka.

-Nie było ci zimno w głowę.-zapytałam szczerze.

-Nie. No może trochę ale nie zwracałem na to uwagi. Powiesz mi o co chodzi.-powiedział poddenerwowany. Bez słowa podałam mu lusterko.

-Musieli zgolić ci pół głowy. Gdy rozbiłeś głową szybę odłamki szkła strasznie poraniły ci głowę niektóre nawet się w nią wbiły. Przeszedłeś trzy operacje zszyli ci głowę w pięciu miejscach.- widziałam jak delikatnie dotyka palcami wygolonych miejsc. Widać było że patrzy na to z wielkim bólem  i łzami w oczach. Oderwał wzrok od lusterka. Grzecznie mi je oddał. Przyjął to lepiej niż sądziłam.

-Wyglądam potwornie.-zaczął drżącym głosem.


-Wcale że nie. Wygląda to dobrze.- zapewniłam.- po tym nie będzie śladu. Włosy szybko ci odrosną i nie będzie problemu.- nie wytrzymałam i w czułym geście złapałam jego dłoń pocierając kciukiem kostki.

-Dziękuję. Dziękuję ci że mnie wspierasz.-powiedział uśmiechając się na widok naszych złączonych dłoni. Wpatrywaliśmy się w nie jakiś czas. To było dość dziwne. Puściłam jego dłoń. Delikatny grymas wdarł się na jego twarz. Uśmiechnęłam się do niego. Zaczęliśmy rozmowę. Chłopak byś świetny. Tyle ciekawych rzeczy się o sobie dowiedzieliśmy. Mamy wiele wspólnego. Oboje kochamy dużo jeść, kochamy słodycze oraz Harrego Pottera. Niall jest słodki. Niesamowite żeby jeden człowiek miał tyle pozytywnych cech. Ideał dosłownie. Siedząc tak nie zauważyliśmy ile czasu minęło. Świetnie mi się z nim gadało i myślałam że moglibyśmy zostać przyjaciółmi. Na pewno nie nikim więcej bo widziałam jak bardzo kochał swoją dziewczynę. To było smutne tak ślepo kochać taką sukę jak ona. Jednak Niall tego nie widział. Podobno jak się jest zakochanym nie widzi się żadnych wad tylko same zalety u swojej drugiej połówki. Więc jestem bardzo ciekawa co ona ma takiego w sobie. Przecież ona nie ma żadnych ludzkich odruchów czy cech które są choć trochę dobre. Sam fakt że przez te trzy tygodnie ani razu tu nie była świadczył tylko o tym jak głęboko go miała w dupie. Niall kręcił się strasznie na łóżku.

-Co ty się tak kręcisz.- zaśmiałam się.

-Tu jest strasznie niewygodnie.- zaczął narzekać. Wykręciłam młynka oczami. Zaczęliśmy się śmiać. Wtedy doszłam do wniosku że to najpiękniejszy śmiech na świecie. I mimo że słyszałam go często na filmikach nie mógł się jednak równać z tym na żywo. wstałam i podeszłam bliżej łóżka.

-Co ty robisz- zdziwił się gdy zaczęłam się nad nim pochylać. Zaśmiałam się

-Chcę cię udusić.- powiedziałam poważnie. Na wyraz jego twarzy nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.- chcę ci poprawić poduszkę geniuszu.- uśmiechnęłam się na co chłopak uderzył się otwartą ręką w czoło. Nieco się podniósł żebym miała lepszy dostęp do poduszki. Jego twarz zbliżyła się niebezpiecznie do mojej. Jego serce znów przyśpieszyło. Jego usta były takie cudowne. Zaczęłam wyobrażać sobie czy te usta są tak soma słodkie i miękkie na jakie wyglądają. Przełknęłam ślinę i się zarumieniłam na tę myśl. Nie mogę tak myśleć. On ma dziewczynę. Skarciłam się w duchu i poprawiłam mu tą poduszkę. Prostując się zaplątałam się w kabel. Zachwiałam się niebezpiecznie. Niewiele myśląc łapałam się czego popadnie. Moja jedna ręka złapała ramienia chłopaka. Natomiast druga wylądowała na biodrze. Cholera wyczułam coś twardego obok swojej ręki. Spojrzałam tam. Moje oczy poszerzyły się jeszcze bardziej. Moja ręka spoczywała dosłownie milimetry od jego krocza. Niall również spojrzał w to samo miejsce. Strasznie się speszył i zasłonił twarz dłońmi. Szybko się poderwałam i usiadłam na krześle. Chłopak nieudolnie próbował zakryć swoją erekcję jednak szpitalne kołdry są dość cienkie więc ciężko mu było ukryć wzwód. Zaczerwieniłam się również.

-Bardzo się przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje.-powiedział w końcu na mnie spoglądając.

-Nic się nie stało. W sumie trochę mi miło ale z drugiej strony to trochę dziwne.- uśmiechnęłam się uroczo żeby nie przejmował się tym co się stało. Wstałam z krzesła.

-Będę się zbierać.-oznajmiłam. Chłopak posmutniał.

-To przez to co się stało.- zapytał smutny. Cholera nie pomyślałam że się będzie obwiniał.

-Oczywiście że nie. Ale niestety muszę iść na swój oddział.-uśmiechnęłam się.

-To może przeniosą mnie na twój oddział.-zapytał poruszając śmiesznie brwiami.-wtedy będziesz musiała się mną opiekować.- zaśmiałam się.

-Musiałbyś mieć raka. A tego nigdy bym nie chciała. Nawet gdybyśmy dzięki temu mieli spędzać ze sobą trochę więcej czasu.- widziałam że go zatkało. Podeszłam do niego. Jego serce znowu mu mocniej biło. Uśmiechnęłam się. nachyliłam się nad nim.

-Do jutra.-szepnęłam do jego ucha. Pocałowałam miękką i ciepłą skórę policzka. Od razu się zarumienił. Posłał mi swój piękny uśmiech.

-Do jutra mała. Będę czekał. Nigdzie się nie wybieram.- zaśmiał się i puścił mi oczko. Śmiejąc się wyszłam z jego Sali. Minęłam się na korytarzu z jego mamą i chłopakami. Przywitałam się grzecznie z nimi i skierowałam się na mój oddział. Miałam straszne wyrzuty sumienia ponieważ zaniedbywałam moje dzieciaki. Dzisiaj chciałam nadrobić stracony czas. Odwiedzałam każdego po kolei. Jedni czuli się znacznie lepiej. Inni niestety coraz gorzej. Weszłam do Sali 435 gdzie leżał Elyar. Chłopak od razu uśmiechnął się na mój widok.

-I jak z nim. Wszystko dobrze. Jezu tak się przeraziłem jak on dosłownie padł przed nami.- mówił przerażony. No tak zapomniałam że to fan. Dzisiaj poprosił mnie żebym go zaprowadziła pod jego salę. Zgodziłam się. jednak gdy już tak byliśmy chłopak po prostu stchórzył i ruszyliśmy dalej. Wtedy Niall poszedł za nami. Musiał nas zobaczyć. Uśmiechnęłam się do chłopaka na samo wspomnienie przystojnego blondyna.

-Już jest wszystko dobrze. Jutro może cię z nim poznam. –mina chłopaka była bezcenna. Łzy zalśniły w jego oczach. Wstał z łózka podszedł do mnie i z całej siły przytulił. Było mi bardzo miło i również odwzajemniłam uścisk.

-Jesteś najlepsza. –szepnął mi do ucha i cmoknął w policzek.


Oczami Nialla

Następny dzień.


Byłem już zmęczony tymi wszystkimi odwiedzinami. Co chwilę ktoś wchodził. Najczęściej byli to pacjenci którzy prosili o autograf. Czy oni nie mogą zrozumieć że ja ledwo żyję! Boże właśnie wyszli rodzice. Mama cały czas siedziała na łóżku i przytulała mnie do swojej piersi. To było trochę dziwne ale nie protestowałem. Wiem ile przeszła. Nareszcie zostałem sam. Odetchnąłem z ulgą. Ułożyłem się na łóżku i wspominałem wydarzenia związane z Lucy. Ona jest idealna. Teraz się waham czy tak naprawdę czuję coś do Barbary. Gdybym ją naprawdę kochał nie czułbym nic do Lucy. Wiem że do niej coś czuję. Nie jest to miłość bo się nie znamy. Może zauroczenie lub niewielka obsesja. Jednak nie było mi dane długo się nią nacieszyć. Po chwili wbiegło do mnie pięć piszczących dziewczyn w wieku może zbliżonym do mojego. Kurwa łeb mi zaraz pęknie. Po chwili ktoś wparował do Sali. Moim wybawcą okazała się Lucy… i jakiś chłopak.

-Wypad stąd. Natychmiast bo wezwę ochronę.- wysyczała dziewczyna. Dopiero teraz zauważyłem że to nie były pacjentki tylko fanki które wkradły się do szpitala. Dziewczyny jej nie posłuchały. Lucy się wściekła i razem z tamtym chłopakiem wyrzuciła dziewczyny z Sali. Uśmiechnąłem się do niej a ona do mnie. Tylko kim do kurwy nędzy jest ten chłopak. Patrzy się tak na nią jakby chciał ją przelecieć. Bardzo mi się to nie spodobało. Bardzo mi się to nie spodobało. Chłopak się do niej uśmiechnął ale widać że był czymś zestresowany. Szepnęła mu coś na ucho i cmoknęła policzek. Chwyciła jego rękę i pociągnęła w stronę mojego łóżka. Czułem silne uczucie które rozrywało moje serce. Co się ze mną dzieje. Czy ja jestem zazdrosny? Nie niemożliwe. Nie mogę. Ja mam Barbarę! Jednak widząc ich razem byłem wściekły. Starałem się tego nie pokazać ale ona mnie wyczuła.

-A ty co mój Niallerku taki zły.- podeszła do mnie i cmoknęła mój policzek. Trochę się uspokoiłem. Patrz dupku ona mówi do mnie słodkim zdrobnieniem.

-Nic trochę zmęczony jestem. Poprawisz mi poduszkę.- zapytałem słodko. Dziewczyna się zaśmiała ale spełniła moją proźbę. Była tak blisko mnie. Tak jak wczoraj. Zatraciłem się w jej zapachu. Chłopak patrzył na nas zdezorientowany.

-Niall chciałabym ci kogoś przedstawić. – tylko nie to.- to jest Elyar Fox. Mój pacjent przyjaciel i wasz wielki fan.- ulga tylko to wtedy czułem. Uśmiechnąłem się już szczerze a niepewność że to jej chłopak odpłynęła.- bardzo chciał cię poznać a dzisiaj czuł się na tyle dobrze że mógł przyjść. Nie masz nic przeciwko prawda.-zapytała robiąc maślane oczka. No jak ja mogę jej odmówić. Chociaż wolałbym siedzieć z nią teraz sam na sam. Usiedli obok mojego łóżka i zaczęliśmy rozmowę. Chłopak był naprawdę spoko. Dałem mu swój autograf po jakiś 20 minutach chłopak wstał.

-Miło był cię poznać. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Posiedziałbym jeszcze ale muszę iść na chemię.- dopiero teraz do mnie dotarło że on ma raka. Posmutniałem. Chłopak uścisnął moją dłoń a Lucy dał buziaka w policzek mówiąc „do jutra”. Nadal byłem zły że tak blisko jest z Lucy. Gdy chłopak wyszedł dziewczyna wstała i usiadła na moim łóżku a aparatura mierząca ciśnienie znowu przyśpieszyła. Cholera czemu to gówno jest do mnie przypięte. Dziewczyna się zaśmiała i wyciągnęła coś z kieszeni swojego fartucha. O cholera kocham ją. Podała mi paczkę moich ulubionych żelek.

-Jeśli ktoś się dowie to mnie zabije.-zaśmiała się. słodko się do niej uśmiechnąłem. Wziąłem paczkę od niej i ją otworzyłem wyciągnąłem jednego żelka. Usiadłem na łóżku.

-Otwórz buzię.-powiedziałem do dziewczyny. Zawahała się ale po chwili otworzyła usta. Delikatnie włożyłem słodkość do jej ust a ona zaczęła ja jeść. Tym razem ona wyciągnęła żelka i zaczęłam mnie karmić. Uśmiechaliśmy się do siebie. Naszła mnie na coś ochota jednak nie wiedziałem czy mogę. Zbliżyłem się do niej i uśmiechnąłem zadziornie. Dziewczyna niczego się nie spodziewała. Zacząłem ją łaskotać czym obdarowała mnie przeuroczym śmiechem. Już po chwili leżała na łóżku a ja siedziałem obok i ją łaskotałem. Śmialiśmy się w niebo głosy jednak ktoś nam przerwał. Usłyszałem klaskanie. Przerwałem tortury nad dziewczynom i razem odwróciliśmy się w stronę drzwi. Przełknąłem głośno ślinę. O cholera. W drzwiach stała Barbara.




****************
hej moje słoneczka. na początek dziękuję za komentarze.
chcę wam pospamować moim nowym blogiem. to kolejne opowiadanie które powinno pojawić się na tym blogu jednak postanowiłam założyć kolejnego :) zapraszam na niego. tematyka zupełnie inna niż ta. mam nadzieję że też wam się spodoba.
kolejny rozdział 10 komentarzy
KOCHAM WAS
Hazzowa :****

niedziela, 21 września 2014

HEJ KOCHANI PISZĘ NOWEGO BLOGA. JEST O ZAYNIE. MAM NADZIEJĘ ŻE BĘDZIECIE GO CZYTAĆ. :****

Always More Than This

KOCHAM WAS 
Hazzowa :****

sobota, 20 września 2014

ROZDZIAŁ 11


Oczami Lucy.


To było straszne. Niall miał 3 operacje. Kilka razy zatrzymało się jego serce. Bałam się strasznie o niego. Nie mogłam się na niczym skupić. Ciągle siedziałam przy jego łóżku trzymałam go za rękę i ciągle do niego mówiłam. Chciałam żeby nie czuł się samotny. Słyszałam że ludzie w śpiączce słyszą wszystko. Więc jeśli mnie słyszał dodawałam mu otuchy, czytałam książki a nawet któregoś dnia przyniosłam gitarę i śpiewałam mu ich piosenki. Wiem nie wychodziły mi tak jak im. I pewnie nie zrobiłabym tego gdyby był w pełni świadom że tu jestem. Opuściłam się strasznie na uczelni oraz zaniedbałam moich małych pacjentów. Czułam się z tym okropnie. Jednak tylko tu… siedząc w jego Sali i trzymając go za rękę czułam się na swoim miejscu. Nie wiem czemu jednak czułam więź która z każdą chwilą się zacieśniała. Nie wiem dlaczego jednak tak się właśnie czułam. Poznałam jego rodziców którzy byli niesamowici. Bardzo przeżywali całą tą sytuację. Zresztą nie dziwię im się. Nie byłam z nim w żaden sposób związana jednak czułam się okropnie widząc go bladego i takiego bezbronnego na tym cholernym łóżku. Za każdym razem gdy go dotykałam jego serce mocniej biło co bardzo mi się podobało. Chłopcy praktycznie cały czas siedzieli przy nim. Nie chciałam im przeszkadzać więc zostawiałam ich samych. Zostawałam po godzinach żeby z nim po prostu posiedzieć. Płakałam nad jego łóżkiem. Modliłam się żeby tylko się obudził.  Musiał się obudzić. Musieliśmy się w końcu poznać. 


~~*~~

Dni ciągnęły się nieubłaganie a jego stan się nie zmieniał. Musiałam zacząć normalnie żyć. Musiałam zacząć chodzić na zajęcia. Jednak często przychodziłam do Sali Horana. Byli tam wszyscy. No prawie. Dziwiło mnie to że nie było jego dziewczyny. Barbary czy jak jej tam. Ogólnie nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. Podeszłam pod salę. Na korytarzu nikogo nie było. Chłopcy siedzieli w Sali i chyba śpiewali przyjacielowi. Uśmiechnęłam się na ten widok. To dowodziło tego jak bliscy są sobie. Podeszłam do szyby i uśmiechnęłam się na ten widok. To było takie słodkie. Do szczęścia brakowało tylko tego żeby się wybudził. Modlili się wszyscy. Cały świat. Dosłownie. Fani stojący 24h/7 pod szpitalem. Śpiewający piosenki i modlący się na głos. To było niesamowite jak oddani byli. Jednak najbardziej irytujący fakt był taki że wszędzie roiło się od dziennikarzy. Wczoraj kilku włamało się na oddział i prawie wtargnęli do Sali. To był szczyt chamstwa i bezczelności. Okropność. Nie mieć poczucia wstydu kręcąc chłopaka w śpiączce i jego zdruzgotaną rodzinę.  Najbardziej irytował mnie ten cały Chris. Cholerny dupek. Myśli że jest niewiadomo kim. Zresztą widzę że chłopcy też nie pałają miłością do niego. A tym że klepnął mnie w tyłek przegiął na Maksa. To on był jednym z tych którzy włamali się na oddział. Od razu zajęła się nimi ochrona. Jednak wcześniej oberwał mocny cios od Harrego. Wszyscy mu gratulowali ja również. No właśnie Harry. Widywaliśmy się dość często. Jakaś kawa wspólny spacer a w mediach już była masa naszych zdjęć. Nie ukrywam trochę mi to przeszkadzało widzieć swoje zdjęcia na pierwszych stronach plotkarskich gazet. „tajemnicza dziewczyna z Harrym Stylesem- czy gwiazdor chce zatopić smutki po wypadku przyjaciela w spotkaniach z tajemniczą brunetką?” nie powiem bolało. Tak samo i mnie jak i chłopaka. Wracając do tego co działo się w Sali. Chłopcy przestali grać. Coś wywołało u nich wielkie poruszenie. Zaczęli skakać z radości. Wołali lekarza krzycząc że poruszył ręką. Cud? Przyglądając się całemu zajściu z uwagą przypatrywałam się twarzy blondyna. Długo upragniony widok o którym marzyła teraz co druga dziewczyna na świecie wreszcie się ziścił. Widząc lekko otwierające się powieki chłopaka wstrzymałam oddech. Dotknęłam szyby żeby być bliżej niego. Po chwili ujrzałam cudowny błękit jego oczu. Był zdezorientowany. Milczeli jednak Liam coś powiedział na co wszyscy zaczęli płakać. Z moich oczu również płynęły łzy… łzy szczęścia. 



Oczami Harrego.


Te trzy tygodnie były jednymi z najgorszych w moim życiu. Świadomość że Niall mógł się nigdy nie obudzić była jakby ktoś wyrwał ze mnie część serca. To był mój brat. Spędzałem z nim więcej czasu niż ze swoją rodziną. martwiłem się o niego strasznie. Myśl że to może być koniec zabijała mnie od środka. Siedzieliśmy znowu w jego Sali. Jego mama była tak męczona  i załamana że lekarze ciągle musieli podawać jej środki uspokajające. Zresztą my też ciągle dostawaliśmy leki na uspokojenie. Widziałem że Lucy często przesiadywała u niego. Któregoś dnia postanowiłem sam go odwiedzić. Widziałem przez szybę że dziewczyna grała mu na gitarze. Poznałem od razu że to nasza piosenka. Śpiewała Little Things. Wychodziło jej to świetnie. Ma cudowny głos. Jednak bałem się że ją wystraszę kiedy wejdę dlatego przyglądałem się ukradkiem całemu zajściu. Byłem tak wzruszony. Na prawdę się o niego martwiła. Wkurwiał mnie fakt że tamta suka nawet nie zadzwoniła żeby dowiedzieć się jak on się czuje. Mam nadzieję że w końcu z nią zerwie. Muszę dowieść tego że  ona go zdradza. Mam nawet już plan jak to zrobić. Tylko muszę poczekać aż Horan się obudzi. Pewnie gdy tylko to się stanie pojawi się tutaj i zacznie udawać kochającą dziewczynę. Myślę że każdy powinien wiedzieć że osoba którą kochasz całym sercem cię oszukuje a nawet zdradza wiem to po swoim przykładzie. To było dwa lata temu…


~~*~~

2 lata wcześniej.

Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Mam wszystko czego trzeba. Zespół odnosi same sukcesy wydaliśmy kolejną płytę. Mamy miliony fanów oraz kobietę mojego życia. Marry jest niesamowita. Poznaliśmy się na castingu do XF i od tamtej pory jesteśmy razem. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Byliśmy okrzyknięci najszczęśliwszą i najfajniejszą parą w ogólnoświatowej sondzie. Oczywiście byli też ci którzy byli przeciwni temu związkowi. A zwłaszcza wśród moich fanów. Było mi przykro wysłuchiwać że moja dziewczyna jest suką która się puszcza. Gdybym wtedy wiedział… był 10 lipca. Dzień nasze drugiej rocznicy. Byłem taki zadowolony. Chłopcy pomogli mi przygotować romantyczny dzień. Psuło się ostatnio między nami. Bolało mnie to bo byłem w niej zakochany i czułem że to kobieta z którą chcę spędzić resztę życia. Cały dzień nie odbierała ode mnie telefonów. Martwiłem się dlatego postanowiłem do niej pojechać. Miałem złe przeczucia. Byłem ubrany już na wyjście do restauracji. Miałem na sobie ciemny garnitur. Wziąłem jeszcze pudełeczko z prezentem. Był to złoty łańcuszek z przywieszką z napisem M+H Forever. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Nic. Może nie słyszała? Zapukałem jeszcze raz tym razem dużo głośniej. Usłyszałem że ktoś zbliża się do drzwi. Otworzyła mi moja dziewczyna.  Była jak zwykle śliczna nie miała na sobie ciuchów co mnie bardzo zdziwiło. Miała na sobie skąpą bieliznę oraz cieniutki szlafrok. Zdziwiłem się i to bardzo. Jednak nie była szczęśliwa że mnie widzi. Była wręcz przerażona. Ale czemu.?

-Co ty tu robisz Harry.- zapytała z przerażeniem. Dlaczego tak się zachowuje? Jednak szybko dostałem 
odpowiedź. Z jej sypialni wyszedł półnagi facet. Okazał się nim cholerny Chris Evans. Czułem się upokorzony i zraniony. W moich oczach pojawiły się niechciane łzy.

-Harry to nie tak.-złapała mnie za rękę. Szybko się jej wyrwałem.

-Nie bądź śmieszna. Długo to trwa.-zapytałem patrząc jej w oczy.

-Pół roku.-powiedziała spuszczając wzrok. Rzuciłem jej pod nogi prezent.

-Miłej rocznicy. Mam nadzieję że spotka cię kiedyś to samo.-powiedziałem jej i po prostu odszedłem. Byłem załamany. Od tamtej pory zacząłem traktować kobiety przedmiotowa. Nie chciałem się już nigdy zakochać.
~~*~~

Wróciłem do rzeczywistości. Niall w tym samym momencie poruszył ręką. Tak się ucieszyłem. Zaczęliśmy krzyczeć ze szczęścia. Zauważyłem że przed salą stoi Lucy. Uśmiechnąłem się do niej i wróciłem wzrokiem do chłopaka. Budził się. Wszyscy wstrzymali oddech. Już po chwili chłopak patrzył na nas zdezorientowany. Uśmiechnęliśmy się do siebie.

- Witaj z powrotem Niall. Nawet nie wiesz jak tęskniliśmy-powiedział Liam. W naszych oczach pojawiły się łzy szczęścia. Z powrotem spojrzałem w szybę. Jednak po Lucy nie było śladu.




Oczami Nialla.

To było dziwne. Dowiedziałem się że w śpiączce byłem 3 tygodnie. Tak długo ich nie widziałem. Tak bardzo się cieszyłem że w końcu się widzimy. Tęskniłem za nimi. Mimo że nie byłem niczego świadom. Zaraz po moim wybudzeniu zrobiliśmy wspólne zdjęcie i Harry dodał na TT z szczęśliwą wiadomością że w końcu się obudziłem. Już po chwili na zewnątrz słyszałem okrzyki radości. Wzruszyło mnie to. Po chwili do Sali wszedł lekarz. Zrobił badania. Wszystko było pod kontrolą. Niestety chłopcy musieli już iść. Obiecali że jutro przyjdą z moją mamą. Zrobiliśmy grupowego miśka i wyszli z Sali. Zostałem sam. Odetchnąłem z ulgą. Położyłem się z powrotem na łóżku. Znów w Sali pojawił się lekarz. Poznałem jego głos. To ten męski głos który słyszałem w czasie śpiączki. Czyli pozostał jeszcze tajemniczy głos anioła. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Nie zwróciłem uwagi że lekarz mi się przygląda.


-Witam Panie Horan. Jestem lekarzem prowadzącym. Wiem że może być pan lekko poddenerwowany i w szoku dlatego podaliśmy panu leki uspokajające. Muszę też poinformować pana że ma pan absolutny zakaz wstawania z łóżka. jest pan po trzech operacjach i żaden ruch w najbliższym czasie jest niedopuszczalny. Jeśli czegoś będzie pan potrzebował proszę zadzwonić po pielęgniarkę. Tym oto guziczkiem. Wskazał na czerwony przycisk przy moim lewym boku. Jeśli się będzie panu nudziło proszę również zawołać jakąś pielęgniarkę zapewne z chęcią dotrzyma panu towarzystwa. Puścił mi oczko. Już go lubię. Jest wyluzowany i w sumie młody. Cieszyłem się że trafiłem na takiego faceta a nie jakiegoś gbura po 50. Zaśmiałem się po czym lekarz opuścił moją salę. Nie powiem już mi się nudziło. Najchętniej wyszedłbym z tego przeklętego miejsca. Zamknąłem oczy i rozmyślałem nad tym co tak naprawdę stało się tego dnia. Przypomniał mi się każdy najdrobniejszy szczegół. Jednak nie chciałem żeby te wspomnienia ze mną zostały. Chciałbym je wymazać. Leżąc tak czułem na sobie czyjś wzrok. Mimowolnie otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę szyby. Stał tam jakiś chłopak. A raczej przystanął. Widziałem że był to pacjent. Jednak nie był sam. Szła z nim jakaś dziewczyna. Miałem uchylone drzwi. Para zdążyła przejść jednak wcześniej usłyszałem jej śmiech. aż zatrzymało mi się serce. Jezu to ona. Tak to na pewno była ona. Dzieliło nas kilka metrów i jakieś 20 metrów kabli którymi byłem oplątany. Mimo zakazów lekarza powoli zszedłem z łóżka. źle się czułem kręciło mi się w głowie. Jednak musiałem się do niej dostać. wyszedłem z Sali. Ruszyłem jak najszybciej. Jednak byłem dość wolny. Skręciłem w jedyną możliwą drogę jaką mogli pójść. Widziałem ich. Jednak nie miałem pewności że to ona.

-Lucy.-zapytałem słabym głosem. Ledwo stałem na nogach. Widziałem czarne plamy przed oczami. Dziewczyna powoli się odwracała jednak zanim stanęła ze mną twarzą w twarz po prostu zemdlałem.


~~*~~

Powoli otworzyłem oczy. Głowa mi pękała. Mimowolnie się za nią złapałem. Jezu chyba zaraz mi pęknie. Co się właściwie stało. Nic nie pamiętam. Leżąc tak nie spostrzegłem że ktoś siedzi przy moim łóżku. Zamarłem na chwile bo nie znałem tej dziewczyny.
Czy to może jakaś fanka się tu wkradła? A może ja ją znam tylko jej nie pamiętam. Musiałem się tego dowiedzieć. Ta niepewność była nie do zniesienia. Dziewczyna była piękna. Dosłownie idealna. Długie brązowe włosy. Ciemne oczy i idealnie biała cera. Idealna. Bez żadnej skazy. Ubrana była w krótką spódniczkę do połowy uda. Oraz bluzeczkę a na to cienki sweterek. Włosy miała przerzucone na jedno ramie odsłaniając szyję. Zrodziła się we mnie ochota wessać się w tą idealną skórę robiąc jej czerwoną malinkę. Przełknąłem ślinę. Jezu dopiero teraz do mnie dotarło że jestem twardy. Kurwa co się ze mną dzieje. Niezauważenie zakryłem odstającego penisa. Przełknąłem ślinę i zabrałem głos.

-Przepraszam że pytam ale kim jesteś? Czy my się znamy.-zapytałem niepewny odpowiedzi. Dziewczyna uroczo się do mnie uśmiechnęła.

-Jestem Lucy.-powiedziała wyciągając do mnie rękę. To była ona. To na prawdę była ona. Tyle czasu czekałem na to aż ją spotkam. Była piękna. Poczułem motylki w brzuch gdy tak na mnie patrzyła. Niesamowite. Jednak dotarło jeszcze coś do mnie. Ten głos. Przypominał mi coś. I wtedy do mnie dotarło. Głos który słyszałem codziennie przez cholerne trzy tygodnie śpiączki. Głos który dodawał mi otuchy. Głos w którym się zakochałem. Teraz wiedziałem że Lucy nie była zwykłą dziewczyną która mnie odwiedziła. Była również moim tajemniczym aniołem.


*****************
hej hej jak widać muszę wam narzucać komentarze. :) może to i lepiej :*
tak więc długo oczekiwane spotkanie Nialla i Lucy. jak wam się podoba ;) ? 
jejku już 11 rozdziałów za nami. nie mam pojęcia kiedy to zleciało. 
jesteście niesamowici. komentujcie bo teraz będą się poznawać oczywiście. :)
kolejny rozdział 10 komentarzy 
KOCHAM WAS 
Hazzowa :*****

poniedziałek, 15 września 2014

ROZDZIAŁ 10

Uwaga rozdział zawiera sceny przeznaczone dla osób dorosłych. czytasz na własne ryzyko ;)

Oczami Lucy





Wróciłam z Londynu.  Było tam cudownie. Tyle  nowych rzeczy dowiedziałam się na temat chorób. To było niezapomniane. Siedziałam tam tydzień a już się zadomowiłam. Myślę że mogłabym tam mieszkać. Najbardziej ucieszyłam się ze spotkania z Harrym. Poznałam tam wiele sław. Byli cudowni. Dosłownie. Znalazłam z nimi wspólny język. Wydawali się normalni. Jednak niestety nie dane mi było poznać blondaska. Może jednak los tak chce. Przeglądając TT widziałam że Niall przyjeżdża do Irlandii na całe dwa miesiące. Może los w końcu skrzyżuje nasze drogi. Bardzo tego chciałam. Wydawał mi się bardzo wartościową osobą. Był poniedziałek jak zawsze szykowałam się do szpitala. Było dość ciepło więc założyłam ten zestaw. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić że moje włosy nie są już niebieskie a naturalnego brązowego koloru. Cóż trzeba coś zmieniać w życiu.


Zjadłam obiad. Dzisiaj zaczynałam o 15. Wyszłam z domu. niestety Natka była od rana więc nie będę się dzisiaj z nią widziała. Założyłam słuchawki i włączyłam sobie One Direction. Zaczęłam być ich fanką. Nie wstydzę się tego. Szłam pewnym krokiem. Jednak kilka ulic od szpitala było ogromne zbiorowisko. Policja i dwie karetki. Poznałam sanitariuszy którzy wybiegali z karetki. Coś musiało się stać. Miałam jeszcze sporo czasu więc postanowiłam sprawdzić co się stało. Ciężko był się dopchać w miarę blisko. Udało się jednak nie na tyle żeby widzieć poszkodowanych. Wiedziałam jedno. Było cholernie źle. Auto zderzyło się z ciężarówką. Auto nadawało się tylko do kasacji. Mam nadzieję że kierowca przeżył. Niedaleko zauważyłam masę młodych dziewczyn. Mniej więcej w moim wieku. Płakały i trzęsły się ze strachu. Jedna nawet krzyczała.

-Błagam tylko nie on.-Matko co się tu dzieje. Przepchałam się jeszcze bliżej usiłując dowiedzieć się kim jest chłopak(bo tak wywnioskowałam po reakcji dziewczyn) który miał wypadek. Przepchnięcie się przez tłum nastolatek było nie lada wyzwanie. Jednak udało się. dumna z siebie stanęłam jako jedna z pierwszych osób. Wtedy coś mnie ścięło z nóg. Zakryłam usta dłonią. Z mojego gardła wydobył się przeraźliwy pisk. Oczy zaszły łzami. Chłopak leżący na asfalcie cały we krwi nieprzytomny nad który pochylało się kilku lekarzy. Zupełnie nie wyglądał jak ten pełen energii wiecznie uśmiechnięty chłopak który skakał i wydurniał się na scenie podczas koncertów. Nie czułam jak płaczę. Coś mnie zakuło w sercu. Byłam z nim związana. Nie znaliśmy się ale odkąd poznałam Harrego nie marzyłam o niczym innym jak tylko go poznać. Nigdy nie przyszło mi do głowy że nasze pierwsze spotkanie właśnie tak będzie wyglądać. Patrzyłam z przerażeniem jak mężczyźni reanimują nieprzytomnego gwiazdora. Tyle razy to widziałam jednak nigdy nie przeżywałam aż tak bardzo jak teraz. Widziałam że niedaleko mnie całe zajście jest kręcone przez dziennikarzy. Jak tak można. Jakim trzeba być człowiekiem żeby kręcić coś takiego. Jakaś plastikowa laleczka mówiła coś do kamery jednak nie słuchałam jej.
-Szybko.-krzyczał jeden z sanitariuszy. Zwinnie przełożyli go z drogi na nosze.-Tracimy go- dodał po czym zniknęli w karetce odjeżdżając na sygnale w stronę naszego szpitala. Druga karetka zajmowała się kierowcą ciężarówki. Jednak jemu nic się nie stało. Miał tylko kilka zadrapań. Po chwili wszyscy się rozeszli a policjanci zabezpieczali teren. Ruszyłam szybko w stronę szpitala żeby czegoś się dowiedzieć. Modliłam się tylko żeby przeżył.



Oczami Zayna.

Jako jedyny wraz z Harrym zostaliśmy w Londynie. Perrie wyjechała do swojej rodziny. Już za nią tęskniłem. Wyjechała 2 godziny temu a ja już umierałem z tęsknoty. Liam i Sophia wyjechali do Paryża, Niall jest w Irlandii a Lou zapewne w Las Vegas. Siedziałem w pokoju czekając na przybycie loczka. Umówiliśmy się że idziemy na imprezę. Harry mówił że ma ważną sprawę do załatwienia więc musiałem czekać. Siedziałem już tak jakąś godzinę. Wreszcie znudziło mi się bezczynne siedzenie w pokoju więc zszedłem do salonu. Z chwilą gdy włączyłem TV do domu wszedł Harry. Bez słowa usiadł obok mnie i wpatrywał się w telewizor.

-Powiesz mi gdzie byłeś.-zapytałem szczerze ciekawy.

-Nie ważne.-odparł. Raczej nie miał dobrego humoru więc nie pytałem dalej. Właśnie zaczynały się jakieś wiadomości. Coś się stało w Irlandii. Właśnie były podawane informacje o jakimś poważnym wypadku.

-Oddajemy głos Chrisowi Evansowi który jest przed szpitalem w Mullingar.- zamarliśmy razem z Harrym. Przeczuwałem że coś się stało. Razem w skupieniu przyglądaliśmy się znienawidzonemu prezenterowi.

-Dzięki Bob. To co wydarzyło się niecałe pół godziny temu wstrząsnęło już całym światem. Potworny wypadek w którym uczestniczył znany na cały świat członek najpopularniejszego boysbandu na świecie Niall Horan uczestniczył w potwornym wypadku. Został pilnie przetransportowany do pobliskiego szpitala przed którym właśnie się znajdujemy. Lekarze oceniają stan pac jęta jako krytyczny. Nie znamy dokładnych przyczyn całego wypadku. Wiemy jednak że ciężarówka jadąca z prawej z impetem wjechała w auto gwiazdora. Wiemy też że Horan przejechał na czerwonym. To było przyczyną zajścia. Nie wiemy jednak co spowodowało rozkojarzenie chłopaka.- zamarliśmy. Łzy stanęły nam w oczach. Nagle Chris zaczepił jakąś brunetkę która wchodziła do szpitala. Odwróciła się a nas zamurowało. Lucy.? Co z jej włosami. Popatrzyłem na loczka. Również był zdziwiony.

-Witam-odezwał się Chris.- jestem Chris Evans z kanału BBC czy jest pani może pracownikiem szpitala.

-Tak jakby. Jestem wolontariuszką.-powiedziała niewzruszona. Pewnie od razu poznała się na jego sztuczkach.

-Więc może powiesz mi.-zaczął

-Lucy.-powiedziała

-Lucy. Więc może powiesz mi co z Niallem Horanem.-powiedział uśmiechając się zadziornie a mnie aż się wymiotować chciało.
-Niedoczekanie.-parsknęła Lucy a ja się zaśmiałem. Już się odwróciła gdy Chris coś zrobił. Nie wiem dokładnie co ale coś co zdenerwowało Lucy. Odwróciła się do niego. Miała wyraz twarzy jakby zaraz miała go zabić. Z całej siły walnęła go w twarz. Razem z Harrym się zaśmialiśmy.

-Jeszcze raz mnie klepnij w tyłek a tak ci skopię dupę że się nie pozbierasz.- wycedziła przez zęby i weszła do środka. Widziałem jak w Harrym się zagotowało. Zacisnął pięści.

-Musimy jechać do Irlandii. Musimy z nim teraz być.-powiedziałem.- dzwoń po chłopaków trzeba im powiedzieć.-dodałem i pobiegłem się spakować.



Oczami Barbary.
Okłamywanie Nialla przychodzi mi z taką łatwością że coraz lepiej mi to wychodzi. Myśli że jestem teraz w Mediolanie na pokazach mody. Jakiś on głupi. Popijałam kolejnego drinka na plaży na Bora Bora u boku jednego z najprzystojniejszych facetów z jakim kiedykolwiek się spotkałam.  John wsmarowywał właśnie krem w moje nieco już opalone ciało. Czułam się jak w raju. Czego chcieć więcej. Na pewno nie tego pożal się Boże Irlandczyka. Od siedmiu boleści gwiazdora. W nim podoba mi się tylko że dzięki niemu jestem bardziej sławna. No i oczywiście kasa. Kupi mi wszystko o co go poproszę. Mogłam się zgodzić na ten głupi ślub. Wyczyściłabym go do zera. Jestem głupia. Ale jeszcze nie wszystko stracone. Wyskubię go do ostatniego funta.
-Co powiesz na Male co nie co.-powiedział John rozwiązując mój stanik. Zaśmiałam się. Byliśmy jedyni na plaży. Zresztą plaża należała do nas więc nikt nie miał prawa wejść na jej teren. Uśmiechnęłam się zadziornie i już po chwili siedziałam na nim okrakiem.
-Z rozkoszą.-wpiłam się mocno w jego usta. Oddawał pocałunek z jeszcze większą zachłannością. Ugniatał moje nagie piersi co bardzo mnie podniecało. Nie mogąc dużej wytrzymać zdarłam z niego bokserki i padłam na kolana. Wzięłam jego twardniejącą erekcję do ręki i zaczęłam szybko ją poruszać. Nie musiałam długo czekać. Już po chwili członek był doskonale twardy. Wzięłam go do ust wprowadzając do samego końca. Czułam jak ociera się o moje gardło. Zaczęłam szybko poruszać głową. Podobało się Johnowi. Jego jęki był jak miód dla moich uszu. Czułam jak drży. Podniósł mnie za ramiona i wpił się w moje usta. Zdarł ze mnie figi rzucił na leżak na którym przed chwilą siedział i bez ostrzeżenia wbił się we mnie całą długością. Poruszał się strasznie szybko i mocno co strasznie mi się podobało. Nasze biodra odbijały się od siebie wydając charakterystyczny dźwięk. Wiedziałam że długo nie wytrzymam. Czułam nadciągający orgazm. Nie myliłam się już po chwili rozpadałam się na miliony kawałków. John wykonał jeszcze kilka ruchów. Szybko ze mnie wyszedł i spuścił się na mój brzuch. Poczułam chłodną ciecz na mojej rozgrzanej skórze. Uśmiechnęłam się normują oddech. John położył się obok i robił to samo.

-Słyszałaś że Horan miał wypadek. Nie wiadomo czy z tego wyjdzie.-powiedział John patrząc na mnie. Szczerze jako jego dziewczyna powinnam się przejąć ale jakoś za bardzo mnie to nie interesowało.




3 tygodnie później
Oczami Nialla

Czułem tylko ból. Widziałem tylko ciemność. Nie wiedziałem ile trwam w takim stanie. Słyszałem wszystko co się działo wokół mnie. Rozpoznałem większość głosów. Mama, tata, Greg, Harry, Liam, Lou, Zayn, Perrie, Sophia jakiś nieznany mi głos mężczyzny zapewne lekarza i głos anioła. Tak mi się wydawało. Słyszałem go cały czas. Nie wiedziałem kim jest owa istota jednak przeczuwałem że kimś dla mnie bliskim. Słyszałem go ciągle. Czyli ten ktoś cały czas ze mną przesiadywał. Czułem że cały czas ktoś trzyma mnie za rękę dodając otuchy. Jednak nie znałem tego dotyku. Umiem rozpoznać kto mnie dotyka. Czy mama czy któryś z chłopaków. Ten dotyk był obcy ale za razem jaki wspaniały. Czy już byłem w niebie.? Raczej nie bo wtedy nie czułbym bólu. Taki stan trwał długo. Kilka dni,tygodni a może miesięcy. Sam nie wiem.

~~*~~

Znów ze „snu” wyrwał mnie potężny ból. Chciałem się przed nim bronić. Jednak nie mogłem nic zrobić. Aż nagle. Poruszyłem palcem u lewej ręki. Cud. Myślałem że jestem sam jednak się myliłem. Słyszałem okrzyki radości to za pewne chłopcy. Wołali lekarza. Mogłem poruszyć już całą ręką. Wtedy powoli rozchyliłem powieki. Uderzyło we mnie oślepiające jasne światło. Mimowolnie z powrotem je zamknąłem. Po chwili jednak znów spróbowałem  je otworzyć. Przysporzyło mi to wiele problemów ale w końcu się udało. Na początku widziałem tylko białe plamy. Później pojawiały się kontury postaci. Coraz ostrzejsze zarysy zaczęły przypominać ludzi. Już po chwili widziałem wszystko normalnie. Wtedy poznałem że osoby przy łóżku to nie kto inni jak reszta zespołu. Wyglądali strasznie. Zmęczeni z podkrążonymi oczami. To ja wywołałem u nich taki stan? Znałem odpowiedź na to pytanie. Jeśli oni tak wyglądają to ja już się boję co się dzieje z mamą. Trwała między nami cisza jednak Liam postanowił ją przerwać.
-Witaj z powrotem Niall. Nawet nie wiesz jak tęskniliśmy.-powiedział. Widziałem jak w ich oczach pojawiają się łzy. Zresztą w moich też.



Hej widzę że jednak nie komentujecie :( 
szkoda. myślę że wrócimy do tego że będę wam narzucać liczbę komentarzy. 
wolę to niż zawieszenie bloga. mam nadzieję że mnie rozumiecie. 
jakoś potraficie się zebrać do komentowania tylko jak wam podam liczbę. 
tak więc następny rozdział za 10 komentarzy 
KOCHAM WAS 
Hazzowa :****

czwartek, 11 września 2014

ROZDZIAŁ 9

Rozdział dedykuję Oli. mojej przyjaciółce. która wspiera mnie w pisaniu opowiadań i prowadzeniu bloga. dziękuję Ci że jesteś kochana :*


*kilka dni później*


Oczami Harrego


Z Irlandii wyjechaliśmy już prawie trzy tygodnie temu. Jednak ja cały czas myślę o NIEJ. Lucy cały czas siedzi mi w głowie. Mimo że nie znamy się długo ja czuję że łączy nas więź. Wyjątkowa. Jest niezwykła a sam fakt że mi wybaczyła świadczył o tym że jest wyjątkowa i niesamowita. Ciągle myślałem o jej pięknym uśmiechu, cudownych oczach. Broń boże się w niej nie zakochałem. Co to to nie. Czuję do niej miłość jak do siostry. Kilka dni temu wróciliśmy z Australii. Cały świat już huczał od zaręczyn Liama i Sophi. Czułem się szczęśliwy ich szczęściem. Widziałem że są w sobie zakochani na zabój tak samo jak Perrie i Zayn. To była prawdziwa miłość. Nie to co Niall i Barbara. Od powrotu z Australii chodziłem jak nakręcony a mianowicie. Dziś piątek. A co za tym idzie impreza urodzinowa Eda. Naszego kumpla. Ed jest naszym tekściarzem. Pomaga nam pisać piosenki i zaraz po chłopakach z zespołu jest moim najlepszym przyjacielem. Dlatego tak bardzo nie mogę doczekać się tej imprezy. Odbędzie się ona w najbardziej ekskluzywnym klubie w Londynie. Chodziłem od samego rana jak nakręcony. Chłopakom też dopisywał świetny humor. Tylko nie jednemu. No oczywiście Niall. Temu to nic od jakiegoś czasu nie pasowało. Co mnie po prostu doprowadzało do szału. Była dopiero 10. Impreza miała zacząć się o 21. Jak ja wytrzymam do tego czasu. Chodziłem jak w skowronkach. Zszedłem na dół ze swojego pokoju. W kuchni jak zawsze było głośno. Niall szperał w lodówce, Louis wyjadał marchewki gadając z Kevinem. No oczywiście. Przewróciłem oczami i wyszedłem z tego pomieszczenia. W sumie nie tylko urodziny Eda będą dzisiaj świętowane. Wczoraj oficjalnie skończyła się nasza trzecia trasa koncertowa i teraz mamy pięciomiesięczną przerwę. Bardzo się z tego cieszę. Nie żebym narzekał czy coś ale jestem strasznie zmęczony tym „szybkim” życiem. Wszedłem do salonu gdzie siedziały Perrie i Sophia. Obie z nami mieszkały ale nam to nie przeszkadzało. Uważaliśmy je za członków tej zwariowanej rodziny. Całe szczęście nie mieszkała z nami Barbara bo ja szybko bym się stąd wyprowadził.Usiadłem obok dziewczyn i włączyłem TV. Przeglądały jakieś czasopisma z sukniami ślubnymi. No tak. Przecież muszą zacząć przygotowanie do ślubów. Zazdrościłem im.
-Ta będzie pasować ci idealnie.-powiedziała Pierrie.- podkreśli twoje kształty i nie jest wyzywająca. Będziesz wyglądać jak księżniczka.- Jezu nie chciało mi się tego słuchać. Nasłucham się przez kolejne kilka miesięcy. Chłopcy dali dziewczynom wolną rękę nie mieszając się w te sprawy. One miały sobie wszystko wybrać. Powiedzieli „macie czuć się jak księżniczki. Co tylko będziecie chciały to to dostaniecie”. Nieźle się wycwanili nie ma co. Śmiejąc się opuściłem kolejne pomieszczenie tego domu i teraz znalazłem zagubioną dwójkę. Siedzieli w pokoju Liama i grali na konsoli.Usiadłem na łóżku i zacząłem przeglądać Liama rzeczy. Nudziło mi się strasznie a energia rozpierała. Chciałem już tą imprezę. Nie mogłem się jej doczekać. Nie imprezowałem od trzech tygodni. Paul jednak tym razem nam nie odpuścił ale dzisiaj dostaliśmy jednodniową ulgę. Czas całe szczęście leciał nieubłaganie. Zanim się obejrzałem była 19. Czas zacząć się szykować. Pobiegłem do swojego pokoju. Wykąpałem się i założyłem obcisłe rurki, koszulę w serduszka na to marynarkę i białe converse.
Spryskałem się moimi ulubionymi perfumami i zszedłem na dół. Pisałem właśnie sms’a do Eda że już nie mogę się doczekać gdy na kogoś wpadłem. Niall. Szedł w dresach z kanapkami do swojego pokoju.

-A ty czemu jeszcze nie gotowy.-zapytałem szczerze zdziwiony.

-Nie mam ochoty na tą głupią imprezę.-powiedział zezłoszczony chłopak.

-Tobie od dawna nic nie pasuje. Masz wszystko i wszystkich w dupie i nie potrafisz się już z niczego cieszyć. Zaczynasz się robić rozpuszczony. Zachowujesz się wrednie nie tylko w stosunku do nas ale też do fanów. Co się z tobą dzieje człowieku.- wytykałem mu jego zachowanie.

-Kto jak kto ale ty mnie pouczać nie będziesz.-wysyczał.

-Słucham.-powiedziałem szczerze zdziwiony.

-A co to nie prawda. To ty zawsze wpakujesz się w największe gówno. Mam ci przypomnieć co było z Lucy.-zapytał rozbawiony. To był jak cios w policzek. Nie chciałem już z nim gadać. Stracił wiele w tym momencie w moich oczach. Po kim jak po kim. Ale po nim się tego nie spodziewałem.

-Pierdol się Horan. Mam nadzieję że jesteś z siebie zadowolony. Bo tracisz przyjaciół. Warto?- zapytałem i odszedłem. Zostawiając go zdezorientowanego. Chciał coś jeszcze powiedzieć. Zszedł za mną po schodach ale ja nie chciałem go słuchać.

-Widzimy się na imprezie.- powie działałem do reszty ignorując blondyna. Widziałem ból w jego oczach ale miałem to w dupie. Tym razem przegiął. Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Do imprezy zostały dwie godziny a ja nie zamierzałem wcześniej wrócić do domu. Postanowiłem przejść się po okolicy. Dawno nie spędziłem tak czasu. Ruszyłem w stronę parku. Musiałem wszystko przemyśleć. Czyli takie miał o mnie zdanie. To o mnie myślał siedząc ze mną w jednym pomieszczeniu. Z jednej strony cieszę się że mi to powiedział. Przynajmniej widzę jaki ma do mnie stosunek. Choć nie ukrywam zabolało mnie to. Mieszkamy pod jednym dachem. Traktujemy się jak braci. Jednak się pomyliłem. On nie traktował mnie jak brata. Byłem dla niego nic nie wartym śmieciem który wszystko niszczy. Usiadłem załamany na ławce. Bolało mnie to bo na serio traktowałem go jak rodzinę. Sądziłem że jesteśmy razem na dobre i złe. Że zawsze się będziemy wspierać i nie będziemy wytykać sobie błędów. Tylko razem je naprawiać. Miał rację. Wszystko psułem ale staram się jak tylko mogę żeby tego nie robić. Podniosłem wzrok ze swoich butów i coś przykuło moją uwagę. A raczej ktoś. Osoba wychodząca z Starbucksa. Ta figura, te niebieskie włosy. Mogły należeć tylko do jednej osoby. Tylko że ta osoba była prawie 1000 kilometrów stąd. To nie mogła być ona. Jednak wszystko na to wskazywało. Szybko poderwałem się z miejsca i podbiegłem do owej dziewczyny. Najwyżej się zbłaźnię. Jednak musiałem się dowiedzieć czy to była ona. Gdy byłem już na tyle blisko niej że mogłem jej prawie dotknąć zapytałem głośno.

-Lucy.-modliłem się żeby to była ona. Chciałem ją zobaczyć. Brakowało mi jej i chciałem ją przytulić. Była moją przyjaciółką. Tak. Właśnie tak teraz mogłem ją nazwać. Dziewczyna zatrzymała się i zamarła. To musiała być ona. Niepewnie odwróciła się w moją stronę. Gdy tylko mnie spojrzała uśmiechnęła się promiennie a mnie od razu zrobiło się lepiej.

-Hej. Jezu nie sądziłam że jeszcze kiedyś cię spotkam.-uśmiechnęła się do mnie i przytuliła mocno na powitanie.

-Też się cieszę że cię widzę.-powiedziałem całując jej policzek.- ten dzień jest do dupy ale teraz jak spotkałem ciebie jest świetny.-zarumieniła się na moje słowa. 

-To co się stało że twój dzień jest do dupy.-zapytała szczerze zmartwiona. Usiedliśmy na pobliskiej ławce i opowiedziałem całą zaistniałą sytuację.- nic nie powiedziała tylko mnie przytuliła.

-Nie przejmuj się jestem pewna że nie chciał tego powiedzieć i teraz jest mu przykro.-zaczęła tłumaczyć zachowanie Nialla. Może miała rację. Musiałem z nim na spokojnie porozmawiać.

-A ty co robisz w Londynie.-zapytałem ciekawy. Opowiedziała mi że była na jakimś szkoleniu czy czymś związanym z białaczką. Podziwiałem ją za to że chce pomagać innym. Zawsze zastanawiało mnie to czemu to robi. Jednak nie chciałem pytać bo to pewnie był ciężki dla niej temat. Zanim się zorientowałem była już 20:30. Czas z nią tak niemiłosiernie płynął. Nie chciałem się z nią rozstawać. Wtedy wpadłem na wspaniały pomysł.

-Wybieram się właśnie na imprezę do mojego kumpla może chciałabyś pójść ze mną.-zapytałem.

-No nie wiem. Nie będę tam pasować. Same gwiazdy i ja.-powiedziała niepewnie.

-Nie masz się czym przejmować. Będzie super. Proszę cię zgódź się.-zrobiłem minę smutnego pieska.

-Ugh jak robisz taką minę to nie potrafię ci odmówić.- zaśmiała się. Ja również.
-W takim razie idziesz ze mną.- w moim głosie można było słyszeć podekscytowanie. Kiwnęła głową a ja ją przytuliłem. Będę mógł jeszcze spędzić z nią trochę czasu. Jutro wraca do Irlandii. Ale mam wolne więc pewnie do niej wpadnę.

-Tylko muszę iść do hotelu żeby się przebrać. Możesz iść ze mną to niedaleko.- ucieszyłem się i razem poszliśmy do jej pokoju. Dziewczyna zniknęła w łazience a ja zacząłem przeglądać jej książki i papiery porozrzucane po pokoju. Była tu masa wiadomości na temat różnych chorób i cała masa niezrozumiałych i trudnych nazw. Trzeba mieć do tego głowę. Podziwiam ją za to. Po chwili wyszła ubrana w to. Wyglądała prześlicznie. Aż brak słów. Wtedy pomyślałem o Niallu. Jak się dowie będzie pluł sobie w brodę że nie chciał iść na imprezę. Ale w sumie gdybyśmy się nie pokłócili nie spotkałbym się z Lucy. Wyszliśmy w świetnych humorach z hotelu i zamówiliśmy taksówkę która podwiozła nas pod miejsce imprezy. Zapłaciłem i weszliśmy do środka. Zobaczyłem same znajome twarze. Widziałem że Lucy źle się czyje. Objąłem ją ramieniem a ona się rozluźniła.
-Poznam cię z Edem i resztą.-posłałem jej uśmiech i razem zaczęliśmy świetnie się bawić. Do białego rana.







Oczami Nialla

Wyszedł. Trzasnął drzwiami i mnie tak zostawił. Jezu to moja wina. Czemu ja muszę wszystko psuć. Od kiedy wyjechaliśmy z Irlandii nie jest tak jak kiedyś. Świadomość tego że nie poznałem Lucy choć tak bardzo chciałem. Nie mogłem się teraz poddać. Nie teraz gdy wreszcie mam na nowo szansę na poznanie jej. Mamy wolne. Pięć miesięcy nic nie robienia. Żyć nie umierać po tak ciężkim roku. Już się nie mogłem doczekać. W poniedziałek mam wyjechać do Irlandii. Pierwsze co będę chciał zrobić to odwiedzić Lucy w szpitalu. Jednak najgorsze było to że kompletnie nie wiedziałem co mam jej powiedzieć jak się tam zjawię. Czy będzie w ogóle wiedziała kim jestem. Czy będzie chciała ze mną rozmawiać. To mnie najbardziej stresowało. Dlatego od kilku dni chodziłem struty. Między mną i Barbarą też ostatnio się nie układało. Od czasu gdy poprosiłem ją o rękę zdystansowała się do mnie. Nie wiem czemu ale pasowało mi to. Raczej nie powinno. Barbara wyjechała na dwa miesiące do Mediolanu na pokazy mody znanych projektantów. Zaproponowałem jej że pojadę razem z nią. Jednak ona uznała że muszę odpocząć i nie będzie mnie ciągać po rewiach mody. W sumie dziękowałem jej że nie kazała mi jechać. Nie lubiłem oglądać wychudzonych lasek w dziwacznych strojach. Poszedłem do swojego pokoju i spakowałem ostatnią walizkę. Miałem zostać w Irlandii 2 miesiące a późnie pojechać na jakieś wakacje z Barbarą. Chłopcy też planują wypady ze swoimi dziewczynami. Jednak wiem że nie wyjadę póki nie pogodzę się z Harrym. To moja wina bo ja na niego naskoczyłem. siedziałem w salonie gdy reszta szykowała się na imprezę.

-Na pewno nie idziesz.-zapytał po raz setny Liam

-Nie. Nie mam ochoty na imprezy.-powiedziałem szczerz. Od kilku dni obmyślałem co powiem Lucy i teraz tylko tym spotkaniem żyłem niczym innym.-jak chcesz to na razie.-wszyscy się ze mną pożegnali w o 20:30 wyszli z domu zostawiając mnie samego. Nie wiedziałem co robić więc zrobiłem sobie kanapki i włączyłem film. Koło północy zadzwonił mój telefon. Zdziwiło mnie to. Po co niby miał do mnie dzwonić. Jednak odebrałem.

-Halo-powiedziałem niepewnie.

-Witam chciałbym zamówić taksówkę…-nie dokończył język strasznie mu się plątał. Był już serio nieźle wstawiony.

-Harry pomyliłeś numery.-zaśmiałem się.

-O cholera.-powiedział Harry.-faktycznie. Zobacz.-powiedział do kogoś.-to Niall mój braciszek. To jego miałaś poznać.-cisza. O czym on do cholery mówi. Wtedy usłyszałem melodyjny śmiech. Jezu to niemożliwe. Przecież ona jest 1000 kilometrów od nas. Co niby miałaby robić w Londynie. Zanim jednak udało mi się czegoś dowiedzieć Harry się rozłączył a później jego numer był nieosiągalny. Czy to możliwe że to była ona. Nie. Musiało mi się przesłyszeć. Pewnie znowu Harry wyrwał sobie jakąs dupę. Z taką myślą poszedłem spać.

~~*~~

Obudziłem się pierwszy. Zszedłem na dół i zaparzyłem kawę. Siedziałem i rozmyślałem o wczorajszym a raczej dzisiejszym telefonie od Harrego. Musiałem z nim o tym porozmawiać. Po jakiejś godzinie chłopcy zaczęli schodzić. Na samym końcu Harry. Wyglądał najgorzej.

-Harry możemy pogadać.-zapytałem

-Niall błagam cię nie teraz.-powiedział masując sobie skronie.

-Dobra to później.-powiedziałem szczęśliwy że w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać. Wyszedłem z kuchni i usiadłem w salonie. Włączyłem TV. Właśnie leciały wiadomości i mówili o wczorajszej imprezie.Z zaciekawieniem wsłuchałem się w ogłoszenie.
-wczorajsza impreza okazała się wielkim sukcesem. Wszyscy świętowali urodziny Eda i nie zabrakło takich sław jak Justin Bieber, Shakira, Rihanna, oraz One Direction. Niestety nasz blondynek nie pojawił się na tej imprezie. Jednak nie tylko to przykuło naszą uwagę. Harry Styles nie pojawił się sam. Towarzyszyła mu niebiesko włosa piękność.-i wtedy pojawiło się zdjęcie jak Harry wchodzi do klubu z jakąś dziewczyną. Niestety zdjęcie było słabej jakości i byli prawie zasłonięci innymi osobami. Jednak ja wiedziałem kim jest nieznajoma. To była ona. Mimo że nie wiem jak wygląda z przodu. Tył znam na pamięć. Wystrzeliłem jak z procy z powrotem do kuchni.

-Czy to była ona.-zapytałem Harrego a on wiedział od razu o co chodzi. Wstał i razem poszliśmy do jego pokoju.

-Tak to była Lucy. Spotkałem ją zaraz po tym jak się pokłóciliśmy.-opowiedział mi wszystko. Pogodziliśmy się i wszystko było po staremu. No prawie. Czemu ja miałem takiego pecha. Gdybym tylko poszedł na tą imprezę. Ale nie ma co się załamywać. Jutro będę w Irlandii i wreszcie ją poznam. Nie spocznę póki tego nie dokonam.
~~*~~

*Poniedziałek*

Właśnie wylądowałem w Irlandii. Już się nie mogę doczekać. Na lotnisku przywitała mnie cała masa fanów. Postałem z nimi z pół godziny. Byłem szczęśliwy że ich mam. Jednak byłem też strasznie zmęczony. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu. Cała rodzina gorąco mnie przywitała. byłem taki szczęśliwy. Poszedłem do siebie i rozpakowałem się. Wziąłem prysznic i przebrałem się w czyste i świeże ciuchy. Zszedłem na dół gdzie mama zrobiła mi obiad.

-Jakie plany synku.-zapytała siadając naprzeciwko mnie.

-Chce pojechać w jedno miejsce ale na razie nie mogę ci powiedzieć.-uśmiechnąłem się do niej .

-Uuuu jaki tajemniczy.- zaśmiała się mama. Po 10 minutach wyszedłem z domu i wszedłem do auta. Serce waliło mi jak oszalałe. Co ja jej powiem. Jeszcze weźmie mnie za jakiegoś zboczeńca. Jechałem dość szybko żeby być jak najszybciej na miejscu. Włączyłem radio i nie przejmowałem się niczym. Zadzwonił mój telefon i sięgnąłem go. Zacząłem wyprzedzać jakiegoś faceta który niemiłosiernie wolno jechał. O mały włos a zderzył bym się z autem z naprzeciwka. Cholera z wrażenia upadł mi telefon. Podniosłem go nie zwracając uwagi na drogę. Gdy podniosłem wzrok zobaczyłem że światła się zmieniły. Niestety nie zdążyłem wyhamować. Ciężarówka jadąca z prawej z całej siły uderzyła w bok mojego wozu. Rozbiłem głową boczną szybę. Czułem przeszywający ból. Obróciło samochodem kilka razy. Usłyszałem krzyki z zewnątrz.

-To Niall Horan... Jezu... Szybko dzwońcie po pogotowie.-a potem była cisza i tylko ciemność przed oczami.




**********
hej hej moje słoneczka. 
mam nadzieję że się wam spodobał. w końcu coś się dzieje. Już niedługo długo oczekiwane spotkanie Nialla i Lucy. nie zapominajcie o komentarzach. Błagam was to naprawdę daje niezłego kopa do pisania dalej. Komentujcie bo to że pod ostatnim pojawiło się więcej komentarzy nie oznacza że jeżeli teraz ich nie będzie to nie zawieszę bloga. 
KOCHAM WAS 
Hazzowa :****

poniedziałek, 8 września 2014

ROZDZIAŁ 8

Uwaga!rozdział zawiera sceny przeznaczone dla osób dorosłych jeśli nie jesteś pełnoletni czytasz na własne ryzyko :)


*2 tygodnie później*

Oczami Liama.

Od prawie 2 tygodni jesteśmy w Australii. Od momentu wyjazdu do Irlandii coś się zmieniło. Można było wyczuć w zachowaniu Harrego i Nialla pewne zmiany. Jednak nikt inny tego nie zauważył. Martwiłem się o nich. I to bardzo. Jednak nie tylko to nie dawało mi spokoju. Strasznie się denerwowałem. A mianowicie jutro jest Sophi i moja 2 rocznica naszego związku. Bardzo się denerwuję całym wieczorem. Zaplanowałem coś co mam nadzieję się jej spodoba i na długo zapamięta ten wieczór. Poszedłem do pokoju Zayna który znajdował się kilka pokoi od mojego. To było właśnie najlepsze że mieliśmy wszyscy pokoje obok siebie. Zapukałem bo nie wiedziałem czy przypadkiem nie robi nic ważnego z Perrie. Nie chciałem mieć później koszmarów. Jednak zaraz drzwi się otworzyły i pojawił się mulat w samych bokserkach.

-Hej przeszkadzam.-zapytałem zaglądając w głąb pokoju jednak nigdzie nie  zauważyłem blondynki.

-Nie no co ty wchodź.- zaprosił mnie.-właśnie zaczyna się mecz gra Manchester trzeba to zobaczyć.-mówił podekscytowany.

-Właściwie to przyszedłem bo potrzebuję twojej pomocy.-poprosiłem.

-Jasne o co chodzi.-zapytał a ja już wiedziałem że razem uda nam się zrobić to co zaplanowałem.


Następnego dnia.


Strasznie się denerwuję . to już dzisiaj. Wszystko już jest dopięte na ostatni guzik. Dzięki pomocy Perrie Sophia niczego się nie domyśla bo lata z blondynką po sklepach. Edwards obiecała mi że moja ukochana nie będzie nic podejrzewać i podstępem ją wyszykuje. Ucieszyłem się. Dzisiaj wszystko musi być idealne. Założyłem na siebie garnitur. W takiej ważnej chwili trzeba wyglądać poważnie.

poprawiłem marynarkę przeglądając się w lustrze.Trzeba się zbierać powiedziałem do siebie. Spryskałem się perfumami które uwielbiała Sophia mówiąc że przez ten zapach kocha mnie jeszcze bardziej. Założyłem na rękę zegarek. Telefon zostawiłem w pokoju żeby nikt nam nie przeszkadzał dziś wieczorem. Wziąłem jeszcze kwiaty które kupiłem dla mojego anioła. Wyszedłem przed hotel gdzie czekał na mnie Zayn który miał mnie podwieźć do miejsca docelowego.


-Musimy się pospieszyć. Pierrie mówi że zaraz będą wychodzić. Mówi że Sophia wygląda obłędnie. Na pewno wiesz co robisz. To poważny krok.- zapytał.

-Jestem na 100% pewien.-po tych słowach ruszyliśmy w drogę. Po 20 minutach byliśmy na miejscu.

-Powodzenia.-powiedział mulat i odjechał. Teraz to dopiero zacząłem się stresować. Jak nigdy. Czekałem chwilę na molo. Aż zauważyłem podjeżdżającą taksówkę. Wyszła z niej uradowana Pierrie.

-Nie mam pojęcia po co kazałaś mi się wbijać w kieckę i czemu tu…- przerwała Sophia gdy mnie zobaczyła.-przyjechałyśmy.- dokończyła patrząc w moje oczy.

-To ja wam nie przeszkadzam gołąbeczki. Puściła mi oczko i wsiadła z powrotem do taksówki. Podszedłem do niej. Wyglądała obłędnie. Ubrana w to
po prostu olśniewała swoją urodą.

-Czy mogę panią zaprosić na kolację panno Smith.-zapytałem wyciągając w jej stronę dłoń.

-Ależ naturalnie panie Payne.- uśmiechnęła się do mnie uroczo chwytając moją dłoń. Ruszyliśmy w 
drogę. Po chwili doszliśmy do plaży. Dziewczyna się zatrzymała.

-Co się dzieje.-zapytałem. Popatrzyła na mnie niepewnie.

-Mam szpilki. Nie nadają się do chodzenia po grząskim piasku.-zaśmiała się gdy wziąłem ją na ręce jak 
pannę młodą. Pisnęła i owinęła ręce wokół mojej szyi.

-Kocham cię.-wyszeptała i musnęła moje wargi swoimi. Miała truskawkowy błyszczyk co w porównaniu z jej słodkimi ustami dawał wybuchową mieszankę. Uśmiechnąłem się do niej i zaniosłem w wyznaczone miejsce.

-Muszę cię prosić żebyś zamknęła oczy.- wyszeptałem do jej ucha. Posłusznie wykonała polecenie. Wyszedłem zza krzaków i postawiłem przed sobą na wprost niespodzianki.

-Możesz otworzyć.- znów wyszeptałem. Zamarła a jej oczy zaszły łzami. Mam nadzieję że szczęścia.



-O mój Boże Liam.- rzuciła mi się na szyję.- to jest cudowne. Dziękuję.- wpiła  się w moje usta. Ucieszyłem się że moje starania nie poszły na Marnę i zostały docenione. Odsunąłem jej krzesło na którym po chwili usiadła. Zająłem miejsce na przeciwko niej uważnie się jej przyglądając. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Jednak po mimo tak cudownej chwili nadal się denerwowałem. Zaczęliśmy jeść przygotowaną kolację. Wszystko było pyszne. Po skończonej kolacji nastała przytłaczająca cisza. Dobra Liam czas działać.  Zacząłem się jeszcze bardziej stresować. A co jeśli mnie wyśmieje. Nie. Ona taka nie jest. Znam ją. Kocham ją. Czas najwyższy na zrobienie kolejnego kroku. Widziałem że chce się o coś zapytać. Pewnie zauważyła moje dziwne zachowanie. Trudno się dziwić jestem spięty co widać na kilometr. W końcu nie wytrzymała.

-Liam co się dzieje? Jesteś strasznie spięty. Coś się stało?- zapytała przejęta.

-Nie nic się nie stało. Chociaż.- zawiesiłem się. Widziałem przerażenie w jej oczach.- zaprosiłem cię tutaj bo muszę ci coś ważnego powiedzieć.-zacząłem

-Boże chcesz ze mną zerwać.- wypaliła nagle. Jezu skąd jej to przyszło do głowy.- dziwnie się zachowujesz już jakiś czas. To o to chodzi.- mówiła ze łzami w oczach.

-Jezu pewnie że nie. Nigdy z tobą nie zerwę. Kocham cię nad życie.- sprostowałem. Wstałem i podszedłem do niej.-posłuchaj- chwyciłem jej dłoń.- jesteś miłością mojego życia. I wiem że to właśnie przy tobie jestem naprawdę szczęśliwy. To z tobą chcę spędzić resztę swoich dni. Z tobą chcę założyć rodzinę zestarzeć się i przeżywać najszczęśliwsze  momenty w moim życiu. Ty jesteś moim szczęściem. Przy tobie czuję że żyję. Wiem że bez ciebie nie byłoby tak samo. Jesteś miłością mojego życia. Najpiękniejszą kobietą na świecie i obiecuję ci tu i teraz że zrobię wszystko żebyś była w pełni szczęśliwa. Nie pozwolę cię skrzywdzić i zrobię co w mojej mocy żebyśmy razem byli szczęśliwi. Tylko proszę cię o jedno.-w tym momencie wyciągnąłem małe czerwone pudełeczko z kieszeni marynarki. Widziałem że dziewczyna zakrywa usta a w jej oczach widać było szczęście.- Sophio Smith czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i za mnie wyjdziesz.- czekałem denerwując się na jej odpowiedź.

-Jesteś pewien.- zapytała drżącym głosem.

-Jeszcze nigdy nie byłem tak pewien jak tego że cię kocham i chcę żebyś została Panią Payne.-
powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.

-Tak. Tak.-  krzyknęła. – wyjdę za ciebie. Kocham cię.-rzuciła mi się na szyję płacząc ze szczęścia a mi ogromny kamień spadł z serca. Przytuliłem ją mocno do siebie uprzednio wkładając pierścionek na odpowiedni palec lewej ręki. Uśmiechnąłem się i mocno wpiłem się w jej usta. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Byłem strasznie szczęśliwy. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.

- Może masz ochotę na kąpiel w oceanie?- zapytałem pełen nadziei a mój głos przesiąknięty był pożądanie.

-Ale ja nie mam kostiumu.-powiedziała speszona dziewczyna.

-Ja też nie.- uśmiechnąłem się do niej znacząco. Po chwili zrozumiała o co mi chodzi i również się uśmiechnęła.

-Z rozkoszą.-szepnęła mi do ucha przygryzając płatek ucha. Już byłem na skraju. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szaleństwa. Poderwałem się z miejsca i zdjąłem krawat. Sophia zdjęła marynarkę, ja również. Jej kolej. Ściągnęła z siebie buty. Ja w ekspresowym tempie pozbyłem się koszuli. Dziewczyna powoli i bardzo seksownie pozbyła się sukienki. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jej idealnie opalone ciało.

-Teraz twoja kolej kochanie.- zaśmiała się. Zdjąłem spodnie razem z butami. Najlepsze w tym wszystkim było to że teraz była jej kolej a została w samej bieliźnie. Bez wahania odpięła zapięcie stanika i patrząc mi prosto w oczy pozwoliła opaść mu na ziemię. Nie wytrzymałem dłużej. Mój członek aż bolał z podniecenia. Podszedłem do niej szybko i napadłem na jej usta. Przyciągnąłem ją do siebie ocierając swoją erekcję o jej kobiecość na co jęknęła gardłowo co jeszcze bardziej mnie nakręciło.

-Chyba teraz pana kolej panie Payne.- uśmiechnęła się przygryzając swoją wargę. Bez wahania opuściłem swoje bokserki.Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.

-Nie mów mi że nie wiesz jak wygląda.-zaśmiałem się na co dziewczyna spaliła buraka.

-Po prostu zawsze zadziwia mnie że on jest taki..Ogromny.- zaśmialiśmy się razem na słowa mojej już narzeczonej. Mój penis stał na baczność między nami. Zmniejszyłem jeszcze bardziej odległość między nami. Podniosłem ją za pośladki a ona oplotła mnie nogami w pasie. Z nią na rękach wszedłem do ciepłej wody całując ją bez przerwy. 

-Nie mogę się doczekać aż zostaniesz Panią Payne.- powiedziałem odrywając się od jej ust.

-Ja tak samo.- pocałowała mnie delikatnie. Wszedłem po szyję do wody. Było idealnie. Słońce powoli zatapiało się w bezkresnym oceanie co ukazywało cudowne widoki. Wpatrzeni byliśmy w dal wtuleni w siebie co chwilę całowałem ją w szyję na co głośno się śmiała. Przeniosłem jedną dłoń na jej kobiecość i zacząłem masować jej wilgotne wejście. Sophia zamknęła oczy i odchyliła głowę jęcząc z przyjemności i przygryzając dolną wargę. Wsunąłem w nią dwa palce i powoli nimi poruszałem. Kręciłem kółka w jej wnętrzu doprowadzając ją do szału.

- Liam… zaraz dojdę.- jęczała dość głośno. Chciałem żeby doszła tyko dzięki mojemu dotykowi. Przyśpieszyłem ruchy odnajdując jej czuły punkt. Doszła od razu wylewając na moją rękę swoje soki. Uśmiechnąłem się do niej. Dziewczyna dyszała i uspokajała się po orgazmie.

-To jeszcze nie koniec kochanie.- po tych słowach wszedłem w nią delikatnie.  Zaczęliśmy poruszać biodrami w naszym stałym rytmie. Jęczeliśmy razem z ogromnej przyjemności. Wiem że nie mieliśmy gumki ale teraz to już bez znaczenia skoro chcemy być ze sobą do końca życia i powiększać naszą rodzinę. Nasze ciała idealnie ze sobą współgrały. Czułem że jestem na skraju orgazmu gdy mój penis zaczął drżeć. Wiedziałem że Sophia też jest blisko bo jej ścianki zaczęły się zaciskać na moim penisie. Po kilku kolejnych pchnięciach doszliśmy niemalże równo. Długo dochodziliśmy do siebie po wspaniałym orgazmie.

-Nasz pierwszy sex jako narzeczeństwo- zauważyła Sophia.

-Racja. Już się nie mogę doczekać nocy poślubnej.- odgarnąłem jej włosy z twarzy i mocno pocałowałem wychodząc z niej.

-Powinniśmy się chyba zbierać. Jest już późno.-powiedziałem.

-Jasne.-wyszliśmy z wody ubraliśmy się i wróciliśmy do hotelu a tam działy się prawdziwe cuda. Mówiąc krótko na jednym orgazmie się nie skończyło.



Oczami Lucy.


Zespół wyjechał 2 tygodnie temu. Czułam jakąś pustkę. Mówiąc szczerze związałam się emocjonalnie z Harrym. Mimo iż widzieliśmy się tylko kilka razy z czego jedni spotkanie było najlepszym i za razem najgorszym spotkaniem w moim życiu. Rozmyślając o nim zastanawiałam się czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczę. Po ich wyjeździe przekopałam się przez masę filmików wywiadów i zdjęć. Przeczytałam ich historię i muszę stwierdzić że ich uwielbiam. Najbardziej urzekł mnie Niall. Chłopak którego nie było mi dane poznać. Ten boski Irlandzki akcent. Niebieskie oczy i blond czupryna. Do tego ten wspaniały śmiech i cudowny głos. Gdy śpiewał po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze. Siedziałam i słuchałam jego głosu. Był dla mnie jak narkotyk od którego się uzależniłam już od pierwszego razu gdy go usłyszałam. Stał się moją obsesją. Wszędzie słyszałam jego głos, widziałam jego uśmiech na twarzach wszystkich ludzi którzy mnie nim darzyli.

~~*~~

Następnego dnia trzeba było iść w końcu na zajęcia. Wyszłam wcześniej z domu żebym mogła na spokojnie spacerem dotrzeć na uniwersytet. Jednak ciągle w głosie siedział mi niebieskooki blondyn. Zanim się zorientowałam siedziałam już w sali na wykładzie na temat nowotworu złośliwego. Wiem że powinnam się skupić dlatego całą swoją uwagę starałam się już poświęcić wykładowcy i temu co starał się nam przekazać. Reszta wykładów minęła lepiej i na trochę zapomniałam o blond bogu. Zaraz po zajęciach miałam dyżur w szpitalu. Szybkim krokiem dotarłam pod budynek i weszłam do środka. Uśmiechnęłam się do Lily recepcjonistki i przebrałam się w szpitalny uniform. Obeszłam wszystkie sale jednak jedna przykuła moją uwagę. Sala Amy była zajęta przez jakiegoś chłopaka. Weszłam do niej a chłopak zmieszał się na mój widok.

-K.Kim jesteś- zapytał zdziwiony.

-Jestem Lucy. Jestem tu wolontariuszką.- uśmiechnęłam się przyjaźnie. Wyciągnęłam do niego rękę.- a ty?- zapytałam.

- Elyar Fox mam 19 lat i pochodzę z Wielkiej Brytanii ale w zeszłym roku przeprowadziliśmy się tutaj.- odpowiedział.

-Miło mi cię poznać. – Elyar był naprawdę wspaniały. Przystojny i miły. Choruje na Ostrą białaczkę limfoblastyczną. Jest bardzo inteligentny. Lubi grać na gitarze. Wiele nas łączy. Opowiedział mi o sobie dużo. Dowiedziałam się że choruje od 2 lat i gdy jego dziewczyna się o tym dowiedziała to z nim zerwała mówiąc że nie da rady patrzeć jak cierpi. Głupia suka. Jakby nie wiedziała że teraz jej wsparcie jest dla niego jednym z najważniejszych. Ale on mimo tego się nie załamał i wytrwale walczy z chorobą. Ja również opowiedziałam mu o sobie. Czułam że mogę powiedzieć mu wszystko. Opowiedziałam o tym że mój ojciec zostawił nas jak dowiedział się że mama jest z nim w ciąży. Że jest jakąś wielką gwiazdą ale mama nigdy nie chciała mi powiedzieć kim on jest. Mówiła zawsze że chce oszczędzić mi niepotrzebnego bólu. Już po godzinie śmialiśmy się i żartowaliśmy. Bardzo lubił słuchać One Direction co mnie mile zaskoczyło. Jego ulubiony aktor to Johnny Depp.(tak samo jak mój) a ulubiony film to     „Ósmoklasiści nie płaczą” nie ma co. Mieć raka a jego ulubiony film opiera się właśnie na dziewczynce chorej na białaczkę. Po kilku kolejnych godzinach spostrzegłam że już kończę swoją zmianę. Niechętnie się podniosła. Widziałam że nie jest zadowolony że już wychodzę.

-Wpadniesz jutro.- zapytał pełen nadziei.

-Jasne. Jeśli tylko chcesz.-uśmiechnęłam się do niego.

-Oczywiście że chcę.- również się uśmiechnął.

-W takim razie do jutra.-ucałowałam jego policzek na co bardzo się uśmiechnął. Pomachałam mu i wyszłam z Sali. Wychodząc wpadłam na ordynatora.

-O Lucy dobrze że na ciebie wpadłem.- zaśmialiśmy się.- szukałem cię. Mam do ciebie sprawę.

-O co chodzi.- zapytałam podejrzliwie.

-Chcę cię wysłać na tygodniowe szkolenie do Londynu na temat Białaczki. Wiem że nikt inny nie będzie na tyle dobry żeby tam pojechać. Wykażesz się wiedzą i nabierzesz nowych doświadczeń. Co ty na to.-zapytał.

-Jezu zatkało mnie. Pewnie że się zgadzam. Kiedy miałabym wyjechać.-zapytałam.

-Jeszcze dzisiaj.-uśmiechnął się i odszedł. Skakałam z radości i poszłam za nim aby ustalić szczegóły. Po godzinie wyszłam z jego gabinetu. Weszłam jeszcze do Elyara aby powiedzieć mu o wyjeździe nie był zadowolony ale ukrywał to.

-Będę tęsknić. Wracaj do mnie szybko.-zaśmialiśmy się i przytuliliśmy. Wyszłam ze szpitala i powędrowałam do domu. Mama nie przyjęła tego tak entuzjastycznie jak ja ale zgodziła się i już po godzinie jechałam z nią na lotnisko.

-To do zobaczenia w następną sobotę.-uśmiechnęłam się do niej i weszłam do samolotu. Czułam narastającą euforię. 1D miało jutro również wrócić do Londynu z Australii. Kto wie może spotkam moją obsesję. Zobaczymy co przyniesie jutro.




Elyar Fox 19 lat

hej hej i jak ?
mam nadzieję że się wam podoba no i mamy nowego bohatera opowiadania . kochani co się z wami dzieje. czemu nie komentujecie.?? :( bardzo mi smutno z tego powodu, czy piszę aż tak źle że się tego czytać nie da? błagam was komentujcie. jeśli nie to będę zmuszona zawiesić bloga czego strasznie nie chcę
KOCHAM WAS
Hazzowa :****