ROZDZIAŁ 5
uwaga rozdział zawiera sceny +18 :D
Oczami liama.
Cały czas
myślę o tej ślicznotce. Nie wiem co się dzieje. Jest taka śliczna. Jezu co jest
ze mną nie tak. Kilka lat temu już stałbym pod jej domem i prosił o spotkanie. A
teraz. Teraz wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłem. Wszysko zaczęło się 5 lat
temu…
Wspomnienie.*
-mamo
wychodzę do Kate.-krzyczałem wychodząc z domu.
-dobrze
tylko nie wracaj zbyt późno. – powiedziała moja rodzicielka.- nie chcę się o
ciebie zamartwiać.
-jasne mamo
będę dzisiaj dość wcześnie bo Kate wyjeżdża dzisiaj do babci na weekend.-
mówiłem całując ją w policzek.
-pozdrów ją
i jej rodziców od nas.-uśmiechnęła się i wróciła do kuchni.
-dobrze. Pożyczam
auto.-krzyknąłem biorąc kluczyki.
-jasne.-odkrzyknęła.
Wyszedłem z domu. Był początek lipca. Jednak jak na Londyn to nie zależnie czy
jest lato czy jesień pogoda prawie zawsze jest do dupy. Dzisiaj było bez
wyjątku. Wszedłem do BMW mamy i ruszyłem do Kate miałem 30 minut samochodem. Jechałem
śpiewając sobie pod nosem. Jutro wypada 3 rocznica śmierci taty i starszej
siostry. Zginęli w wypadku samochodowym spowodowanym przez pianego kierowcę. Zrobiło
mi się ciężko na sercu. Poczułem łzy napływające do oczu. To wszystko moja
wina. Ja wtedy miałem jechać na te cholerne zakupy. Jednak nie chciało mi się i
namówiłem tatę i siostrę. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Właśnie dojechałem pod
jej dom. Otarłem poliki. Wyszedłem z auta. Podszedłem do drzwi. Jej mama
zaprosiła mnie do domu. Przesiedziałem u niej 4 godziny. Zaczęło sie ściemniać. Postanowiłem wracać do domu zeby mama sie nie martwiła. Pożegnałem sie z KAte. Nie będę jej widział aż 3 dni. Wszedłem do samochodu. W drodze do domu miałem jekies dziwne przeczucie ze coś sie złego stało. Podjechalem pod dom. Wszedłem do niego. Była 22 a w środku panowała grobowa cisza.
- mamo. Jesteś.- zapytałem. Nie uzyskałem odpowiedzi. Wszedłem na gore. Zwziwilem sie jej drzwi były zamknięte. Zacząłem sie dobijać.
-mamo otwórz. - denerwowałam sie. Zacząłem mocno uderzać. Postanowiłem ej wyważyc. Zrobiłem krok do tylu i z całej siły kopnale w nie. Widok był przerażający. To nie moze byc prawda.Podbieglam do łóżka na którym leżała mama w kałuży krwi.
- mamo ocknij sie.- krzyczałem. Jednak nie pokazywała żadnych oznak życia. Zadzwoniłem na pogotowie i na policję. Obok niej zauważyłem kartkę. Wziąłem ja i przeczytałem.
Trzeba było z nami nie zaczynać.
! Nie to nie moze byc prawda. Kilka tygodni temu moja mama straciła prace wiec postanowiłem jej pomoc. Wpadłem w złe towarzystwo. Musiałem brać udział w bijatykach. Gdy chciałem z tym skończyć powiedzieli ze tego pożałuje.Po 5 minutach przyjechała karetka. Chwile pózniej policja.
- przykro mi. Pana matka nie żyje powiedział lekarz.- zmarła jakieś 2 godziny temu. Najprawdopodobniej wykrwawienie. Żadna rana nie była aż tak poważna zeby zadać śmiertelny cios.-powiedział. Policja rozwiązała moja mamę. Dopiero teraz
zauważyłem ze była przywiązana do cholernego łóżka. Płakałem gdy chowali jej blade ciało do czarnego plastikowego worka. Nie zostawię tak tego. Musze ja
pomścić. I pomscilem. Zabiłem wszystkich po kolei. Nie czułem niczego gdy zadawalem ostateczny cios. Wtedy dotarło do mnie kim jestem. Bezdusznym
kryminalista. Wyjechałem z Anglii. Zamieszkałym w miami. Rok pózniej poznałem chlopakow. Od tamtej pory trzymamy sie razem.Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Po chwili sie otworzyły. Stal w nich Niall.
-li wszystko ok.- zapytal
- tak- powiedziałem szybko
- widzę ze nie- wszedł do pokoju i usiadł na łóżku.- musimy pogadać - zaczął.
Oczami Maggie
Wracałam od Dan. Robiliśmy dekoracje na jutro. Było juz ciemno. Mam nadzieje ze Coody jest w moim domu. Jutro zdejmą mi ten głupi kołnierz. Ulice były puste. Czułam jakby ktos mnie śledził. Odwrocilam sie. Nikogo nie widziałam. Zaczęłam sie bać. Przyspieszylam krok. Czułam sie obserwowana. Nie zauważyłam jak wpadłam na latarnie. Odbiłem sie od niej i.. Nie upadłam ktos mnie złapał.
- witaj. Tesknilas.- zapytał. Czułam jak puls mi przyspiesza. To jakis koszmar.
Znałam ten głos zbyt dobrze. Wszędzie bym go poznała. Nigdy o nim nie zapomnę.
-Tom-szepnelam. Nic nie mogłam powiedzieć
- pamiętasz mnie. Jak miło. Myślałaś czasami o mnie. Ja o tobie każdego pieprzonego dnia w pieprzonym więzieniu.
- czego ty chcesz- zapytałam przełamując sie.
- ciebie. -uśmiechnął sie triumfalnie
Przeraziłem sie. Chciałam sie wyrwać jednak on wyjął nóż. Boze zrobiłam wielkie oczy.
-zastanawiałem sie jak cie wykończyć. Jednak teraz tego nie zrobię bo nie było by całej zabawy. Chce żebyś wiedziała ze mam cie cały czas na oku. Nie zapominaj o
tym- uśmiechnął sie i zniknął w ciemnościach.Stałam tak jesCze chwile. Analizowalam wszystko co sie przed chwila wydarzyło. Tego było juz zbyt wiele. Powoli to zaczęło mnie przerastac.usiadlam na ławce i zaczęłam płakać.
Było juz grubo po północy. Słyszałam jak ktos idzie w moja stronę. Ktos usiadł obok mnie.
Podniosłam głowę. Obok siedzial przystojny miebieskooki blondyn. Patrzył sie na mnie pięknymi oczami. Był taki przystojny. Uśmiechnął sie do mnie czule.
- czemu taka śliczna dziewczyna siedzi w parku sama i na dodatek płacze.-zapytał
- to długa historia.- zaczęłam
- mam czas nie wiem jak ty stoisz z czasem ale mnie sie nie spieszy- powiedział siadajac bliżej. Dotykał juz mojego ramienia. Czułam ze jemu moge zaufać. Jednak czy chciałam opowiadać historie tak dla mnie bolesna.
Przelknelam głośno sline. Chłopak zaważył ze to dla mnie trudne wiec obial mnie ramieniem. Zrobiło mi sie cieplej na sercu. Poczułam sie przy kim ważna.
Usmiechnelam sie do niego.
-nawet nie znam twojego imienia- zaczęłam
- jestem Niall.- podał mi rękę- a ty? Zapytał
Maggie- odpowiedziałam z jeszcze większym uśmiechem. Podałem mu rownież rękę a on delikatnie muszą ja swymi ciepłymi malinowymi ustami.
- wiec słucham. - powiedział. Westchnelam- nie puszczę cie dopóki mi nie powiesz.- zasmial sie ja rownież
- wiec od czego by tu zacząć.- zaczęłam zbierać myśli
- najlepiej od początku.- powiedział
- myśle ze nie starczyło by nam nocy.- zasmialam sie.
- w takim towarzystwie moge przesiedzieć na tej ławce wieczność.
- to miłe.- powiedziałam.- wiec wszystko zaczęło sie 2,5 roku temu...
-Ja i moja bliźniaczka Wiki szykowaliśmy sie na imprezę do mojego chłopaka Coodyego. Jak zwykle ona musiała sie szykować ponad 2 godziny.- na samo to wspomnienie usmiechnelam sie - była idealna pod każdym względem. Krąży nam mówił ze jesteśmy takie same jednak my widziałyśmy różnice, były ogromne. Nie wiem jak inni ich nie rozpoznawali. Ale mniejsza o to. Byłyśmy juz pod jego domem. Było bardzo dużo ludzi. Połowy nie znałam. Trochę sie czułam nieswojo. Impreza, alkohol, prochy. Norma. Jednak ja nie należałam do tych wszystkich osób które upijaly sie do nieprzytomności. Siedziałam z Wiki. Podszedł do nas pewien chłopak. Podrywał nas obie. Nie lubiłam takich ludzi. Denerwuje mnie nadpewnosc
siebie. Jednak po mimo tego wszystkiego wydawał sie miły. Wymienił sie z WIki numerami i sie zaczęło.
Pisali codziennie. Wiki mówiła ze to ten jedyny. Czuły romantyczny, opiekuńczy. Jednak mnie coś w nim nie pasowało. Było w nim coś mrocznego. Pewnego dnia
dokładnie 2 lata temu 1 maja zaprosił ja do kina co najdziwniejsze mnie tez. Powiedział ze bardzo mnie lubi i zeby nie było mi smutno pojedziemy w trójkę. Było na prawdę miło... Do czasu. Zaproponował nam podwiezienie do domu. To był największy błąd w moim życiu.
Wywiózł nas do jakiegoś lasu. Tam przetrzymywał nas ponad 2 tygodnie.
To było straszne- łzy płynęły mi po polikach strumieniami. Niall mnie tylko tulił nie raczył mi przerwać.- potem. Potem mnie zgwałcił. Nie pamietam dokładnie ile razy. Dawał mi jakieś narkotyki po których odplywalam. Któregoś dniaWiki mu sie przeciwstawila. Strasznie sie wściekł. Zaczął ja bić mnie tez. W końcu tak ja pobił ze straciła przytomność. Wtedy.- zaczęłam szlochac. - zgwałcił ja na moich oczach. To było straszne. Do dzisiaj prześladują mnie te sceny.
- twoja siostra tez to przeżywa tak jak ty?- zapytał chłopak
- nie wiem bo ja zakatował. Znaleźli nas przez przypadek. Jakis mężczyzna był na spacerze z psem i usłyszał nasz krzyki. Mnie ledwo odratowali ale Wiki. Wiki umarła zanim dojechali do szpitala.
Siedzieliśmy w ciszy. Chłopak nic nie mówił tylko tulił mnie do siebie. Tego mi wlasnie brakowało. Powoli uspokajalam sie w jego ramionach.
-pomiczylam ci koszulkę- powiedziałam
-nie cie nie stało. Wyschnie- puścił mi oczko. Zasmialismy sie.
Dopiero co go poznałam a czuje jakbyśmy znali sie całe życie. Siedzielismy tak jakis czas. Czułam sie bezpieczna w jego ramionach.
- to czemu teraz palakas.- przypomńialy ci sie te złe wspomnienia- zapytał
- Nie tom wyszedł na wolność i mnie prześladuje. -zaczęłam. Spojrzalam na zegarek. Było po 3 w nocy. Swietnie.
- wiesz co ja juz musze iść- zaczęłam
- odprowadze cie. Nie chce zeby coś ci sie stało.
- dziękuje to wiele dla mnie znaczy.- powiedzialam wstawać z ławki. Zamierzaliśmy
do mojego domu. Bardzo dobrze sie nam rozmawiało. Doszliśmy do mojego domu.
- do zobacżenia. Mam nadzieje.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
Weszłam do domu i poszłam do siebie. Zobaczyłam ze Coody smacznie śpi w moim
łóżku.
Uśmiechnęłam sie sama do siebie. Położyłam sie obok. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Obudziłam sie było koło 8. Nigdy nie spałam do późna. Weszłam pod prysznic. Ubrałam sie w to.
I obudziłam Coodyego. Razem pojechaliśmy do szkoły. Cały czas myślałam o tajemniczym NIallu. Pojawił sie z nikad. Powiedzialam mu cała swoją historie. On mnie wysłuchał. To mu trzeba przyznać. Potrafi słuchać. Weszliśmy do szkoły. Trwały jeszcze lekcje. Jesli nie bedzie dzisiaj dużo roboty pojadę w trakcie do szpitala zeby zdjeli mi to cholerstwo z szyi. Weszliśmy na sale. Aż oniemiałam. Stal tam dyrektor z Radciffem. Czego on tu szuka. Dan juz na nas czekała. Z pogarda patrzyła na mojego nauczyciela. Ona i Coody wiedza ze mnie podrywa. Przysłuchiwala sie ich rozmowie. W trakcie tego robiła dziwne miny. Gdy usłyszeli ze weszliśmy cała 3 odwróciła głowy w nasza stronę. Trzymalismy sie za ręce i uśmiechnięci szliśmy w ich stronę. Miny jakie gościły na ich twarzach.
- mamo. Jesteś.- zapytałem. Nie uzyskałem odpowiedzi. Wszedłem na gore. Zwziwilem sie jej drzwi były zamknięte. Zacząłem sie dobijać.
-mamo otwórz. - denerwowałam sie. Zacząłem mocno uderzać. Postanowiłem ej wyważyc. Zrobiłem krok do tylu i z całej siły kopnale w nie. Widok był przerażający. To nie moze byc prawda.Podbieglam do łóżka na którym leżała mama w kałuży krwi.
- mamo ocknij sie.- krzyczałem. Jednak nie pokazywała żadnych oznak życia. Zadzwoniłem na pogotowie i na policję. Obok niej zauważyłem kartkę. Wziąłem ja i przeczytałem.
Trzeba było z nami nie zaczynać.
! Nie to nie moze byc prawda. Kilka tygodni temu moja mama straciła prace wiec postanowiłem jej pomoc. Wpadłem w złe towarzystwo. Musiałem brać udział w bijatykach. Gdy chciałem z tym skończyć powiedzieli ze tego pożałuje.Po 5 minutach przyjechała karetka. Chwile pózniej policja.
- przykro mi. Pana matka nie żyje powiedział lekarz.- zmarła jakieś 2 godziny temu. Najprawdopodobniej wykrwawienie. Żadna rana nie była aż tak poważna zeby zadać śmiertelny cios.-powiedział. Policja rozwiązała moja mamę. Dopiero teraz
zauważyłem ze była przywiązana do cholernego łóżka. Płakałem gdy chowali jej blade ciało do czarnego plastikowego worka. Nie zostawię tak tego. Musze ja
pomścić. I pomscilem. Zabiłem wszystkich po kolei. Nie czułem niczego gdy zadawalem ostateczny cios. Wtedy dotarło do mnie kim jestem. Bezdusznym
kryminalista. Wyjechałem z Anglii. Zamieszkałym w miami. Rok pózniej poznałem chlopakow. Od tamtej pory trzymamy sie razem.Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Po chwili sie otworzyły. Stal w nich Niall.
-li wszystko ok.- zapytal
- tak- powiedziałem szybko
- widzę ze nie- wszedł do pokoju i usiadł na łóżku.- musimy pogadać - zaczął.
Oczami Maggie
Wracałam od Dan. Robiliśmy dekoracje na jutro. Było juz ciemno. Mam nadzieje ze Coody jest w moim domu. Jutro zdejmą mi ten głupi kołnierz. Ulice były puste. Czułam jakby ktos mnie śledził. Odwrocilam sie. Nikogo nie widziałam. Zaczęłam sie bać. Przyspieszylam krok. Czułam sie obserwowana. Nie zauważyłam jak wpadłam na latarnie. Odbiłem sie od niej i.. Nie upadłam ktos mnie złapał.
- witaj. Tesknilas.- zapytał. Czułam jak puls mi przyspiesza. To jakis koszmar.
Znałam ten głos zbyt dobrze. Wszędzie bym go poznała. Nigdy o nim nie zapomnę.
-Tom-szepnelam. Nic nie mogłam powiedzieć
- pamiętasz mnie. Jak miło. Myślałaś czasami o mnie. Ja o tobie każdego pieprzonego dnia w pieprzonym więzieniu.
- czego ty chcesz- zapytałam przełamując sie.
- ciebie. -uśmiechnął sie triumfalnie
Przeraziłem sie. Chciałam sie wyrwać jednak on wyjął nóż. Boze zrobiłam wielkie oczy.
-zastanawiałem sie jak cie wykończyć. Jednak teraz tego nie zrobię bo nie było by całej zabawy. Chce żebyś wiedziała ze mam cie cały czas na oku. Nie zapominaj o
tym- uśmiechnął sie i zniknął w ciemnościach.Stałam tak jesCze chwile. Analizowalam wszystko co sie przed chwila wydarzyło. Tego było juz zbyt wiele. Powoli to zaczęło mnie przerastac.usiadlam na ławce i zaczęłam płakać.
Było juz grubo po północy. Słyszałam jak ktos idzie w moja stronę. Ktos usiadł obok mnie.
Podniosłam głowę. Obok siedzial przystojny miebieskooki blondyn. Patrzył sie na mnie pięknymi oczami. Był taki przystojny. Uśmiechnął sie do mnie czule.
- czemu taka śliczna dziewczyna siedzi w parku sama i na dodatek płacze.-zapytał
- to długa historia.- zaczęłam
- mam czas nie wiem jak ty stoisz z czasem ale mnie sie nie spieszy- powiedział siadajac bliżej. Dotykał juz mojego ramienia. Czułam ze jemu moge zaufać. Jednak czy chciałam opowiadać historie tak dla mnie bolesna.
Przelknelam głośno sline. Chłopak zaważył ze to dla mnie trudne wiec obial mnie ramieniem. Zrobiło mi sie cieplej na sercu. Poczułam sie przy kim ważna.
Usmiechnelam sie do niego.
-nawet nie znam twojego imienia- zaczęłam
- jestem Niall.- podał mi rękę- a ty? Zapytał
Maggie- odpowiedziałam z jeszcze większym uśmiechem. Podałem mu rownież rękę a on delikatnie muszą ja swymi ciepłymi malinowymi ustami.
- wiec słucham. - powiedział. Westchnelam- nie puszczę cie dopóki mi nie powiesz.- zasmial sie ja rownież
- wiec od czego by tu zacząć.- zaczęłam zbierać myśli
- najlepiej od początku.- powiedział
- myśle ze nie starczyło by nam nocy.- zasmialam sie.
- w takim towarzystwie moge przesiedzieć na tej ławce wieczność.
- to miłe.- powiedziałam.- wiec wszystko zaczęło sie 2,5 roku temu...
-Ja i moja bliźniaczka Wiki szykowaliśmy sie na imprezę do mojego chłopaka Coodyego. Jak zwykle ona musiała sie szykować ponad 2 godziny.- na samo to wspomnienie usmiechnelam sie - była idealna pod każdym względem. Krąży nam mówił ze jesteśmy takie same jednak my widziałyśmy różnice, były ogromne. Nie wiem jak inni ich nie rozpoznawali. Ale mniejsza o to. Byłyśmy juz pod jego domem. Było bardzo dużo ludzi. Połowy nie znałam. Trochę sie czułam nieswojo. Impreza, alkohol, prochy. Norma. Jednak ja nie należałam do tych wszystkich osób które upijaly sie do nieprzytomności. Siedziałam z Wiki. Podszedł do nas pewien chłopak. Podrywał nas obie. Nie lubiłam takich ludzi. Denerwuje mnie nadpewnosc
siebie. Jednak po mimo tego wszystkiego wydawał sie miły. Wymienił sie z WIki numerami i sie zaczęło.
Pisali codziennie. Wiki mówiła ze to ten jedyny. Czuły romantyczny, opiekuńczy. Jednak mnie coś w nim nie pasowało. Było w nim coś mrocznego. Pewnego dnia
dokładnie 2 lata temu 1 maja zaprosił ja do kina co najdziwniejsze mnie tez. Powiedział ze bardzo mnie lubi i zeby nie było mi smutno pojedziemy w trójkę. Było na prawdę miło... Do czasu. Zaproponował nam podwiezienie do domu. To był największy błąd w moim życiu.
Wywiózł nas do jakiegoś lasu. Tam przetrzymywał nas ponad 2 tygodnie.
To było straszne- łzy płynęły mi po polikach strumieniami. Niall mnie tylko tulił nie raczył mi przerwać.- potem. Potem mnie zgwałcił. Nie pamietam dokładnie ile razy. Dawał mi jakieś narkotyki po których odplywalam. Któregoś dniaWiki mu sie przeciwstawila. Strasznie sie wściekł. Zaczął ja bić mnie tez. W końcu tak ja pobił ze straciła przytomność. Wtedy.- zaczęłam szlochac. - zgwałcił ja na moich oczach. To było straszne. Do dzisiaj prześladują mnie te sceny.
- twoja siostra tez to przeżywa tak jak ty?- zapytał chłopak
- nie wiem bo ja zakatował. Znaleźli nas przez przypadek. Jakis mężczyzna był na spacerze z psem i usłyszał nasz krzyki. Mnie ledwo odratowali ale Wiki. Wiki umarła zanim dojechali do szpitala.
Siedzieliśmy w ciszy. Chłopak nic nie mówił tylko tulił mnie do siebie. Tego mi wlasnie brakowało. Powoli uspokajalam sie w jego ramionach.
-pomiczylam ci koszulkę- powiedziałam
-nie cie nie stało. Wyschnie- puścił mi oczko. Zasmialismy sie.
Dopiero co go poznałam a czuje jakbyśmy znali sie całe życie. Siedzielismy tak jakis czas. Czułam sie bezpieczna w jego ramionach.
- to czemu teraz palakas.- przypomńialy ci sie te złe wspomnienia- zapytał
- Nie tom wyszedł na wolność i mnie prześladuje. -zaczęłam. Spojrzalam na zegarek. Było po 3 w nocy. Swietnie.
- wiesz co ja juz musze iść- zaczęłam
- odprowadze cie. Nie chce zeby coś ci sie stało.
- dziękuje to wiele dla mnie znaczy.- powiedzialam wstawać z ławki. Zamierzaliśmy
do mojego domu. Bardzo dobrze sie nam rozmawiało. Doszliśmy do mojego domu.
- do zobacżenia. Mam nadzieje.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
Weszłam do domu i poszłam do siebie. Zobaczyłam ze Coody smacznie śpi w moim
łóżku.
Uśmiechnęłam sie sama do siebie. Położyłam sie obok. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Obudziłam sie było koło 8. Nigdy nie spałam do późna. Weszłam pod prysznic. Ubrałam sie w to.
I obudziłam Coodyego. Razem pojechaliśmy do szkoły. Cały czas myślałam o tajemniczym NIallu. Pojawił sie z nikad. Powiedzialam mu cała swoją historie. On mnie wysłuchał. To mu trzeba przyznać. Potrafi słuchać. Weszliśmy do szkoły. Trwały jeszcze lekcje. Jesli nie bedzie dzisiaj dużo roboty pojadę w trakcie do szpitala zeby zdjeli mi to cholerstwo z szyi. Weszliśmy na sale. Aż oniemiałam. Stal tam dyrektor z Radciffem. Czego on tu szuka. Dan juz na nas czekała. Z pogarda patrzyła na mojego nauczyciela. Ona i Coody wiedza ze mnie podrywa. Przysłuchiwala sie ich rozmowie. W trakcie tego robiła dziwne miny. Gdy usłyszeli ze weszliśmy cała 3 odwróciła głowy w nasza stronę. Trzymalismy sie za ręce i uśmiechnięci szliśmy w ich stronę. Miny jakie gościły na ich twarzach.
Dyrektor-
uśmiechnięty.
Dan-
uśmiechnięta
Radcliffe-
wkurwiony na maxa.
Cieszylam
sie ze sie zdenerwował. Niech wie ze ja jestem szczęśliwa.
- dobrze ze
juz jesteście.- zaczął dyrektor. - jako ze jest jeszcze trochę pracy do
zrobienia poprosiłem aby któryś z nauczycieli wam pomógł. Pan Radcilffe sie
zaoferował- uśmiechnął sie do nas. Czułam jak dłonie Coodyego zaciskają sie w
pięści co mnie trochę zabolały. Szepnelam mu do ucha zeby sie nie martwił i
pocałowałam w policzek.
- jak
słodko.- powiedział dyrektor.- jesteście najslodsza parą w szkole. Zgodzicie
sie ze mną.- dodał
- pewnie ze
tak.- uśmiechnęła sie moja przyjaciółka. Jednak nie miała juz takiej
uśmiechniętej miny. Radcilffe coś muknal pod nosem.
- panie
dyrektorze czy będę mogła wyjść trochę wcześniej. Musze jechać do szpitala.-
widziałam jego minę zanim zdążył coś powiedzieć na pewno coś w stylu co sie stało ze jedziesz do szpitala. Wskazałem
na kołnierz.
- naturalnie
ze będziesz mogła. Jednak ktos dorosły musi pojechać z tobą zeby mieć na ciebie
oko.- powiedział.
- ja to
zrobię.- nie tylko nie to. Radcliffe sie do mnie uśmiechnął.
- no to
ustalone. Maggie powiesz panu Danielowi kiedy będziesz chciała jechać a on cie
zawiezie i odwiezie do domu.
- wołem zeby
do szkoły bo tutaj zostanie moje auto.- powiedziałam.
Dyrektor
wyszedł a my zostaliśmy z nim sami.Cały czas czułam sie obserwowana. To mnie
juz dobijalo. Nie mogłam sie skupić na wykonywaniu dekoracji. Czułam jak wypala
mi dwie dziury w plecach. Popatrzyłam na Coodyego. Uśmiechnął sie do mnie
podszedł i wziął za rękę. Patrzył mi w oczy. Woedzialam o co mu chodzi. Na
moich polikach pojawił sie lekki rumieniec.
- zaraz
wrócimy powiedział- Coody nie odrywajac wzroku z mojej twarzy. Uśmiechnął sie
zadziornie. Dan wiedziała o co chodzi. Wydaje mi sie ze radcliffe sie domyślał.
Nie miałam ochoty na niego patrzeć tylko wyszliśmy z sali. Ruszyliśmy szybkim
krokiem. Po chwili byliśmy juz na miejscu. Weszliśmy do jednej z kabin. Było w
niej mało miejsca ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Coody zaczął mnie całować
bardzo namiętnie. Powoli pocałunki zmieniały na dekolt. Czułam przypływ emocji.
Czy jestem na to gotowa. Chyba tak. Po chwili byliśmy juz w samej bieliźnie.
Czułam sie cudownie.Coody dotykał mnie czule. Cieszę sie. Juz po chwili pozbył
sie mojej bielizny. Jechałam z rozkoszy gdy piescil moje piersi. Czułam ze
uginają sie moje kolana. Otarliśmy sie o jego krocze. Szybko zaciągnęłam jego bokserki.
Z tylnej kieszeni spodni wyciągną portwel a z niej prezerwatywę. Zarumienilam
sie gdy wkładają ja na swój członek. Był ogromny. Przygryzlam dolna wargę.
Przyparl mnie do ściany. Ręce miał na mojej pupie podniósł mnie lekko do góry
złapałam sie za jego kark cholernie przeszkadzał mi ten kołnierz. Pocałował
mnie czule. Oplotlam jego biodra nogami. Czułam narastające
podniecenie.Delikatnie i ostrożnie wszedł we mnie. Jeknelam z rozkoszy gdy mnie
wypełnił. Calowalismi sie bardzo namiętnie. Chłopak zaczął sie poruszać co
sprawiało mi ograna przyjemność. Czułam ze zaraz dojdę. Patrzyłam w jego oczy
były wypełnione miłością i pożądaniem. Usmiechnelam sie do niego. Poruszał sie
coraz szybciej. Jeknelam. Czułam ze zaraz dojdę.Jednak nie było mi dane dojść. Jemu
tez. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Cholera. Staliśmy tak nawet nie wiem ile.
Próbowaliśmy złapać oddech. Coody oparł czoło o moje i wyszedł ze mnie.
- dokonczymy
pózniej.- szepnął. Ubralismy sie szybko i wyszliśmy z kabiny. Tylko nie to. Pod
drzwiami stał nie kto inny jak Daniel Radcliffe. Cholernym dupek. Wszystko
psuje.
- panie
Willams powinien pan iść pomoc koleżance bo sama nie daje rady. Natomiast
Maggie my musimy porozmawiać. Zapraszam do mnie.
Wściekałam
sie. Nie miałam zamiaru z nim iść i zostawić chłopaka. On raczej tez nie miał
zamiaru mnie z nim samej zostawić.
- jeżeli
zaraz nie pójdziesz na sale Willams zostaniesz w ostatniej klasie jeszcze jeden
rok chcesz tego.Dodał. Niechętnie pokazałam coodyemy zeby poszedł. Wyszedł z
łazienki i poszedł na sale do Dan. Ja natomiast poszłam za nauczycielem do jego
gabinetu. Usiadł za biurkiem i pokazał gestem żebym rownież zajęła miejsce.
Usiadłam na przeciwko niego.
- czemu mi
to robisz.- zapytał załączając swoje dłonie razem.Zrobiłam wielkie oczy. O co
mu do cholery chodzi. Nie rozumiem tego faceta.
-
przepraszam ale nie rozumiem pana.-zaczęłam
- wiesz o co
mi chodzi. O ciebie i Willamsa.- powiedział z grymasen na twarzy.
- po
pierwsze on ma imię a po drugie czemu pan nie moze nas zaakceptować. - zapytałam
- bo ty nie
powinnaś byc z nim.-zaczął
- tylko z
panem?- zapyalamam z ironią
- dokładnie
- uśmiechnął sie do mnie. Wstał i obszedł biurko. Stał przede mną. Oparł sie o
deskę. Skrzyżował ręce na piersi.
- pan chyba
żartuje.- zaczęłam
- nie. Wiesz
ze nie mam w zwyczaju żartować.
- wie pan co
powinnam juz wracać. Musze im pomoc.- wstałam jednak on mnie przytrzymal.
Zbliżył sie na niebezpieczna odległość.chcialam coś zrobic jednak nie mogłam.
Złapał moje dłonie. Czułam sie bezradna. Złe wspomnienia do mnie wróciły.
Poczułam jak łzy zbierają sie w oczach. Mocno wpil sie w moje usta. Nie
wiedziałam co mam zrobic. Przyszło mi coś do głowy. Z całej siły jaka miałam
kopnelam go w krocze. Zgiął sie w pół i mnie puścił. Szybko uciekłam z
gabinetu. Wybielam ze szkoły. Nawet nie wiem dokąd zamierzałam. Nie oglądając
sie biegłam ile sił w nogach. Wtedy na kogoś wpadłam. Cholera. Upadłam na
ziemie.Poczułam ze ktos mi pomaga wstać. Poniosłam głowę i zobaczyłam te
śliczne niebieskie oczy.
- hej
Maggie- powiedział Niall
- hej
pamiętasz moje imię.- zdziwiłam sie
- nie da sie
zapomnieć. Co sie stało. - zapytał widząc moja zapłakaną twarz.
- masz
chwile- zapytałam z nadzieja. Musiałam sie komuś wyżalić
- wiesz co
miałem coś załatwić ale to nie jest nic ważnego.- powiedział. Usiedliśmy na
ławce. Na tej samej co wczoraj. Opowiedziałam mu cała historie z dzisiejszego
dnia. Chłopak słuchał uważnie. Przytulil mnie do siebie. Czułam sie bezpieczna.
Dawno sie tak nie czułam. Siedzieliśmy tak jakis czas. Poczułam wibracje
telefonu. SMS od Coodyego.
"Gdzie
jesteś martwię sie"
Odpisalam
szybko.
"Poszłam
do szpitala nie martw sie nic sie nie stało"
Wysłałam
wiadomość.
- wiesz co
Niall ja musze lecieć do szpitala.
- a co sie
stało.- zapytał zmartwiony. Wskazałam palcem na kołnierz.
- to moze
cie odprowadze i tak idę w tamta stronę.
- z chęcią
to co idziemy.- zapytałam
- pewnie.-
wstalismy z ławki i skierowaliśmy sie w stronę szpitala.
Gdy do niego
dochodzilismy niall stanął na przeciwko mnie.
- dasz mi
swój numer. Moze jeszcze kiedyś będę potrzebny. - zapytał niepewnie.
- jasne.-
wzięłam jego telefon. Zapisałam swój numer. Nie zauważyłam jak blondyn zrobił
mi zdjęcie.
- ej bez
takich. Po co ci to zdjęcie. Będziesz do niego wzdychał przed snem- zasmialam
sie. On tez.
- nie. Chce
mieć zdjęcie kontKtowe. Uśmiechnął sie do mnie.
- to do
zobaczenia.- dał mi buziaka w polik i odszedł szybkim krokiem.
Weszłam do
szpitala. Od razu przywitał mnie lekarz. Zaprowadził mnie do jakiejś sali.
Zdjął mi kołnierz i zlecił rutynowe badania. Gdy siedziałam w poczekalni
dostałam SMS. Nieznany.
"Mam
nadzieje. Ze jest wszystko dobrze. Zapomniałem powiedzieć ze ładnie dziś
wyglądasz. Niall xx" usmiechnelam sie do telefonu i Odpisalam
"Tak
jest dobrze tylko musza zrobic mi
jeszcze badania. Dziękuje xx"
Przyszedł
lekarz.
- musimy
porozmawiać o pani wynikach...
Oczami Nialla.
-kurwa
Horan.-mówił do mnie Lou.- to tylko rabunek. Wchodzimy. Wychodzimy. Szybko zakładaj
to na głowę- rzucił mi kominiarkę. Wciągnąłem ją na głowę. Wbiegliśmy do
jubilera. Celowałem bronią w właściciela. Widziałem strach w jego oczach. Nie zdążył
nic zrobić bo już wybiegaliśmy z łupem. Weszliśmy do auta i z piskiem opon
odjechaliśmy. Uspokoiłem oddech. Cholera pierwszy raz do kogoś celowałem. To trudniejsze
niż myślałem. Poczułem wibracje w kieszeni. Maggie.
„załamana…
masz czas na wysłuchanie mnie xx”
Musiało coś
się stać. Szybko odpisałem
„za 20 minut
na naszej ławce xx”.
-lou wysadź
mnie tu muszę załatwić ważną sprawę.-powiedziałem
-no dobra. Tylko
pamiętaj za 3 godziny mamy zebranie. Jak cie nie będzie to Liam się
wkurwi.-powiedział zatrzymując się na poboczu. Pobiegłem szybko do parku. Na ławce
siedziała drobna postać miała podkulone nogi a głowę schowaną w kolana.
Podbiegłem do niej. Trzymała jakąś kartkę. Strasznie szlochała. Przytulilem ja do siebie. Czekałem ax się uspokoi i mi wszystko wyjaśni po jakiś 10 minutach mogła normalnie rozmawiać.
- Niall ja...-zawachala się - właśnie się dowiedziałam że... Że mam raka. Wszystko się wali. Wszystko jest do dupy.-otarla łzy z policzka. Nie wiem jak jej pomóc. Tyle wycierpiala i jeszcze coś takiego.
-cii wszystko będzie dobrze. coś wymyślimy. odprowadzę cię do domu. musisz odpocząć.
Oczami Maggie
szliśmy w ciszy co jakiś czas chłopak na mnie zerkał. doszliśmy do mojego domu. weszłam do środka.
napisałam SMS do Nialla
"dziękuję"
szybko dostałam odpowiedz
"drobiazg... nie smutaj księżniczno xx"
uśmiechnęłam się do siebie. to było bardzo miłe weszłam do pokoju. na łóżku siedział Coody. uśmiechnął się do mnie.
-masz ochotę na imprezę?-zapytał...
**************************
hej przepraszam że dopiero teraz. mam nadzieję że mnie nie udusicie. miałam go dodać wczoraj ale nie był jeszcze gotowy. zaskoczyłyście mnie tą prędkością. :))))
teraz z uwagi na to że wam tak dobrze idzie 35 komentarzy. :))) muszę mieć czas na napisanie kolejnego rozdziału.
Podbiegłem do niej. Trzymała jakąś kartkę. Strasznie szlochała. Przytulilem ja do siebie. Czekałem ax się uspokoi i mi wszystko wyjaśni po jakiś 10 minutach mogła normalnie rozmawiać.
- Niall ja...-zawachala się - właśnie się dowiedziałam że... Że mam raka. Wszystko się wali. Wszystko jest do dupy.-otarla łzy z policzka. Nie wiem jak jej pomóc. Tyle wycierpiala i jeszcze coś takiego.
-cii wszystko będzie dobrze. coś wymyślimy. odprowadzę cię do domu. musisz odpocząć.
Oczami Maggie
szliśmy w ciszy co jakiś czas chłopak na mnie zerkał. doszliśmy do mojego domu. weszłam do środka.
napisałam SMS do Nialla
"dziękuję"
szybko dostałam odpowiedz
"drobiazg... nie smutaj księżniczno xx"
uśmiechnęłam się do siebie. to było bardzo miłe weszłam do pokoju. na łóżku siedział Coody. uśmiechnął się do mnie.
-masz ochotę na imprezę?-zapytał...
**************************
hej przepraszam że dopiero teraz. mam nadzieję że mnie nie udusicie. miałam go dodać wczoraj ale nie był jeszcze gotowy. zaskoczyłyście mnie tą prędkością. :))))
teraz z uwagi na to że wam tak dobrze idzie 35 komentarzy. :))) muszę mieć czas na napisanie kolejnego rozdziału.
Oooooo <3 <3 <3 super <3 <3 Kocham twoje +18 <3 :***
OdpowiedzUsuńŚwietny!!!
OdpowiedzUsuńOna ma raka?!
Bad news... :/
Mma nadzieję, że nic jej nie będzie.
Mrs. Styles
Boskie *___*
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńKochaam tego bloga !
OdpowiedzUsuńŚwietne..♥
OdpowiedzUsuńTylko..
Dlaczego aż tyle komentarzy...? :-D
Niee. Maggie nie może być chora!
OdpowiedzUsuńJejku..*.* piękny. Czekam na next
OdpowiedzUsuńZajebiście zajebisty..♥
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog ever ! Czekamy na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńTak bardzo kocham to opowiadanie i blogerke tym bardziej..♥ dawaj nam następny rozdział kochana..♥
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Ciekawa jestem jak potoczą sie dalsze losy Maggie..czekamy..
OdpowiedzUsuńBoskie ♥♥♥ ale czemu aż tyle komentarzy ? Why ?!
OdpowiedzUsuń♥ baaaaaaardzo piękny ♥
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie bardzo...dlatego moje piękne panie, robimy mały spamik do 35 komentarzy..
OdpowiedzUsuńTwoje +18 są meega !
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z poprzedniczką.. oby więcej takich słoneczko...♥
OdpowiedzUsuńPiękne, boskie.. nie dawaj nam aż tylu komentarzy.. prosimy..; )
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham <3 czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://lovehateonedirection.blogspot.com/
Nie wierze że można napisać coś tak pięknego *________* DZIEWCZYNO MASZ TALENT ! :*
OdpowiedzUsuńChcemy dalej. Jest pięknie..♥
OdpowiedzUsuńNeeeeext :*
OdpowiedzUsuńBooskieee ! Następny poprosze...:-D
OdpowiedzUsuńZajebiste... dlaczego Maggie ma raka..? Niee ;_;
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko 10 komentarzy.. damy rade dziewczyny...:-D a blog .. boski *.* zakochałam sie w nim..♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńBoskie.. ♥ czekam na dalszą część..! : D
OdpowiedzUsuńDaleej..! :*
OdpowiedzUsuń