piątek, 28 marca 2014

ROZDZIAŁ 7


Oczami Liama

Wszedłem do łazienki. Było cicho. Za cicho. Nie widziałem żeby ona wychodziła. Może mi to jakoś umknęło. Jednak czułem że coś się stało. Przeszedłem wzdłuż kabin. Ostatnia była zamknięta. Widziałem jakby ktoś leżał na ziemi. To na pewno nie były męskie nogi. Szarpnąłem za klamkę. Pod wpływem ogromnej siły wyrwałem delikatne drzwi z zawiasów. Wtedy ją zobaczyłem. Leżała na ziemi. Wyglądała strasznie. Z wargi sączyła się krew. Była nieprzytomna i cała mokra. Miała poszarpaną sukienkę. Przestraszyłem się gdy zobaczyłem strzykawkę obok niej.
-co ten kutas ci zrobił.-powiedziałem. Podchodząc do niej. Miała otwarte oczy ale nie reagowała na nic. Wziąłem ją na ręce. Jej głowa opadła bezwładnie na moją klatkę. Była taka leciutka. Wyprowadziłem ją tylnym wyjściem. Bałem się o nią. Nie wiedziałem co ten dupek jej wstrzyknął. Jechałem szybko nie zwracając uwagi na przepisy. W 10 minut dojechaliśmy do mojego domu. Wziąłem ją znów na ręce.
-Tom.-wyszeptała ledwo słyszalnym głosem. Jaki kurwa Tom.- nie rób mi krzywdy błagam. Nie zniosę tego kolejny raz. łzy stanęły mi w oczach. Ktoś ją już kiedyś skrzywdził.
-nigdy cię nie skrzywdzę. – powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.


Zaniosłem ją do swojego pokoju. Zdjąłem jej szpilki i delikatnie rozebrałem z podartej sukienki. Była w samej bieliźnie. Koronkowe skrawki materiału zakrywały jej najpiękniejsze części ciała. Jest taka śliczna. Założyłem na jej ciało swoją koszulkę. Okryłem ją kołdrą. Zdjąłem swoje ciuch. Zostałem w samych bokserkach. Wszedłem do łóżka i przytuliłem ją do siebie. Nie spałem całą noc. Bałem się że może coś jej się stać. Kto wie co on jej podał. Cała noc minęła jednak dobrze. Spała jak aniołek. Miała lekko rozchylone usta. Gdy zdobiło się jasno wyswobodziłem się z jej objęć. Spojrzałem na zegarek. 6.30. świetnie. Wstałem z łóżka i zszedłem na dół. Postanowiłem zrobić jej śniadanie. Później jej wszystko wyjaśnię. Wszedłem do kuchni i zacząłem szykować posiłek. Po chwili usłyszałem kroki. Pierwsza myśl:ONA. Jednak po chwili wiedziałem już że to nie była ona. Kroki były ciężkie i głośne. W kuchni pojawił się Louis. Uśmiechnął się. nalał wody i wrócił do siebie. Pokiwałem tylko głową. Ja nawet nie miałem kaca. Pewnie gdyby nie Maggie wrócił bym do domu z jakąś obcą laską i bym się z nią kochał. Zrobiłem śniadanie i gdy wchodziłem po schodach zadzwonił telefon. John. Kurwa. postawiłem tacę na szafce koło mojego pokoju i odebrałem telefon.


Oczami Maggie

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Rozejrzałam się po pokoju. Przestraszyłam się dochodząc do wniosku że nie wiem gdzie jestem. Próbowałam sobie coś przypomnieć. Boże. Tylko nie to. Ostatnie co pamiętam to Toma w łazience ze strzykawką w ręce. Czy to możliwe że znów mi to zrobił. Na ścianie wisiał zegar 6.55. wstałam z łóżka. Miałam na sobie jakąś męską koszulkę. Bałam się. tak strasznie się bałam. Nie przeżyję tego drugi raz. nie dam rady. Nerwowo rozglądałam się po pokoju. Nie mogę znaleźć swojej sukienki. Znalazłam tylko swoją torebkę. Dober i to. Usłyszałam podniesiony głos zza drzwi. Nie znałam go. Rozmawiał chyba przez telefon. 

-john. Kurwa. ile razy mam ci to powtarzać. Dostaniesz ją za kilka dni.- chwila przerwy.- zadzwonię później muszę się kimś zająć.- zamarłam czy on mówił o mnie. Słyszałam bicie swojego serca.- tak laseczka.-zaśmiał się- tak ładna- znowu śmiech. – dobra kończę.- wtedy wpadłam na pomysł. Uciec. Ale jak. Myśl Maggie. Myśl. Podbiegłam do drzwi balkonowych. Otworzyłam je.


Spojrzałam w dół. Trochę wysoko jednak wolałabym się połamać niż przechodzić jeszcze raz przez piekło. . Odwróciłam się jeszcze na chwilę. Zauważyłam że ktoś naciska na klamkę. To był impuls. Już po chwili przeskoczyłam przez barierkę i leżałam na ziemi. Szybko wstałam. Bolały mnie plecy ale nie zważałam na to. Ruszyłam biegiem przed siebie. Nie wiedziałam gdzie jestem. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Nie dziwię im się. byłam przecież w samej koszulce. Skręcałam na oślep w różne ulice. Aż po godzinie dobiegłam do domu. Dopiero teraz wszystko do mnie zaczęło docierać. Myślę o tym co ten KTOŚ mógł mi zrobić. Lub co zrobił. Nic nie pamiętam. Strasznie boli mnie głowa. Do tego płuca od biegu. Zaraz mi chyba wybuchną i do kolekcji plecy od upadku z piętra. Super. Weszłam do swojego pokoju. Nikogo nie było. To pewnie znaczy że Coody zabalował i wrócił do siebie. Może to i lepiej. Zdjęłam bluzkę. Ładnie pachniała. I to bardzo. Zaciągnęłam się tym ślicznym zapachem. Boże nawet koszulki Coodyego tak nie pachną. Co ja gadam. Maggie przestań. Skarciłam się w myślach. Zdziwiłam się że pod bluzką miałam nienaruszoną bieliznę. Czyli jednak nic mi nie zrobił. Może też nic nie chciał mi zrobić. Ale im więcej o tym myślałam tym więcej pojawiało się pytań na które nie uzyskiwałam racjonalnych odpowiedzi. Dobra dość z tym wszystkim. Weszłam do łazienki i nalałam gorącej wody do wanny. Wzięłam długą kąpiel. Podczas kąpieli usłyszałam w pokoju dźwięk przychodzącego sms. Moja ciekawość była silniejsza. Więc wyszłam z wanny owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. Zobaczyłam dwie wiadomości. Pierwsza Coody <3
„hej słońce J. Nie będzie mnie do końca tygodnia L. Wyjaśnię jak wrócę xx”
Jak ja wytrzymam bez niego weekend. No trudno. Rodzice jutro wracają. Pomyślałam. Więc nie będą sama. Nie będę musiała się martwić. Zobaczyłam 2 wiadomość. Banan na twarzy. Niall J
„ubierz się wygodnie ;) zabieram cię na cały dzień. Jak dobrze pójdzie to nawet na weekend xx”
Szybko odpisałam.
„gdzie mnie zabierasz? Co mam spakować?”
Odpowiedź przyszła prawie natychmiast.
„niespodzianka. Będę u ciebie za 20 minut to ci pomogę. Ok ?”
Odpisałam
„OK”
Odłożyłam telefon. Jednak dostałam kolejny sms. Niall. Czegoś zapomniał?-zdziwiłam się. otworzyłam wiadomość.
„ <3 :* J
Kolejny banan na twarzy. Weszłam do garderoby. Co ja mam niby założyć. Stałam bezczynnie i gapiłam się na ciuchy. Nie mam pomysłu. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Pobiegłam szybko i je otworzyłam. Przywitał mnie promienny uśmiech blondyna.
-hej jakie miłe powitanie.-powiedział całując mnie w polik.puścił do mnie oczko


Bacznie mnie obserwował. Cholera zapomniałam że jestem w ręczniku. Zarumieniłam się i wpuściłam chłopaka do domu.Weszliśmy do mojego pokoju.
-nie wiem co mam założyć.-powiedziałam z błagalnym spojrzeniem w oczach.-pomożesz
-pewnie.-wszedł do mojej garderoby. Po niespełna 2 minutach wyszedł z ciuchami.
-ja stałam tam 20 minut a tobie zajęło zaledwie 2.- zaśmiałam się. on również. Weszłam do łazienki i ubrałam to co on wybrał.
Ciekawe co on wykombinował. Dawno nie nosiłam spodni i trampek. Wyszłam z powrotem do pokoju. Niall siedział na łóżku i patrzył na ścianę ze zdjęciami. 
- i jak?-zapytałam
-super.-spojrzał na mnie. Wstał z łóżka i podszedł do mnie.- to jak idziemy.
- z chęcią ale jeszcze nie jadłam śniadania. Jest 9 i jest piątek a ja powinnam chociaż na 2 godziny pójść do szkoły. Mamy niedługo bal i muszę robić dekoracje.- skończyłam swój monolog.
-hmmm to może tak. Zjemy śniadanie. Pojedziemy do twojej szkoły. Posiedzimy tam z godzinkę ja ci pomogę a później zabieram cię na weekend.
-super pomysł.-zaśmiałam się
-a teraz tak. Ty idziesz do kuchni zrobić nam pyszne śniadanie,  a ja cię spakuje.-powiedział wypychając mnie z pokoju.. Weszłam do kuchni. Zaczęłam robić naleśniki. gdy udekorowałam je owocami
krzyknęłam
-Niall chodź śniadanie.-nie zdążyłam dobrze usiąść na krześle przy stole a chłopak już był w kuchni.
-ty mój żarłoczku.-zaśmiałam się.
-oj tam.-powiedział siadając przy stole.-wygląda ślicznie. Musisz sobie jeszcze spakować te damskie pierdoły i możemy jechać.
-ej to nie są pierdoły. Bez tego z domu bym nie wyszła.-zaczęliśmy się śmiać. Po zjedzonym posiłku wbiegłam na górę. Zapakowałam kosmetyczkę. Wzięłam jeszcze telefon i byłam gotowa. Niall wziął moją torbę. Poszliśmy do jego samochodu. R8 kocham to auto. Uśmiechnęłam się
-co się tak cieszysz. Podoba ci się moje auto co.-zaśmiał się
-tak kocham to auto ale bardziej moje Ferrari.-zaśmiałam się a chłopak zaniemówił.
-dobra chodź jedziemy- powiedziałam ciągnąc go w stronę samochodu. Weszliśmy do samochodu. Niall schował moją torbę na tylnie siedzenie. Zauważyłam jego torbę. Na niej było logo siłowni.
-ćwiczysz?-zapytałam gdy chłopak ruszył.
-pewnie nie widać.- zapytał prężąc swoje bicepsy.
-przepraszam ale nie. Nie widać.- mówiłam śmiejąc się. niall zrobił obrażoną minę.- oj nie gniewaj się. przepraszam-powiedziałam całując jego policzek. Obdarzyłam go promiennym uśmiechem.
-nie gniewam się. nie potrafię się na ciebie gniewać księżniczko.-uśmiechnął się.
-czemu księżniczko.-zapytałam ciekawa odpowiedzi.
-bo jesteś wspaniała i zasługujesz żeby tak cię nazywać.- powiedział nie odrywając wzroku od drogi.
-serio? Czy mówisz tak żeby mi…-nie dokończyłam bo mi przerwał
-serio.-spojrzał mi w oczy.-jeszcze nie spotkałem tak wspaniałej dziewczyny jak ty.- cały czas się na mnie patrzył. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Spuściłam wzrok jednak czułam że cały czas mnie obserwuje. Znów na niego spojrzałam. Cały czas na mnie patrzył.
- patrz na drogę bo nas pozabijasz--zaśmiałam się. rozbawieni dojechaliśmy do szkoły. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę budynku. Widziałam że Niall jakoś dziwnie wygląda.
-co się stało?-zapytałam się blondasa.
-nie nic. Znaczy… mam nadzieję że nie obraziłaś się o to co powiedziałem ci w samochodzie.-powiedział niepewnie patrząc na swoje trampki.
-oczywiście że się nie obraziłam. To co mi powiedziałeś jest wspaniałe. Bardzo mi było miło słysząc twoje słowa. Tylko trochę nie wiedziałam co mam ci odpowiedzieć więc wolałam nic nie mówić.- powiedziałam. Chłopak na mnie spojrzał i szeroko się uśmiechnął.
-to dobrze bo nie chciałbym żeby coś się między nami popsuło. Weszliśmy do szkoły. Na Sali nie było nikogo. Wzięliśmy się do pracy. Dużo już było zrobione. Do balu został równo tydzień. Pomyśleć że za tydzień skończę szkołę. Już się nie mogę doczekać. Jeszcze nigdy się tak nie uśmiałam. Świetnie się dogaduję z Niallem. Bawiliśmy się w najlepsze. Rzucaliśmy się serpentynami i różnymi dekoracjami. Usłyszałam otwierające się drzwi. Mimowolnie odwróciłam w tamtą stronę głowę. Kamień z serca gdy nie zobaczyłam w nic Radcliffa. Osoba która stała w drzwiach to dyrektor. Jak zawsze uśmiechnięty podszedł do mnie
- a któż to.?-zapytał się
- ymmm. To jest.-dopiero teraz do mnie dotarło że nie znam jego nazwiska.
Niall zobaczył że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
-jestem Niall James Horan. Przyjaciel Maggie.-powiedział chłopak wyciągając rękę w geście przywitania.
-miło mi. Maggie co ty tu robisz. Przyszłaś jako jedyna idź do domu. Zaczniecie robotę w poniedziałek.- widziałam jak Niall się uśmiecha. Widziałam że nie chce tu być. Przyjechał tu tylko po to żeby spędzić ze mną czas.
-to my się będziemy zbierać.-powiedziałam
-miło było pana poznać-powiedział do Nialla wyciągnął rękę do blondyna. Niall się uśmiechnął. Już po chwili wychodziliśmy ze szkoły.
-to dokąd mnie zabierasz.- zapytałam zapinając pas bezpieczeństwa.
-już ci mówiłem niespodzianka.- jechaliśmy śmiejąc się i śpiewając.
-czym się zajmujesz.?-zapytałam. Chłopak zacisnął mocniej ręce na kierownicy. Aż zbielały mu dłonie. Widzlama że myślał co ma mi powiedzieć. W końcu odwrócił się do mnie. Uśmiechnął się
-gdybym ci powiedział musiałbym cię zabić.-powidział z uśmieszkiem. Zaczęliśmy się śmiać.
-a tak na serio. Bo nie powiesz mi że nic nie robisz. Jeżdżąc takim autem.-powiedziłam
-hmmm. Mój tata jest obrzydliwie bogaty.- wypalił. Jednak nie przekonał mnie tym. Nie chciałam psuć jednak atmosfery między nami. Dalej jechaliśmy w ciszy. Akurat w radiu leciała moja ulubiona piosenka Happy. Zaczęłam śpiewać pod nosem. Spojrzałam w jego stronę. Patrzył na mnie i się uśmiechał.
-ładnie śpiewasz.-zaczął razem ze mną. Gdy piosenka się skończyła zrobiło się dziwnie cicho.
-daleko jeszcze. Nudzi mi się.-powiedziałam stukając nogą.
-już niedaleko. –zaśmiał się. po dosłownie 5 minutach dojechaliśmy do celu.

-żartujesz.-zapytałam
-nie mówię serio a co nie podoba się.
-jest wspaniale. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w wesołym miasteczku.- w moich oczach można było dostrzec iskierki. Spojrzałam w jego oczy. Również widoczne były iskierki. Oraz coś czego nie mogłam zinterpretować. Ruszyliśmy razem do kas. Po tym jak zakupiliśmy bilety weszliśmy na teren miasteczka. Byłam tak podekscytowana.
-to na co najpierw idziemy.- zapytałam.
-na co tylko chcesz.
-dom strachu.-zaśmiałam się
-no to idziemy.-pociągnęłam go za rękę. Szybkim krokiem wbiegliśmy do strasznego domu. Byłam przerażona. Wtuliłam się w blondyna. Otulił mnie swoim silnym ramieniem. W moment poczułam się bezpieczniej. Później weszliśmy na najszybszą kolejkę w całym parku rozrywki. Bałam się ale było wspaniale. Było koło 15. Poszliśmy coś zjeść. Kupiliśmy kebaby i usiedliśmy na ławce. Zajadaliśmy się w ciszy. Po skończonym objedzie poszliśmy na różnego rodzaju gry. Strzelaliśmy do tarczy. Niall wygrał dla mnie główną nagrodę. Wręczył mi misia.

-dziękuję. To miłe. Masz dobrego cela.-zaśmiałam się. pocałowałam go w policzek- nazwę cię Niall bo jesteś słodki.-powiedziałam do misia.-blondyn szedł obok. 
Zarumienił się na moje słowa.
dobra chodź.-powiedział ciągnąc mnie do wyjścia.- Czeka nas jeszcze długa droga.-dodał. Wyszliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Jechaliśmy jakąś godzinę.
-to gdzie mnie wywozisz.-zapytałam z uśmiechem.
-ciąg dalszy niespodzianek.-uśmiechnął się. byłam strasznie zmęczona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziło mnie szeptanie do ucha.
-księżniczko. Dojechaliśmy.-szeptał chłopak. Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam ro wesołego blondyna. Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła.
Było tu pięknie.
Tak spokojnie. Powoli robiło się ciemno. Ale to dodawało temu miejscu uroku. Wyszliśmy z samochodu.
-jak tu pięknie.-powiedziałam. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-oprowadzę cię.-powiedział i pociągnął do domu.








****************************
i oto rozdział 7 mam nadzieję że nie zanudziłam was tym rozdziałem ale nie chcę zbyt szybko rozkręcać akcji bo się zbyt szybko zakończy całe opowiadanie. więc... mam nadzieję że nie jest krótki. 
20 komentarzy=kolejny rozdział
KOCHAM WAS :****
Hazzowa:******

8 komentarzy: