Oczami Nialla.
Obudziłem się w tak znanej mi Sali. Przetarłem twarz dłonią i zastanawiałem się co tak naprawdę się stało. Głowa niemiłosiernie mnie bolała. Próbowałem sobie przypomnieć co tak naprawdę się stało. Ostatnie co pamiętam to jak uciekłem z Harrym ze szpitala żeby porozmawiać z Lucy. Chyba otworzyła nam jej mama. Jednak niedługo po tym zemdlałem. Nawet nie pamiętałem czy rozmawialiśmy z tą kobietą. Totalna pustka. Rozejrzałem się po Sali. Na fotelu obok łóżka siedział załamany Harry. Chyba nawet nie zauważył że się obudziłem.
-Harry?.- zapytałem a chłopak od razu na mnie spojrzał.- co się stało?.
-To był głupi pomysł. Nie powinienem cię stąd zabierać. Wybacz mi.- ostatnie zdanie niemal wyszeptał.
-Harry nic się nie stało. Nie obwiniaj się.- starałem się go wesprzeć. Nie mogłem patrzeć jak on się obwinia.
-Pójdę po lekarza. Prosił żebym po niego przeszedł jak odzyskasz przytomność.- wyszedł z Sali nawet na mnie nie patrząc. Nie wiem jak to się stało. Przecież już było ze mną dobrze. A tu tylko wstałem i już takie akcje. To dziwne. No ale poza tym miałem poważny wypadek i takie skutki pewnie są na początku dziennym. Po chwili wrócił Harry z lekarzem jednak ten szybko się zmył rzucając zwykłe „Muszę jeszcze coś załatwić. Do jutra”. Zdziwiło mnie to. Co z nim?. Czy tylko miał wyrzuty sumienia? Byłem ciekaw o co mu chodzi. Tu na pewno nie chodziło tylko o to co się dzisiaj stało.
-No nieźle nas pan nastraszył panie Horan- zaśmiał się lekarz.
-Co się właściwie stało.-zapytałem chcąc wreszcie się dowiedzieć co ze mną jest.
-Pójdę po lekarza. Prosił żebym po niego przeszedł jak odzyskasz przytomność.- wyszedł z Sali nawet na mnie nie patrząc. Nie wiem jak to się stało. Przecież już było ze mną dobrze. A tu tylko wstałem i już takie akcje. To dziwne. No ale poza tym miałem poważny wypadek i takie skutki pewnie są na początku dziennym. Po chwili wrócił Harry z lekarzem jednak ten szybko się zmył rzucając zwykłe „Muszę jeszcze coś załatwić. Do jutra”. Zdziwiło mnie to. Co z nim?. Czy tylko miał wyrzuty sumienia? Byłem ciekaw o co mu chodzi. Tu na pewno nie chodziło tylko o to co się dzisiaj stało.
-No nieźle nas pan nastraszył panie Horan- zaśmiał się lekarz.
-Co się właściwie stało.-zapytałem chcąc wreszcie się dowiedzieć co ze mną jest.
-jest pan nadal bardzo słaby i każda dłuższa przechadzka sprawia że traci pan siły i traci przytomność. Nie ukrywajmy wypadek miał pan strasznie poważny. 3 tygodnie śpiączki a teraz kilka dni pan jest przytomny i myśli pan że już będzie zdrowy.- zaśmiał się lekarz.- potrzebuje pan więcej czasu.
-A kiedy mógłbym wyjść ze szpitala.- zapytałem. Mężczyzna zaczął się zastanawiać.
-Myślę że…-nie dokończył po przerwał nam jego telefon.- wybacz musze odebrać. Zmarszczył brwi gdy zobaczył kto dzwoni. Ciekaw byłem kto to. – Lucy.- zaczął. Kurwa on gadał z moją Lucy!??. Nie to chyba nie z nią. W sumie ona nie jest moja. Z resztą nie ważne.- ale spokojnie.- zaczął ją uspokajać.- przestań płakać.- Jezu płakała. Co jej się stało. Czarne scenariusze przelatywały przez moją głowę.- jak to w szpitalu… u nas… dobrze nie ruszaj się zaraz będę.- zakończył połączenie. – pan wybaczy panie Horan. Muszę pomóc koleżance z pracy.- czyli jednak to ona. szybko wybiegł z Sali. Nie mogłem się powstrzymać. Zacząłem za nim podążać. Musiałem się dowiedzieć o co chodzi. Jest cała? Nic jej nie jest? Muszę ją zobaczyć. Biegłem za lekarzem jakieś 5 minut. Nie wiedziałem na jakim jesteśmy oddziale. Przebiegliśmy przez jeszcze jeden korytarz. Przebiegliśmy przez drzwi z napisem „ODDZIAŁ ONKOLOGII”. Przeszedł mnie dreszcz ale się nie zatrzymałem. Skręciliśmy w lewo i na końcu korytarza zauważyłem zapłakaną dziewczynę. Czyli była cała odetchnąłem z ulgą. Ale co wywołało u niej takie zachowanie. Zniknęli w jakiejś Sali a ja powoli uspokajając oddech podszedłem bliżej. Stałem już przy szybie. Spojrzałem na zapłakaną dziewczynę i zmartwionego lekarza. Chwilę rozmawiali jednak po jakiś 5 minutach lekarz wyszedł zostawiając ją samą. Usiadła na krześle obok łóżka i złapała osobę leżącą na łóżku za rękę. Zaczęli rozmowę. Wtedy popatrzyłem na osobę na łóżku. To był ten chłopak. To był Elyar.
Oczami Lucy.
Usiadłam przy łóżku chłopaka tylko gdy Jason wyszedł z Sali. McHenry był moim ulubionym lekarzem w tym szpitalu. Złapałam chłopaka za rękę. Uśmiechnął się słabo do mnie. Widać było że cierpi. Widziałam to po jego mimice twarz. Wiem jaki to jest ból. Choć pewnie nie odczuwałam go w takim natężeniu jak on. Ja miałam tylko białaczkę. No właśnie tylko czy aż. To niewiarygodne że takiego młodego chłopaka zaatakował nowotwór z taką siłą że wyniszczył mu cały organizm. McHenry powiedział że nie ma już ratunku. Mam się z nim pożegnać. Ja nie potrafię. Nie będę potrafiła bez niego normalnie funkcjonować. Jest moim przyjacielem. No właśnie czy abym darzyła go tylko przyjaźnią. Choroba zbliża ludzi a nas na pewno ona zbliżyła. Wiedziałam że go kocham tylko nie wiedziałam cz jak brata czy chłopaka. Nie chciałam żeby widział że płaczę. Zmusiłam się do uśmiechu. Głaskałam jego zimną dłoń.
Był taki chłodny. Bez życia. To przerażające jak kilka godzin może zmienić chłopaka który tryskał energią skakał z klifu uciekał policji leży na łożu śmierci. Nic nie mówiliśmy. Rozumieliśmy się bez słów. Trwaliśmy w takiej ciszy jakiś czas. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Nie potrafiłam. Gula wielkości piłki golfowej formowała się w moim gardle. Nie mogłam jej przełknąć. Świeże łzy pojawiały się w moich oczach. Zaczęłam szybko mrugać aby je powstrzymać. Nie mogłam na niego patrzeć. Czułam się okropnie. Czułam jakby on już nie odczuwał tego że tu jestem że nie odczuwał już tego że go dotykam. Że nie odczuwa już bólu. Tego ostatniego bałam się najbardziej. Bo gdy już nie czujesz bólu jesteś jedną noga na drugiej stronie. Wessałam powietrze gdy twarz chłopaka wykrzywiła się w bólu. Z jednej strony się ucieszyłam bo jeszcze czuje.
Oczami Lucy.
Usiadłam przy łóżku chłopaka tylko gdy Jason wyszedł z Sali. McHenry był moim ulubionym lekarzem w tym szpitalu. Złapałam chłopaka za rękę. Uśmiechnął się słabo do mnie. Widać było że cierpi. Widziałam to po jego mimice twarz. Wiem jaki to jest ból. Choć pewnie nie odczuwałam go w takim natężeniu jak on. Ja miałam tylko białaczkę. No właśnie tylko czy aż. To niewiarygodne że takiego młodego chłopaka zaatakował nowotwór z taką siłą że wyniszczył mu cały organizm. McHenry powiedział że nie ma już ratunku. Mam się z nim pożegnać. Ja nie potrafię. Nie będę potrafiła bez niego normalnie funkcjonować. Jest moim przyjacielem. No właśnie czy abym darzyła go tylko przyjaźnią. Choroba zbliża ludzi a nas na pewno ona zbliżyła. Wiedziałam że go kocham tylko nie wiedziałam cz jak brata czy chłopaka. Nie chciałam żeby widział że płaczę. Zmusiłam się do uśmiechu. Głaskałam jego zimną dłoń.
Był taki chłodny. Bez życia. To przerażające jak kilka godzin może zmienić chłopaka który tryskał energią skakał z klifu uciekał policji leży na łożu śmierci. Nic nie mówiliśmy. Rozumieliśmy się bez słów. Trwaliśmy w takiej ciszy jakiś czas. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Nie potrafiłam. Gula wielkości piłki golfowej formowała się w moim gardle. Nie mogłam jej przełknąć. Świeże łzy pojawiały się w moich oczach. Zaczęłam szybko mrugać aby je powstrzymać. Nie mogłam na niego patrzeć. Czułam się okropnie. Czułam jakby on już nie odczuwał tego że tu jestem że nie odczuwał już tego że go dotykam. Że nie odczuwa już bólu. Tego ostatniego bałam się najbardziej. Bo gdy już nie czujesz bólu jesteś jedną noga na drugiej stronie. Wessałam powietrze gdy twarz chłopaka wykrzywiła się w bólu. Z jednej strony się ucieszyłam bo jeszcze czuje.
-Lucy…- tak bardzo się zdziwiłam że się odezwał że aż podskoczyłam. Popatrzyłam na niego. Miał taki słaby głos. Czułam jak moje serce się rozpada. Traciłam go. Tak bardzo tego nie chciała. Byłam samolubna. Tak wiem. Nie chciałam go tracić. Chciałam z nim trwać. Chciałam żeby po prostu ze mną był. – wiem że to już mój koniec.- zaczął mówić bardzo powoli. Nie mogłam tego słuchać. On nie mógł mnie zostawić. Nie powstrzymywałam już łez które strumieniami ciekły po moich Polikach kapiąc na nasze złączone ręce.
Nie mógł mnie zostawić. Nie mógł.- nie boję się śmierci bo jesteś tu ze mną.- kontynuował. Podniosłam nasze splecione ręce i wtuliłam swój Polik w jego dłoń. Pachniał szpitalem i lekami. Ale nawet ten zapach nie przyćmił jego pięknego zapachu. Zapachu Elyara. Chłopak popatrzył na mnie już nieobecnym spojrzeniem. Uśmiechnął się delikatnie na mój gest. Tak bardzo chciałam zobaczyć jego pełny uśmiech. Marzyłam teraz tylko o tym żeby on wstał i żebyśmy razem stąd wyszli. Żebyśmy dalej robili zwariowane rzeczy.- chcę żebyś coś wiedziała.- znów jego ciało przeszył ból. Złapał mnie mocniej za rękę. Czułam się okropnie. Pociągnęłam nosem i znów na mnie spojrzał.- nie płacz z mojego powodu. Umieram szczęśliwy. Chcę… chcę żebyś coś jeszcze dla mnie zrobiła.- zaczął powoli.- już umieram i nie mogę odejść nie powiedzieć ci tego. Chcę żebyś skreśliła jeszcze jeden punkt z naszej listy.- zdziwiłam się. Zrobił coś za moimi plecami. Wyciągnęłam z kieszeni złożoną kartkę papieru. Podałam mu kartkę a ten delikatnie i powoli ją rozłożył. Wziął ode mnie długopis i na mnie popatrzył. Skreślił coś i mi ją oddał. Nie mogłam się powstrzymać. Zerknęłam na kartkę i aż mnie zatkało. Skreślony 1 punkt.- „zakochać się”. Spojrzałam na niego zdziwiona,zapłakana i rozczulona.
– tak zakochałem się w tobie. Szaleję od kiedy cię zobaczyłem w mojej Sali. Pierwszego dnia. Zakochiwałem się w tobie codziennie na nowo. Zajęłaś wszystkie moje myśli. Nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Tylko o tobie. Gdy cię widziałem czułem się jakbym był zdrowy. Jakbym mógł uwierzyć że mogę wyzdrowieć. Dałaś mi nadzieję. Nadzieję na lepsze życie. Za to chyba chcę ci najbardziej podziękować. Kocham cię tak mocno że bardziej już się nie da.- mówił coraz ciszej. Glos miał coraz słabszy. Ja nie płakałam ja szlochałam.- jesteś moim promykiem nadziei. Jesteś najlepszą osobą jaką spotkałem na swojej drodze i chociaż nie znamy się długo to wiem że tylko przy tobie mógłbym być szczęśliwy. Tylko z tobą.- powtórzył.- może to i lepiej że umieram. Nie będę mógł cierpieć wiedząc że nie jesteś moja. Zasługujesz na wszystko co najlepsze. Żaden facet nie jest ciebie wart. Żaden.- teraz już tylko szeptał.- nie mogę uwierzyć że tak ci to wszystko mówię.- zaśmiał się delikatnie.- ale to pewnie dlatego że umieram i nie będę musiał żyć ze świadomością że nie oddawałaś moich uczuć.- zaczął smutny.
-a jeśli je oddaję.- wyszeptałam.- jeśli czuję się przy tobie tak samo, jak ty przy mnie?.- zapytałam. Chłopak się na mnie.popatrzył załzawionymi oczami.
-w takim razie jestem cholernym szczęściarzem. I teraz gdy znam prawdę…- zrobił przerwę.- teraz nie chcę umierać. – głos mu się załamał.- chcę smakować życia. Chcę mieć ciebie.- jego głos był cichszy od szeptu. Głośniej zaszlochałam. On również nie ukrywał swych łez.- chciałbym… chciałbym cię pocałować. Chciałem to zrobić już pierwszego dnia.- załkał. Niewiele myśląc nachyliłam się i łączyłam nasze usta. Całował tak bosko, a ja nigdy już miałam ich nie zasmakować. Przelałam na ten pocałunek całe swoje uczucia. Chciałam żeby wiedział, jak ważną osobą jest dla mnie. Wstałam z krzesła by być bliżej niego. Złapałam jego Polik jedną ręką,a drugą wplątałam w jego włosy.
Nasz delikatny pocałunek przerodził się w bardziej namiętny. Do pocałunku dołączyły nasze języki. Zgrały się ze sobą idealnie. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. oparłam swoje czoło o jego i tak trwaliśmy aż nasze oddech się nie unormowały.
-Teraz w spokoju mogę odejść. Kocham cię. Będę cię pilnować z góry. Nie zostawię cię.- uśmiechnął się do mnie zamykając oczy.
-Nie Elyar. Nie rób mi tego… błagam.- szlochałam w jego ramie. Nie mógł mnie teraz zostawić. Kreseczka skacząca na ekranie stała się linią ciągłą.
Zaczęłam nim potrząsać.- błagam cię obudź się. Musisz się obudzić słyszysz. Nie możesz mnie zostawić. Nie możesz zaczęłam szeptać. Upadłam na kolana. Schowałam twarz w dłonie i wybuchłam niepohamowanym płaczem.
Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi i sadza sobie na kolanach. Łudziłam się że to Elyar. Bo niby kto. Tajemnicza osoba mnie przytuliła z całej siły. Również się wtuliłam w tą osobę. Wiedziałam że to mężczyzna ładnie pachniał. Skądś znałam ten zapach.
-Ciiii. Już dobrze. Wszystko będzie dobrze.- to Niall. To naprawdę był on. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Tak za nim tęskniłam. – pomogę ci, Nie zostawię cię same.
Nie mógł mnie zostawić. Nie mógł.- nie boję się śmierci bo jesteś tu ze mną.- kontynuował. Podniosłam nasze splecione ręce i wtuliłam swój Polik w jego dłoń. Pachniał szpitalem i lekami. Ale nawet ten zapach nie przyćmił jego pięknego zapachu. Zapachu Elyara. Chłopak popatrzył na mnie już nieobecnym spojrzeniem. Uśmiechnął się delikatnie na mój gest. Tak bardzo chciałam zobaczyć jego pełny uśmiech. Marzyłam teraz tylko o tym żeby on wstał i żebyśmy razem stąd wyszli. Żebyśmy dalej robili zwariowane rzeczy.- chcę żebyś coś wiedziała.- znów jego ciało przeszył ból. Złapał mnie mocniej za rękę. Czułam się okropnie. Pociągnęłam nosem i znów na mnie spojrzał.- nie płacz z mojego powodu. Umieram szczęśliwy. Chcę… chcę żebyś coś jeszcze dla mnie zrobiła.- zaczął powoli.- już umieram i nie mogę odejść nie powiedzieć ci tego. Chcę żebyś skreśliła jeszcze jeden punkt z naszej listy.- zdziwiłam się. Zrobił coś za moimi plecami. Wyciągnęłam z kieszeni złożoną kartkę papieru. Podałam mu kartkę a ten delikatnie i powoli ją rozłożył. Wziął ode mnie długopis i na mnie popatrzył. Skreślił coś i mi ją oddał. Nie mogłam się powstrzymać. Zerknęłam na kartkę i aż mnie zatkało. Skreślony 1 punkt.- „zakochać się”. Spojrzałam na niego zdziwiona,zapłakana i rozczulona.
– tak zakochałem się w tobie. Szaleję od kiedy cię zobaczyłem w mojej Sali. Pierwszego dnia. Zakochiwałem się w tobie codziennie na nowo. Zajęłaś wszystkie moje myśli. Nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Tylko o tobie. Gdy cię widziałem czułem się jakbym był zdrowy. Jakbym mógł uwierzyć że mogę wyzdrowieć. Dałaś mi nadzieję. Nadzieję na lepsze życie. Za to chyba chcę ci najbardziej podziękować. Kocham cię tak mocno że bardziej już się nie da.- mówił coraz ciszej. Glos miał coraz słabszy. Ja nie płakałam ja szlochałam.- jesteś moim promykiem nadziei. Jesteś najlepszą osobą jaką spotkałem na swojej drodze i chociaż nie znamy się długo to wiem że tylko przy tobie mógłbym być szczęśliwy. Tylko z tobą.- powtórzył.- może to i lepiej że umieram. Nie będę mógł cierpieć wiedząc że nie jesteś moja. Zasługujesz na wszystko co najlepsze. Żaden facet nie jest ciebie wart. Żaden.- teraz już tylko szeptał.- nie mogę uwierzyć że tak ci to wszystko mówię.- zaśmiał się delikatnie.- ale to pewnie dlatego że umieram i nie będę musiał żyć ze świadomością że nie oddawałaś moich uczuć.- zaczął smutny.
-a jeśli je oddaję.- wyszeptałam.- jeśli czuję się przy tobie tak samo, jak ty przy mnie?.- zapytałam. Chłopak się na mnie.popatrzył załzawionymi oczami.
-w takim razie jestem cholernym szczęściarzem. I teraz gdy znam prawdę…- zrobił przerwę.- teraz nie chcę umierać. – głos mu się załamał.- chcę smakować życia. Chcę mieć ciebie.- jego głos był cichszy od szeptu. Głośniej zaszlochałam. On również nie ukrywał swych łez.- chciałbym… chciałbym cię pocałować. Chciałem to zrobić już pierwszego dnia.- załkał. Niewiele myśląc nachyliłam się i łączyłam nasze usta. Całował tak bosko, a ja nigdy już miałam ich nie zasmakować. Przelałam na ten pocałunek całe swoje uczucia. Chciałam żeby wiedział, jak ważną osobą jest dla mnie. Wstałam z krzesła by być bliżej niego. Złapałam jego Polik jedną ręką,a drugą wplątałam w jego włosy.
Nasz delikatny pocałunek przerodził się w bardziej namiętny. Do pocałunku dołączyły nasze języki. Zgrały się ze sobą idealnie. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. oparłam swoje czoło o jego i tak trwaliśmy aż nasze oddech się nie unormowały.
-Teraz w spokoju mogę odejść. Kocham cię. Będę cię pilnować z góry. Nie zostawię cię.- uśmiechnął się do mnie zamykając oczy.
-Nie Elyar. Nie rób mi tego… błagam.- szlochałam w jego ramie. Nie mógł mnie teraz zostawić. Kreseczka skacząca na ekranie stała się linią ciągłą.
Zaczęłam nim potrząsać.- błagam cię obudź się. Musisz się obudzić słyszysz. Nie możesz mnie zostawić. Nie możesz zaczęłam szeptać. Upadłam na kolana. Schowałam twarz w dłonie i wybuchłam niepohamowanym płaczem.
Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi i sadza sobie na kolanach. Łudziłam się że to Elyar. Bo niby kto. Tajemnicza osoba mnie przytuliła z całej siły. Również się wtuliłam w tą osobę. Wiedziałam że to mężczyzna ładnie pachniał. Skądś znałam ten zapach.
-Ciiii. Już dobrze. Wszystko będzie dobrze.- to Niall. To naprawdę był on. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Tak za nim tęskniłam. – pomogę ci, Nie zostawię cię same.
******
słoneczka mam nadzieję że się podobał.
smutno mi bo bardzo lubię Elyara. Jednak chciałam dodać trochę akcji akcji do opowiadania
kolejny rozdział za 15 komentarzy
KOCHAM WAS
Hazzowa :***
O boziu...*.*
OdpowiedzUsuńCudny... Szkoda że Elyar musiał umrzeć... smutno troszke.. troszke bardzo....:c
Strasznie emocjonujący rozdział.. aż sie popłakałam.. serio...więcej takich poprosze... :* chyba najlepszy ja dotąd... ♥
My feels. :O :O :O :O :O :O :O :O :O :O :O :O :O :O
OdpowiedzUsuńGenialne. Cudownie to napisałaś . Czytając drugi raz autentycznie się popłakałam. Szkoda, że Elyar umarł. Bardzo szkoda. :((((
Ale podoba mi się moment jak Niall przytula Lucy. To takie MEEEEEEEEGA słodkie.
Pisz szybko następny rozdział bo się doczekać nie mogę. :* :* :* :* :* :*
O Boże :o kocham, kocham, kocham :*. Taki smutny ten rozdział :(. Jejuuu :(. Aż łzy miałam w oczach :c. Uwielbiam jak piszesz, poprawisz mi tym humor. Skąd Ty bierzesz takie pomysły? <3
OdpowiedzUsuńElyar umarł :(. Tak mi go szkoda :(
Boże... NIall się tak pięknie zachował. I nie był zazdrosny :o. Aż dziwne :)
Pisz dalej kochana <3. Pozdrawiam i życzę weny <3
To takie smutne :(
OdpowiedzUsuńPopłakałam się , Szkoda że odszedł :'(
Mam nadzieję że Niall zaopiekuje się Lucy ;')
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ♥
Świetnie, skarbie! Wyrabiasz się :)
OdpowiedzUsuńZłapałam trzy błędy, ale to się da skorygować.
Ale słuchaj... treścią rozdziału przerosłaś samą siebie.
To było... piękne :')
Daję ci za to piątkę.
Zasłużyłaś.
B. xxx
Świetny tylko... Dlaczego Elyar musiał umrzeć?! :O :'( ;cccc
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;**
Meega...:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Elyar umarł.... :c szkoda..
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaa może... zmartwychwstanie...? XD
aaaaahaha.. dawaj nastęny..
Wszystko fajnie, pięknie... ale czemu aż tyle komentarzy....? Może zmniejszymy.? :*
OdpowiedzUsuńŚwietny... cały rozdział zajebisty.. nie potrafie wybrać najlepszego momentu...
OdpowiedzUsuńDawaj, dawaj, dawaj.... bo sie nie moge doczekać...:*
OdpowiedzUsuńZajebisty..
OdpowiedzUsuńPoprostu...:*
Nic więcej tu nie trzeba...
Szkoda tylko mi Elyara .. jak mogłaś..-.-
Ahahahhha a tak serio.... kocham..♥
Kolejny mega świetny rozdział...
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko dwa komentarze.......
...... i ostatni.... dawaj... czekamy....:*
OdpowiedzUsuń