środa, 6 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 1


Uwaga!rozdział zawiera sceny przeznaczone dla osób dorosłych jeśli nie jesteś pełnoletni czytasz na własne ryzyko :)



Oczami Nialla.

Obudziłem się. Barbara spała wtulony w moje ciało. Byłem szczęśliwy ale czego mi brakowało.
Czułem się jakbym czegoś nie miał choć miałem wszystko. Wstałem powoli żeby jej nie obudzić.
Wiem jaka potrafi być gdy się ja obudzi. Wyszedłem z pokoju hotelowego w samych bokserkach
co nie było dobrym posunięciem. Zapomniałem ze fanki potrafią wkraść się praktycznie wszędzie
i już po sekundzie byłem oblegany przez mały tłum dziewczyn. Trochę głupio się z tym czułem bo byłem w samej.
Bieliźnie. Szybko przebiegiem na druga stronę korytarza i wbiegłem do pokoju Harrego. Kolejny zły krok.
Już z proga wyczuć się dało woń alkoholu. Aż podrażnialo moj nos. Wszedłem wgłąb pokoju.
Chyba dobrze się bawili. Wszyscy spali w jednym łóżku co bardzo śmiesznie wyglądało.
Aż żałowałem ze nie pojechałem na party z nimi. Niewiele myśląc wskoczyłem na nich budząc wszystkich naraz

- Jezu Niall zabieraj dupsko- powiedział Harry zakrywając oczy przed światłem.

-Też się cieszę ze cie widzę loczusiu. - odpowiedziałem.- jak udała się impreza.

-Było zajebiście. Dawno się tak nie ubawiłem.- mówił Harry. Szkoda ze z nimi nie poszedłem.

-Szkoda ze cie z nami nie było.- powiedział Liam.- było spoko ale bez ciebie to nie to samo.

-Awwww Lioś bo się zaczerwienie.- zaśmiałem się. Wysłałem mu całusa i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

-A ty jak się bawiłeś z Barbara- zapytał ironicznie Lou.

-Hmmm dobrze. Wróciliśmy do hotelu...-zacząłem

-Przeleciałeś ja chociaż. - przerwał mi Harry.

-Nie.- odpowiedziałem.

-Eee to nie było pewnie tak fajnie. W sumie jak możesz powiedzieć ze dobrze się bawiłeś z ta czarownica- zapytał Harry.

-Daruj sobie Hazz. Nie miałem ochoty wczoraj na party.- skomentowałem

-Taa jasne widziałem błysk w twoich ślicznych oczkach jak powiedziałem o imprezie.- mówił. Jak on mnie zna. Nic już nie powiedziałem.

-Dobra laseczki chodźcie na śniadanie.- powiedział Zayn wstawać jako pierwszy z łóżka zrzucając mnie przy tym na podłogę. Z czego znowu wszyscy ryknęliśmy śmiechem

~~*~~

-Obiłem sobie przez ciebie dupę.-powiedziałem z wyrzutem pocierając pośladki gdy w piątkę jechaliśmy winda do restauracji.

-Nasza gwiazdeczka zrobiła sobie kuku.- zaśmiał się ze mnie Zayn.

-Spadaj. Jutro lecimy do Irlandii. Już się nie mogę doczekać.
Mimo ze tylko po to żeby dać nasza kasę chorym dzieciakom to i tak się cieszę.- zaśmiałem się

-Kurwa Niall co z tobą. Te dzieci są chore na raka... Umierają a ty się śmiejesz. Pojebało cie.- skarcił mnie Liam. Poczułem się okropnie.


-Masz racje wybacz. -Nagle zrobiła się krępująca cisza.

-To wszystko przez nią. Zmieniasz się.-powiedział Harry a ja już się nic nie odezwałem. Nareszcie dojechaliśmy na dół. Czemu ta winda tak wolno jechała. Wyszedłem z niej jako pierwszy.


Oczami Barbary.

Chłopaki poszli na próbę. Jak ja ich nie lubię. Gdybym nie potrzebowała rozgłosu już dawno zerwałabym z tym frajerem. Jutro lecimy do Irlandii. I po chuj mamy tam jechać. Odwiedzić chore bachory. I tak umrą wiec po chuj im nasza kasa. Byłam mega wkurzona. Wolałam iść na spotkanie z Danielem niż siedzieć z tymi lamusami i słuchać jak wyją. Weszłam pod umówiony adres mam nadzieje ze nikt mnie nie zauważy. Szlam korytarzem wzdłuż mieszkań.

-9...10...11. Jest- mówiłam sama do siebie. Zapukałam do drzwi i czekałam. Słyszałam ze ktoś podchodzi do drzwi. Otworzyły się energicznie a po drugiej stronie staną olśniewająco brunet.

-Hej kocie- powiedziałam rzucając mu się na szyje.Weszliśmy do jego mieszkania zatrzaskując za nami
drzwi.

-Masz może ochotę na lampkę wina.- zapytał

-Z miła chęcią.- poszłam za nim do kuchni. Zanim zdążył zrobić jakikolwiek ruch znów się na niego rzuciłem mocno wpijając się w jego usta.

-Weź mnie teraz. Dłużej nie dam rady się oprzeć. - powiedziałam przegryzając jego dolna wargę.Ręka zgarnął wszystko ze stołu kuchennego. Złapał mnie w talii. I posadził na blacie. Przywarł do mnie ustami.

- Tylko nie rób malinek. Horan nie może się niczego domyśleć.

- Jasne mała.- zaśmiał się. - zrobimy to szybko.- dodał. Dzięki Bogu ze miałam sukienkę. Zdjął moje majtki. Jak ja lubię ten dreszczyk emocji. Z blondynem tego nie mam. On nie robi tego tak zadziornie. Woli bardziej delikatnie czego ja nie znoszę. Rozpiął swoje spodnie i wyciągnął swojego twardego penisa. Oblizałam usta i momentalnie padłam przed nim na kolana. Przejechałam językiem po całej jego długości. Wsadziłam go całego do ust a chłopak jęknął. Zaczęłam poruszać szybko głowa. Wplótł z moje włosy dłonie i zacząć pchać biodrami.

-Wstań zaraz dojdę a chce to zrobić w tobie.- powiedział pociągając mnie za ramiona. Wstałam a on znowu posadził mnie na stole. Nic nie mówiąc wparowała we mnie cała mocą. Odchyliłam głowę do tylu jęcząc głośno.

-O boże. - krzyknęłam.- szybciej- Momentalnie przyspieszył. Zamknęłam oczy. Czułam ze zaraz dojdę. On również drżał.
 Doszliśmy razem krzycząc nasze imiona. Oparł swoje czoło o moje normując oddech. Wyszedł ze mnie całując mocno. Wstałam i założyłam majtki.

-Do następnego razu kochany.-pocałowałam go i wyszłam z mieszkania kierując się do hotelu.Na moje nieszczęście oni już skończyli swoją próbę.

-Hej kochanie.- powiedział Horan mocno mnie przytulając. Wywróciliśmy oczami. Jak ja tego nie lubię.

-Puść mnie bo mi fryzurę popsujesz.-powiedziałam. Odpychający go od siebie.

-Gdzie byłaś księżniczko. Martwiłem się a zaraz wylatujemy.- wywróciliśmy oczami.

-Poszłam na spacer i spotkałam starego znajomego.- powiedziałam. Chłopak się uśmiechnął. Jaki on naiwny.

-Mam nadzieje ze miło spędziłaś czas.- powiedział

- Nawet nie wiesz jak bardzo.- uśmiechnęłam się na wspomnienie dzisiejszego spotkania.

-To dobrze. Chodź zaraz odlatujemy.- powiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąć w stronę pokoju.



Oczami Lucy

Następnego dnia obudziłam się koło 10. Do szpitala szłam na 11. Wstałam z łóżka wykąpałam się i założyłam to
zjadłam śniadanie przygotowane przez mamę i poszłam do szpitala. Przebywam tu codziennie. Mimo ze powinnam chodzić 3 razy tygodniowo prosiłam żebym mogła przebywać tu codziennie. Czułam się potrzebna pomagając chorym. Weszłam na oddział. Od razu skierowałam się do sali Amy. Weszłam do środka. Zauważyłam tylko jej rodziców pakujących rzeczy dziewczynki. Co się tu dzieje. Boże już wiem. Mam nadzieje ze się mylę. Delikatnie zapukałam w otwarte drzwi.  Dwie pary oczu popatrzyła na mnie. Ból i smutek. Tylko nie to.

-Przepraszam gdzie jest Amy.?- zapytałam. Matka dziewczynki zaczęła płakać. Jej Mąż ja przytulił i pocałował.

-Amy nie żyje. Zmarła w nocy.-powiedział jej ojciec. Ścięło mnie z nóg.  Mój aniołek. Boże. Obiecałam jej że ona przeżyje. Zawiodłam ją. Nie było mnie przy niej. A ona na mnie liczyła. To nie ma sensu. Wybiegała z sali i pobiegłam do łazienki. Zaczęłam płakać. To jest takie okropne. Życie jest brutalne. Usłyszałam ze ktoś wchodzi do łazienki. Oparłam łzy. Na szczęście to była Natalia.W ułamku sekundy podbiegła do mnie i mocno przytuliła.

-Boże kochanie co się stało.- mówiła gładząc mnie po włosach.

-A.Amy umarła.-zapłakałam.

-Tak mi przykro. Ale sama wiesz jak to jest z rakiem. Wiesz prawda. To dlatego tu jesteś. Chcesz im pomagać. Musisz być silna. A poza tym to szukałam cie.- powiedziała.

-Po co?- zapytałam.

-Ordynator cie szuka.- odparła wzruszające rękoma. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Przemyłam twarz zimną wodą. No trochę lepiej. Wyszłam szybko z toalety i skierowałam się do jego gabinetu. Delikatnie zapukałam.

-Proszę.- usłyszałam. Powoli weszłam do środka.

-Usiądź.- powiedział podstarzały mężczyzna. Bardzo go lubiłam. Był na prawdę miłym człowiekiem i widać było że zależy mu na pacjentach. Usiadłam na wskazanym przez niego krześle.

-Chciał mnie pan widzieć.- zaczęłam.

-W rzeczy samej. Wiesz jaki jutro jest dzień.- zapytał

-No czwartek.- odpowiedziałam a on popatrzył na mnie jak na debila.

-Nie chodzi mi o dzień tygodnia. Jutro przyjeżdża do nas najsławniejszy zespół na świecie. Chcą ofiarować naszemu szpitalowi pokaźna sumę. Chce żebyś to ty ich oprowadziła po szpitalu głownie po oddziale onkologii. Odpowiesz na ich pytania i pokarzesz cały szpital. Zapoznasz ich z kilkoma dzieciakami i wszystko będzie dobrze. Zgadzasz sie.- zapytał.

-Tak. Zgadzam sie. Ale co to za zespół.- spytałam. A on znów na mnie popatrzył jak na osobę opóźnioną.

- One Direction.- powiedział z ogromnym uśmiechem.





**********
hej hej
za nami 1 rozdział
podobno lubicie moje rozdziały +18 tak wiec postanowiłam dodawać je częściej
rozdział numer 2 za 10 komentarzy
KOCHAM WAS
Hazzowa


10 komentarzy:

  1. Kocham twoje +18 ♥ ♥
    Cudowny rozdział.
    Czekam na nn ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej.... świetny...
    A +18... meeeega..♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo <3
    Kocham to opowiadanie, mam nadzieję, że będzie tak samo świetne, jak pozostałe dwa.
    Believe. xxxx

    OdpowiedzUsuń
  4. SuPeR rozdział czekam na następny :* Jak ja nie cierpię Barbary :!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział.
    Nie rozpisuje sie tak jak przy każdym, bo wiesz co sądze o nich :**
    p.s. wybacz że ostatnio nie komentowałem tak dużo.. nie było mnie w Polsce :)
    Kocham ♥
    ~Matt

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawaj następny..☺

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny.. chcę nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. Cuuudowny.. jeszcze jeden i będzie...♥

    OdpowiedzUsuń
  9. ......i jest...! 10! Dawaj następny tak zajebisty..♥♥♥

    OdpowiedzUsuń