czwartek, 20 marca 2014

ROZDZIAŁ 3
dziękuję za wszystkie komentarze. jesteście niesamowite. :))))
już wszystko jest ok więc nie zawieszam bloga. wszystko będzie tak jak wcześniej :**** tak jak wspominałam przy tym jak pokazywałam bohaterów wspomniałam że jak ktoś nowy się pojawi umieszczę go przed rozdziałem więc :)






John Carter
22 lata. kolega Liama i reszty gangu.
stara i zła znajomość Maggie i Dan. 
kocha panienki i imprezy
nie cierpi krętactwa i romantyzmu 







Tom Sparks. 
25 lat. właśnie wyszedł z więzienia za wiele zbrodni. 
przez niego ucierpiało dużo osób. potrafi każdą osobę zniszczyć psychicznie
jak i fizycznie. 
uwielbia szybką jazdę i panienki. 
nie znosi chłopaków z gangu Liama.






Obudziłam się wtulona w chłopaka. Uśmiechnęłam się do siebie. Wyglądał tak słodko. Miał lekko rozchylone usta. Spojrzałam na zegarek który wisiał na przeciwległej ścianie. Wskazywał 7.20 mieliśmy dzisiaj na 10. Zwlekłam się powoli z łóżka żeby nie obudzić chłopaka. Weszłam pod prysznic. Stałam tam chyba 20 minut. Wysuszyłam włosy i wróciłam do pokoju. Chłopak jeszcze spał. Weszłam do garderoby. Postanowiłam założyć coś na luzie. Wybrałam ten zestaw.


Założyłam go i wróciłam do pokoju. Podeszłam do chłopaka.
-wstawaj śpiochu już 8.-zaczęłam siadając na nim okrakiem. Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.- idę zrobić śniadanie a ty się ubierz.
-dobrze kotku- pocałowałam go jeszcze raz i wstaliśmy z łóżka. Ja zeszłam na dół a Coody wszedł do łazienki. Weszłam do kuchni na wysepce leżała kartka. Zdziwiłam się bo przecież pani Rose(gosposia) miała do końca tygodnia wolne a Tom(ogrodnik) dzisiaj nie pracował. Wzięłam ją do ręki. Było tam jedno zdanie. czułam ja wspomnienia wracają. czułam łzy na moich policzkach.
„tęskniłaś? Ja bardzo. Ślicznie wyglądasz we śnie”
Przeraziłam się to niemożliwe. Jak on tu się dostał. Rozejrzałam się po kuchni. Nic więcej nie znalazłam. Usłyszałam że Coody schodzi po schodach. Zgniotłam kartkę i wywaliłam ją do kosza. Zabrałam się za robienie kanapek. Poczułam dłonie na mojej tali. Uśmiechnęłam się
-zapomniałem ci powiedzieć że ślicznie dzisiaj wyglądasz.-powiedział całując moją szyję.
-tylko dzisiaj?-zaśmiałam się. coody wywrócił oczami.
-zawsze- szepnął mi do ucha. całując przy tym moją szyję. odchyliłam ją i cicho jęknęłam 
-cieszę się że ci się podobam.-zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.-jedzenie gotowe. Siadaj.-posłusznie usiadł przy stole. Postawiłam na nim talerz z kanapkami i wróciłam do kuchni po kubki z kawą. Usiadłam naprzeciwko niego i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku poszłam po swoją torbę na górę. Wzięłam jeszcze telefon. Zaczęłam poprawiać włosy patrząc w lustro. Dostałam sms’a. zdziwiłam się bo numer był zastrzeżony. Otworzyłam go i zrobiłam wielkie oczy.
„nie musisz się tak przeglądać. Zawsze ślicznie wyglądasz.”
Teraz zaczęłam się bać. Wyszłam szybko z pokoju.
-co się stało jesteś bardzo blada-zapytał chłopak podchodząc do mnie.
-nie nic się nie stało. Wszystko dobrze- skłamałam. Nie chciałam go martwić.-jedźmy już bo się spóźnimy. Wyszliśmy przed dom i wsiedliśmy do mojego auta. Ruszyliśmy. Cały czas miałam przeczucie że ktoś nas śledzi. Po 10 minutach byliśmy w szkole. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam moją przyjaciółkę czekającą na mnie przy swoim samochodzie. Gdy tylko wyszłam z samochodu zaczęła się śmiać.
-co cię tak bawi.-zapytałam witając się z nią tak jak zawsze. Czyli całusem w usta.
-ty słońce.-zaczęła.-śmiesznie wyglądasz z tym kołnierzem.
-nie wkurzaj mnie.-też się śmiałam. Usłyszeliśmy dzwonek co oznaczało że zaczęły się lekcje. Poszłam z Coodym do Sali bo Dan miała inne zajęcia. Pierwsza lekcja. Wychowawcza. Czyli nudy. Usiadłam na samym końcu z moim chłopakiem. Siedzieliśmy i przytulaliśmy się do siebie.
-panno O’Dell.- zaczął nasz wychowawca.- mam nadzieję że jako przewodnicząca szkoły pamięta pani że za 2 tygodnie mamy bal i powinna się pani zająć tym wszystkim.- uśmiechnął się do mnie.
-oczywiście że pamiętam- powiedziałam odsuwając Coody’ego od siebie.- mogę zacząć jeż teraz.-zaśmiałam się
-to nie jest głupi pomysł. I tak nic nie będziecie robić. Macie już praktycznie wolne więc załatwię ci wolne do kończ lekcji.-powiedział pan Bloom. Nie wiedziałam że to weźmie na poważnie.-zapraszam za mną.-dodał
Widziałam minę mojego chłopaka. Nie był zadowolony że go opuszczam. Uśmiechnęłam się do niego i mocno pocałowałam.
-panie profesorze czy mogę wziąć kogoś do pomocy- spojrzałam na wychowawcę. Westchnął. Wiedział co to oznacza.

-dobrze zwolnie też pana Willamsa i panią Watson. A teraz proszę chodźmy już.-pośpieszał nauczyciel. Wyszliśmy razem. Szybko poszłam po Dan. Poszliśmy do dyrektora. Weszliśmy w trójkę do gabinetu. Byłam częstym gościem w tym pokoju. Znałam go wręcz idealnie. Jednak nie w taki sensie często tu bywałam. Jako przewodnicząca szkoły musiałam czuwać nad wszystkim.szystko co postanawiałam musiałam konsultować z dyrektorem. Usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko biurka. Był to mężczyzna w wieku 40 lat. był wysoki i można powiedzieć że przystojny. Zawsze ubrany w drogi garnitur. Uśmiech nigdy nie schodził z jego twarzy. Uśmiechnął się do nas. A my do niego. Trzymałam się za ręce z Coodym. Uśmiechnął się szerzej na ten widok. To jeden z niewielu nauczycieli(bo on uczy nas też chemii) który popiera nasz związek. Nie licząc zazdrosnych kolegów i koleżanek byli również nauczyciele. Pani Jonson trenerka drużyny siatkarzy która podrywa na każdym kroku mojego chłopaka. Oraz pan Radcliffe mój nauczyciel muzyki. To długie historie. Z rozmyślań wyrwał mnie dyrektor.
Więc. Jaki chcecie mieć motyw przewodni balu. –zapytał zaczęliśmy myśleć.
-hmmm może bal maskowy.-zaproponowałam.
Wszyscy na mnie spojrzeli.
-super pomysł. –powiedział Coody i cmoknął mnie w polik. Zarumieniłam się
-słodko.-powiedział dyrektor.-więc postanowione. Dzisiaj jeszcze będziecie mieć zajęcia a od jutra zaczniecie przygotowania do imprezy. Wszystko jest dla was dostępne.-powiedział śmiejąc się- a teraz przepraszam was ale jestem zajęty. Jednak gdyby coś się działo to proszę żebyście do mnie przyszli.-wstaliśmy aby opuścić pokój.
-Maggie możesz jeszcze na chwilę zostać.-zapytał
-oczywiście.-powiedziałam i usiadłam znów na krześle.
-poczekam na ciebie za drzwiami- Coody się uśmiechnął i wyszedł z gabinetu. Siedzieliśmy w ciszy. Postanowiłam ją przerwać
-o co chodzi panie dyrektorze- zapytałam z zaciekawieniem. 
-chcę się tylko upewnić że to co zdarzyło się wczoraj-wskazał na mój kołnierz.
-nie proszę się nie martwić wszystko jest dobrze. Pod koniec tygodnia mi go zdejmą.-uśmiechnęłam się. on również.

-to dobrze. Lepiej będzie jak wrócisz już na lekcje.-puścił mi oczko. Zaczęliśmy się śmiać. Wstałam z krzesła i wyszłam z gabinetu. 



Oczami Liama.:
-Harry chodź tu szybko.- Krzyknąłem na całe gardło aż szklanka która stała na biurku się za trzęsła. Słyszałem szybkie kroki. Drzwi gabinetu się otworzyły. Stanął w nich Hazz.
-co się tak  drzesz.- zapytał zdenerwowany.- co jest?-zapytał widząc moją minę.
-Tom wyszedł na wolność.-powiedziałem patrząc mu w oczy.
-Tom.! Tom Sparks.-krzyknął chłopak.
-tak on wczoraj go wypuścili. Chcę żebyś wiedział. Masz nie robić nic głupiego. Nie chcę żeby przez niego znowu ktoś cierpiał. Zrozumiałeś.-zapytałem wstając

-tak. –powiedział- mogę już iść 
-tak idź.-powiedziałem.
Chłopak wystrzelił jak z procy z mojego gabinetu i pobiegł do siebie. Boję się że zrobi coś nierozsądnego. Wiem jak jest mu ciężko. Siedziałem jeszcze jakiś czas u siebie lecz zaczynałem się nudzić. Postanowiłem udać się na przejażdżkę. Wyszedłem z domu i udałem się do garażu. Wsiadłem na czarny motor i ruszyłem. Nie wiem czemu ale znów podjechałem pod jej dom. Nikogo nie było. No tak przecież się uczy. Zaraz. Mój wzrok przykuło jej okno. Było otwarte a w środku ktoś chodził. Może za bardzo dramatyzuję. Ruszyłem w dalszą drogę. Czemu nie mogę zapomnieć o tej dupie. Jakaś siła ciągnęła mnie do niej. Pewnie tak się dzieje dlatego że chcę ją przelecieć. Podjechałem pod jej szkołę. Właśnie skończyła się lekcja. Czekałem może jednak ją zobaczę. Na samą myśl o jej uśmiechu i oczach uśmiechnąłem się. STOP. Za bardzo się angażuję. Nie mogę. Chciałem ruszyć ale w tym czasie zobaczyłem że drzwi się otwierają a z nich wychodzi ONA. Wyglądała ślicznie w tych spodenkach. Ma takie długie nogi. Ah. Zrobiło mi się miło. Sam jej widok poprawiał moje samopoczucie. Jednak szybko minął ten stan. Zauważyłem jego. Ten pedał. Nadal są ze sobą. Zdenerwowałem się i ruszyłem w drogę powrotną. Na czerwonym spostrzegłem JEGO. To niemożliwe. Wychodził z mieszkania dziewczyny. Przez okno jej pokoju. Boże co on u niej robił. Cholera. Wiem kto to jest. I wiem czemu siedział w więzieniu. Wiem też jak działają na niego śliczne dziewczyny. Trochę zacząłem się martwić o tę dziewczynę. Jednak to nie jest moja sprawa. Spostrzegłem że światło z czerwonego zmieniło się już na zielone. Ruszyłem. Po 10 minutach byłem już w domu. Cholera John tu przyjechał. Wszedłem do domu już z progu słychać było jego podniesiony głos.
-gdzie on kurwa  jest.-krzyknął.
-nie wiem wyszedł ze 3 godziny temu.-powiedział Niall jej aż tyle mnie nie było.
Wszedłem do salonu i zobaczyłem mojego przyjaciela zapatrzonego w telewizor. Obok niego siedział John. Podszedłem i mnie zobaczył. pomachałem mu.

-no nareszcie. Księżniczka się pojawiła. Zapomniałeś frajerze że się ze mną umówiłeś na spotkanie. Mieliśmy obgadać to i owo.-powiedział zaczęliśmy się śmiać.-to chodź do mojego gabinetu-poleciłem wstając. Weszliśmy do niego i zamknąłem drzwi. Usiadłem za biurkiem a John rzucił się na kanapę w rogu pokoju. Wyjąłem z szafki teczkę i podałem mu ją.
-Nazywa się Danielle Watson i ma 19 lat. nie pokarzę ci zdjęcia bo chcę żebyś miał niespodziankę. Powiem ci że jest zajebista. Dokładnie taka jaką sobie wyobrażałeś.-uśmiechnąłem się do niego.
-wierze a teraz ustalmy cenę.-powiedział patrząc na kartkę z jej danymi. Trochę mnie to dziwiło. Co mu jest.
-wszystko ok?-zapytałem.
-tak dzięki tobie najprawdopodobniej spotkam swoją drugą połówkę- uśmiechnął się zadziornie. Nie zrozumiałem o co mu chodzi.
-no dobra to teraz cena.-powiedziełm- ej słuchasz mnie.
-zapomniałeś wyjąć zdjęcia.-powiedział z uśmiechem. Cholera zdjęcie. Danielle i ślicznotka Maggie na jednym zdjęciu.
-no dobra powiem ci która to. –powiedziałem wstając.
-nie musisz bo ja je dobrze znam.-powiedział uśmiechając się
-ale skąd.-zdziwiłem się
-stara znajomość- uśmiechnął się. nie wiem o co mu chodziło.



















*******************************
hej i oto rozdział 3. mam nadzieję że się spodoba :))
jak wam się podoba. jak wam się podobają kolejne postacie???
za 25 komentarzy następny rozdział 
kocham was 
Hazzowa:*****


18 komentarzy:

  1. Super.
    Idealne.
    Genialne.
    <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooo cuudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. niesamowity blog :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 25?!
    Dziewczyno, ja ledwie dobiłam do 20!

    OdpowiedzUsuń
  5. kolejny świetny rozdział czekam

    OdpowiedzUsuń
  6. nudy więc daj kolejny jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń