poniedziałek, 8 września 2014

ROZDZIAŁ 8

Uwaga!rozdział zawiera sceny przeznaczone dla osób dorosłych jeśli nie jesteś pełnoletni czytasz na własne ryzyko :)


*2 tygodnie później*

Oczami Liama.

Od prawie 2 tygodni jesteśmy w Australii. Od momentu wyjazdu do Irlandii coś się zmieniło. Można było wyczuć w zachowaniu Harrego i Nialla pewne zmiany. Jednak nikt inny tego nie zauważył. Martwiłem się o nich. I to bardzo. Jednak nie tylko to nie dawało mi spokoju. Strasznie się denerwowałem. A mianowicie jutro jest Sophi i moja 2 rocznica naszego związku. Bardzo się denerwuję całym wieczorem. Zaplanowałem coś co mam nadzieję się jej spodoba i na długo zapamięta ten wieczór. Poszedłem do pokoju Zayna który znajdował się kilka pokoi od mojego. To było właśnie najlepsze że mieliśmy wszyscy pokoje obok siebie. Zapukałem bo nie wiedziałem czy przypadkiem nie robi nic ważnego z Perrie. Nie chciałem mieć później koszmarów. Jednak zaraz drzwi się otworzyły i pojawił się mulat w samych bokserkach.

-Hej przeszkadzam.-zapytałem zaglądając w głąb pokoju jednak nigdzie nie  zauważyłem blondynki.

-Nie no co ty wchodź.- zaprosił mnie.-właśnie zaczyna się mecz gra Manchester trzeba to zobaczyć.-mówił podekscytowany.

-Właściwie to przyszedłem bo potrzebuję twojej pomocy.-poprosiłem.

-Jasne o co chodzi.-zapytał a ja już wiedziałem że razem uda nam się zrobić to co zaplanowałem.


Następnego dnia.


Strasznie się denerwuję . to już dzisiaj. Wszystko już jest dopięte na ostatni guzik. Dzięki pomocy Perrie Sophia niczego się nie domyśla bo lata z blondynką po sklepach. Edwards obiecała mi że moja ukochana nie będzie nic podejrzewać i podstępem ją wyszykuje. Ucieszyłem się. Dzisiaj wszystko musi być idealne. Założyłem na siebie garnitur. W takiej ważnej chwili trzeba wyglądać poważnie.

poprawiłem marynarkę przeglądając się w lustrze.Trzeba się zbierać powiedziałem do siebie. Spryskałem się perfumami które uwielbiała Sophia mówiąc że przez ten zapach kocha mnie jeszcze bardziej. Założyłem na rękę zegarek. Telefon zostawiłem w pokoju żeby nikt nam nie przeszkadzał dziś wieczorem. Wziąłem jeszcze kwiaty które kupiłem dla mojego anioła. Wyszedłem przed hotel gdzie czekał na mnie Zayn który miał mnie podwieźć do miejsca docelowego.


-Musimy się pospieszyć. Pierrie mówi że zaraz będą wychodzić. Mówi że Sophia wygląda obłędnie. Na pewno wiesz co robisz. To poważny krok.- zapytał.

-Jestem na 100% pewien.-po tych słowach ruszyliśmy w drogę. Po 20 minutach byliśmy na miejscu.

-Powodzenia.-powiedział mulat i odjechał. Teraz to dopiero zacząłem się stresować. Jak nigdy. Czekałem chwilę na molo. Aż zauważyłem podjeżdżającą taksówkę. Wyszła z niej uradowana Pierrie.

-Nie mam pojęcia po co kazałaś mi się wbijać w kieckę i czemu tu…- przerwała Sophia gdy mnie zobaczyła.-przyjechałyśmy.- dokończyła patrząc w moje oczy.

-To ja wam nie przeszkadzam gołąbeczki. Puściła mi oczko i wsiadła z powrotem do taksówki. Podszedłem do niej. Wyglądała obłędnie. Ubrana w to
po prostu olśniewała swoją urodą.

-Czy mogę panią zaprosić na kolację panno Smith.-zapytałem wyciągając w jej stronę dłoń.

-Ależ naturalnie panie Payne.- uśmiechnęła się do mnie uroczo chwytając moją dłoń. Ruszyliśmy w 
drogę. Po chwili doszliśmy do plaży. Dziewczyna się zatrzymała.

-Co się dzieje.-zapytałem. Popatrzyła na mnie niepewnie.

-Mam szpilki. Nie nadają się do chodzenia po grząskim piasku.-zaśmiała się gdy wziąłem ją na ręce jak 
pannę młodą. Pisnęła i owinęła ręce wokół mojej szyi.

-Kocham cię.-wyszeptała i musnęła moje wargi swoimi. Miała truskawkowy błyszczyk co w porównaniu z jej słodkimi ustami dawał wybuchową mieszankę. Uśmiechnąłem się do niej i zaniosłem w wyznaczone miejsce.

-Muszę cię prosić żebyś zamknęła oczy.- wyszeptałem do jej ucha. Posłusznie wykonała polecenie. Wyszedłem zza krzaków i postawiłem przed sobą na wprost niespodzianki.

-Możesz otworzyć.- znów wyszeptałem. Zamarła a jej oczy zaszły łzami. Mam nadzieję że szczęścia.



-O mój Boże Liam.- rzuciła mi się na szyję.- to jest cudowne. Dziękuję.- wpiła  się w moje usta. Ucieszyłem się że moje starania nie poszły na Marnę i zostały docenione. Odsunąłem jej krzesło na którym po chwili usiadła. Zająłem miejsce na przeciwko niej uważnie się jej przyglądając. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Jednak po mimo tak cudownej chwili nadal się denerwowałem. Zaczęliśmy jeść przygotowaną kolację. Wszystko było pyszne. Po skończonej kolacji nastała przytłaczająca cisza. Dobra Liam czas działać.  Zacząłem się jeszcze bardziej stresować. A co jeśli mnie wyśmieje. Nie. Ona taka nie jest. Znam ją. Kocham ją. Czas najwyższy na zrobienie kolejnego kroku. Widziałem że chce się o coś zapytać. Pewnie zauważyła moje dziwne zachowanie. Trudno się dziwić jestem spięty co widać na kilometr. W końcu nie wytrzymała.

-Liam co się dzieje? Jesteś strasznie spięty. Coś się stało?- zapytała przejęta.

-Nie nic się nie stało. Chociaż.- zawiesiłem się. Widziałem przerażenie w jej oczach.- zaprosiłem cię tutaj bo muszę ci coś ważnego powiedzieć.-zacząłem

-Boże chcesz ze mną zerwać.- wypaliła nagle. Jezu skąd jej to przyszło do głowy.- dziwnie się zachowujesz już jakiś czas. To o to chodzi.- mówiła ze łzami w oczach.

-Jezu pewnie że nie. Nigdy z tobą nie zerwę. Kocham cię nad życie.- sprostowałem. Wstałem i podszedłem do niej.-posłuchaj- chwyciłem jej dłoń.- jesteś miłością mojego życia. I wiem że to właśnie przy tobie jestem naprawdę szczęśliwy. To z tobą chcę spędzić resztę swoich dni. Z tobą chcę założyć rodzinę zestarzeć się i przeżywać najszczęśliwsze  momenty w moim życiu. Ty jesteś moim szczęściem. Przy tobie czuję że żyję. Wiem że bez ciebie nie byłoby tak samo. Jesteś miłością mojego życia. Najpiękniejszą kobietą na świecie i obiecuję ci tu i teraz że zrobię wszystko żebyś była w pełni szczęśliwa. Nie pozwolę cię skrzywdzić i zrobię co w mojej mocy żebyśmy razem byli szczęśliwi. Tylko proszę cię o jedno.-w tym momencie wyciągnąłem małe czerwone pudełeczko z kieszeni marynarki. Widziałem że dziewczyna zakrywa usta a w jej oczach widać było szczęście.- Sophio Smith czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i za mnie wyjdziesz.- czekałem denerwując się na jej odpowiedź.

-Jesteś pewien.- zapytała drżącym głosem.

-Jeszcze nigdy nie byłem tak pewien jak tego że cię kocham i chcę żebyś została Panią Payne.-
powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.

-Tak. Tak.-  krzyknęła. – wyjdę za ciebie. Kocham cię.-rzuciła mi się na szyję płacząc ze szczęścia a mi ogromny kamień spadł z serca. Przytuliłem ją mocno do siebie uprzednio wkładając pierścionek na odpowiedni palec lewej ręki. Uśmiechnąłem się i mocno wpiłem się w jej usta. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Byłem strasznie szczęśliwy. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.

- Może masz ochotę na kąpiel w oceanie?- zapytałem pełen nadziei a mój głos przesiąknięty był pożądanie.

-Ale ja nie mam kostiumu.-powiedziała speszona dziewczyna.

-Ja też nie.- uśmiechnąłem się do niej znacząco. Po chwili zrozumiała o co mi chodzi i również się uśmiechnęła.

-Z rozkoszą.-szepnęła mi do ucha przygryzając płatek ucha. Już byłem na skraju. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szaleństwa. Poderwałem się z miejsca i zdjąłem krawat. Sophia zdjęła marynarkę, ja również. Jej kolej. Ściągnęła z siebie buty. Ja w ekspresowym tempie pozbyłem się koszuli. Dziewczyna powoli i bardzo seksownie pozbyła się sukienki. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jej idealnie opalone ciało.

-Teraz twoja kolej kochanie.- zaśmiała się. Zdjąłem spodnie razem z butami. Najlepsze w tym wszystkim było to że teraz była jej kolej a została w samej bieliźnie. Bez wahania odpięła zapięcie stanika i patrząc mi prosto w oczy pozwoliła opaść mu na ziemię. Nie wytrzymałem dłużej. Mój członek aż bolał z podniecenia. Podszedłem do niej szybko i napadłem na jej usta. Przyciągnąłem ją do siebie ocierając swoją erekcję o jej kobiecość na co jęknęła gardłowo co jeszcze bardziej mnie nakręciło.

-Chyba teraz pana kolej panie Payne.- uśmiechnęła się przygryzając swoją wargę. Bez wahania opuściłem swoje bokserki.Dziewczyna zrobiła wielkie oczy.

-Nie mów mi że nie wiesz jak wygląda.-zaśmiałem się na co dziewczyna spaliła buraka.

-Po prostu zawsze zadziwia mnie że on jest taki..Ogromny.- zaśmialiśmy się razem na słowa mojej już narzeczonej. Mój penis stał na baczność między nami. Zmniejszyłem jeszcze bardziej odległość między nami. Podniosłem ją za pośladki a ona oplotła mnie nogami w pasie. Z nią na rękach wszedłem do ciepłej wody całując ją bez przerwy. 

-Nie mogę się doczekać aż zostaniesz Panią Payne.- powiedziałem odrywając się od jej ust.

-Ja tak samo.- pocałowała mnie delikatnie. Wszedłem po szyję do wody. Było idealnie. Słońce powoli zatapiało się w bezkresnym oceanie co ukazywało cudowne widoki. Wpatrzeni byliśmy w dal wtuleni w siebie co chwilę całowałem ją w szyję na co głośno się śmiała. Przeniosłem jedną dłoń na jej kobiecość i zacząłem masować jej wilgotne wejście. Sophia zamknęła oczy i odchyliła głowę jęcząc z przyjemności i przygryzając dolną wargę. Wsunąłem w nią dwa palce i powoli nimi poruszałem. Kręciłem kółka w jej wnętrzu doprowadzając ją do szału.

- Liam… zaraz dojdę.- jęczała dość głośno. Chciałem żeby doszła tyko dzięki mojemu dotykowi. Przyśpieszyłem ruchy odnajdując jej czuły punkt. Doszła od razu wylewając na moją rękę swoje soki. Uśmiechnąłem się do niej. Dziewczyna dyszała i uspokajała się po orgazmie.

-To jeszcze nie koniec kochanie.- po tych słowach wszedłem w nią delikatnie.  Zaczęliśmy poruszać biodrami w naszym stałym rytmie. Jęczeliśmy razem z ogromnej przyjemności. Wiem że nie mieliśmy gumki ale teraz to już bez znaczenia skoro chcemy być ze sobą do końca życia i powiększać naszą rodzinę. Nasze ciała idealnie ze sobą współgrały. Czułem że jestem na skraju orgazmu gdy mój penis zaczął drżeć. Wiedziałem że Sophia też jest blisko bo jej ścianki zaczęły się zaciskać na moim penisie. Po kilku kolejnych pchnięciach doszliśmy niemalże równo. Długo dochodziliśmy do siebie po wspaniałym orgazmie.

-Nasz pierwszy sex jako narzeczeństwo- zauważyła Sophia.

-Racja. Już się nie mogę doczekać nocy poślubnej.- odgarnąłem jej włosy z twarzy i mocno pocałowałem wychodząc z niej.

-Powinniśmy się chyba zbierać. Jest już późno.-powiedziałem.

-Jasne.-wyszliśmy z wody ubraliśmy się i wróciliśmy do hotelu a tam działy się prawdziwe cuda. Mówiąc krótko na jednym orgazmie się nie skończyło.



Oczami Lucy.


Zespół wyjechał 2 tygodnie temu. Czułam jakąś pustkę. Mówiąc szczerze związałam się emocjonalnie z Harrym. Mimo iż widzieliśmy się tylko kilka razy z czego jedni spotkanie było najlepszym i za razem najgorszym spotkaniem w moim życiu. Rozmyślając o nim zastanawiałam się czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczę. Po ich wyjeździe przekopałam się przez masę filmików wywiadów i zdjęć. Przeczytałam ich historię i muszę stwierdzić że ich uwielbiam. Najbardziej urzekł mnie Niall. Chłopak którego nie było mi dane poznać. Ten boski Irlandzki akcent. Niebieskie oczy i blond czupryna. Do tego ten wspaniały śmiech i cudowny głos. Gdy śpiewał po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze. Siedziałam i słuchałam jego głosu. Był dla mnie jak narkotyk od którego się uzależniłam już od pierwszego razu gdy go usłyszałam. Stał się moją obsesją. Wszędzie słyszałam jego głos, widziałam jego uśmiech na twarzach wszystkich ludzi którzy mnie nim darzyli.

~~*~~

Następnego dnia trzeba było iść w końcu na zajęcia. Wyszłam wcześniej z domu żebym mogła na spokojnie spacerem dotrzeć na uniwersytet. Jednak ciągle w głosie siedział mi niebieskooki blondyn. Zanim się zorientowałam siedziałam już w sali na wykładzie na temat nowotworu złośliwego. Wiem że powinnam się skupić dlatego całą swoją uwagę starałam się już poświęcić wykładowcy i temu co starał się nam przekazać. Reszta wykładów minęła lepiej i na trochę zapomniałam o blond bogu. Zaraz po zajęciach miałam dyżur w szpitalu. Szybkim krokiem dotarłam pod budynek i weszłam do środka. Uśmiechnęłam się do Lily recepcjonistki i przebrałam się w szpitalny uniform. Obeszłam wszystkie sale jednak jedna przykuła moją uwagę. Sala Amy była zajęta przez jakiegoś chłopaka. Weszłam do niej a chłopak zmieszał się na mój widok.

-K.Kim jesteś- zapytał zdziwiony.

-Jestem Lucy. Jestem tu wolontariuszką.- uśmiechnęłam się przyjaźnie. Wyciągnęłam do niego rękę.- a ty?- zapytałam.

- Elyar Fox mam 19 lat i pochodzę z Wielkiej Brytanii ale w zeszłym roku przeprowadziliśmy się tutaj.- odpowiedział.

-Miło mi cię poznać. – Elyar był naprawdę wspaniały. Przystojny i miły. Choruje na Ostrą białaczkę limfoblastyczną. Jest bardzo inteligentny. Lubi grać na gitarze. Wiele nas łączy. Opowiedział mi o sobie dużo. Dowiedziałam się że choruje od 2 lat i gdy jego dziewczyna się o tym dowiedziała to z nim zerwała mówiąc że nie da rady patrzeć jak cierpi. Głupia suka. Jakby nie wiedziała że teraz jej wsparcie jest dla niego jednym z najważniejszych. Ale on mimo tego się nie załamał i wytrwale walczy z chorobą. Ja również opowiedziałam mu o sobie. Czułam że mogę powiedzieć mu wszystko. Opowiedziałam o tym że mój ojciec zostawił nas jak dowiedział się że mama jest z nim w ciąży. Że jest jakąś wielką gwiazdą ale mama nigdy nie chciała mi powiedzieć kim on jest. Mówiła zawsze że chce oszczędzić mi niepotrzebnego bólu. Już po godzinie śmialiśmy się i żartowaliśmy. Bardzo lubił słuchać One Direction co mnie mile zaskoczyło. Jego ulubiony aktor to Johnny Depp.(tak samo jak mój) a ulubiony film to     „Ósmoklasiści nie płaczą” nie ma co. Mieć raka a jego ulubiony film opiera się właśnie na dziewczynce chorej na białaczkę. Po kilku kolejnych godzinach spostrzegłam że już kończę swoją zmianę. Niechętnie się podniosła. Widziałam że nie jest zadowolony że już wychodzę.

-Wpadniesz jutro.- zapytał pełen nadziei.

-Jasne. Jeśli tylko chcesz.-uśmiechnęłam się do niego.

-Oczywiście że chcę.- również się uśmiechnął.

-W takim razie do jutra.-ucałowałam jego policzek na co bardzo się uśmiechnął. Pomachałam mu i wyszłam z Sali. Wychodząc wpadłam na ordynatora.

-O Lucy dobrze że na ciebie wpadłem.- zaśmialiśmy się.- szukałem cię. Mam do ciebie sprawę.

-O co chodzi.- zapytałam podejrzliwie.

-Chcę cię wysłać na tygodniowe szkolenie do Londynu na temat Białaczki. Wiem że nikt inny nie będzie na tyle dobry żeby tam pojechać. Wykażesz się wiedzą i nabierzesz nowych doświadczeń. Co ty na to.-zapytał.

-Jezu zatkało mnie. Pewnie że się zgadzam. Kiedy miałabym wyjechać.-zapytałam.

-Jeszcze dzisiaj.-uśmiechnął się i odszedł. Skakałam z radości i poszłam za nim aby ustalić szczegóły. Po godzinie wyszłam z jego gabinetu. Weszłam jeszcze do Elyara aby powiedzieć mu o wyjeździe nie był zadowolony ale ukrywał to.

-Będę tęsknić. Wracaj do mnie szybko.-zaśmialiśmy się i przytuliliśmy. Wyszłam ze szpitala i powędrowałam do domu. Mama nie przyjęła tego tak entuzjastycznie jak ja ale zgodziła się i już po godzinie jechałam z nią na lotnisko.

-To do zobaczenia w następną sobotę.-uśmiechnęłam się do niej i weszłam do samolotu. Czułam narastającą euforię. 1D miało jutro również wrócić do Londynu z Australii. Kto wie może spotkam moją obsesję. Zobaczymy co przyniesie jutro.




Elyar Fox 19 lat

hej hej i jak ?
mam nadzieję że się wam podoba no i mamy nowego bohatera opowiadania . kochani co się z wami dzieje. czemu nie komentujecie.?? :( bardzo mi smutno z tego powodu, czy piszę aż tak źle że się tego czytać nie da? błagam was komentujcie. jeśli nie to będę zmuszona zawiesić bloga czego strasznie nie chcę
KOCHAM WAS
Hazzowa :****
 

5 komentarzy:

  1. Kocham I NIE USUWAJ :*:*:*: 💗👌✌

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg. kolejne cudeńko. ♥ ♥ ♥
    +18 genialne. ♥ ♥ ♥
    Omg Lucy leci do Londynu. Czuję, że się coś tam wydarzy. ♥ ♥
    Czekam na nexta i nigdy przenigdy nie usuwaj bloga. :**

    OdpowiedzUsuń
  3. O nieeee..nie możesz usunąc.. N I E! :D
    Jak zawsze zajebiście napisane... :**
    +18....cudowne. :D
    Czekam na następny.. dawaj szybciej...♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wspaniały jak zwykle :)
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ♥
    Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń